Wielkanocne wspomnienia
    Dzisiaj jest środa, 24 kwietnia 2024 r.   (115 dzień roku) ; imieniny: Bony, Horacji, Jerzego    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   ludzie ZP   |   miejsca, obiekty itp.   |   felietony, opracowania   |   kącik twórców   |   miejscowości ZP   |   ulice Proszowic   |   pożółkłe łamy...   |   RP 1944   | 
 |   artykuły dodane ostatnio   |   postacie   |   miejsca   | 
 wydarzenia 
 |   opracowania   |   ślady ZP   | 

serwis IKP / Skarby Ziemi Proszowskiej / felietony, opracowania / wydarzenia / Wielkanocne wspomnienia
 pomóżcie!!! ;)  
Jeżeli posiadacie informacje, materiały dotyczące prezentowanych w Serwisie felietonów,
macie propozycję innych związanych z Ziemią Proszowską,
albo zauważyliście błędy w naszym materiale;
prosimy o kontakt!

skarby@24ikp.pl.

Inne kontakty z nami: TUTAJ!
Redakcja IKP
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


Wielkanocne wspomnienia

 (fot.mojageneracja.pl)

20-04-2009

     Wielkanoc zaczynała się bardzo wcześnie. Już w Wielkim Poście trzeba było iść po wapno do "wapniarzy" - pod cmentarz - "ugasić je" i potem bielić z zewnątrz i wewnątrz. Domki w Nowym Brzesku były czyściutkie, wymalowane, kwiaty w oknach, ręcznie robione firanki.

     Była jeszcze druga szkoła malowania - kredą; albo kredą z wapnem. W kuchni "wałeczek" czyli rzucik. Paseczki malowała Pani Andzia z ul. Wesołej. Jak nie była zmęczona to i podwójny pasek wymalowała.

     Wietrzenie pierzyn, wszystkiego z szaf; napychanie sienników. Wersalki i tapczany to na razie w sferze marzeń. Ale były kanapy, otomany, fotele. I w każdym prawie domu patefon na korbę. I w prawie każdym domu któryś z mężczyzn gra w orkiestrze; a więc ćwiczono indywidualnie i wspólnie gdzieś koło błoń. Ale jak orkiestra huknęła na Rezurekcji Proszę Państwa!

     Tak się rozochociłam, że pojadę na Rezurekcję do Brzeska. No i oczywiście do Grobu Pańskiego w Hebdowie; do podziemi w Klasztorze. Was też na taką wizytę namawiam!

     No ale do przygotowań Wielkanocnych, pranie, trochę deszczówki wody nanosić i takie pranie z gotowaniem bielizny, krochmaleniem trwało kilka dni. Prasowanie żelazkami "na duszę" i na węgiel drzewny. Duża umiejętność aby nie przypalić tych koronek, kołnierzy i mankietów u męskich koszul. Ponieważ to zajęcie jest dla rąk - pnie, panny i panienki śpiewały. Śpiewały pięknie, pamiętam na Wesołej ktoś śpiewał, nad pocztą (starą pocztą u "Lalki") i p. Honorata Milek - alt. Dlatego znam wiele pieśni i piosenek biesiadnych jak "Wyleś, wyleć orle młody", "Widziałam ją brzózkę" i inne o cyganach, zawiedzionej miłości, wierności i braku wierności. No i dużo partyzanckich - no kto teraz zaśpiewa ze mną "Wolność przynieść Ojczyźnie chcąc - szli Polacy na bój" - wszystkie zwrotki - no kto?!

     W poście śpiewano pieśni religijne. Smutne. Matki nakazywały córkom śpiewania przy ucieraniu cukru z żółtkami, masłem lub cukru z makiem bo jak się śpiewa, to się nie oblizuje łyżki lub pałki - i proporcje są zachowane, a bez śpiewania to i pół makutry można wylizać.

