Aliancki zrzut

(fot. ikp)

RP 1944, 4-07-2016

Moje wspomnienie
(z czasów okupacji niemieckiej - maj 1944 r.)

     W dniu 29 maja 1944 r. godz. 16-ta w niedzielę byłem na przyjęciu u "Sowy" w miejscowości Włostowice. Nagle wpada goniec (pchor. "Bogdan" Molicki Henryk) i prawie krzyknął: "zabrali "Koguta"". Było to hasło na co dzień dla gońców.

     Hasło to znały tylko punkty odbioru radiowego: w Koszycach u "Lisa" Stefana Staśkiewicza, w Przemykowie u "Baranka" Juliana Trawińskiego, w Książnicach Małych u Józefa Nowaka.

     Goniec oddał mi swój rower, na którym popędziłem co sił do miejscowości Rachwałowice (moje miejsce zamieszkania), celem przygotowania plutonu do obrony "Kosza" zrzutowego.

     Pluton, którym dowodziłem, składał się z 27 ludzi, rekrutujących się z miejscowości Rachwałowice, Filipowice, Piotrowice, Kijany i Kasin. Moim z-cą był pchor. "Wilk" Jerzy Mandecki.

     O zmroku pluton rusza najkrótszą drogą, prowadzącą z Rachwałowic do Kasina. O wyborze tego miejsca na "Kosz" zrzutowy zadecydowała naturalna obronność tego terenu i głębokie obszerne zagłębienie, dobrze zasłaniające ruchy oddziału zrzutowego przed wzrokiem ludzi ciekawych.

     Godzinę później do obrony "kosza" przybyły również inne oddziały: pluton "Dominiki-Dusi" pod d-twem "Boruty" Juliana Słupika, pluton partyzancki "Skok" pod d-twem pchor. "Buńko", nazwiska nie znam [Włodzimierz Rozmus], tam i drużyna Korpusu Bezpieczeństwa pod d-twem "Igla" Klemensa Cabaja.

     Każdy z tych oddziałów otrzymał od d-cy "Kosza" zadanie: Oddział "Boruty" otrzymał zadanie zorganizowania obrony na wzgórzu Niebyła, okrakiem na drodze Koszyce-Opatowiec, pluton mój otrzymał zadanie obrony wąwozu "Hycle", tj. drogi prowadzącej od głównej drogi Koszyce-Kazimierza Wielka do folwarku Kasin, lewa granica cmentarz żydowski włącznie, prawa - folwark Kasin włącznie.

     Pluton "Skok" dozorował drogę prowadzącą z Sędziszowie do Kasina. Drużyna "Igła" zajęła stanowiska w rejonie cmentarza rachwałowickiego z zadaniem bronienia drogi Rachwałowice-Kasin z gotowością przeciwuderzenia na korzyść sąsiednich oddziałów.

     W tym samym czasie do Kasina przybyła drużyna techniczna: ppor. "Lis" Stefan Staśkiewicz, ppor. "Piętaczek" Stefan Grudzień, pchor. "Słota" Piotr Prokopowicz, pchor. "Ryś" Tadeusz Waligórski, st. sierż. "Dąb" Paweł Maj, kpr. "Wicher" Józef Podsiadło i inni, którzy zajęli się przygotowaniem "strzały" , tzn. ustawieniem dziewięciu żołnierzy w formie strzały grotem zwróconym w kierunku wiatru, każdy z nich trzymał w obu rękach po jednej latarce elektrycznej: jedna ze szkłem białym, druga ze szkłem czerwonym. Na rozkaz d-cy "Kosza" zapalono latarki i samolot był poinformowany o kierunku wiatru.

     Ppor. "Lis" zatrzymał dla siebie "migacz-wabi", lampę elektryczną, rzucający stumetrowy snop światła. Pchor. "Korzeń" latarką elektryczną ze szkłem czerwonym do sygnalizacji alfabetem Morse'a.

     Około godziny 23-ej zameldowaliśmy d-cy "Kosza" gotowość bojową naszych oddziałów, a oddział techniczny gotowość zrzutową. Czekamy z wielką niecierpliwością. Wokół zaległa cisza, przerywana parskaniem koni gryzących świeżą koniczynę. Niekiedy padały pytania, czy istotnie przylecą samoloty?

     O godzinie 1-szej usłyszeliśmy daleki warkot samolotu, z każdą sekundą głośniejszy. Samolot zbliżał się z kierunku południowego. Zapalono znicz, snop światła migocze wabi lotnika, który zauważył i wziął kurs wprost na nas, sygnalizując alfabetem Morse'a literę "D", znak rozpoznawczy samolotu, odpowiedzieliśmy literą "C" czerwonym światłem latarki elektrycznej. Następnie zapalono strzałę i z samolotu posypały się pierwsze ładunki. Samolot znów zatoczył koło, wyrzucił resztę ładunku i odleciał.

     Już dniało, partyzanci i woźnice szybko i sprawnie załadowali pojemniki na parokonne wozy. Czternaście wozów pod ochroną oddziałów bojowych skierowano do Przemykowa, gdzie na zachodnim skraju wsi stało kilka samotnych oddalonych zabudowań. W jednej z nich [sic] złożono ładunki.

     Zrzut został podjęty. Pozostało zadanie, obronić zrzut przed ewentualnym natarciem Niemców. W związku z tym d-cy oddziałów ochronnych otrzymaliśmy od d-cy "Kosza" zadanie: oddział "Skok" otrzymał zadanie zamknięcia drogi Przemyków-Rachwałowice-Koszyce.

     Moim zadaniem było rozmieścić pluton na skrzyżowaniu dróg w rejonie cmentarza przemykowskiego, celem zamknięcia drogi Przemyków-Siedliska-Koszyce. Oddział "Boruty" ulokowany w jednym z zabudowań w Przemykowie, tworzył odwód. Miejsce postoju d-cy "Kosza" i pocztu było w sąsiednim domu, obok "Boruciaków".

     Jak dotąd szczęście nam dopisywało, przez dwie godziny padał deszcz, który zatarł ślady "przestępstwa". Niemcy nie dawali znać o sobie.

     Na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że w nocy podczas zrzutu posterunek niemiecki w Koszycach liczący 25 żandarmów i granatowej policji opustoszał, bowiem żandarmi ukryli się w schronach oraz na stromych brzegach rzeki Szreniawy.

     W dniu 31 maja 1944 r. oddziały chroniące zrzut z rozkazu d-cy "Kosza" odmaszerowały do swoich miejsc postoju. Pozostał tylko oddział "Skok", który jeszcze przez parę dni pilnował Przemykowa. Za kilka dni po zrzucie zjawił się oficer 106 DP i dokonał rozdziału broni.

Oddziały partyzanckie wzmocnione bronią zrzutową w czerwcu i lipcu 1944 r. przystąpiły do działań zaczepnych na szeroką skalę.

"Enrill" Bolesław Czarnecki   

Źródło: Informator SŻAK w Krakowie, nr 112

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/rp44/wspomnienia/20160704zrzut_enrill/art.php