Chociaż masz, Morstinie, młyn, ale pieniędzy nie masz
Ludwik Hieronim Morstin
(ur.: 12.12.1886 - zm.: 12.05.1966)

biogram


11-07-2006

Ludwik Morstin urodził się 12 grudnia 1886 r. w zakątku ziemi Proszowskiej, w Pławowicach nad rzeką Szreniawą, którą wymownie chwalił Jan Długosz. Wiele elementów składa się na urodę tego krajobrazu - pisał sam Morstin.

     Leopold Staff, który tu, do tej najpiękniejszej z polskich ziem, przybywał na wakacje przez 14 lat, nazywał ją ziemią obiecaną. Dziwny to kraj, gdzie rzeki płyną pagórkami. Wyjaśnieniem tego zjawiska są częste wylewy rzeki. Jej muł osadzał się u brzegów i sprawiał., że łąki mają wyższy poziom przy samej rzece niż dalej od niej. O tym mule pisał Długosz, że był on bardzo ceniony. Widocznie wywożono go do innych mniej urodzajnych dzielnic Polski. Wydaje się to prawdopodobne, ponieważ w czasie pierwszej wojny światowej Niemcy wagonami wywozili urodzajny czarnoziem Podola.

Łąki nadszreniawskie znane są z bujnego porostu traw, a siano to nadaje się do wychowu koni. Rodzi więc szczodrze czarna rola, zboże i kwiaty. Trzeba zobaczyć, jak wyglądają grzędy w ogrodach i sadach przed zagrodami każdej prawie chaty: rabaty ślazu, geranium, lewkonii, szałwi, malw, goździków i nasturcji. Nad rzeką u stóp wysokich olch rozsiewają wonie krzaki jaśminu i krzewy czeremchy. Rzekę Szreniawę upodobały sobie najpiękniejsze ptaki polskiej fauny. Z tą bujnością świata roślinnego harmonizuje falistość pagórków, które dają kolory krajobrazowe jak u Botticellego.

Najwyższym wzniesieniem jest góra Koniusza, o której królowa Bona mówiła, że przypomina jej Wezuwiusza. Bona upodobała sobie zamek w Proszowicach, które leżały mniej więcej jeden dzień drogi od Krakowa w kierunku Litwy lub Warszawy. Tu także zatrzymał się Kościuszko, idąc na Racławice. O przynależności do zamku świadczą nazwy służebne wsi, jak: Kuchary, Piekary, Słomniki. Ponieważ głód ziemi i ziemi tej wysoka cena zmuszały do dobrowolnej parcelacji, znacznej części obszaru, od bardzo dawnych czasów małe pólka, malowane zbożem rozmaitym, tworzyły tło dla wschodów i zachodów słońca.

 (fot. zakopane.eu)
Bordiurą tej arrasowatej tkaniny jest zieleń łąk w odróżnieniu od pastelowej tonacji pól. Piękną tę krainę zamieszkuje lud dorodny i rosły, dzięki urodzajności gruntu nie brakuje chleba, nie brakuje też fantazji i humoru. Miał on dawniej własny strój. Sukmana proszowska była jakby połączeniem białej kierezji krakowskiej z brunatną skalbmierską. Jeszcze w dwudziestoleciu w czasie jakiejś uroczystości np. przyjazdu Biskupa w skrzyniach przechowywane pojawiły się nagle i niespodziewanie. Lud ziemi Proszowskiej ma wdzięk swej macierzystej ziemi, wdzięk i fantazję. Szedł pod Racławice z Kościuszką, a ostatnio w tak zwanym powstaniu Kazimierskim, gdy w lecie roku 1944 udało się na miesiąc wyrzucić Niemców z ziemi Proszowskiej i przed oswobodzeniem Polski ogłosić ten kraj "Rzeczpospolitą Proszowsko - Skalbierską".

Bataliony chłopskie odznaczały się odwagą i patriotyzmem, zebrały w swych szeregach prawie całą młodzież. Nie można nie wspomnieć o urodzie tamtejszych kobiet, którą wychwalają także stare kroniki.

Typ bardzo polski, ale nie jednolity. Są dziewoje zbudowane jak kariatydy, ale są także wątłe i delikatne o rysach cienkich, jakby rzeźbione w alabastrze. W Proszowicach odbywały się sejmiki ziemi krakowskiej. Ziemia Proszowska należała do zaboru rosyjskiego i leżała tuż przy granicy austriackiej. Do 1905 roku uświadomienie narodowe tego ludu było małe, ale przywiązanie do imperium rosyjskiego, także niewielkie. Dopiero pod koniec stulecia dotarły pod strzechy księgi Trylogii. Zbierano się do czytania, gdyż nie wszyscy umieli czytać. Do tej ziemi docierały rezurekcyjne dźwięki dzwonu Zygmunta. Przy kryształowej pogodzie było widać zarys Tatr, który wydawał się tak podniebny, jakby to były Himalaje. Na wysokim brzegu nad Wisłą, wielki jak katedra, stoi dawny klasztor Norbertanów, dziś kościół parafialny. Ziemia między Wisłą a Nidą jest ziemią polskiego Renesansu.
Tak pisał Morstin o ziemi Proszowskiej.

