Szukam polskich rodzin, które ukrywały moją rodzinę (nazwiskiem Moriles) w czasie II wojny światowej

(fot. sprawiedliwi.org.pl)

21-05-2015

     Moi dziadkowie i ich dwójka dzieci, Mońek (Mosze) i Bronia, mieszkali w Polsce, w miejscowości Proszowice, około 30 km na północny wschód od Krakowa. Mój dziadek nazywał się Hersz-Josel Moriles, moja babcia Fumet (Frumche) Moriles.

      Dziadek był handlarzem bydła. Codziennie jeździł po okolicy i regularnie odwiedzał targowiska, dzięki czemu miał wielu polskich znajomych. Urodził się w Górce Kościejowskiej, małej wiosce niedaleko Racławic (przy drodze nr 783, około 15 km na wschód od Miechowa). Miał dwóch braci i trzy siostry: Mortka (Mordechaja), Aarona, Maszę, Felę i Manię. Rodzice dziadka mieszkali tam, dopóki nie zostali wysiedleni przez Niemców. Byli jedyną żydowską rodziną w miejscowości.

     W Proszowicach dziadek mieszkał z żoną i dziećmi w wynajętym mieszkaniu przy ul. 3-go Maja 75. Dom nadal należy do krewnych właściciela, od którego mój dziadek wynajmował mieszkanie (jego siostra mieszkała na pierwszym piętrze kiedy odwiedziliśmy ten budynek dwa lata temu [IKP 2012]).

     Pod koniec sierpnia 1942 roku, na wieść o zbliżającej się deportacji Żydów, rodzina uciekła z domu i ukryła się w lesie. Schronili się w lasach koło Jakubowic (na wschód od Proszowic). Pomagał im wtedy właściciel ziemski o nazwisku Kleszczyński (dostarczał im jedzenie). Wspierał ich też w następnych latach. Podczas kilkutygodniowego pobytu w lesie, moja babcia zachorowała na zapalenie płuc i zmarła, gdyż nie udało się zdobyć dla niej lekarstwa. Wtedy dziadek wraz z dziećmi na kilka miesięcy wrócił do mieszkania w Proszowicach.

     8 listopada 1942 roku uciekli ponownie. Tym razem schronili się w domu znajomego nazwiskiem Koteza [IKP może Kotyza] pod Proszowicami (nie wiem dokładnie gdzie, ale prawdopodobnie było to na tyle blisko, że można było dojść tam pieszo). Rodzina ukryła się na strychu, Koteza dostarczał im jedzenie. Z kryjówki wychodzić mogli tylko nocą. Jedynie mój ociec, który miał tzw. dobry wygląd, wychodził w ciągu dnia i bawił się z dziećmi pana Kotezy.

     Po około dwóch miesiącach we wsi miała miejsce tragedia - niemieccy żołnierze przeszukali wieś, znaleźli i zamordowali dwóch Żydów oraz rodzinę, która ich ukrywała. Wtedy Koteza, namawiany przez żonę, poprosił moją rodzinę o odejście, gdyż ryzyko było już zbyt duże.

     Następne miejsce, w którym rodzina znalazła schronienie, prawdopodobnie znajdowało się w pobliżu Górki Kościejowskiej. Ukryli się w gospodarstwie pewnego rozwodnika (lub wdowca). Mężczyzna uprawiał tytoń, miał dwie córki i konkubinę. Kryjówka była w stodole, wchodziło się tam po drabinie. Pewnego dnia konkubina właściciela odkryła obecność ukrywających się. Moja rodzina została poproszona o zmianę kryjówki.

     Ich ostatnim schronieniem był dom we wsi Lelowice lub w okolicy, który znajdował się w pewnej odległości od innych domów we wsi. Według wspomnień mojego ojca, była to gliniana chata kryta strzechą. Właściciel był bardzo biedny i z trudem utrzymywał własną rodzinę. Miał wóz z jednym koniem, oborę (chyba tylko dla jednej krowy) i dwie kury. Moja rodzina ukrywała się w dziurze wykopanej pod oborą.

     Niebawem dalsza część rodziny dołączyła do kryjówki - siostra mojego dziadka Masza ze swoimi dziećmi, Józefem, Dawidem i Cilą, oraz druga siostra, Fela, ze swoim mężem Izaakiem (Iczem). Nikt nie wychodził w niej w ciągu dnia. Tylko ciotka Bronia, podążając za wytycznymi dziadka, chadzała do chłopów z okolicy, przyjaciół dziadka, którzy pomagali, jak tylko mogli. Nocami dziadek szedł do Kaczowic po jedzenie.

Zachował się list, napisany przez Polaka, Zygmunta Zubackiego (lub Zubatkina) [IKP może Zubalskiego], który mieszkał w Opatkowicach 39, około 2 km na północ od Proszowic. Jego krewni wciąż tam mieszkają. Mój dziadek handlował z nim bydłem. Podczas ukrywania dziadek często przychodził do niego z prośbą o jedzenie.

     W liście Zubacki (Zubatkin) pisze, że po wejściu wojsk rosyjskich, mój dziadek poprosił go o zawiezienie go wozem po dzieci (czyli po mojego ojca i ciotkę), które wciąż przebywały w kryjówce. Zatrzymali się nieopodal Lelowic, w Ibramowicach. Dziadek poprosił Zubackiego (Zubatkina), żeby zaczekał tam na nich (pewnie nie chciał, by ktokolwiek wiedział, kto ich ukrywał). Półtorej godziny później wrócił z dziećmi. Dziadek musiał nieść ojca (wówczas siedmioletniego) na rękach, gdyż po długim siedzeniu w kryjówce nie był w stanie samodzielnie iść. Pan Zubacki (Zubatkin) napisał w liście, że tak czy owak wiedział, że dziadek udał się do Lelowic.

     Szukam informacji o rodzinach, które ukrywały moich bliskich. Znane jest mi nazwisko tylko jednej z rodzin - Koteza - oraz nazwy miejscowości, w których mieszkali. Zależy mi zwłaszcza na informacjach o właścicielach domu wiejskiego w Lelowicach lub w okolicy Lelowic. Jeśli ktokolwiek znał mojego dziadka, albo słyszał o naszej rodzinnej historii - bardzo proszę o kontakt.

9 kwietnia 2014; Eran Moryles /red./ed. Andrew Rajcher, Klara Jackl   

Źródło: sprawiedliwi.org.pl

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/postacie/20150521moriles/art.php