Skalbmierz vs. "Orły Górskiego"

Grzegorz Lato "drugi trener" Orłów ;) (fot. Mateusz Gajda)

Skalbmierz, 7-08-2018

     5 lipca w Skalbmierzu odbył się benefis Mariana Nowackiego, urodzonego w tym mieście piłkarza m.in. Legii Warszawa i Arki Gdynia. Ozdobą imprezy był mecz towarzyski pomiędzy drużyną Przyjaciół Mariana (zielono-pomarańczowe stroje), w skład której wchodzili mieszkańcy Skalbmierza i okolic z drużyną "Orłów Górskiego"(czerwone koszulki Wisły Kraków), w której grali byli zawodowi piłkarze występujący przed laty w legendarnym zespole Kazimierza Górskiego.

     Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in.: Janusz Kupcewicz, Jan Domarski, czy Zdzisław Kapka. Największą gwiazdą dnia, oprócz jubilata, był jednak król strzelców mundialu z roku 1974, czyli Grzegorz Lato, który niestety w spotkaniu nie zagrał. Jak żartowali jego koledzy z drużyny pełnił on jedynie rolę zastępcy trenera. Nie ma jednak tego złego, co by na dobra nie wyszło. Dzięki temu, iż Lato nie grał, fani mieli więcej czasu na zdobycie autografu byłego prezesa PZPN i chętnie z tego korzystali, gdyż co chwilę podchodzili do niego z piłkami lub zdjęciami i oczywiście z nieodzownym markerem. Zabrakło jednak Adama Nawałki, który pomimo wcześniejszych doniesień oraz obecności jego nazwiska na plakacie do Skalbmierza nie przyjechał.

narada Orłów w przerwie meczu (fot. Mateusz Gajda)

     Wynik tego widowiska zdawał się nie mieć znaczenia, co potwierdza fakt, iż mało, kto wie, jaki dokładnie padł rezultat. Oglądając cały mecz mogę poświadczyć, iż było 7:4 dla "Orłów Górskiego". Stojąca obok mnie grupka kibiców stwierdziła, że było 6:4. Sędzia zaś na pytanie jaki ostatecznie padł rezultat odpowiedział mi 5:4 i taki też wynik został oficjalnie podany. Jednak to nie wszystkie wersje, gdyż jak donosi portal echodnia.eu gospodarze stwierdzili w szatni, że było 7:5.

     Mecz rozpoczął się od dominacji drużyny gości, którzy grali tzw. "tiki-takę" i starali się zaskoczyć rywali dużą ilością podań. "Przyjaciele Mariana" natomiast nastawili się na grę z kontry. Początkowo lepsza była taktyka "Orłów", którzy dość szybko wyszli na prowadzenie 3:0. Jednak z czasem wydawało się, iż doświadczeni piłkarze zaczęli opadać z sił i oddali inicjatywę rywalom, którzy przestali grać długimi podaniami i wzorem sławniejszych przeciwników zaczęli grać krótko po ziemi. Dało to lepszy efekt i drużyny schodziły na przerwę przy wyniku 3:2.

akcje z meczu (fot. Mateusz Gajda)

     Po odpoczynku zaczęli jednak znów dominować goście. To tutaj właśnie zaczyna się ta problematyczna część meczu, kiedy to moim zdaniem "Orły" trafiły do bramki rywali czterokrotnie, a mogło być jeszcze więcej bramek, gdyż przyjezdni nie wykorzystali rzutu karnego. Gospodarze w tej części meczu mieli pecha, gdyż ich bramkarz chwilę po tym jak obronił karnego, przy kolejnej bramce rywali doznał kontuzji. Z powodu braku zmiennika na bramce stanąć musiał zawodnik z pola, jednak puścił on tylko jednego gola, gdyż goście znów stracili siły i atakowali znacznie rzadziej niż na początku tej połowy.

     Inicjatywę w końcówce przejęli gospodarze, którym (tu nie ma wątpliwości) udało się dwukrotnie pokonać bramkarza "Orłów". Druga połowa była znacznie brutalniejsza niż pierwsza, która przebiegała w przyjacielskiej atmosferze i nie pamiętam, aby sędzia przerywał grę. W drugiej połowie arbiter musiał jednak kilkukrotnie sięgnąć po gwizdek. Najpierw za sprawą gospodarzy, którzy kilkukrotnie faulowali zdenerwowani tym, iż nie dość, że przegrywają, to rywale praktycznie nie opuszczają ich połowy. Pod koniec spotkania role jednak się odwróciły i zmęczeni goście kilka razy w nieczysty sposób przeszkodzili napierającym reprezentantom Skalbmierza.

akcje z meczu (fot. Mateusz Gajda)

     Mecz zakończył się zwycięstwem "Orłów Górskiego". Pomimo wieku pokazali, że wciąż bardzo dobrze radzą sobie z futbolówką. Po strzeleniu jednej z bramek potwierdzili to celebrując trafienie saltem. Po ostatnim gwizdku na boisko wkroczyli kibice chcący zdobyć komplet podpisów byłych piłkarzy. W tym czasie Marian Nowacki dziękował za pośrednictwem mikrofonu przybyłym na jego święto kolegom.

Dla mnie impreza w tym momencie skończyła się.

Mateusz Gajda   

"kartka" łowcy autografów (fot. Mateusz Gajda)
Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/redakcja/archiwum/2018/08/20180807benefis/art.php