![]() | ||
Stützpunkt w Dalewicach - budowa niemieckich umocnień
Dalewice, 19-09-2011 Miejscowość Dalewice, odległe od Radziemic o 2 km, w okresie II wojny światowej, należały do powiatu miechowskiego. Leżą na tzw. trasie kościuszkowskiej - w 1794 przechodził przez Dalewice Tadeusz Kościuszko by stoczyć zwycięska Bitwę pod Racławicami. Do atrakcji turystycznych należą: ruiny dworku z XVIII w. drewniany kościół z XVII w. z późnorenesansowym ołtarze, park - którego pozostałościami są rosnące gdzieniegdzie narcyzy czy konwalie, na terenie którego są dwa bagna - dawniej stawy rybne. We dworze, w 1944 roku znajdował się niemiecki Stützpunkt. Współwłaścicielką dworu była Aniela Starosta wraz z mężem Marianem. Do Dalewic przybyli Niemcy 6 sierpnia 1944 r. z Niegardowa, gdzie również znajdował się punkt oporu. Baumgarten idąc krokiem spacerowym z Niegardowa, wraz z kilkoma żandarmami i tłumaczem, przybył do dworu w Dalewicach w godzinach popołudniowych. Po obejrzeniu dworu, Baumgarten wydał odpowiednie polecenia, celem przygotowania części budynku mieszkalnego, od strony parku dla ponad 40 Niemców. Zajęli również część spichlerza, z oddzielnym wejściem, przeznaczając na magazyny. W ten sposób powstał w majątku dworskim w Dalewicach niemiecki silny Stützpunkt dowodzony przez komendanta, lejtnanta Baumgartena. Okoliczna ludność nazywała go "leutmanem". Ryszard Nuszkiewicz w pracy pt. Uparci, wspomina, że Baumgarten był komendantem żandarmerii na powiat Miechów, przebywał jednak stale w Dalewicach gdzie żelazną ręką kierował swoimi podwładnymi. W skład jego podkomendnych wchodziło kilkunastu żołnierzy z SA, nazywanych przez ludność "bażantami", dwóch ze znakami SS - esesmani oraz własowcy. Okoliczni mieszkańcy mówili na niego: to ten lucyper, "lojtman" z Dalewic. Takie określenia Baumgartena były prawie powszechne. Określano go również jako: kat, polakożerca, sadysta, zwyrodnialec. Żołnierzom Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego Skała, Baumgarten nie był specjalnie znany. Ryszard Nuszkiewicz, napisał: ...Z pewnością źle się stało, że miejscowe placówki AK nie powiadomiły wcześniej ugrupowania o działalności zbira i nie zażądały jego likwidacji. Żandarmi w Dalewicach stacjonowali w trzech miejscach:
Pod koniec wojny, kiedy już było wiadomo, że wojska niemieckie są w odwrocie, mieszkańcy Dalewic i okolicznych miejscowości zmuszeni byli przez okupacyjne władze niemieckie chodzić kopać okopy w Dalewicach. Do kopania okopów chodzili według kolejności, jaką wyznaczali sołtysi w poszczególnych miejscowościach. Tzw. "okopy" - były to rowy przeciw czołgowe o szerokości 6 metrów, głębokości również 6 metrów, o długości kilku kilometrów. Do prac ziemnych linii obrony i budowy umocnień fortyfikacyjnych żandarmeria i granatowa policja wykorzystywała ludność wiejską od 14 do 60 roku życia, którą ściągano z odległych miejscowości nawet powyżej 20 km. W ciągu tygodnia pracowano od godziny 6.00 do 17.00, to jest 11 godzin, w niedzielę do godziny 12.00. Ściągnięta pod przymusem ludność pracowała powoli. Wprowadzono roboty akordowe. Za wyznaczoną pracę dobrze wykonaną można było iść do domu wcześniej. Pod koniec października Niemcy kończyli pace fortyfikacyjne, w skład którego wchodził cały system obronny z okopami i bunkrami. Niektóre zbrodnie żandarmów