Jak widać po tym jak w zeszłym roku nasza okolica "dostała baty" od natury, tak w tym roku los jest dla nas niezwykle łaskawy. Jednak patrząc na rozmiary tragedii jaka miała miejsce rok temu można by mieć nadzieje, że poczynione zostaną odpowiednie kroki aby taka sytuacja po raz drugi nie miała miejsca. Jednak na nadziei w tym przypadku tylko się kończy...
Jak więc wygląda sytuacja? Po jednym dniu intensywnych opadów Szreniawa przekracza stan alarmowy, w nocy podtopione są Jazdowiczki, a droga relacji Kraków - Proszowice w miejscowości posądza wyłączona z ruchu. Od całkowitego kataklizmu chroni tylko to, że opady ustają. Pozostaje wciąż jednak pytanie co by było gdyby...
(fot. młody? gniewny)
W końcu klimat się zmienia, zjawiska pogodowe są co raz bardziej intensywne i groźne i tak już zostanie, zgodnie z logiką miejscowe struktury władz powinny przygotowywać się na każdą ewentualność, jednak tak w Proszowicach jak i w skali kraju, jeden dzień intensywnych opadów "jakoś przetrwamy", ale po dwóch lub trzech, lepiej mieć skład worków i piasku w pobliżu, a obok samochodu zacumowaną "arkę". W tym miejscu nie mam pretensji do samej rzeki, od wieków płynie ona i wylewa na tych samych obszarach. Jednak jest kilka kwestii które należy zaznaczyć:
Skoro rzeka wylewa od wieków w tych samych miejscach, kto pozwala na ich zabudowę, narażając tym samym życie ludzi? Ciężko tu jednak oczekiwać rozwagi skoro największe inwestycje w Proszowicach od lat powstają na terenach zalewowych - hala, basen, obwodnica. Skoro władza sama buduje, to czemu ma nie pozwalać innym?
Problemy powtarzają się stale w tych samych rejonach, dlaczego więc nie czyni się żadnych kroków aby tą sytuacje rozwiązać?
(fot. młody? gniewny)
Dlaczego mimo, że Szreniawa drugi raz w tym roku osiąga stan alarmowy, zagrożenie jest całkiem realne, to rowy odwadniające na naszym terenie wciąż są zarośnięte i nie drożne? Dlaczego stan infrastruktury woła nie raz o pomstę do nieba i to także w miejscach tak "sztandarowych" dla władz jak obwodnica miasta? Cóż najlepiej oddają to zdjęcia wykonane obok obwodnicy, na których znajdują się (przynajmniej według planów i pamięci) wspomniane rowy, gdyż ciężko doszukać się tam czegokolwiek pośród wysokiej trawy.
Jak zły musi być stan drogi aby służby się nią zainteresowały? Okazuje się wręcz, że tragiczny. Zdjęcia przedstawiające "drogi" (być może gmina powinna zmienić ich typ na gruntowe i byłoby po problemie) zostały zrobione za raz po tym jak przejechała nimi koparka i traktor z przyczepą oznaczone jako "służba drogowa".
Cóż widać żeby w przed wyborczym okresie nasze władze pomyślały o zadbaniu w pierwszej kolejności o bezpieczeństwo mieszkańców i ich dobytku, a nie o własne stołki potrzeba nam tragedii (?) co najmniej tak wielkiej jak rok temu o ile nie większej. Jak na razie czekajmy "w spokoju" nic nie robiąc i dajmy się kolejny raz "zaskoczyć" żywiołowi.
