Proszowice lat 50/60 XX wieku, moje wspomnienia. Przyczynek do historii proszowickich ulic
odc. 4

(fot. ikp)
Proszowice, 11-08-2017

odcinek 4
4. Serce miasta - Duży Rynek

     Rynek Duży, bo tak go nazywaliśmy zapamiętałem jako duży plac, obszarowo nie różniący się od obecnego, wybrukowany "kocimi łbami" podobnie, jak sąsiednie ulice, może z wyjątkiem obecnej ulicy Ojca Rafała (wtedy o innej nazwie) gdzie od rynku w dół na pewnej części droga posiadała nadszarpniętą zębem czasu betonową płytę. Taka nawierzchnia rynku powodowała, że przy braku kanalizacji umożliwiającej odprowadzenia wody po opadach deszczu, a już szczególnie w okresie jesieni i wiosny, stawał się on błotnisty.

około 1958 r. Rynek Duży okryty nastrojową mgiełką, w tle bryła kościoła parafialnego i dzwonnicy, duży biały napis na murze ogrodzenia kościelnego w "słusznej sprawie" mówi, że "grafiti" nie jest wymysłem naszych czasów, na pochylonej płaszczyźnie skarpy pokrytej trawą rząd kwitnących drzewek, mniej więcej pomiędzy drugim, a trzecim drzewkiem, a może trochę bliżej zlokalizowany był kiosk "Ruchu" prowadzony przez państwa Całków, a później Chmurzyńskich, poniżej chodnika widoczna jest pogarbiona płaszczyzna rynku wyłożona kocimi łbami, bardzo ciekawie wygląda sieć przewodów energetycznych i telefonicznych rozpiętych na słupach, na jednym z nich na wysokości późniejszej piekarni państwa Dziurów, od strony ulicy B.Głowackiego i T.Kościuszki zainstalowany był głośnik miejski, z którego płynące transmisję sportowe i kolarskie wywoływały gorące emocje słuchaczy, warto również zwrócić uwagę na pogarbione, dziurawe płyty chodnikowe, ale też na charakterystyczne, stare drewniane okiennice zabezpieczające sklep, tych szczegółów na zdjęciu jest jeszcze więcej, niby zwykłe zdjęcie, a ile w nim ukrytej dynamiki, a równocześnie wyciszenia, spokoju i informacji o minionym czasie w tym miejscu miasta
(źródło: z archiwum Ryszarda Bielawskiego)

     Dzisiaj Rynek Duży jest prawie zamknięty budowlami na wszystkich jego pierzejach. Ale w latach pięćdziesiątych i później tak jeszcze nie było. Były luki w zabudowie, jako pochodna walk o Proszowice w 1939 r., ale też i w 1945.

     Południowa pierzeja rynku posiadała ukośnie ścięte trawiaste zbocze o kształcie lekkiego łuku, opierającego się na dwóch narożnikach u wylotu ulic T.Kościuszki i w dół do skrzyżowania z dzisiejszą ul. Krakowską, i ul. 3-go Maja, schodzące od chodnika w kierunku jego powierzchni. To pochylenie w apogeum na wprost byłej restauracji zwanej potocznie "mordownią" miało około 4 m. szerokości. Mniej więcej w 2/3 długości tej pierzei od strony ul. T.Kościuszki usytuowany był kiosk "Ruchu" funkcjonujący tam od co najmniej końca lat 40-tych. Takich kiosków wtedy w obrębie centrum miasteczka było około 3-ch i stanowiły dla mieszkańców bardzo ważną funkcję informacyjno-handlową (prasa, drobne towary).

zdjęcie z początku lat pięćdziesiątych, na zdjęciu widok naroża ul. Krakowskiej i obecnej ul. 3 Maja, rozbiórka narożnego starego budynku. powyżej niego był pusty plac, po wyburzeniu tego budynku powstał plac od Rynku Dużego do Małego, przez pewien czas był on ogrodzony płotem z desek, później w Rynku Dużym na rogu powstał dom piętrowy pana Mazurka z arkadą w parterze domykając zabudowę południowej jego strony, później obecna ul. 3 Maja stopniowo była zabudowywana
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     Południową pierzeję w części już opisałem. Posiadała ona prawie w całości piętrową starą zabudowę z okresu międzywojennego, czy nawet wcześniejszą. Piszę prawie, bo posiadała luki. Zaczynała się od strony zachodniej budynkiem p. Dziury, w którym mieścił się sklep piekarniczy i w oficynie, wzdłuż ul. Bartosza Głowackiego, przylegającej do budynku Poczty piekarnia.

