"Przygody Franka Karierowicza" odc. 31 - nowohuckie mieszkanie
    Dzisiaj jest sobota, 27 kwietnia 2024 r.   (118 dzień roku) ; imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza (Z.Kuliś) / "Przygody Franka Karierowicza" odc. 31 - nowohuckie mieszkanie
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka Karierowicza" odc. 31 - nowohuckie mieszkanie

(fot. ikp)

Donosy, 26-04-2018

odcinek 31 - nowohuckie mieszkanie

     Franka to wszystko interesowało, bo jak już wcześniej były wzmianki na jego temat, był to chłopak ciekawy świata i tego co się na tym świecie dzieje. W pewnym momencie jakiś facet z tubą w ręce wyszedł na niewielkie schodki prowadzące do jednego z pomieszczeń i kilkakrotnie poprosił o uwagę i podejście bliżej niego. Więc ludzie ciekawi co będzie mówił zbliżyli się do niego na taką odległość aby mogli dobrze słyszeć co mówi, a nawet widzieć jego osobę. A on zapowiadał, że potrzebni są statyści do kręconego filmu i jeżeli ktoś jest zainteresowany brać udział w filmie jako statysta, to proszę o podejście bliżej niego, nawet bardzo blisko, aby on wyraźnie mógł osobę widzieć. Udział jest w godzinach do dwudziestej trzeciej i jest płatny i tu wymienił kwotę jaką każdy dostanie.

     Dużo ludzi zgłosiło się do statystowania, ale wszyscy być nie mogli, bo ten pan wybierał odpowiednie osoby, odpowiednio ubrane, odpowiedniego wzrostu i wieku. Odbywało się to w ten sposób, że on wskazywał osobę ręką i ta osoba podchodziła we wskazane miejsce. Na przykład mówił do tuby: ten pan w jasnej marynarce i w białej koszuli o ciemnych włosach niech podejdzie na prawą stronę, lub ta pani w kwiecistej sukience i w ciemnych okularach i tak dalej i tak dalej, aż wybrał tyle osób ile było potrzeba.

     Franek się też do tego filmu załapał, nie chodziło mu tak bardzo o zarobek, bo nie był zbyt wysoki, tylko o satysfakcję i ciekawość jak to będą filmować. A to było nic specjalnego. Po prostu asystenci reżysera polecili statystom, aby zachowywali się swobodnie, normalnie jakby byli normalnymi ludźmi, którzy przyszli zabawić się w wesołym miasteczku, oglądali też jazdę na motorach po ścianie, jeździli na karuzeli. Albo kazali panu iść w tamtą stronę, a pani w drugą, a innym zatrzymać się na stoisku, tak jakby coś kupowali, a kamerzyści to wszystko filmowali. Takie i podobne sceny były do godziny dwudziestej trzeciej. Potem wypłata i koniec pracy. Po zakończeniu udawania aktora poszedł Franek na swoje mieszkanie w hotelu i długo nie mógł zasnąć, rozmyślając o swoim życiu bez Kasi i o niej też, a może o niej przede wszystkim.

     Gdyby była łączność telefoniczna jakież inne byłoby życie. W każdej chwili mógłby się skontaktować z ukochaną Kasią z rodzicami i z kim tylko zachodziła by potrzeba. Ale łączności nie było i musiał się Franek z tym pogodzić. Na drugi dzień rano musi iść do pracy, a tu sen nie przychodzi, tylko coraz więcej myśli krąży mu w głowie. Pozostali współlokatorzy, którzy byli na mieszkaniu śpią sobie smacznie, że aż chrapią, a on nie.

gra na mandolinie (fot. pl.depositphotos.com)

     Na wspomnianym mieszkaniu mieszkało ich czterech. Oprócz niego był jeszcze Staszek, Zygmunt i Janusz. Z nich trzech tylko Staszek chodził na tą samą zmianę co Franek, a pozostali na inne. Zygmunt to był pan w średnim wieku, miał trochę niesprawną nogę, bodajże krótszą, bo jak chodził to trochę utykał, ale na ogół był pełnosprawny i bardzo wesoły. Miał mandolinę i w wolnych chwilach grał i śpiewał wesołe melodie, a ich rytmy płynęły przez otwarte okno, aż na ulicę, aż przechodzący ludzie kierowali wzrok w tą stronę z której melodia dochodziła. Śpiewał i grał melodie przeważnie o miłości i o tęsknocie do ukochanej osoby, bo jak opowiedział w zaufaniu Frankowi został kiedyś zdradzony przez kochaną dziewczynę i dlatego wyjechał do Nowej Huty, aby być z dala od ukochanej i nie widzieć jak spaceruje z innym trzymając go za rękę. Zresztą został on jej mężem i mieli już dwoje dzieci. Zygmunt miał talent do muzyki, dlatego kupił sobie mandolinę, a że śpiewać też potrafił, więc grał i śpiewał sentymentalne piosenki ludziom na pocieszenie i sobie też.

