Tragiczne karty II wojny światowej na Ziemi Proszowskiej - czwartek, 22 lipca 1943

na zdjęciu grupa rekonstrukcyjna (fot. Alicja Chorązka)

Proszowice, 24-07-2023

     18 ofiar niemieckich zbrodni w Rzędowicach, Błogocicach i Przemęczankach (obecnie powiat proszowicki). Złożyłem [ikp; dr Marcin Chorązki z krakowskiego oddziału IPN] kwiaty na cmentarzach w Zielenicach, Radziemicach i Koniuszy, na grobach ofiar niemieckich pacyfikacji sprzed 80 lat.

22 lipca 1943 roku, nad ranem oddział specjalny żandarmerii niemieckiej z Miechowa otoczył gospodarstwo Ludwika Błauta w Rzędowicach (pow. proszowicki). Mieszkał on z żoną Magdaleną oraz pięciorgiem dzieci - trzema synami i dwiema córkami.

     W czasie najścia Niemców synowie Ludwika spali w szopie kilkadziesiąt metrów od domu. Żandarmeria poszukiwała najstarszego z nich, Daniela, który uciekł z niemieckiego aresztu będąc podejrzewanym o udział w konspiracji ludowej. W czasie przesłuchania Niemcy zastrzelili Ludwika i jego obie córki, a ranna żona, udając martwą, pozostała na miejscu egzekucji do czasu odejścia napastników. Zabici początkowo zostali pochowani na miejscu egzekucji, a po wojnie ich szczątki przeniesiono na cmentarzu parafialnym w Koniuszy.

(fot. Alicja Chorązka)


     W Błogocicach prawdopodobnie ta sama grupa Niemców, rozstrzelała tego dnia 11 osób, z których większość znajdowała się na liście ludzi podejrzanych o kontakty z podziemiem, przygotowanej wcześniej przez miechowską policję kryminalną. Wszystkich zamordowanych pogrzebano na miejscu egzekucji, a po wojnie ekshumowano i pochowano na cmentarzu parafialnym w Radziemicach.

(fot. Alicja Chorązka)


     Następną wsią, którą niemieccy funkcjonariusze najechali 22 lipca 1943 r. były Przemęczanki. Wspomniany oddział specjalny żandarmerii z Miechowa w asyście "grantowych" policjantów z posterunku w Radziemicach otoczył zabudowania Wojciecha Janusa w Przemęczankach. Poszukiwano Juliana Janusa, który ukrywał się przed wyjazdem na roboty do Niemiec. Po przeszukaniu domu i zabudowań napastnicy wyprowadzili domowników za stodołę, gdzie polecili Wojciechowi Janusowi i jego żonie uklęknąć po czym jeden z Niemców zabił Janusa strzałem w tył głowy. Po tym do Niemca podszedł "granatowy" policjant, długo rozmawiali i w wyniku tej interwencji przerwano egzekucję. Polecono zatrzymanym udać się do domu i nie opuszczać go do rana.

(fot. Alicja Chorązka)


     Niemcy skierowali się do innych zabudowań - Jana Adamczyka, którego syn Piotr także ukrywał się przed wyjazdem na roboty do Niemiec. Jak relacjonują świadkowie, w czasie tego przesłuchania żona i córka Adamczyka wykrzykiwały pod adresem Niemców różne obelgi, na skutek czego jeden z Niemców znający język polski wyprowadził je pod stodołę, po czym z karabinu maszynowego oddał do nich długą serię zabijając kobiety na miejscu.

     Po tym akcję przerwano i z zatrzymanym gospodarzem Adamczykiem cała ekspedycja udała się w drogę powrotną do Miechowa. Prawdopodobnie Jan Adamczyk nigdy tam nie dotarł i został po drodze w nieznanym miejscu zastrzelony. Nie jest też znane miejsce jego pochówku. Pozostałe zamordowane we wsi osoby spoczęły na cmentarzu parafialnym w Zielenicach.

opracowanie: Marcin Chorązki   

(fot. Alicja Chorązka)


Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20230724chorazki_trgiczny/art.php