"Przygody Franka Karierowicza" odc. 07 - rower i piłka
    Dzisiaj jest czwartek, 09 maja 2024 r.   (130 dzień roku) ; imieniny: Grzegorza, Karoliny, Karola Dzień Unii Europejskiej    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza (Z.Kuliś) / "Przygody Franka Karierowicza" odc. 07 - rower i piłka
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka Karierowicza" odc. 07 - rower i piłka

(fot. ikp)

Donosy, 25-08-2017

odcinek 7 - rower i piłka

     Z tym rozliczeniem się z powierzonych mu pieniędzy przez rodziców, to nie było tak bardzo dokładnie. Oficjalnie tak, rozliczył się co do grosza, ale miał on swoje sposoby aby i dla niego coś zostało. W tym czasie w sklepach paragonów nie dawali, to sobie na każdej kupionej rzeczy trochę cenę podwyższył i zawsze mu parę złotych zostało. Papierosów Franek nie popalał i nawet nie próbował, natomiast jego ojciec palił jak z komina mówiło się. Palił tzw. skręty własnej roboty, bo na kupno gotowych nie było pieniędzy.

     Uprawiał przecież tytoń, to wystarczyło dobrze wyostrzonym nożem pokroić wysuszone liście, włożyć w cieniutką zakupioną na targu bibułkę, mocno skręcić, skleić ślinami i papieros gotowy. Ale co to za papieros? Tytoń nie płukany, nie fermentowany, prosto z pola, mający w sobie pełno środków chemicznych, którymi był opryskiwany podczas rośnięcia w polu. Taki tytoń palił Stanisław ojciec Franka i taki tytoń palili wszyscy inni palacze. Papierosy natomiast kupowali sobie od święta. Jak już wspomniano Franek papierosów nie popalał, ale za to lubił słodycze. Pewnego razu kupił sobie za "zaoszczędzone" pieniądze pół kilograma krówek i wszystkie zjadł naraz.

      Nie przewidział ,że nawet krówki mogą zaszkodzić. Tym bardziej jak się je zje na głodnego i popije wodą, jak to on zrobił. Już pod koniec jedzenia zaczął go boleć brzuch, ale jadł do końca będąc tego zdania, że tyle to już nie opłaci się zostawiać. Później brzuch zaczął go boleć bardziej, a jeszcze później dostał nudności. Nie wiedział co robić, bo te boleści złapały go jak wracał do domu z zakupów przez łąki. Czy jechać do domu, a czy może posiedzieć trochę aż mu przejdzie, ale osłabł, że nawet na rowerze nie za bardzo mógł jechać. Nie wiele myśląc położył się na łące i leży. Było lato, pogodnie, to mógł poleżeć. Rower położył obok w trawie, nogi podkurczył i czeka na poprawę.

WIEJSKIE PEJZAŻE - spacerowa jazda na rowerze po łące (fot. Zdzisław Kuliś)

     Po pewnym czasie nudności jeszcze się wzmogły i Franek osłabł jeszcze bardziej. Ale nagle dostał torsji i wszystkie cukierki marki "krówka" wydostały się na zewnątrz, a stan zdrowia Franka uległ natychmiastowej poprawie. Leży na tej łące i rozmyśla, w tym w jednej chwili zerwał się na równe nogi i stwierdził, że już mu nic nie jest. To te krówki, albo ich nadmiar były przyczyną chwilowego niedomagania. Wsiadł na rower i pojechał do domu. Nagle zachciało mu się jeść. Zjadł co było pod ręką i poczuł się na tyle dobrze, że poszedł na pole pomagać rodzicom przy pracach. O całym zdarzeniu nikomu oczywiście nic nie mówił, jedynie tylko musiał się wytłumaczyć gdzie był tak długo.

     Przyjemnie było mieszkać w sąsiedztwie łąk. Od wiosny tj. od miesiąca maja rosła trawa, a wśród niej przeróżne kwiecie. Łąka to jeden rożnokolorowy dywan, którego nikt nie potrafił by utkać. Łąka to siedlisko różnego rodzaju żyjątek, których gatunków nie sposób wyliczyć, a ilości policzyć. Owe łąki były koszone dwa razy w roku. Z początkiem czerwca i w drugiej połowie sierpnia. Kiedy pokoszono łąki po raz drugi i siano zebrano do stodół wtedy można było pasać na nich krowy. Łąki były własnością poszczególnych rolników, to przed zbiorem siana nie wolno było tej własności naruszyć. Natomiast kiedy zebrano drugi pokos siana, łąki robiły się jednym wspólnym pastwiskiem. Przeważnie dzieci w wieku szkoły podstawowej, szczególnie chłopcy pasali krowy, które chodziły wolno. Trzeba było tylko pilnować, aby nie weszły komuś na pole i nie poniszczyły rosnących plonów.

     Druga połowa sierpnia, to jeszcze czas wakacji, wolny od zajęć lekcyjnych. A zatem czas grania w piłkę nożną. Grało się w nią całymi dniami i to nie tylko w wakacje, ale i po wakacjach też, niemal do zimy. Na odrobienie lekcji też czas się znalazł, bo wieczory robiły się coraz dłuższe i zawsze można było pogodzić dobre z pożytecznym. Jedynym problemem, to była piłka, a raczej jej brak. Trudno było o dobra piłkę, tanią i dobrą. Na pewno nową piłkę można było kupić, ale skąd wziąć pieniądze, rodzice by nie dali, bo były pilniejsze rzeczy do kupienia. To grało się taką jaka była, stara poreperowana, ale wszyscy byli zadowoleni. Już po roku 1950 przyjeżdżało do szkoły kino objazdowe.

