Fragmenty: [...] Porucznik - pilot Włodzimierz Bernhardt... syn Polaka profesora Bernhardta, wykładającego w Brukseli. Otrzymawszy belgijską maturę, przyjechał na stałe do Polski. W czasie wojny był w lotnictwie polskim w Kanadzie... Następnie należał do eskadry w Wielkiej Brytanii i w połowie sierpnia 1944 roku został odkomenderowany do eskadry specjalnej w Brindisi...
(Uczestniczył w locie na pomoc walczącej Warszawy .W drodze powrotnej, w rejonie Brzeska - Słotwiny, podobnie jak nad Ostrowem, czy Kociną został zestrzelony. Załoga ocalała. Pilot włączył się w miejscowe struktury AK. Na pewnym etapie przemieszczony został w rejon KOSZYC) "Wujo", bo tak nazywamy dziedzica [...] wysiedlił mnie do młyna w MROCZKOWIE, odległego o trzy kilometry. Anulka... przewozi mnie dworskimi końmi przez most [zapewne na Szreniawie; HP] obstawiony przez działka niemieckie. Widziałem jak spruli samolot sowiecki. Widzę w trzcinach sześć ciężarówek niemieckich, amfibie i motocykle. Cierpnie mi skóra, ale nas nie legitymują...
Kiedy wybuchło powstanie w Warszawie, w odległych od dworu o cztery kilometry KOSZYCACH również proklamowano insurekcję. W Koszycach ... stał batalion reparacyjny lotnictwa i oddział organizacji Todta. Wzięto ich do niewoli, ale gdy Powstanie Warszawskie przeciągało się, wypuszczono ich. Odwdzięczając się, kapitan niemiecki, który od roku mieszkał w Josztycach [prawdopodobnie Jaksicach; HP], znał wszystkich, dał słowo, że nikogo nie pozna. I kiedy gestapo doprowadziło do niego miejscowych akowców, którzy organizowali napad, nie poznawał ich [...].
To tylko część wspomnień pobytu tego pilota w Mroczkowie, Koszycach i Włostowicach...
