Krwawa bitwa o furę siana - krakowska legenda z Ziemią Proszowską w tle

10.04.2023 r., widok z Koniuszy na Piotrkowice Male - dawne Damienice
(fot. Marcin Szwaja)
herb Jana Kmity Szreniawa
(źródło: pl.wikipedia.org)

Proszowice, 25-05-2023

     Płaskowyż proszowicki to kraina, gdzie byt człowieka wiąże się ściśle z rolnictwem. Szczególnie w tej porze roku, cały krajobraz pagórków i dolinek jest ubarwiony w podstawowym kolorze - zielonym. Ten naturalny obraz a jakże radosny dla naszego oka, tworzą pola uprawne i łąki. A te połacie zielonej trawy, najliczniej usytuowane są przy ciekach wodnych. To właśnie w miesiącu maju odbywają się pierwsze sianokosy. I z tej trawy i innych roślin motylkowych po skoszeniu, wysuszeniu uzyskuje się siano. Ta pasza objętościowa, od najdawniejszych czasów, po dzień dzisiejszy, stanowi podstawę w żywieniu "przeżuwaczy" takich jak: koń, krowa, koza, owca oraz gęsi.

     Każdy z nas, albo prawie każdy, pamięta z dzieciństwa i z sentymentem wraca do pobytu na wsi, tego właśnie inspirującego zapachu, suszącego się siana...

     Jednak i dawno temu wydarzyła się dramatyczna historia, w której właśnie zasadniczym powodem sporu było siano. Co ciekawe, całe zdarzenie jest powiązane z naszą okolicą, bo występuje w niej postać historyczna. Niestety z tragicznym skutkiem.

Na chwilę przenieśmy się do średniowiecznego Krakowa...

     Jest rok 1376. W tym ówczesnym mieście królów, życie toczy się spokojnie, bo wszystkie płody rolne są zebrane i zmagazynowane. Co jakiś czas odbywa się transport żywności przez dzielnicę Kazimierz.

     Pamiętnego dnia siódmego grudnia, zdarzył się incydent teraz dodalibyśmy przestępczy, który w swych skutkach był tragiczny. Podczas przejazdu pełnej fury (wozu) siana, węgierscy dworzanie w służbie królowej Elżbiety Łokietkówny, napadli na konwój należący do Przedbora z Brzezia herbu Zadora - podstolego krakowskiego. Jego załoga dzielnie broniła dobytku, ale drobna sprzeczka przerodziła się w regularną bitwę na śmierć i życie. Dziś można nazwać to "kibolską ustawką". Odgłosy bójki dobiegły także do nieodległego zamku na Wawelu, gdzie postanowiono wydelegować mediatora, aby zakończył ten spór dziejący się przy bramie bocheńskiej. Wysłano starostę krakowskiego Jana Kmitę, szlachcica związanego z naszym regionem.

fura z sianem na drewnianym wozie "rafioku"(dodał Justach)
(fot. zszywka.pl)

     Tu należy wspomnieć, iż Jan Kmita urodził się ok 1330 roku, a wsią gniazdową jego rodu były Damienice w powiecie proszowskim pod Koniuszą. Był protoplastą potężnej rodziny magnackiej, odgrywającej ważną rolę w Rzeczypospolitej od XIV do XVI wieku. Pełnił szereg zaszczytnych funkcji: starosty generalnego ruskiego i sieradzkiego, starosty lwowskiego i krakowskiego. Jako pierwszy z rodu zaczął się posługiwać nowa wersją herbu Śreniawa (to dzisiejsza rzeka Szreniawa), do której dodał charakterystyczny krzyżyk (1371) [?]. Jego ojciec też Jan był właścicielem dóbr w Nowym Wiśniczu.

     Po przybyciu na "pole bitwy", nasz Jan pomimo swych starań, nie przywiózł na koniu żadnych pozytywnych zmian. Strony konfliktu, Madziarowie kontra mieszczanie i rycerstwo byli już tak owładnięci chęcią zwycięstwa, że żadne argumenty do nich nie docierały. W pewnym momencie, zabłąkana strzała trafiła Kmitę w szyję i tak zakończył swe życie, poświęcając się próbie rozwiązania tej bratobójczej awantuty. Teraz można by przytoczyć powiedzenie: Polak i Węgier to dwa bratanki, jak do szabli i do szklanki. Ten oto nieszczęśliwy przypadek, nie wiadomo jakiej narodowości strzelec wypuścił z łuku drewniany pocisk? Ale wiadomo, że poległ znamienity człowiek. Widząc to Polacy (zgodnie z innym powiedzeniem: Ta ofiara krwi wymaga) z dziką agresją ruszyli na osadników znad Dniepru. Regularna bitwa pochłonęła od 80-160 Węgrów. Tak relacjonowali kronikarze to zdarzenie.

     Pierwszy to Janko z Czarnkowa: Obecni tam Polacy, widząc, że mąż tak szlachetny, ozdobiony tylu cnotami, został w tak nikczemny sposób zabity, unieśli się wielkim gniewem na Węgrów i zaraz gwałtownie na nich uderzyli, zabijając każdego, kogo tylko ująć mogli, a nie oszczędzając ani płci ani wieku. Polacy mordowali bez opamiętania. Tego dnia i tej nocy zabito przeszło stu sześćdziesięciu Węgrów.

     Drugi Paweł Jasienica dodał: Z bawiących się w mieście Madziarów, uratowali się tylko ci, których damy dworskie zdołały wciągnąć przez okna zamkowe na Wawelu.

     Gdy już "zadyma" na dobre ucichła i zapanował spokój w Krakowie, trochę się zmieniło na piastowanych urzędach. Królowa Węgier Elżbieta Łokietkówna po miesiącu od sądnej rozróby, wyjechała z Krakowa na Węgry. Co prawda, nie cieszyła się tutaj dużą popularnością. Nie była lubiana i akceptowana w społeczeństwie krakowskim. Choć powróciła w latach następnych, ale to już były inne okoliczności...

     Widoczną pamiątką z tego okresu jest jedynie, niewielki fragment murów miejskich, gdzie odbyła się legendarna bitwa. Znajduje się od strony północnej, idąc od strony ulicy krakowskiej do kościoła i klasztoru na Skałce. To dzisiejszy mur graniczny ogrodów zakonników paulińskich. I tak oto w naszej lokalnej historii, znalazła się kolejna opowieść, Krwawa bitwa o furę siana.

5.05.2023 r., fragment średniowiecznych murów, przy zakonie Paulinów na Kazimierzu
(fot. Marcin Szwaja)

PS Warto odwiedzić Kraków, Wawel oraz Kazimierz i odkryć na nowo tą interesującą, choć brutalną, opowieść z odległych wieków. Kolejną niewyjaśnioną tajemnicą (jak dotąd), jest lokalizacja gniazda rodowego Kmitów w Damienicach nad rzeką Szreniawą. Może wkrótce uda się to odkryć i opisać. Póki co, legenda z gminy Koniusza, jest zanotowana w przewodniku z nawigacyjną mapką w województwie małopolskim.

opracowanie: Marcin Szwaja   


ŹRÓDŁA, BIBLIOGRAFIA:
  1. Tomasz Ławecki, Kazimierz Kunicki, Liliana Olchowik-Adamowska; Śladami słynnych zbrodni - Krwawa bitwa o furę siana - przewodnik; Wydawnictwo BOSZ 2011

  2. pl.wikipedia.org
  3. zszywka.pl

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20230525kmita_fura/art.php