Kościółek - magiczne miejsce

(fot. nadesłane)

Proszowice, 7-05-2020

     Kościółek Św. Trójcy - magiczne miejsce na terenie Proszowic. Spędziłem tam lata dzieciństwa, młodości, a także część życia dorosłego. Pamiętam, że od zawsze w maju w Kościółku odbywały się msze o godz. 6.00, podczas których modlono się o łaski. I było takie przekonanie, że Matka Boska zawsze wysłucha próśb i wesprze swoimi łaskami proszących. Dlaczego majówka rano? Mieszkańcy Proszowic to byli przeważnie rolnicy i po skończonej mszy szli w pole, pracując do samego wieczora, a poranna msza była dogodniejsza. Majówka rozpoczynała się zawsze dużo wcześniej przed mszą godzinkami - przepięknymi pieśniami Maryjnymi .Wieczorem zaś dzieci mieszkające na "Końcu" zawsze dbały o to, żeby w grocie Najświętszej Maryi Panny były świeże kwiaty. Codziennie można było słyszeć pieśń: "Po górach, dolinach...".

     Z początkiem lat sześćdziesiątych, bodajże w roku 1962 lub 1963, piroman podpalił stodołę, która znajdowała się w bliskim sąsiedztwie Kościółka, a była jedną z największych w Proszowicach. Ulica Partyzantów była zasłana wężami strażackimi, którymi została podawana woda do gaszenia. Ponieważ ciśnienie w naszych wodociągach było niskie wodę pobierano z dwóch zbiorników p-poż. (jeden znajduje się do dziś po sąsiedzku studni na "Końcu", drugi na Małym Rynku).

     Ofiarność ludzi - ochotników, naszych strażaków, a także strażaków z Krakowa - zapobiegła zapaleniu się sąsiednich budynków. Dowodzący akcją poprosił, aby otwarto Kościółek - po wejściu do środka zauważono, że na ołtarzu znajdowało się dużo popiołu ze spalonej słomy, a strażak stwierdził, że dobrze, że wiatr wiał w stronę kościółka, bo inaczej spaliła by się cała zabudowa zwarta tego miejsca. Zwrócił też uwagę że w oknie nie było dwóch małych szybek, przez które pewnie ten popiół dostał się do środka. Mówiło się wtedy, że to Matka Boska sprawiła, że wiatr się odwrócił w stronę Kościółka, a dzięki temu pozostałe domostwa nie spłonęły.

     W połowie lat sześćdziesiątych ówczesny proboszcz parafii Proszowice otrzymał poufną wiadomość, że władza chce zabrać Kościółek i stworzyć tam parafię polskokatolicką. Zebrali się więc ludzie, którzy opiekowali się tym miejscem i razem z proboszczem - księdzem kanonikiem Ignacym Kaczmarskim - zadecydowali, że w każdą niedzielę w Kościółku będzie się odbywała msza dla młodzieży. Ksiądz Kudła (wikariusz parafii) zaszczepił wśród licealistów obecność w każdą niedzielę na mszy, a uczestników było bardzo dużo - były takie msze, gdzie drzwi nie można było zamknąć. Ksiądz Wójcik, który był następcą księdza Kudły, jeszcze bardziej rozpropagował msze święte w Kościółku. A w 1968 roku odbyła się tu nawet msza big beatowa, która odbiła się wielkim echem w okolicy.

     Maj to miesiąc matur - Kościółek był zawsze pełny maturzystów modlących się o szczęśliwe zdanie egzaminów; po otrzymaniu świadectw dojrzałości abiturienci spotykali się w tej małej, a jakże przytulnej świątyni na mszy dziękczynnej. W Kościółku także odbywały się odpusty razem z procesją z feretronami, na których kazanie zawsze głosił ksiądz-gość. Propagatorem tych procesji był ksiądz Marian Haczyk, który też rozpowszechniał piesze pielgrzymki młodzieży (najpierw z Warszawy, potem już kieleckie). Do historii przejdzie pewnie też poświęcenie samochodów, których było tak dużo, że nie mieściły się na ulicy.

     W latach osiemdziesiątych 3-go maja odbywała się msza za rzemieślników, której pomysłodawcą był pan Henryk Pomykalski, a że msza odbywała się właśnie 3-go maja - miała podwójny wymiar. Później próbowała swoje święto rozpoczynać mszą Kongregacja Kupiecka.

     Kościółek zawsze był kojarzony z miejscem, gdzie wiele łask Matki Bożej spływało na wiernych, ale to także kawał historii tego miejsca, tego osiedla zwanego "Końcem". I kawał historii Polski. Wiem z przekazów rodzinnych, że w podziemiach Kościółka była złożona biała trumna z ciałem uczestnika powstania styczniowego - na trumnie była złożona szabla, żołnierz miał zginąć w okolicach Skały- Ojcowa.

     W 1939 roku, w dniach 5-6 września w Kościółku zgromadzili się mieszkańcy, chroniąc się przed Niemcami; drzwi zostały zabarykadowane. Niemcy po wejściu do Proszowic podłożyli tam ładunki wybuchowe, wysadzając drzwi. Jedyny niemy świadek tych zdarzeń - modrzewiowy konfesjonał - został niestety spalony w czasie poprzedniego remontu. Na konfesjonale tym było bardzo dużo odłamków po niemieckich granatach. W sąsiedztwie Kościółka w czasach Rzeczpospolitej Partyzanckiej był pierwszy posterunek partyzancki, stąd szły meldunki do pozostałych posterunków o nadjeżdżających wojskach niemieckich od strony Krakowa.

     Kościółek położony wśród łąk i pól w urokliwym miejscu (pewnie, gdyby jezioro się zachowało do dnia dzisiejszego, byłby umiejscowiony na brzegiem tego jeziora) wciąż jest miejscem, gdzie śpiew ptaków, szum drzew i koloryt kwiatów sprzyja zadumie. Choć nie ma już wokół tej przestrzeni, tego widoku na rozległe łąki i pola (tak jak to było w latach mojego dzieciństwa), to miejsce ma specyficzny klimat i zawsze dla wielu będzie początkiem lub "Końcem" Proszowic.

Włodzimierz Kowalski   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/miejsca/20200507koscolek/art.php