     Drugi współlokator Janusz był żonaty, miał dzieci, a że pochodził z biednych stron przyjechał do Nowej Huty na zarobek, który kusił w tym czasie chętnych do pracy. Jego zamiłowaniem była lekkoatletyka. Chodził na stadion sportowy, który znajdował się przy ulicy Mogilskiej i trenował rzut dyskiem i oszczepem, osiągając dobre wyniki. Trzeci to był Staszek, który właściwie żadnego zamiłowania nie miał za to miał niesamowity dar do wydawania pieniędzy. Często spoglądał na rosnącą za oknem czerwoną jarzębinę i jesienią, kiedy miała dorodne korale mówił: chyba ta jarzębina uratuje mnie przed głodem do wypłaty, będę się żywił jej koralami, bo kasa się kończy. Był tak niegospodarny, że bardzo często brakowało mu pieniędzy do wypłaty i musiał zaciągać pożyczki od kolegów.

Nowa Huta nocą (fot. mapio.net)

     W takim to środowisku przyszło Frankowi żyć po zamieszkaniu w Nowej Hucie mieście nie tylko z nazwy nowym, ale w rzeczywistości nowym, gdyż to miasto dopiero powstało i ciągle było w budowie. Jeszcze świeże mury budynków i pachnące świeżością tynki, nowe piękne ulice i wprost bajeczne oświetlenie. Kiedy Franek wieczorem wyszedł pierwszy raz na miasto wydawało mu się, że śni. Piękne lampy neonowe rozmieszczone równiutko wzdłuż ulic wywarło na nim niesamowite wrażenie. A witryny sklepów i neonowe reklamy mrugające potęgowały to piękno. Do tej pory czegoś takiego Franek nie widział. Był wprawdzie wcześniej w Krakowie, ale co tam zobaczył? Stare lampy nie dające tyle światła co neonowe nie mogły stwarzać takiego wrażenia jak w Nowej Hucie. Tam była nowość. W starych miastach nie było takiego oświetlenia, dopiero zaczęto wprowadzać nowoczesność na nowo budowanych ulicach lub tam gdzie wymiana była konieczna, a na wsi? Na wsi oświetlenia ulicznego w ogóle nie było. Zresztą o czym tu mówić. Dopiero kilka lat temu zelektryfikowano wsie i to jeszcze nie wszystkie, wprawdzie w niektórych zamontowano kilka lamp na środku wsi ze zwykłymi żarówkami, które dawały marne światło.

     W zasadzie kolegów, ani koleżanek w Hucie Franek nie miał, jeśli już, to na jeden, dwa dni jak ci z nad zalewu z którym grał w siatkówkę. Współlokatorzy też nie byli dla niego odpowiednimi kolegami, bo różnili się wiekiem, jeden był żonaty, a ponadto pracowali na różne zmiany. Dlatego ucieszył się jak zawiązał znajomość z nawet nie brzydką koleżanką z pracy. Pracowała na tej zmianie co Franek i w tym wydziale, prowadziła karty pracy zatrudnionych pracowników i trudniła się sprawami socjalnymi. Na stalowni tam gdzie było główne miejsce pracy Franka był bar tzw. przyzakładowy w którym pracownicy będąc w pracy spożywali posiłki przyniesione z sobą. W tym barze nic nie można było kupić, tam wszystko było bezpłatnie czyli za darmo. A były to różnego rodzaju napoje, którzy pracownicy otrzymywali w dowolnej ilości celem uzupełnienia ubytków wody w organizmie na skutek wysokich temperatur. A były to: mleko zwykle, mleko zsiadłe, mleko gotowane, kawa zbożowa z mlekiem, mięta, herbata, kawa czarna zbożowa bez mleka, a nawet i rumiankowa. Jeśli ktoś lubił mleko, przyniósł sobie dwie bułki, w barze poprosił o gotowane gorące mleko i śniadanie, czy kolację miał wyśmienite. Niektórzy przynosili zamiast bułek chleb z masłem, a jeszcze inni z wędliną, wtedy raczej popijali czarną kawą lub herbatą.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Wspólne mieszkanie

Koledzy, którzy z nim zamieszkiwali
I byli lokatorami wspólnego mieszkania,
Mało z Frankiem kolegowali
I mieli różne zamiłowania.

Janusz miał dwoje dzieci i żonę
I lekkoatletykę trenował.
Miałby życie prawie ułożone,
Tylko dużo pieniędzy potrzebował.

Zygmunt to kawaler w średnim wieku.
Stateczny i poczciwy chłopina.
Potrafił wskrzesić radość w człowieku,
A jego zamiłowaniem była mandolina.

Był jeszcze Staszek, to chłopak młody,
Którego nic nie interesowało.
Nic nie robił dla własnej wygody,
Jednakże ciągle pieniędzy mu brakowało.

Piękne młode miasto robiło wrażenie.
Szerokie ulice, teatr i kina.
Nowoczesne, neonowe oświetlenie.
To było nowe miasto, a nie jakaś mieścina.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 8 kwietnia 2018



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  27  sobota
kwiecień  28  niedziela
[5.00]   (Proszowice)
proszowickie giełdy: kwiatowa i niedzielna
[17.00]   (Proszowice)
spektakl komediowy Żona do adopcji
[17.00]   (Kraków)
koncert orkiestry dętej "Sygnał" z Biórkowa Wielkiego "na Szklanych Domach"
kwiecień  29  poniedziałek
kwiecień  30  wtorek
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