     Pierwszy raz w życiu ludzie na wsi zobaczyli kino i nie mogli się nadziwić jak to wszystko jest możliwe, żeby postacie na ścianie się poruszały. Oczywiście kino mogło działać jedynie tylko za pomocą agregatu prądotwórczego, bo prądu nigdzie nie było. Otóż do obsługi tego kina jeździło dwóch młodych mężczyzn samochodem marki Lublin. Nasz bohater Franek wypatrzył, kiedy pewnego razu przyjechali do szkoły, bo tam seanse były wyświetlane, że grają sobie na boisku szkolnym w piłkę. W normalną piłkę do gry nożnej i nawet w dobrym stanie. Najprzód myślał, że to piłka szkolna, ale jak zaczął z nimi kopać dowiedział się, że ta piłka jest ich własnością. Skoro tak, to zaczął ich namawiać, żeby mu ją sprzedali. I wreszcie się zgodzili nawet za nie bardzo wysoką cenę. Widocznie im się zrobiło żal biednych wiejskich dzieci i ulitował się nad nimi. Na ten zakup złożyło się pięciu chłopaków, a pozostali mieli im kiedyś dołożyć, ale potem poszło w zapomnienie i tak pozostało.

Rozdział IV

     Franek w tym roku kończył siódmą klasę i trzeba było się rozejrzeć za jakąś szkołą dla niego po ukończeniu podstawówki. Ciche plany to mieli i rodzice i Franek, ale o tym się na serio nie mówiło, bo zawsze było jeszcze daleko. Ale teraz nadeszła pora, że trzeba przejść do konkretów, bo czas na Franka nie poczeka. Jego o trzy lata starsza siostra Krystyna chodziła do dziesiątej klasy Liceum Ogólnokształcącego. Uczyła się dobrze i bardzo chciała zostać nauczycielką. Skończyła już siedemnaście lat, była ładną panienką i nawet już zaczęli się za nią oglądać rówieśnicy. Spotykał się z nią taki jeden przystojny chłopaczek, którego rodzice posiadali dość spore gospodarstwo rolne. Przychodził, spacerowali, ale tylko tak sobie, bo po pierwsze miała dopiero siedemnaście lat, a po drugie jego rodzice by chcieli synową na gospodarkę, a ona o gospodarce słyszeć nie chciała. A więc chodził tak sobie dla spędzenia czasu i do towarzystwa.

WIEJSKIE PEJZAŻE - młodzież grająca w piłkę (fot. Zdzisław Kuliś)

     Od czasu do czasu poszli na wiejską zabawę w remizie strażackiej, albo na dożynki wiejskie albo do kina jak przyjechało objazdowe do szkoły. A on, co trochę to miał inne plany i najlepszy byłby dla niego taki zawód, żeby mało robić, a dużo zarobić.

     Natomiast Franek był to chłopak średniego wzrostu, no może więcej jak średniego, dobrze zbudowany. Miał ciemnobląd włosy i niebieskie oczy. Ładny chłopak, a przy tym sprytny i zaradny. Wydawało się, że w życiu sobie poradzi, żeby tylko nie zszedł na złą drogę. Więc ojciec chciał żeby syn został kowalem, którzy jeszcze w tym czasie byli potrzebni. Wykalkulowal sobie, że kowal to dobry zawód, popłatny, a ponadto cały czas będzie w domu. Nie musi chodzić, czy jeździć do roboty, bo robotę miał by w domu. Wybudowało by się małą kuźnię przy drodze i ludzie by sami przychodzili z różnymi robotami dla rolnictwa. Przy tym gdyby ożenił się z jakąś panienką, która miała by przynajmniej dwa hektary pola, to i gospodarstwo by dwukrotnie powiększył i zawód by miał i pracę na miejscu.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Rower i piłka

Kiedy ojciec Franka stary rower kupił,
Franek go świetnie wyremontował.
A, że jeździć na rowerze lubił
Włożonej pracy przy remoncie nie żałował.

Jeździł na nim po sprawunki domowe
I wszędzie gdzie nawet nie trzeba było.
Rodzice dali pieniądze na części nowe
Więc mu się na nim świetnie jeździło.

Brakowało jeszcze dobrej piłki do kopania,
Ale chłopaki kupić jej za co nie mieli,
Więc musieli się obejść bez grania,
Aż do pewnej sierpniowej niedzieli.

Wtedy to przyjechało do wsi kino objazdowe
I operatorzy mieli dobrą futbolówkę.
A że Franek do handlu miał głowę
Kupił od nich tę piłkę za marną gotówkę.

Koledzy, którzy w pikę grywali
Część gotówki Frankowi zwrócili.
Przez to członkami drużyny się stali
I niemal codziennie w tą piłkę walili.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 4 sierpnia 2017



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Tańcz, zanim muzyka się skończy.
Żyj, zanim Twoje życie się skończy.
(cytaty bliskie sercu)
maj  9  czwartek
maj  10  piątek
maj  11  sobota
[10.00]   (Gniazdowice)
zawody strzeleckie o puchar burmistrza Gminy i Miasta Proszowice
[12.00]   (Proszowice)
bajkowo-muzyczny spektakl dla dzieci Bal Księżniczek - Urodziny Elsy
maj  12  niedziela
[9.00-13.00]   (Miechów)
Charytatywna Dycha - bieg dla Hospicjum!
[12.00-17.00]   (Proszowice)
rekonstrukcja historyczna i inne działania edukacyjno-animacyjne upamiętniające Powstanie Styczniowe
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