"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 14 - podroż z Justynką w góry
    Dzisiaj jest piątek, 26 kwietnia 2024 r.   (117 dzień roku) ; imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza II (Z.Kuliś) / "Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 14 - podroż z Justynką w góry
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 14 - podroż z Justynką w góry

(fot. ikp)

Donosy, 23-07-2019

odcinek 14 - podroż z Justynką w góry

Zaszedł Franek pod wspomniany sklep, a on zamknięty na cztery spusty. Co jest grane, pomyślał i dopiero teraz spojrzał na wywieszoną tabliczkę z godzinami otwarcia i patrząc na nią dostał olśnienia. Dziś sobota, a w sobotę sklepy pracują krócej. No cóż nie ma nad czym ubolewać mruknął pod nosem i poszedł dalej, bo przypomniał sobie, że gdzieś tam powinien być kiosk w którym też różne perfumeria bywały, ale kiedy zaszedł na miejsce, też był rozczarowany, bo jest zamknięty jak poprzedni sklep. Dopiero teraz, kiedy już zapadał zmrok obudził się ze swoich rozmyślań i o mało nie krzyknął na cały głos: przecież Justynka tam czeka i w tym momencie znacznie przyspieszył kroku, ale straconego czasu nie da się nadrobić. Justynka już kilkakrotnie przemierzyła drogę swoimi krokami na odcinku od jej mieszkania do przystanku autobusowego i nic. No, można zwariować mówiła sama do siebie.

     Co jakiś czas wchodziła do domu, to wychodziła na ulicę, a Franka nadal nie ma. Była więcej jak pewna, że albo z niej zrezygnował, albo stało się coś niedobrego i nie może przyjechać, a powiadomić też nie ma jak. Weszła ostatni raz do mieszkania, odszukała jakąś buteleczkę z lekarstwem, zażyła dwie tabletki na uspokojenie (nie po to żeby sobie coś złego zrobiła), zamknęła drzwi od wewnątrz i położyła się na łóżku przykrywając się prawie z głową kołdrą. Jeszcze dobrze zapewne, te pastylki nie rozpuściły się w żołądku, a tu słyszy dzwonek przy drzwiach. Wyskoczyła jak z katapulty z tego łóżka i pędem pobiegła do drzwi. Otwiera je, a w nich ukazuje się śmiejący Franek w całej krasie. Justynka, ty płaczesz? Zapytał. A ty się śmiejesz? Ty wiesz co ja tu przeżywam, a ty wchodzisz śmiejący jak gdyby nigdy nic i jeszcze się pytasz, czy płaczę? Ciesz się, że jeszcze żyję, a nie wygaduj głupot.

To co cię tak rozżaliło zapytał Franek? Stało się coś czy co? Nie przypuszczałby nigdy, że z powodu spóźnienia narobi się tyle hałasu, a najbardziej odczuła to Justynka. Przyjechałeś prawie godzinę po czasie i jeszcze się głupio pytasz, czy się coś stało. Jak ciebie nie było, to myślałam, że zwariuję, bo myślałam, że się tobie coś stało. A, to o to? Dopiero teraz zorientował się o co chodzi. W mgnieniu oka doszedł do niej i przytulił ją tak mocno do siebie jak to on potrafi, a całusom nie było końca. Masz szczęście, że wzięłam sobie tabletki na uspokojenie i w tej chwili jestem spokojna, bo inaczej, to bym ci dała taki wycisk, że byś popamiętał.

Kiedy ja się po tym szoku doprowadzę do porządku? A jutro przecież trzeba jechać. Żeby chociaż rodzice nie rozpoznali u mnie nie pożądanych zmian na twarzy, bo zaraz zaczęło by się przesłuchanie: co to jest, a po co?, a skąd i dlaczego? To mówiąc śmiała się zalotnie, a Franek skwitował: do wesela dojdziesz do siebie. Będziesz jeszcze piękniejsza niż teraz. To teraz jestem brzydka? Zapytała. Nie. Mówię przecież, że będziesz jeszcze piękniejsza.

parowóz na dworcu (fot. wszczecinie.pl)

     Nie było czasu na długie siedzenie w nocy, bo autobus z Nowej Huty do Krakowa odjeżdża o godzinie 6 - tej i na niego muszą zdążyć. Tym autobusem zajadą do Krakowa, gdzie się przesiądą do pociągu, którym pojadą bezpośrednio do Mszany Dolnej. Potem znów przesiadka do innego autobusu i jazda z Mszany Dolnej do miejscowości w której mieszkali rodzice Justynki. Nie będzie to jazda taka szybka zważając na stan dróg jakie po wojnie pozostały, a jeszcze nie wszędzie zostały wybudowane nowe. Niektóre zostały jedynie wyremontowane tymczasowo i tak się nimi jeździło. Jednakże trzeba się było zgodzić z istniejącą rzeczywistością i jeździć takimi jakie są, a swój czas dostosować do czasu jazdy danych środków lokomocji. Tak czy inaczej, kiedy wyjechali z Nowej Huty o godzinie 6-tej, to przed godziną 12-tą byli na miejscu.

     Tam od autobusu do zabudowań rodziców Justynki nie było daleko, więc nie oglądali się na żaden pojazd, tylko pomału spacerkiem szli poboczem drogi niosąc niewielkie podręczne pakunki. Po kilkunastu minutach już byli na miejscu, a Justynka już z daleka wskazywała Frankowi, który to jest ich dom. Widoczny on był z daleka i odznaczał się wyraźnie swą wielkością i pięknym wyglądem wśród innych zabudowań. Franek tylko znacząco pokręcił głową i szedł naprzód trzymając ją dumnie podniesioną ku górze. A kiedy byli już przy furtce, oboje rodzice stali tam machając im z daleka rękami. Jeszcze przed ową furtką zaczęły się przywitania, ale matka z ojcem idąc wolno w stronę drzwi wejściowych zapraszali: chodźcie przynajmniej na ganek, bo tak na drodze nie będziemy się witać. Posłuchali młodzi ich zaprosin i poszli do wymienionego ganku.

