Nasi bohaterowie polskich Termopil

Stanisław Batowski-Kaczor - Bój pod Zadwórzem  (fot. osen.pl)

Proszowice, 18-01-2012

     W 480 roku przed Narodzeniem Chrystusa, król perski Kserkses, na czele wielkiej armii i floty, wyruszył przeciwko Grecji. Utworzona Liga Panhelleńska pod przewodnictwem Sparty, podjęła obronę swoich państw. Grecy próbowali zatrzymać najeźdźcę w wąwozie Termopile, zamykającym naturalną drogę w głąb kraju. Wojska perskie - w wyniku zdrady- okrążyły broniących wąwozu Greków. Król Spartan, Leonidas, odesłał wojska sprzymierzonych państw greckich i postanowił bronić Termopil z 300 Spartanami. Polegli wszyscy. Stali się w historii kultury Europy przykładem bohaterskiej, skazanej na porażkę walki w obronie Ojczyzny.

W tysiącletniej historii naszego Państwa, moim zdaniem tylko dwie bitwy zyskały miano Polskich Termopil.

Pierwsza, to Zadwórze, ok. 33 kilometrów od Lwowa.

Mieczysław Lewandowski  (fot. zbiory Z.Lewandowskiego)
     Sierpień 1920 roku, to godziny i dnie, które stały się "Cudem nad Wisłą", obfitowały w tysiące potyczek i bitew, o mniejszym i większym znaczeniu strategicznym, ale jednako przepełnionych bohaterstwem na olbrzymich obszarach wyznaczonych Kijowem, Mińskiem, Wilnem, Lwowem, Brześciem, Warszawą, Zamościem czy Chełmem.

     Wśród nich szczególne miejsce zajmuje dramatyczna bitwa 17 sierpnia 1920 roku na przedpolach Lwowa, w Zadwórzu. Batalion młodych ochotników,330 uczniów i studentów Lwowa, ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, zatrzymało na parę godzin I Armię Konną Siemiona Budionnego. Lwów dzięki tym paru godzinom mógł skutecznie przygotować się do obrony. Gdyby nie tych 318 poległych, Lwów zapewne zostałby zdobyty przez tą dziką i niezwykle sprawną formację wojsk bolszewickich.

     Budionny w walce przeciwko młodym Polakom dysponował 12tysiącami szabel, 304 karabinami maszynowymi, 48 działami, 5 pociągami pancernymi, 8 samochodami pancernymi i innym uzbrojeniem. W okresie międzywojennym doceniano rangę tej bitwy. Zyskały wówczas nazwę Polskich Termopil.

     O tych Polskich Termopilach, po raz pierwszy słyszałem jako uczeń od sąsiada moich rodziców, Pana Mieczysława Lewandowskiego, cudem ocalałego z ludobójstwa zgotowanego Polakom przez Ukraińców na Wołyniu. Pan M. Lewandowski, zasłużony nauczyciel proszowskiej oświaty po II wojnie światowej, wspominał o rok rocznych spotkaniach w Krakowie z udziałem gen. Romana Abrahama.

     Był Jego towarzyszem walki w 1920 roku. Żałuję, że nie miałem większej ciekawości o pięknych i dramatycznych losach Tego urokliwego nauczyciela wielu pokoleń proszowian. Był On na pewno dobrym znajomym generała Teodora Bałłabana i Zbigniewa Herberta, innych Lwowian których tragiczny los związał z Proszowicami.

A drugie Polskie Termopile?

por. Stanisław Brykalski  (fot. wikipedia)
     Wiemy jaką rangę w wojnie obronnej ma Westerplatte. Nie ta bohaterska walka zyskała ta nazwę. Oni nie szli "czwórkami do nieba" jak wyobrażał sobie poeta. Stawili heroiczny opór. W zdecydowanej większości przeżyli. W Bejscach, nad rzeką Nidzicą, stanowiącą ongiś granicę powiatu proszowskiego, jeszcze w latach 70 - tych XX wieku żył uczestnik obrony Westerplatte Pan? Michalski. Z jego relacji wiem, że żołnierzy do tej straceńczej placówki werbowano min. o kryterium bycia kawalerem (by mniej opłakiwano) i katolikiem.

     Rangę Polskich Termopil z okresu napaści na Polskę morderców wychowanych przez czarny totalitaryzm, zyskała obrona umocnień Wizny, na północny wschód od Łomży w dniach 7-10 września 1939 roku.

     W pięknym przyrodniczo regionie, w oparciu o rzekę Narew i bagna biebrzańskie, jeszcze przed napaścią Niemiec na Polskę, wybudowano na przestrzeni kilku kilometrów sieć bunkrów. Według oceny Niemców, najsłabszym ogniwem tego umocnienia była Wizna. Broniło go 20 oficerów i 340 żołnierzy pod dowództwem Kapitana Władysława Raginisa i jego zastępcy porucznika Stanisława Brykalskiego.

     Było ich tylu, ilu Spartan pod Termopilami i młodych Lwowiaków pod Zadwórzem. Na tą garstkę żołnierzy, pod dowództwem generała Hansa Guderiana uderzyła olbrzymia siła 42 tysięcy żołnierzy dysponujących jedną czwartą wszystkich niemieckich sił pancernych i połowa sił zmotoryzowanych. Wydawało się, że ta potęga zmiażdży obrońców w ciągu godziny.

