Trwa "dworkowe umieranie"

Dalewice - dwór (1953 r.) (fot. pl.wikipedia.org)

Dalewice, 22-02-2017

"Dworkowe umieranie" - co piszą o historycznych Dalewicach : Dziennik Polski z czwartku 9.05.1974 r.; artykuł historyka sztuki prof. Tadeusza Chrzanowskiego.

...Chciałem więc zwrócić uwagę na inny przypadek z naszego województwa, nie odosobniony niestety, dotyczący obiektu o znacznych walorach artystycznych, związanego również z wybitnym twórcą. Mam na myśli dwór w Dalewicach, który poprzednio oglądałem cztery lata temu, a wówczas był on jeszcze zamieszkały i choć znajdował się w złym stanie, to jednak posiadał i dach i okna i drzwi i piece.

Obecnie odwiedziłem Dalewice ponownie i włos mi się zjeżył na głowie. Wśród nie wyrąbanych jeszcze drzew parku, w łagodnym, lekko sfalowanym krajobrazie ziemi proszowickiej stoi żywy trup. Miękki łamany dach gontowy z lukarnami zawalił się częściowo, runęły niemal wszystkie stropy, brak drzwi i okien, wyrąbano posadzki, całość wygląda tak, jak gdyby co dopiero przeszła tędy zawierucha lub zagon tatarski.

Nie, to przyszli miejscowi chuligani. Tak informuje mnie stary ogrodnik, który tu mieszka od kilkudziesięciu lat. No i czas upłynął, czas całkowitego braku zainteresowania kogokolwiek. Ale czy naprawdę nikt się Dalewicami nie interesował? Otóż okazało się że w roku ubiegłym znalazł się taki szaleniec, który chciał przejąć dwór i odbudować go... za własne pieniądze. Niestety okazji tej nie wykorzystano: jakieś lokalne władze orzekły, że dobra społecznego (obiekty tego typu, nie przekazane w ramach parcelacji żadnej osobie fizycznej, stanowią według prawa własność Funduszu Ziemi) - i nie można przekazać prywatnej jednostce.

pierwszy od lewej ogrodnik - Kazimierz Dygciński na weselu z mieszkańcami Dalewic, lata70-te (fot. zbiory autora)

Więc lepiej, żeby się zawalił piękny zabytkowy dwór z XVIII w, żeby wśród kikutów parku została kupa gruzu, niż żeby ktoś przywrócił do nowego życia cenną pamiątkę. Taką pamiątkę... bo jeśli komuś nie wystarczy fakt, że przedstawia pewną niewymierną wartość estetyczną to pragnę poinformować, że w Dalewicach, właśnie w owym walącym się dworku urodził się Xawery Dunikowski. Ale widać stać nas na to. Pozbyliśmy sie już kłopotu z dworkiem Michałowskiego w Krzysztoforzycach, pozbywamy dworku Dunikowskiego w Dalewicach, a w innych - miejmy nadzieję - poza zwyczajnymi hreczkosiejami nikt ważniejszy nie mieszkał.


dworek w latach 1890-1920, rodzina Korulskich (fot. myvimu.com)
dwór lata 70 XX w. (fot. zbiory autora)

     Dziś, po upływie 43 lat od publikacji w prasie artykułu, w dalszym ciągu nie znalazł się ani jeden "mądry szaleniec". Raczej "pasjonat tego tematu" który dążyłby do poprawienia stanu technicznego dworku w Dalewicach. Cieszy tylko fakt że mieszkańcy opiekują się kościółkiem. Tylko szkoda że prawie mało kto wie, że owa drewniana świątynia ściśle była związana z istnieniem dworu i jego właścicieli. To dzięki Nim Kościółek przetrwał stulecia i zachwyca teraz sakralnymi urokami. Ale to juz inna ciekawa historia do udostępnienia...

     Szkoda że zapomniano o nie odległym dworku, raczej już ruinach. A ten dzielnie dalej tam trwa. Buntuje się na ataki: zimowych mrozów i śniegu, wiosennych i jesiennych deszczy. Tylko letnie promienie, które przebijają się przez cienie krzaków i samosiejek dają nadzieję, że wkrótce ktoś się zainteresuję tą jakże cenną pamiątką. Takim, dalej jest Dwór Dunikowskich w Dalewicach.

Marcin Szwaja   

ruiny dworu - stan obecny (fot. zbiory autora)
Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/felietony/miejsca/20170222dworkowe/art.php