Pamiętnik niemieckiego żołnierza z 7 września 1939

(fot. tagtt.de)


Proszowice, 12-03-2019

     Tym razem chciałbym zaprezentować tłumaczenie fragmentu ilustrowanego pamiętnika niemieckiego żołnierza z 3. kompanii I. dywizjonu 116. pułku artylerii, wchodzącego w skład niemieckiej 5. Dywizji Pancernej, której oddziały walczyły pod Proszowicami. Żołnierz ten nie brał bezpośredniego udziału w walkach pod Proszowicami, ale wraz ze swoim oddziałem przejeżdżał przez miasto po ich zakończeniu.

     Zaprezentowany poniżej tekst stanowi jego opowieść z dnia 7. września 1939 r. Cały pamiętnik obejmuje okres od 20. sierpnia do 15. września 1939 r. Nie jest to typowy pamiętnik wojenny - te zwykle pisane są językiem prostym i zwięzłym, bez zbędnych ozdobników. Prezentowany pamiętnik pisany jest językiem lirycznym, który spotkać można w powieściach czy w poezji. Być może jego autor chciał w ten sposób odreagować odrażające oblicza wojny, które przyszło mu oglądać.

     Ilustracje i ich lokalizacja w tekście są zachowane z niemieckiego oryginału. Nie porażają jakością, jednak pozwalają (przynajmniej niektóre z nich) na jednoznaczną identyfikację miejsc. I tak: zdjęcie pierwsze przedstawia Rynek w Słomnikach; zdjęcie drugie to Proszowice, prawdopodobnie ulica Królewska na odcinku od Rynku do skrzyżowania z ul. Ojca Rafała; zdjęcie trzecie i czwarte to Rynek w Proszowicach; zdjęcie piąte to albo Proszowice albo Stogniowice; zdjęcie szóste to bliżej nieokreślona grupa ludności żydowskiej - jeśli wykonane zostało na trasie przejazdu opisanej w pamiętniku, to będą to Żydzi ze Słomnik lub z Proszowic; zdjęcie siódme przedstawia bliżej nieokreślony krajobraz - być może z okolic Stogniowic.

Oryginał pamiętnika dostępny jest TUTAJ.

A teraz zapraszam już do lektury:

[...] 1939-09-07

Zadanie dla kompanii: wytężonym marszem połączyć się z czołową grupą marszową - naszymi czołgami - które w międzyczasie posuwają się do przodu w sposób nieprzerwany. W godzinach nocnych zjeżdżamy stromo przez polską Szwajcarię po dobrze widocznej, krętej drodze. W świetle księżyca połyskują i mienią się w wirującym pyle romantyczne formy dziwacznych stożków skalnych,. O godzinie 6 rano zatrzymujemy się po nocnej szaleńczej jeździe przed Skałą. W trakcie porannej kawy i mycia samochodów z grubej warstwy kurzu za pomocą brudnej wody wyciągniętej ze studni z żurawiem, słyszymy około 1 kilometra przed nami grzechotanie lekkich i ciężkich karabinów maszynowych, pomiędzy grzmotami haubic. Krótko po ustaniu odgłosów walk, zaczyna się wznosić kilka kolumn dymu. Ta nieszczęsna polska osada pokazuje makabryczny obraz wojny - pozostała z niej tylko tląca się sterta gruzu. Wojskowi i cywile leżą na ulicy zabici lub ranni. Przejdźmy to!

(fot. pamiętnik)

Na głównym placu tarzają się jeszcze zastrzelone konie, zaprzężone do wozów. Kobiety i dzieci próbują pomiędzy płonącymi i dymiącymi zgliszczami odnaleźć i zgasić źródła ognia. Potem dowiedzieliśmy się, że zatrzymany tutaj wróg składał się z oddziałów wycofujących się z Krakowa. Po użyciu naszej broni pancernej ich oficerowie zdążyli na czas przejechać w prywatnych samochodach. Nasza podróż przez Słomniki do P r o s z o w i c   w głębokim po kostki pyle jest stosunkowo szybka.

(fot. pamiętnik)

Rynek miasta wygląda jak pustynia wyłożona spalonymi ruinami. Przed samochodem osobowym leżą jeszcze zwęglone zwłoki polskiego oficera. Kolega z piechoty mówi nam, że tylko 62 niemieckich piechurów szturmowało i zdobyło to miejsce.

(fot. pamiętnik)

(fot. pamiętnik)

Po południu zgubiliśmy się kilkukrotnie. Mijamy wieś Stagniovice, która nie została w ogóle zniszczona i której mieszkańcy głodują.

(fot. pamiętnik)

Wśród grupy dzieci, którym rzucamy chleb z jadącego wozu, powstała dzika bijatyka, której towarzyszą głośne krzyki. Trudna sytuacja ekonomiczna wydaje się być tu straszna.

(fot. pamiętnik)

Zaraz za Stagniowicami skręcamy na polną drogę, która prowadzi przez bagnisty teren i nie mamy szczęścia, ponieważ jedno z naszych dział kaliber 88mm zawala się na małym drewnianym mostku. Połączonymi siłami wyciągamy działo z rowu. Ponownie słyszymy "cała kompania zawraca" i obieramy nowy kierunek marszu. Po zapadnięciu zmroku kilkakrotnie traciliśmy orientację i zbliżaliśmy się do wroga przed niemiecką linią czołgów. Niemiecki lekki samochód pancerny zwrócił uwagę naszego wierzchołka kolumny marszowej, na niebezpieczeństwo wylądowania w pierwszej linii wroga. Więc znowu pośpieszny zwrot. O 22.00 zajmujemy stanowiska w naszym zamku z pojazdów ustawionych na świeżym powietrzu. - Cały front przed nami jest jedną wielką łuną ognia.

(fot. pamiętnik)

Dziś nie mogliśmy dotrzeć do celu naszego marszu, ponieważ był on jeszcze w rękach wroga [...]


     Tyle autor pamiętnika. Na koniec jeszcze dwa zdjęcia. Pierwsze z nich przedstawia również Rynek w Proszowicach i w cytowanym wyżej pamiętniku znalazło się na jednej z późniejszych stron jako materiał ilustracyjny.

(fot. pamiętnik)

     Poniższa fotografia przedstawia z kolei działo przeciwlotnicze kalibru 88 mm (pełna nazwa FLAK 36 88mm) w czasie transportu. W ten sposób i z takim sprzętem wędrował przez Polskę autor pamiętnika.

(fot. archiwum ebay)


opracowanie: Wojciech Nowiński   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20190312pamietnik/art.php