     Panie w Nowym Brzesku nosiły się "z waszecia" - czyli kapelusze, torebki, rękawiczki, bucik zgrabny, pończocha naciągnięta. A że czasy były ciężkie, kapelusze trzeba wyfasenować odparować. Odzież przenicować, coś dodać, jakiś kołnierzyk, mankiety - tak aby było elegancko. Ja i niektóre moje koleżanki też jak ja z biedniejszych rodzin miałyśmy właśnie w okresie przedświątecznym poprawiany strój szkolny to jest granatowa układana spódniczka, bluza marynarska z marynarskim kołnierzem, beret granatowy. Do kościoła białe wstążki na co dzień granatowe.

     Nie był to strój obowiązkowy, do szkoły chodziło się we fartuchach, chałatach - ale uczennica z brzeska taki strój musiała mieć. Ten strój miałam nowy co 2 lata. Był pozaszywany, pozakładany i w pierwszym roku chodziłam jak w namiocie, dopiero w drugim roku od Wielkanocy jakoś pasował; a potem wyrastałam. Do tego pończochy prążkowane, czasem jak miałam same bardzo-dobre to mama kupiła mi "warszawskie".

     Pończochy i skarpety należało cerować, uczono nas tego w szkole i moje koleżanki miały obowiązek cerować skarpety braciom i tacie - w poście już dzieci większy to był czas na te czynności. Ja nie miałam rodzeństwa, tatę "wywiało" z Krakowa - a więc moja wychowawczyni p. Piętniewiczowa przywoziła mi do cerowania pończochy z Krakowa z zakładu dla dzieci ociemniałych, abym też robiła dobry uczynki.

     Buty też musiały wystarczyć na dwa lata. W Wielkim Poście leciałam do p. Korepty - szewca z prośbą o reperację bo dopiero we Wielką Niedzielę wkładałam jakieś "nówki". Pan Korepta reperował nam buty już nie do zreperowania. Jakieś łatki, "przyszczypki", kliniki, półzelówki, żabki. Moi koledzy i koleżanki też tam przychodzili. Siedzieliśmy nad p. Koreptą jak stado wróbli a on reperował i reperował. Mnie nigdy nie odprawił z kwitkiem.

     Czasem szlam w sobotę popołudniu w jakiś gumowcach a on na rano butki mi zreperował. Był człowiekiem ułomnym, ale lubianym i szanowanym; bo mimo kalectwa zawsze był pogodny. Do mnie wołał "Todziu a dejże buzi!". Ja czerwona jak rak - myślałam, że naprawdę - a jego żona patrzyła skośnymi oczami i pocieszała mnie - to tylko żarty - nie bój się! Byli też inni znamienici szewcy. Moim ulubionym był P. Jewtuszenko z rynku. Zrobił mi pantofelki do I-szej komunii i bardzo modne "zamszaki" na Maturę. W tych "maturalnych" butkach tańczyłam jeszcze ze trzy lata; a moje grube nóżki dużo tańczyły.

     A teraz przenieśmy się do Śmiłowic pod Kuchary. U moich Dziadków byłam nieprzerwanie od 1-go do 10-go roku życia, a potem we wakacje, przerwy świąteczne. Moi rodzice mieszkali w Krakowie. W Krakowie bywałam rzadko; latem jak kursowały statki po Wiśle, a zimą jak byłam chora. Wtedy Dziadek "Dwa kapelusze" (taki miał przydomek) zawoził mnie konno w pierzynach do Krakowa. Wóz zostawiał przy Grzegórzeckiej - sąsiad pilnował a on z batem w ręce (bat zawsze ktoś mógł ukraść) i ze mną płaczącą marudzącą jechaliśmy tramwajem do rodziców.

     Po latach mama wyjaśniała, że głównym powodem że byłam cały czas na wsi była okupacja i brak transportu. A ja myślę, że głównym powodem było to że mówiłam gwarą. Moim pierwszym językiem była gwara. Ale moja ciotka - siostra ojca zawsze jęczała "Jezus - Maria", "Jezus - Maria" - jak coś się odezwała; szczególnie pamiętam jak nie chciałam obiadu to mówiłam, "NIE CHCĘ ŻODNY WORZY"! Worza - to w gwarze gotowane danie. Potem mama "po rozmowie z ciotką" była zdenerwowana paliła papierosy; a ja myślałam że mam na imię Jezus - Maria a nie Todzia.