     Dalej na tej pierzei był parterowy budynek ze sklepikiem, a za nim gruzy zburzonego działaniami wojennymi budynku, który został odbudowany gdzieś w połowie lat pięćdziesiątych. To w tym odbudowanym budynku na piętrze mieściła się w tamtym czasie Komenda Hufca ZHP w Proszowicach.

lata sześćdziesiąte, wschodnia pierzeja Rynku już z kompletną zabudową, w dalekiej perspektywie, w luce obok budynku piekarni widać zieleń parku miejskiego
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     W kolejnych budynkach, kojarzę je z nazwiskiem Łakomscy mieściły się sklepy różnej branży i restauracja, o której też już wspomniałem. Ciekawostkami tej kamienicy były głębokie pod nią piwnice, gdzie składowano w beczkach piwo dla tej restauracji, i o której to piwnicy mówiono, że ma połączenie z istniejącymi w przekazie lochami pod miastem, oraz pasażowe przejście do małego rynku, w istotny sposób skracające odległość pomiędzy nimi. Wtedy to przejście było dostępne dla wszystkich. W każdym bądź razie właściciel nieruchomości nie robił z tym specjalnych utrudnień.

widoczny na zdjęciu wschodni bok Rynku Dużego zabudowany jest starymi parterowymi budynkami ustawionymi równolegle do siebie, tak w swoim czasie budowali swoje domy osadnicy niemieccy, jak widać domki w części frontowej przystosowane były do funkcji handlowej, to już drugie zdjęcie Rynku, na którym widoczna jest kołowa pompa wodna
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
na zdjęciu pusta przestrzeń po wyburzonych budynkach w północno-zachodnim skrzydle Rynku, w perspektywie widoczne są z prawej budki handlowe, pomiędzy nimi, a budynkami pusty zniwelowany plac wykorzystywany był jako tymczasowy parking
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)

     W następnym budynku w kierunku wschodniego naroża rynku zamieszkałym przez państwa Bartoszewskich funkcjonował przez długie lata ich sklepik z galanterią krawiecką Ta część rynku, jeśli dobrze pamiętam kończyła się placem o kształcie nieregularnego trójkąta przylegającego do łącznika rynku z ul. Krakowską oraz w części do małego rynku. To był plac również po zburzonych budynkach, coś w tamtym czasie na kształt ogrodu otoczonego drewnianym płotem. W górnej jego części, od strony rynku powstał dom pana Mazurka, a później zabudowana została cała ta posesja od strony małego rynku i łącznika z dużym rynkiem tworząc ulicę.

     Prawa pierzeja (wschodnia, prawie nie istniała), gdyby nie liczyć budynku kościoła parafialnego, oraz innego, stojącego na wprost budynku piekarni państwa Dziurów, parterowego, typowego dla końca XIX i początku XX wieku, białego budyneczku z frontem do ul. Karola Marksa (obecnej Królewskiej) i ścianą boczną do Rynku Dużego, jak sobie przypominam należącego do Państwa Puchalskich.

w miejscu, gdzie zbudowano amfiteatr, na zboczu, na zapleczu zgruzowanych budynków młodzież w latach pięćdziesiątych zorganizowała sobie zimową górkę do zjazdów na sankach i nartach, jakie to zbocze wydawało się wtedy wysokie
(źródło: Google Earth, St. Paluch. 2017)

     Na początku tej pierzei od strony ul. Ojca Rafała powstał później piętrowy budynek, jedyny na niej przez dłuższy czas, do momentu wypełnienia naroża Rynku Dużego i ulicy K.Świerczewskiego (obecnie Ojca Rafała) również piętrowym budynkiem.

     W jakiś czas potem, po wyburzeniu budynku na wprost piekarni, miejsce po nim przystosowano do potrzeb małego placu targowego z kilkoma budkami, gdzie handlowano prawdopodobnie mięsem z własnego uboju. Placyk był nieco poniżej rynku, połączony z nim paroma schodkami. W kolejnych latach na tym miejscu powstał dom Handlowy, istniejący do dziś, zamykający tą część rynku.

zdjęcie przedstawia dom państwa Staszkiewiczów, mieścił się tu zakład rymarski, z tym domem wiąże się taka niemiła historia, która przydarzyła się koleżance żony, otóż żona z koleżanką po przyjeździe do Proszowic zgodnie z nakazem pracy przez jakiś czas mieszkały w pokoiku na pięterku tego domu, budynek, zresztą jak i inne w mieście nie miał kanalizacji, mieszkańcy korzystali z toalety (sławojki), toaleta stała na zewnątrz, na zapleczu budynku, była już mocno nadszarpnięta czasem, no i stało się, pewnego dnia koleżanka żony miała pecha, deski podłogowe załamały się i dziewczyna doznała niezbyt miłej kąpieli, co było dalej nie będę mówił, pomiędzy toaletą, a tym domem prowadziła na skróty ścieżka z Rynku Dużego do ul. Rzecznej (dziś Wł.Jagiełły), najczęściej korzystali z niej stali bywalcy knajpy zwanej potocznie "mordownią", która świadczyła usługi garmażeryjne z wyszynkiem na tej ulicy
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

restauracja, a później rozlewnia wód gazowanych mieściła się na parterze budynku
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
A tak, kiedyś w latach przed wojenną zawieruchą wyglądała ta strona Rynku.

