Wybory Wójta


Słomniki, 20-11-2010

     Z chwilą gdy miasta i gminy przekształciły się z terenowych organów administracji państwowej w samorządowe, odżyły emocje związane z wyborami do władz. Tak było zawsze. Nie dysponuję ciekawymi materiałami dotyczących Proszowic. Z ostatnich lat istnienia Rzeczpospolitej szlacheckiej pozostał interesujący dokument z rozprawy przed Sądem Wielkorządowym między "starszymi cechowymi i całym pospólstwem miasteczka Słomnik, a Grzegorzem Pluteckim, wójtem miasta".

     Treść tej rozprawy dotyczy wyborów do władz miasta (wójta, burmistrzów oraz pisarza) w dniu 24.VI. 1785 roku. Zeznania świadków są zgodne. Oddajemy głos Tomaszowi Zygmuntowiczowi: ża nadesłaniem uniwersału jurysdykcji Wielkorządowej i uderzeniem w dzwonek, pospólstwo miasteczka Słomnik we środę na Ratusz Słomnicki do elekcji na ten rok (1785) urzędników zeszło się. Obrało czterech mieszczan: Tomasza Pakoszewicza, Stanisława Mularskiego, Jana Trzeciakowskiego i Kazimierza Grudniewicza. Na tych Grzegorz Plutecki zgodził się. Gdy podali na burmistrzów Franciszka Pakoszowicza i Łukasza Terchalskiego a na pisarza Mikołaja Mochalskiego, tedy pan Grzegorz Plutecki rozgniewawszy się akta tj. księgi miejskie ze stołu wziął i pisarzowi oddał powiedziawszy. Ja z pisarza, takiego bazgraniny nie jestem kontent, a z burmistrzami gdzie indziej się rozprawię, i tak obydwa wstali z aktami z Ratusza i zapisu elekcji nie dozwolili.

     Już tutaj na plan pierwszy występuje główna słomnicka persona, Grzegorz Plutecki, wójt słomnicki ubiegłej kadencji. Niejasna dla nas przyczyna gniewu wójtowego da się odcyfrować z zeznań innych świadków. Okazuje się, że Grzegorz Plutecki pretendował do wójtostwa w drugiej kadencji i, że mu chętnie tę godność ofiarowano, ale pod warunkiem, którego dziś w żaden sposób nie rozumiemy, aby zrezygnował z cech mistrzostwa. Piastował godność cechmistrza szynkarzy, która w skardze odgrywa pewną rolę. Przypuszczalnie po wyborach burmistrzów i pisarza (władza administracyjna miasta) nastąpiłyby wybory wójta (władza sądownicza), którym pewnie nie zostałby. Stąd weto, zabranie ksiąg, opuszczenie zebrania elekcyjnego, zamykanie za sobą drzwi z odpowiednim hałasem i trzaskiem. Zupełnie jak na staroszlacheckim sejmiku w Proszowicach u schyłku dawnej Rzeczpospolitej szlacheckiej. Zauważmy, że zebranie wyborcze mieszczan zwie się urzędowo elekcją. Interesujące dla sylwetki wójta co się dzieje dalej. Jest on konsekwentny, ponieważ dla prawomocności dokonanych wyborów trzeba było je zapisać do ksiąg miejskich, posyłano po nie trzykrotnie do Pluteckiego. Nie tylko ich nie chciał wydać, ale wysłanników przyjął w sposób odpowiedni: ...Wy sami bazgracze, łajdaki i pijaki jesteście, (...) ja, a nie kto inny wójtem będę... Nie dość na tym. Obelżywie wyraził się o Ratuszu słomnickim i zapowiedział, że elekcja powtórna odbędzie się w Krakowie. ...Co mi zrobicie! Wezmę konia między nogi i kogo będę chciał zrobię burmistrzem!...

     Były to jednak pogróżki, bo elekcji powtórnej dokonał na miejscu i to w Ratuszu. Bez zbytnich ceregieli, bez dzwonków, bez zwoływania ...pospólstwa... (coś jakby pospolite ruszenie szlachty krakowskiej na sejmik w Proszowicach), zaprasza swoich zwolenników do siebie, oczywiście do szynku, gdzie stawia im ...pół garnca miodu... a potem całe towarzystwo prowadzi na Ratusz, tam też się odbywa elekcja, tym razem po jego myśli. Pozostawiwszy woźnego w drzwiach, sam zbiera weta i podpisy, stawiając krzyżyki za nieobecnych, a nawet podpisując niektórych własnoręcznie. Dowiadujemy się z zeznań świadków, że tego dnia był jarmark w sąsiedniej Skale ...dokąd wielu elektorów udało się na handel...

Henryk Pomykalski   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/wydarzenia/20101120wojta/art.php