     A więc: Śmiłowice - Dziadek nie zdejmuje wysokich butów przez pewien czas, bo siedzi w stajni przy klaczy która ma się oźrebić. Co pewien czas przychodzi się ogrzać do domu. Jego kroki są bardzo głośne; gdyż w naszym domku z 1937r. nie ma nic pod podłogami. Babcia i Prababcia proszą, aby przestał drepcić - rozebrał się i poszedł spać. Ja chciałabym , aby mnie ubrał i zabrał ze sobą. Nie ma mowy! Wreszcie po paru dniach - jest źrebiątko. Ja mu czyszczę kopyta, szczotkuję, układam grzywę. Ale babci się to nie podoba, bo w stajni zimno, brudno i zabiorą mi buty; ale w kapciach też można wylecieć. No i są klapsy!

     Lat mam z 5 może 6 te same obowiązki w domu, pranie. Do reperacji bielizny i odzieży przychodzi siostra Babci - z daleka aż z Marcinkowic. Jest co posłuchać; bo nocami sobie plotkują.

     A teraz ciasto na święta. Cały piec chlebowy, placki z kruszonką, placek z serem udekorowany w kratkę, suche z makiem i suche z powidłami. Na baby brakło forem i resztę ciasta piecze się w rondelkach. Babcia zrobiła nawet baranka. Drugi baranek z masła. Mama też przywiezie cukrowego, a może dwa baranki, zajączka i jajka cukrowe. Wypatrywałam dniami, aż wreszcie idzie z tobołem na plecach i jeszcze dwie torby. Przyjeżdżała z Krakowa do Kościelca a potem szła pieszo do Śmiłowic.

     Ale na Święta nie zostawała - bo praca. Wielki Piątek - cisza; nie dzwonią ani w kościele w Bobinie, ani w Hebdowie. Dziadek po późnym śniadaniu (bo jeden posiłek na cały dzień). Przeważnie jadł podpłomyk z cebulą, kładzie różaniec na szyję, bierze resztki święconej wody (świeża będzie w Wielką Sobotę) i idzie w pole. To ja też koronkę babci, lub prababci na szyję i za nim. Idziemy, idziemy, bruzdą, lub wale Dziadek się modli, kropi ziemię święconą wodą. Bierze do ręki grudę ziemi pachnącej roztopami, obornikiem - kruszy, wącha i próbuje przewidzieć jakie będą zbiory. Ja też biorę grudy ziemi wącham i - nic nie mówię.

     Zapach wiosennej ziemi jest dla mnie najpiękniejszym zapachem. W prawdzie teraz chemia zabiła te zapachy, ale w Proszowicach koło Białego Krzyża można się tego zapachu doszukać. Jest to najpiękniejszy zapach w świecie (oczywiście dla mnie).

     Wracamy, jestem brudna jak prosię. Babcia bez słowa myje mnie w putni. Putnia drewniane naczynie do mieszania karmy dla zwierząt. Nie ma klapsów ani wymówek "znowu uciekłaś z Dziadkiem". Babcia kładzie mnie do swojego lóżka, a nie do mojego zimnego łóżeczka. Świeża słoma w sienniku pachnie - zasypiam...

Teodora Odziomek   



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  24  środa
[18.00]   (Kraków)
Operacja >>Burza<< na obszarze Inspektoratu Miechów Armii Krajowejwykład Cezarego Brożka (transmisja online)
kwiecień  25  czwartek
kwiecień  26  piątek
[9.30-13.30]   (Skalbmierz)
8. Akcja Honorowego Krwiodawstwa "Krew darem życia 2024"
[12.00]   (Piotrkowice Małe)
Dzień Integracji Pokoleń w Zesple Szkół im. E. Godlewskiego
kwiecień  27  sobota
DŁUGOTERMINOWE:


PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