Niesamowita historia szlachcica z Czernichowa - Wincentego Perskiego

nagrobek Wincentego na cmentarzu w Igołomi (fot. zbiory autora)
nagrobek Wincentego na cmentarzu w Igołomi
(fot. zbiory autora)

Proszowice, 18-04-2024

     Przytoczę fragment książki Adama Grzymała Siedleckiego "Rozmowy z samym sobą".

[...] Wróćmy jeszcze do Czernichowa i pana Wincentego Perskiego. Jak wspomniałem był on starym kawalerem. Bezżeności dochował z najgłębszego przekonania i całości usposobienia. Myśl o współżyciu z kobietą po prostu przerażała go. Na tym to uczuciowym tle tęgą przeżył był farsę.

Państwo Zakrzeńscy, właściciele tego Wierzbna, w którym na świat przyszedłem, a rodzice dwóch wówczas (około osiemnastoletnich) dorosłych córek, wydali w karnawale wielki bal, na który zjechał się cały powiat miechowski i nawet z pińczowskiego i jędrzejowskiego przybyli goście.

Wśród zaproszonych znajdował się oczywiście i Perski. Tęgo zalał pałę, więc nie doczekawszy białego mazura, wrócił do siebie do Czernichowa. Tam, po kilku godzinach, obudziwszy się i rozpamiętując wrażenia wczorajszej zabawy, uczuł się naraz "jętym zgrozą"! Oto przypomina sobie, że po którymś z walców, tknięty doraźnym afektem, oświadczył się swojej danserce. Położenie bez wyjścia, tj. może stać się położeniem bez wyjścia, bo jeśli panna odmówiła, to wszystko w porządku, ale jeżeli - Chryste Jezu! - przyjęła deklarację?!!! Ale trudno: do czego się szlachcic zobowiązał po pijanemu, tego musi dotrzymać na trzeźwo. Nie ma innej rady, tylko tej danserce (niech ją wszyscy dia...) oświadczyny powtórzyć.

Ba! ale komu, której pannie powtórzyć? Bo choćby go bito i zabito, ani rusz nie wie "u czyich stóp złożył serce.

Jął medytować i wymedytował. Udał się wizytą do państwa Zakrzeńskich i poprosił o spis i miejsce zamieszkania wszystkich panien, jakie na balu były. Okazało się, że liczba dochodziła do kopy - wedle wyrażenia bohatera niniejszego zdarzenia. Wrócił do Czernichowa, kazał do sań zaprzęgać najlepszą czwórkę cugowych, w następne dwie dużych sań załadował spiży ile wlezie oraz obroku dla koni na okres dwóch co najmniej tygodni - i ruszył w podróż szukać "nieznanej narzeczonej"

Gdzie przybył, do którego z tych trzech powiatów dworu, tam dyplomatycznie - to jest wedle niego dyplomatycznie - występował: "Czym ja się przypadkiem nie oświadczył waćpannie na balu u Zakrzeńskich?"

Czasem były i trzy dziewoje wchodzące w podobną możliwość. Nareszcie, coś po dwudziestym wywiadzie natrafił na szukaną. "Owszem, uczynił mi pan ten zaszczyt - oświadczyła - ale przecież ja zaraz podziękowałam odmownie."

Zaprzysiężony mizogin odetchnął pełną piersią. Wieść okoliczna głosiła, że w sierpniu tegoż roku odbył pielgrzymkę na Jasną Górę w dziękczynieniu za "cudowne ocalenie" [...]


[Teraz też "biesiadnikom" urywają się filmy, ale nikomu nawet nie przyjdzie do głowy postąpić honorowo i dotrzymywać składanych w tym czasie różnych obietnic i zobowiązań. A niby dlaczego? ;)... Czyżby pijaństwo zwalniało z odpowiedzialności? Toż to ta sama osoba, pijana czy tez trzeźwa, więc...; ikp]

klepsydra Perskiego (fot. zbiory autora)


wyszukał: Adrian Bryła   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20240418adrian_perski/art.php