     Pałac Morstinów został zbudowany w 1904 lub 1905 roku w stylu klasycystycznym przez Kubickiego. Jest zabytkiem klasy pierwszej. W tym pałacu zastosowano porządek odwrotny, gdyż salony znajdują się na pierwszym piętrze, zaś pomieszczenia administracyjne na parterze. Salon reprezentacyjny znajduje się naprzeciwko portyku kolumnowego. Tam też był umieszczony posąg Minerwy. W latach 1928 i 1929 odbywały się tu zjazdy poetów. W czasie okupacji, w roku 1944, gdy kopano tu rowy strzeleckie i przeciwczołgowe, Niemcy zajmowali parter, a na pierwszym piętrze odbywały się zebrania partyzanckie.

     Pamiętne były żniwa u Morstinów. Bardzo wczesnym rankiem około 30 kosiarzy wychodziło w pole, za każdym kosiarzem posuwała się kobieta, do której należało odebranie ściętego zboża, związanie i odrzucenie małej wiązki. To odbieranie i wiązanie wymagało dużej sprawności. W czasie przerw słychać było odgłos klepanych kos. Kosy szybko tępiły się, gdyż pszenica u Morstinów rosła jak trzcina. Zaiste z wielu ust, z wargami zeschłymi od spiekoty, unosiłyby się słowa jak z sielanki Szymonowicza: "zachodźże słoneczko skoro masz zachodzić, bo ja już nie mogę po tym polu chodzić". Wiązki zboża układano w kupki i po wyschnięciu zwożono do gumna, a co nie zmieściło się do stodół, układano w stogi, które nazywano tu brodłami. Ilość brodeł świadczyła o zamożności gospodarzy. Pławowice słynęły też z hodowli bydła rasy holenderskiej n.c.b. (nizinno Źczarno - białej). Dalej nad Szreniawą rozciągały się stawy. Obecnie pałac popada w ruinę. Na zachód 4 km znajduje się w Jakubowicach pałac renesansowy z połowy XVI wieku, dawny lamus z zamku w Proszowicach. W takiej scenerii upływały lata dziecinne i młodzieńcze Morstina oraz lata po odbyciu studiów zagranicznych i zagranicznych wojaży.

 (fot. e-numizmatyka.pl)
     Żoną Ludwika Hieronima była Janina z Żółtowskich, pieczętujących się herbem Ogończyk z odmianą, z rodziny ziemiańskiej z poznańskiego. Żółtowscy trzymali się ziemi chociaż często okoliczne majątki były w rękach niemieckich. Morstinowie zawarli związek małżeński ok. 1920 roku. W pamiętnikach swoich podkreśla, że z wielką obawą przyjmowała to, czego oczekiwało by się od żony poety. Była ona dla Ludwika tym, czym była Beatrycze dla Dantego, Lidia dla Horacego, Laura dla Petrarki. Ludwik nazywał ją natchnieniem i swoją Beatrycze. Janina odznaczała się wielkim sercem. W Pławowicach prowadzono ochronkę dla dzieci. Morstinowa była dobrodziejką dla biednych mieszkańców okolicznych wiosek. Była ona piękną kobietą, była wysokiego wzrostu i nosiła kostiumy o kroju angielskim.

     W latach 1932 -1934 wybito srebrne monety z jej profilem o nominałach 10, 5 i 2 złote w ilości 52 000 000 sztuk. Teoretycznie, jest to Polonia, personifikacja naszej Ojczyzny. Antoni Franciszek Mieczysław Madeyski, twórca projektu monety zaprzyjaźnił się w Rzymie z naszym attache wojskowym, Ludwikiem Hieronimem Morstinem. Jego żonę, Janinę z Żółtowskich, poznał już wcześniej, jeszcze przed wybuchem I Wojny Światowej, kiedy to wraz z rodzicami odwiedziła jego rzymska pracownię.

     Madeyski stworzył wcześniej, bo w roku 1902 wawelski sarkofag królowej Jadwigi i w twarzy Janiny Żółtowskiej dopatrywał się podobieństwa do wyidealizowanego profilu królowej. Madeyski sportretował Panią Janinę Morstinową na potrzeby konkursu na projekt polskiej złotej monety. Jego dwudziestozłotówka przedstawiająca profil kobiety w chustce i wieńcu z koniczyny uzyskał drugą nagrodę, ale nie doczekał się realizacji w złocie. Wykorzystano go do monet srebrnych bitych od roku 1932 aż do początku II Wojny Światowej.