     A kiedy tam weszli, ojciec wziął do ręki skrzypce, które już przygotowane wcześniej w kącie stały i grać zaczął. Grał marsza góralskiego tak pięknie, że kto tego nie słyszał nigdy, tak jak Franek, myślał, że dusza mu wyskoczy z radości. Potem zagrał jeszcze kilka pięknych melodii dopiero zaczęło się oficjalne powitanie. Przedstawiać się specjalnie nie trzeba było, bo tylko między nimi Franek był nie znajomy, to nie trudno było się domyślić, że to ten chłopak, który smoli cholewki do Justynki. Jeszcze poczęstunek herbatą i ciastkiem jak ktoś ma ochotę i propozycja: może pojechaliśmy wspólnie do kościoła, toż to dzisiaj u nas jest odpust w parafii, powiedział ojciec. Tak odpust dziś? zapytał Franek nie wiedząc wcześniej, że to dziś u nich parafialne święto. No dzisiaj i może byśmy tak na sumę pojechali, a obiad zjemy dopiero jak wrócimy.

Obiad jest już gotowy, ale jak się zajmiemy jedzeniem i rozmową przy tym, to na sumę w żadnym wypadku nie zdążymy, a nie ładnie by było nie być w święto odpustowe w kościele. Wszyscy jednogłośnie powiedzieli, że nie są głodni i jedziemy do kościoła. Wtedy Justynka zwróciła się do ojca: tato już kilka razy powiedziałeś, że pojedziemy, a niby czym my mamy pojechać? Nie widzisz Justynko lśniącej kolorami bryczki w szopie, która już kilka dni na was czeka? Bryczką pojedziemy zaprzęgniętą w parę dorodnych arabów maści kasztan. Ho ! Ho! Ho!, to nie lada się przyszykowałeś na nasze powitanie. Czy my chociaż na to zasłużyliśmy? Zasłużyli, zasłużyli powiedział ojciec. Siadajmy powoli jak mamy zdążyć na nabożeństwo.

widok wioski góralskiej (fot. booking.com)

     Wsiedli wszyscy do bryczki, tata z mamą w przodzie, a Justynka z Frankiem na tylnym siedzeniu, a konie na komendę ojca ruszyły z kopyta, że aż matka zaprotestowała, żeby trochę wolniej, bo przy wyjeździe z podwórka na drogę taki ostry wiraż zrobili, że mieli szczęście, że się bryczka nie wywróciła. Na to ojciec zażartował, że nic się nie stanie, bo on ma doświadczenie w powożeniu bryczką na wesela. Trudno by było nawet policzyć ile młodych par i drużbów na wesela zawiózł. Ale co ciekawe nie pamięta z tych wesel ani jednego rozwodu.

     Kiedy zajechali przed kościół wzbudzili duże zainteresowanie wśród parafian, którzy tłumnie przybyli na nabożeństwo. Franek po dżentelmeńsku zeskoczył z pojazdu podając Justynce rękę przy zejściu po schodkach i powoli poszli do kościoła, tylko ojciec musiał pozostać i pilnować koni. Wprawdzie do tego celu miał przyjść jakiś chłopak, który za niewielką odpłatnością miał pilnować koni, ale jak dotąd go nie było.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Podróż z Justynką w góry

Długo wyczekiwała Justynka przyjazdu Franka
Z którym była umówiona na wyjazd w góry.
Mieli jechać do jej rodziców następnego ranka,
A jego nie ma, chociaż był punktualny z natury.

Aż wreszcie kiedy się zjawił w oczach łzy miała,
Bo różne myśli przychodziły jej do głowy.
Była rozżalona, bo tak długo na niego czekała,
A on przychodzi po godzinie uśmiechnięty, cały i zdrowy.

Zdziwiony, że Justynka zapłakana pyta: co się stało?
Nie domyślając się, że to on był tego przyczyną.
Przez godzinę Ciebie wypatrywałam, to jeszcze mało?
Myślisz, że tak możesz postępować ze swoją dziewczyną?

Franek przytulił ją mocno, obsypując całusami,
Tłumacząc, że chciał kupić dla jej rodziców prezenty,
Bo jak mam zajechać pierwszy raz z pustymi rękami?
Toż by pomyśleli, że jestem jakiś nierozgarnięty.

Nazajutrz autobusem, a potem pociągiem jechali.
Zajęło im to niemal pół dnia czasu cennego.
Już przy wejściu rodzice Justyny ich powitali,
A ojciec zagrał na skrzypcach marsza góralskiego.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 2 lipca 2019



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  26  piątek
[9.30-13.30]   (Skalbmierz)
8. Akcja Honorowego Krwiodawstwa "Krew darem życia 2024"
[12.00]   (Piotrkowice Małe)
Dzień Integracji Pokoleń w Zesple Szkół im. E. Godlewskiego
kwiecień  27  sobota
kwiecień  28  niedziela
[17.00]   (Proszowice)
spektakl komediowy Żona do adopcji
[17.00]   (Kraków)
koncert orkiestry dętej "Sygnał" z Biórkowa Wielkiego "na Szklanych Domach"
kwiecień  29  poniedziałek
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