stützpunktu w Dalewicach: Śmierć chłopca Mieczysława SosnowskiegoMieczysława Sosnowskiego nazywano również Antek, Antoni. Był sierotą i mieszkał u rodziny Kaszów w Dalewicach. Pochodził z miejscowości Sudołek. Wielu świadków widziało jak żandarm Stachowiak zastrzelił tego chłopca. Mieczysław Sosnowski miał wówczas około 13-14 lat, panicznie się bał Niemców. Kiedy żandarm Stachowiak chodził po domach za ludźmi do pracy przy okopach, chłopiec ten prawdopodobnie przestraszył się go i zaczął uciekać. Stachowiak biegł za nim wyjmując równocześnie pistolet z kabury. Pobiegł za chłopcem za stodołę, gdzie oddał kilka strzałów. Zamordowany chłopiec leżał twarzą do ziemi. Stachowiak potem chwalił się; (...) udało mu się tak za pierwszym razem załatwić - wspomina Aniela Starosta, w swojej pracy.Morderstwo małżeństwa światków Jehowy przez KindleraZdarzył się również i inny przypadek, opisany przez Anielę Starosta, oraz inne osoby zeznające w sprawie zbrodniarza Baumgartena. Obszerne informacje na temat zastrzelenia przez Kindlera małżeństwa wyznawców Jehowy przedstawił Krzysztof Lis (1920), zamieszkały w Dalewicach. Do kopania okopów pewnego razu przywieziono małżeństwo z wyznania Światków Jehowy. Oboje odmówili kopania okopów, ponieważ ich wiara zabrania wykonywania pracy na rzecz wojny. Baumgarten wydał polecenie zamknięcia ich w wozowni do następnego dnia przykazując, że jeżeli nie usłuchają to zostaną rozstrzelani. Mieszkańcy dworu namawiali ich, aby się nie opierali bowiem nie ma w tym nic złego jeżeli trochę pokopią. Na drugi dzień przyprowadzono ich do okopów na samo górne wzniesienie. Baumgarten kazał im wziąć łopatę. Kobieta płacząc wzięła do ręki łopatę, którą jej mąż natychmiast wyrwał i odrzucił. Baumgarten wydał polecenie Kindlerowi zastrzelenia. Kindler polecenie wykonał. To wydarzenie wstrząsnęło mieszkańcami Dalewic i sąsiednich miejscowości.Krzysztof Lis z Dalewic, w jesieni 1944 roku pracując w polu, przy pielęgnacji tytoniu został zabrany do motocykla przez żandarma Kucharza (Kindlera). Krzysztof Lis wspomina: ...Później zabrał jeszcze Władysława Ibka. Wsiedliśmy na wóz i pojechali do sadu Nagacza bo tak nam polecił. Razem z Piotrem Malikiem w sadzie zastaliśmy zwłoki mężczyzny i kobiety. Znałem ich wcześniej, podobno nazywali się Heród. Należeli do wiary Jehowy. Zwłoki leżały twarzą do ziemi. (...)Ten "Kucharz" polecił nam zabrać ich i głęboko zakopać. Pochowaliśmy ich na tak zwanym "cholerycznym cmentarzu" w Dalewicach. Syn zastrzelonego małżeństwa wówczas pozostał we dworze. Żandarmi kazali mu pracować przy rozdrabnianiu drzewa do kuchni. W ten sposób uniknął śmierci, która nie ominęła jego rodziców.... Zbrodnie Wilhelma Teodora BaumgartenaBaumgarten Wilhelm, Teodor jako podoficer żandarmerii niemieckiej od września 1941 roku pełnił funkcje komendanta posterunku żandarmerii w Miechowie. Po objęciu funkcji w marcu 1944 r., komendanta posterunku żandarmerii w Wolbromiu, wkrótce awansował do stopnia oberlejtnanta.W roku 1944, w jesieni, przeniesiony został do Dalewicach, na komendanta tzw. Stützpunktu. 6 grudnia 1944 roku zastrzelony w Kątach, gm. Radziemice przez bojowy pluton, pod dowództwem Zygmunta Kadeckiego, ps. Mars.
opracował: Zbigniew Pałetko | ||
Materiał pochodzi z portalu Internetowy Kurier Proszowski (https://www.24ikp.pl)
Zapraszamy! |