     W czasie wojny Pławowice stały się przystanią dla wypędzonych z poznańskiego a po powstaniu warszawskim - z Warszawy. W Pławowicach przechowywał się Arnold Szyffinan, pochodzenia żydowskiego, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie. Brat Morstinowej był polonistą w Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie i był ożeniony z wnuczką Maryli Wereszczakówny.

     Po 1945 roku, gdy zabrano im majątki, Morstinowie zamieszkali w Zakopanem w willi Kozica przy ul. Kasprusie 54: Morstinowi nadano tytuł Honorowego Obywatela Zakopanego w 1958 r. W czasie pobytu w Zakopanem Morstin był jednym z założycieli Towarzystwa Miłośników Teatru im. H. Modrzejewskiej, patronował działalności jego amatorskiej sceny teatralnej i nawet napisał dlań sztukę Buntownica. W 1960 r. Morstinowie przenieśli się do Warszawy. Morstinowa zmarła 19 marca 1965 r.

Jak zwykle o wielkich ludziach, również o Morstinie krążyły opowieści i anegdoty. Tę opowieść podał w swoich pamiętnikach.

     Gdy zdał maturę w Gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie, udał się na studia do Lipska. Tam załatwił sobie kwaterę, opłacił pierwszy czynsz i otrzymał klucze od lokalu. Wysłał również telegram do Pławowic, podając swój adres w Lipsku. Następnie udał się do kolegów, którzy przygotowali spotkanie mocno zakrapiane winem. Morstin zapomniał adres wynajętego lokalu, próbował otrzymanym kluczem otworzyć kilka bram, ale to się nie udało. Musiał przeto wrócić do kolegów, nadać telegram do rodziców do Pławowic, aby mu również drogą telegraficzną rychło podano, gdzie on mieszka w Lipsku.

     Przejeżdżając powozem Morstin napotkał chłopa wiozącego drzewo z jego lasu. Ten zaczął go prosić, że musi zremontować walący się dom. Na to Morstin powiedział: szybko uciekajcie, aby was pan rządca nie złapał. Wobec nędzy chłopów, kradzież drzewa z pańskich lasów nie należała do rzadkości, ale reperkusje znacznie ostrzejsze, zakończone rekwizycją zaprzęgu i wozu.

     Przebywając dłużej w Pławowicach postanowił zamówić sobie uszycie ubrania. Sprowadzono z Nowego Brzeska najlepszego krawca, ten wziął miarę i uszył ubranie z ładnej bielskiej wełny, a ponieważ było z kogo pociągnąć, policzył sobie z naddatkiem i powiedział 150 zł. Na to Morstin: "Gdzież ja bym chodził w ubraniu za 150 zł." Krawiec zabrał je trochę jeszcze podprasował, przyniósł ponownie ale powiedział 300 zł. Na to Morstin: "to co innego."

     Do Pławowic przyjeżdżał przyjaciel Morstina prof. Stanisław Estreicher. Idąc alejami w parku, mieli sobie przepowiadać zdaniami łacińskimi. Estreicher powiedział: "molendinum Morstin habes sed pecunia tibi non est". (Chociaż masz, Morstinie, młyn, ale pieniędzy nie masz). Wtedy uważano, że kto ma młyn ten jest bogaty, bo ma tanie źródło energii.

     Opowiadała gosposia Morstinów, że w czasie, gdy Morstin był dyrektorem teatrów w Katowicach i Krakowie (1946-1950) przysłano po niego samochód. Kierowca po przyjeździe zgłosił, że czeka przy jezdni, gdzie stało więcej samochodów. Nagle za chwilę, rozstąp się ziemio, nie ma Morstina. On tymczasem, jak zwykle zamyślony, poszedł do pierwszego z brzegu samochodu, a ponieważ nie był zamknięty, więc usiadł i zaczął czytać gazetę.

     Opowiadała też gosposia, że raz jesienną porą zrobiło się bardzo chłodno. Gosposia była dochodzącą, więc nie miał kto zapalić w piecach. Pani Nina pomyślała: Ludwikowi będzie zimno, wypadało by zapalić w piecu. Ludwik też pomyślał: Ninie będzie zimno, wypadało by zapalić w piecu w jej pokoju, idąc z tym zamiarem spotkali się w komórce, gdzie przechowywano drewno i węgiel.

opracowanie: Andrzej Solarz   


ŹRÓDŁA, BIBLIOGRAFIA:
  1. materiały IKP

  2. wikipedia

  3. gmina Nowe Brzesko - strona www

  4. Urząd Miasta Zakopane - strona www

  5. e-numizmatyka.pl - strona www

  6. Związek Rodu Żółtowskich - strona www

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/ludzie/krajanie/morstin_ludwik_hieronim/art.php