Sąd polowy w Łętkowicach

Józef Pabian wspomina wyzwolenie Łętkowic (fot. Zbigniew Jeleń)

Łętkowice, 13-01-2016

     W miejscowości Łętkowice (obecnie gm. Radziemice) od urodzenia 1933 r. mieszka Józef Pabian wieloletni nauczyciel i Dyrektor Technikum Rolniczego w Piotrkowicach Małych, który opowiedział swoje wspomnienia z okresu wyzwolenia Łętkowic (w tym czasie siedziba gminy) przez wojska Armii Czerwonej spod okupacji niemieckiej.

     W dniu 15 stycznia 1945 r. (datę podaje dokładną gdyż po wojnie przez kilka lat z tej okazji były uroczystości gminne) w godzinach przedpołudniowych od strony miejscowości Zielenice było słychać warkot dużej mocy pracujących silników oraz czarny dym za wzniesienia pól uprawnych.

     Pan Józef wraz z domownikami miejsce to obserwował ze stodoły przez szpary między deskami i po chwili pokazały się trzy czołgi, które na pełnym gazie tyralierą jechały wzdłuż drogi w kierunku skrzyżowania dróg zatrzymując się za stodołami na wysokości obecnie budynków GS - Łętkowice. Do czołgistów podszedł mieszkaniec wsi Franciszek Dejworek ps. Groźny - działacz KPP który z nimi rozmawiał. Mieli się wypytywać o miejsce pobytu Niemców oraz o kierunek na Krakowa. Jeden z tych czołgów podjechał w kierunku Piotrkowic Wielkich i oddał jedną salwę w kierunku młyna zbożowego uszkadzając jego narożnik.

     Gdy czołgi przebywały w Łętkowicach od strony Krakowa nadleciał jeden samolot niemiecki, który zrzucił kilka bomb na teren wsi, w domach wyleciały szyby w oknach, a u wujka Pabiana pośrodku wsi został zburzony dom mieszkalny. Czołgiści po tym nalocie pojechali na "sagę" przez zamarznięte pola z małą ilością śniegu, w kierunku wsi Wierzbica i Granowa gdzie rozbili niemiecki samochód pancerny. Przez kilka lat po wojnie stał on dalej na polach.

     Pod wieczór do wsi od strony Zielenic i Radziemic poczęły przyjeżdżać różne samochody z żołnierzami i z karetkami, które rozlokowały się u miejscowych rolników. Ponieważ w domu rodziców pana Józefa zachowały się szyby w oknach, to w jednym z pokoi zakwaterowało się paru oficerów, którzy posiadali radiostacje i rozciągnęli kable telefoniczne a na stole rozłożyli mapy. Przed domem tak od strony drogi jak też podwórka stał wartownik. Z oficerami tymi był też lekarz wojskowy, u sąsiada urządzili lazaret z rannymi żołnierzami.

     Dowodzący oficer musiał być wysokiej rangi, gdyż miał ordynansa. Zwrócił się on do matki pana Józefa aby do posiłku podała lepszą zastawę, którą posiadali w domu (po wojnie zaliczani byli do tzw. kułaków).

     Na terenie miejscowości Łętkowice były też inne grupy żołnierzy armii czerwonej, którzy rozlokowani byli w zabudowaniach miejscowych rolników gdyż we wsi nie było dworu. Pośrodku wsi jest zabytkowy kościół, a obok niego murowana plebania, budynek gospodarczy i drewniana stodoła z kamiennymi filarami a obok niej od strony drogi był wykonany mur z białego kamienia.

na pierwszym planie stodoła, w której odbył się sąd polowy nad niemieckimi jeńcami i egzekucja (fot. Zbigniew Jeleń)

     Stodoła była zajęta przez czerwonoarmistów, gdzie przetrzymywali zatrzymanych niemieckich jeńców wziętych do niewoli, prawdopodobnie z Dalewic i innych miejscowości o czym w swoich artykułach opisał pan Zbigniew Pałetko.

     W załodze stützpunktu w Dalewicach, buli żandarmi niemieccy, własowcy, funkcjonariusze SA i SS - łącznie około 40 osób. Prawdopodobnie to esesmani i własowcy zostali rozstrzelani w obrębie stodoły w wyniku przeprowadzonej "segregacji" oraz sądu polowego - mogło być to kilku lub kilkunastu jeńców, których w samej bieliźnie następnie przewieziono saniami i wozem konnym na stary cholerny cmentarz, który znajduje się do obecnej chwili na wysokości byłych budynków GS-u Łętkowice (świadek widział moment transportu zwłok na cmentarz wozem konnym).

     Formacja SS i własowcy często w trakcie prowadzonych działań dopuszczali się zbrodni wojennych, przede wszystkim na bezbronnej ludności cywilnej, dlatego też nie mogli liczyć na dobre traktowanie jako jeńcy wojenni. Zwłoki te po wojnie zostały ekshumowane i przewiezione na cmentarz do Miechowa zgodnie z zaleceniem władz powiatowych.

     W dniu 17 stycznia 1945 r w pobliskich Rzędowicach, nadal był posterunek wehrmachtu podległy stützpunktowi w Dalewicach. Żołnierze w sile 11 osób, w tym dniu zostali rozbrojeni przez miejscową kilkuosobową grupę partyzantów z LSB pod dowództwem Józefa Wileczka ps. Lipa z Rzędowic. Po rozbrojeniu jeńców puszczono wolno i wskazano im kierunek na Kraków, okazało się bowiem, że byli oni obywatelami Francji w służbie u Niemców. Opowiadał mi o tym w roku 2012, niestety nieżyjący już mieszkaniec Rzędowic Henryk Boduch (ur.1923 r.) gdy zbierałem materiały dot. rodziny Błautów i artykułu pt. Śmierć francuskiego jeńca w Kowarach.

     Sztab w domu rodziców Józefa Pabiana przebywał około półtora dnia natomiast lekarz z rannymi około tygodnia. W czasie pobytu czerwonoarmistów w Łętkowicach nie stwierdzono niewłaściwego zachowania w stosunku do miejscowej ludności. Cały powiat miechowski i Ziemia Proszowska została wyzwolona przez armie czerwoną spod okupacji niemieckiej w dniach 15 - 17 styczeń 1945 roku.

cmentarz choleryczny, tutaj byli pochowani zastrzeleni Niemcy (fot. Zbigniew Jeleń)


Zbigniew Jeleń   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20160113sad/art.php