Rozbrojenie posterunku granatowej policji w Racławicach

(fot. ikp)

Proszowice, 25-07-2019

     Niektórzy historycy i regionaliści uważają, że akcja na posterunku granatowej policji w Racławicach przeprowadzona przez miejscowy oddział LSB pod dowództwem Tadeusza Jędrucha ps. Ryszard, dała początek Rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944. Myślę jednak, że nie jest to tak jednoznaczne, partyzanci działający na terenie Inspektoratu AK "Maria" wzmogli swoją działalność już parę dni wcześniej wypierając powoli Niemców z tego rejonu. Można wymienić chociażby akcje 20 lipca; w Czechach i Gołszynie, 21 lipca w rejonie Trąb, 22 lipca; w Czarnocinie i Święcicach oraz w wielu innych miejscach przez kolejne dni. Czas powstania i trwania Kazimiersko-Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej określiłbym po prostu jako przełom lipca i sierpnia 1944 roku.

Ale wróćmy do wydarzenia z nocy 24 na 25 lipca owego pamiętnego roku.

     W Racławicach znajdował się posterunek tzw. granatowej policji, którego załogę tworzyło 10-11 policjantów i ich dowódca niemiecki żandarm Kupfer (Józef Guzik podaje liczbę 18 policjantów + Niemiec). Partyzanci wiedzieli (od posterunkowego Mazurka), że posterunek ma być ewakuowany 25 lipca do Miechowa. Miejscowy oddział Ludowej Straży Bezpieczeństwa, którego dowódcą był kpr. Tadeusz Jędruch ps. Ryszard, z Janowiczek, postanowił zaatakować budynek dzień wcześniej, to jest w nocy 24 lipca.

     "Ryszard" dobrze wiedział, że jego oddział jest zbyt słabo uzbrojony aby samodzielnie zaatakować posterunek. Partyzanci mieli do dyspozycji tylko dwa kb (z uciętą lufą tzw. urzynki), dwa pistolety i trzy granaty (okazało się później, że 2 z nich były niewybuchami). Dowódca wybrał 10 ochotników do przeprowadzenia akcji, pięciu "uzbrojonych" w drewniane kije miało czekać na zdobyczną broń.

     Adam Nowakowski ps. Wilk z Racławic, został wysłany po posiłki do sąsiedniej wsi Pałecznica po oddział specjalny LSB Edwarda Tasaka. Partyzanci obstawili posterunek i czekali na rozpoczęcie akcji.

     W tym czasie na posterunku trwało przyjęcie "pożegnalne", w którym uczestniczyli oprócz przenoszonych policjantów, emerytowany policjant z Warszawy i miejscowy restaurator. Przynieśli oni sporo butelek piwa. Około godziny 23.00 jeden z policjantów wyszedł na podwórko i nierozważnie zostawił niezamknięte na klucz, tylko na łańcuch drzwi posterunku. Takiej okazji (podchmieleni policjanci, niezamknięte drzwi) nie mogli przepuścić partyzanci.

     Nie czekając na posiłki zaczęli akcję samodzielnie. Dyskretnie zatrzymali policjanta, który wyszedł z budynku, Jędruch napierając barkiem rozerwał łańcuch zamykający drzwi posterunku i oddział wdarł się do środka. Trzy strzały z pistoletu i broń skierowana na policjantów "przekonały biesiadników" do poddania się. Do budynku wkroczyli nieuzbrojeni partyzanci zabierając mausery.

     Zdobycz oddziału jak na swój stan posiadania była olbrzymia: 13 karabinów, pistolet, 10 granatów i około 4500 sztuk amunicji (Józef Guzik w swojej książce znowu podaje zawyżone liczby: 19 karabinów, 4 pistolety, 57 granatów i około 4500 sztuk amunicji) oraz mundury i obuwie.

     Zaraz po zdobyciu posterunku do Racławic dociera wysłany po pomoc Nowakowski przyprowadzając 7-osobowym oddział "Kruka" z Pałecznicy (LSB). Policjanci chcąc upozorować walkę z partyzantami zdemolowali budynek, porąbali siekierami drzwi, stłukli szyby w oknach, żelaznymi prętami "zdziobali" ściany, aby upozorować strzelaninę.

Andrzej Solarz   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/rp44/art/20190725raclawice_posterunek/art.php