Drugi ważny epizod z historii rodziny Erana Morilesa na Ziemi Proszowskiej

Henryk Beck, tusz na papierze, Warszawa 1944 r.
(fot. tygodnikpowszechny.pl)
Proszowice, 16-11-2020

     Drugą ważna sprawą związaną z losami rodziny Erana w okresie II wojny światowej na terenie Ziemi Proszowskiej była śmierć Arona brata jego dziadka Hersha. Tak jak cała rodzina Morilesów także i Aron mieszkał przed wojną w Górce Kościejowskiej, gdzie rodzina prowadzili małe gospodarstwo rolne i sklep spożywczy.

     Aron był dobrze znany w okolicy ponieważ ze starszym bratem Herszem (dziadkiem Erana) handlowali z wieloma miejscowymi rolnikami miedzy innymi krowami. Obaj bracia służyli w polskiej armii i mieli wielu polskich przyjaciół. Często brali udział w cotygodniowych "dnia targowych" w okolicy (między innymi w Proszowicach, a nawet w Krakowie).

     Aron był wysokim młodym mężczyzną, wyglądał jak wszyscy mieszkańcy tych rejonów, nie nosił pejsów. Po wyglądzie nie można było stwierdzić, że był Żydem, tym którzy go znali w ogóle nie przeszkadzał fakt, że był innego wyznania, nie odgrywało żadnej roli aż do wojny.

     Wraz ze swoją siostrą Manią i bratem Mortkiem przebywali w wiejskim domu lub innej kryjówce w okolicy. Nie wiadomo, gdzie się zatrzymali, jednak musiało to być niedaleko od Lelowic.

     Na przełomie 1943 i 1944 roku (okres ten podał Eran, moim zdaniem bardziej prawdopodobny jest końcówka 1944 roku), dziadek Erana i jego brat (Aron) pojechali do Kaczowic, aby kupić jedzenie od miejscowego rolnika. Prawdopodobnie bywali już tam wiele razy (być może rolnik ten sprzedawał też żywność innym Żydom). Pewnej nocy, gdy przybyli w to miejsce, rolnik powiedział im, że nie zostało mu już nic do jedzenia i że powinni wrócić następnej nocy.

     Tak też zrobili, ale kiedy tam przybyli, napadli na nich uzbrojeni ludzie (Eran podejrzewa, że należeli oni do konspiracji) powiedzieli im, że szukają ich od dłuższego czasu. Dziadkowi udało się uciec, ale Aaron został zabity podczas ucieczki.

     Ciało Arona pozostało na polu gdzie zginął, prawdopodobnie dzień później przybyli policjanci i pochowano ciało Aarona. Mieszkańcy Kaczowic czy Lelowic zapewne słyszeli tej nocy strzały z karabinu.

     Fakt, faktem w tak masowym ruchu oporu jaki podczas II wojny światowej działał na terenie naszego kraju (także na terenie Ziemi Proszowskiej), należeli do niego różni ludzie, których zachowanie nie zawsze było godne szacunku. W dużych formacjach podziemnych istniały komórki zbrojne eliminujące i karzące ludzi krzywdzących niewinnych mieszkańców.

     Moim zdaniem bardziej prawdopodobna jest wersja, że uzbrojona grupa, która zamordowała Arona była jedną z grasujących podczas wojny na tym terenie band, podszywających się pod partyzantów i działalność konspiracyjną, natomiast zajmowali się zwykłą bandytką i rabunkami na ludności cywilnej. Bandy te tworzyli ludzie wyrzucani z działających na terenie oddziałów partyzanckich, albo prowadzący "podwójną działalność" (oficjalnie należeli do partyzantki, jednak na własną rękę dokonywali napadów i rabunków).

     Jak było naprawdę, w przypadku zabójstwa Arona będzie trudno dociec, z dwóch powodów. Po pierwsze minęło już tyle lat, że znalezienie świadków tych wydarzeń graniczy z cudem, a po drugie losy Żydów na tym terenie nie należy do tematów, o których wspomina się w sagach rodzinnych, a może...

Będziemy wdzięczni za każdą informację mogącą pomóc p. Eranowi odtworzyć losy swoich przodków. Informację prosimy przesyłać kontakt@24ikp.pl.

Andrzej Solarz   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/info/szukam/20201116moriles02/art.php