Przez 3 doby obrońcy Wizny powstrzymali tą piekielną masę pancerną i zbrodniczych żołnierzy Wermachtu. Jaki był efekt tej walki?

     Na polu bitwy obrońcy zniszczyli na pewno kilkanaście czołgów. Gen. Heinz Guderian nie podał strat w żołnierzach i sprzęcie. Musiały być dotkliwe. Czas trwania bitwy pozwolił Warszawie przygotować się do obrony. Podobnie twierdzy Brześć. Także dzięki tej bitwie wiele jednostek Wojska Polskiego zyskało czas na wycofanie się do Rumunii.

pomnik bitwy pod Wizną  (fot. ciekawepodlasie.pl)
     W beznadziei dalszej walki przed bunkrem kpt. W.Raginisa pojawił się parlamentariusz niemiecki stawiając ultimatum, że albo bunkier się podda, albo polscy jeńcy zostaną rozstrzelani. Wobec faktu, że większość obrońców była w różnym stopniu ranna oraz brakowało amunicji, po godzinie namysłu dowódca rozkazał swoim żołnierzom opuścić schron a sam popełnił samobójstwo detonując granat.

     Dzień wcześniej, w dniu 9 września, przy obsłudze jednego z dział zginął jego zastępca, porucznik Stanisław Brykalski. Jeszcze przed walką złożyli sobie nawzajem przysięgę, że żywi nie oddadzą swoich pozycji.

     Brykalski, to typowe słomnickie nazwisko. Stanisław urodził się 6 kwietnia 1912 roku w domu Jana i Marianny Brykalskich w Słomnikach. Miał 2 lata gdy Słomniki witały "Kadrówkę". W 1920 roku był jeszcze dzieckiem. Po ukończeniu szkół w Miechowie i Krakowie wstąpił do Krakowskiej Szkoły Podchorążych. W 1938 roku odbył przeszkolenie i został mianowany porucznikiem. Wcielony został do 71 Pułku Piechoty. Służył w 18 Dywizjonie Piechoty wzmocnionej artylerią, jako dowódca baterii składającej się z 6 dział.

     Po bitwie, 13 września, za zgodą niemieckiego oficera, Stanisław Brykalski i Władysław Raginis pochowani zostali w bezpośrednim sąsiedztwie schronu w którym dowodził kapitan. Po przejęciu tego terenu przez sowietów, zakopano ich 500 metrów dalej, w rowie , przy drodze. W latach 50. XX wieku, po raz kolejny wykopano ich i przeniesiono ich w nieznane miejsce. W sierpniu 2011 roku, członkowie Stowarzyszenia "Wizna - 1939"odnależli bezimienną mogiłę. Na ich koszt, nie MON czy innych struktur państwowych, Zakład Medycyny Sądowej w Białymstoku, na podstawie badań DNA, stwierdził, że były to szczątki kpt. Władysława Raginisa i por. Stanisława Brykalskiego.

     W 72 lata po śmierci, 10 września 2011 roku odbył się ich uroczysty pogrzeb. W kościele w Wiznie mszę koncelebrował ks. bp. Ordynariusz diecezji łomżyńskiej Stanisław Stefanek. Po niej odbył się pochówek w mogile obrońców Wizny, urządzonej wewnątrz schronu, z którego dowodził kapitan W.Raginis.

ulica por. Stanisława Brykalskiego w Słomnikach  (fot. Henryk Pomykalski)
     Postanowieniem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z dnia 28 sierpnia 2009 roku Stanisław Brykalski odznaczony został pośmiertnie, za wybitne zasługi dla niepodległości RP, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W dniu 26 marca 2010 roku odznaczył pośmiertnie tym samym Krzyżem Władysławę Srzednicką - Maciszę urodzoną w Karwinie. Wydaje się, że te dwa odznaczenia, mają najwyższą rangę wśród wyróżnionych w walce o Polskę w naszym regionie.

Jaki jest ślad pamięci o tych bohaterach?

     W Dobranowicach niszczejący grobowiec rodziny Srzednickich i pamięć w szkole w Karwinie o zaproszeniu uczniów na okolicznościową sesję i serdecznym przyjęciu przez Marię Kaczyńską. W Słomnikach, jedna z bocznych ulic nosi imię porucznika Stanisława Brykalskiego. We wrześniu 2012 roku Minister Obrony Narodowej awansuje stopniem wojskowym obu bohaterów Wizny.

Proponuję by społeczność Słomnik, w rocznicę bitwy Polskich Termopil, uczciła swojego bohatera spod Wizny nadając, nowoczesnej pięknej hali sportowej jego imię. Byłby to ważny element, w jakże potrzebnym dziś, procesie wychowania patriotycznego.

     W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" lider szwedzkiego zespołu "Sabaton" powiedział "...Polski fan przesłał nam kiedyś informację o bitwie pod Wizną. Kiedy przeczytaliśmy o czynach kapitana Raginisa i jego przyjaciół, była to dla nas nieprawdopodobna historia, że sądziliśmy najpierw, iż nie może być prawdziwa. Taka niesamowita odwaga, by 360 żołnierzy stawiało opór 42 tysiącom Niemców. Uznaliśmy natychmiast, że to najbardziej interesująca bitwa i oczywiście napisaliśmy o tym piosenkę 40:1...".

Henryk Pomykalski   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/postacie/20120118termopile/art.php