     Z kolei na północnej pierzei rynku (równolegle do rzeki Szreniawy) zachowała się oryginalna zabudowa, aż po budynek byłego internatu Liceum Ogólnokształcącego w Proszowicach. Na zachód od tego budynku zalegały gruzy po widać było, dużych piętrowych wypalonych budynkach, czy budynku.

     Na północno-zachodnim narożu rynku, na wyjściu ul. Kilińskiego usytuowany był parterowy murowany dom. Obecnie na tych placach (działkach budowlanych) stoi proszowicki Dom Kultury.

     Ciekawostką jest to, że na zapleczu tych gruzów, na stoku w kierunku rzeki, w końcu lat pięćdziesiątych młodzież zorganizowała sobie małą trasę narciarską z namiastką skoczni. Miałem tam też okazję trochę pojeździć, a przy okazji upadku złamać nartę, co na tamte czasy było dużą stratą.

lata 90-te, na zdjęciu z prawej w głębi dom państwa Miechowickich, na wprost dom państwa Wciślinskich, na lewo budynek mieszkalny (blok) wybudowany w latach pięćdziesiątych na miejscu składu tarcicy, w lokalu na parterze funkcjonował fryzjer, mniej, więcej na połączeniu bloku i budynku stał drugi w rynku kiosk "Ruchu"
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     Kolejna pierzeja zachodnia. Na jego rogu przy zbiegu obecnej ul. J.Kilińskiego i Rynku stał budynek Staszkiewiczów, widać było, kiedyś przystosowany do funkcji sklepowej. Pomiędzy tym budynkiem, a budynkiem państwa Miechowickich (nieistniejącym już) było strome zejście po gruncie na obecną ul. Władysława Jagiełły (niedaleko drugiej restauracji w Proszowicach), również zwanej "mordownią". Po likwidacji w tym miejscu restauracji powstała rozlewnia wód gazowanych.

     Kolejny obiekt na tej pierzei to piętrowy mieszkalny budynek, w parterze przystosowany do funkcji usługowej, prawdopodobnie przedwojenna własność państwa Wciślinskich - istniejący do dziś. Nie znam obecnego statusu tego budynku.

tak przed stu laty prezentowała się zachodnia strona Rynku, parterowe budynki, w środku frontem do placu posadowiony długi dom to budynek państwa Wciślinskich, na prawo od niego wąski domek i dalej późniejszy dom państwa Miechowickich z kopertowym dachem, od strony północnej parterowe domki ustawione bokiem do siebie, podobnie, jak te po wschodniej stronie Rynku, na ich miejscu po II wojnie światowej zlokalizowany był skład tarcicy
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     Na parterze budynku Wciślinskich w tamtych latach świadczył usługi jeden z dwóch zakładów fryzjerskich w miasteczku. A po zachodniej stronie tego budynku w kwaterze pomiędzy Rynkiem, - ul. T.Kościuszki, Wł.Jagiełły znajdował się duży plac, na którym zlokalizowany był skład tarcicy. Gdzieś w połowie lat pięćdziesiątych, w tym miejscu zbudowano duży kompleks budynków mieszkalnych (blok istniejący do dziś). Również na tej części przez pewien czas funkcjonował drugi kiosk "Ruchu".

     Mały szczegół, może jednak należy to przypomnieć, myślę, że pamięć mnie nie myli. Pomiędzy budynkiem po prawej stronie, a budynkiem Miechowickich funkcjonowało jeszcze jedno połączenie po betonowym stopniach do ul. Wł.Jagiełły. Różnica poziomów w tym miejscu pomiędzy Rynkiem Dużym, a wspomnianą ulicą było znaczna i trzeba się było trochę natrudzić, by wspiąć się na poziom centralnego w mieście placu.

zdjęcie datowane na lata trzydzieste XX w., ale taki targ w każdym tygodniu w środę funkcjonował w tym miejscu jeszcze w latach sześćdziesiątych, a jego forma wzbogacona jeszcze o kramy z zabawkami, karuzele i inne atrakcje dla dzieci, ale nie tylko, to parafialny odpust coroczny w dniu 15 sierpnia, pamiętam, że każdy targ na Rynku był ciekawy, ale ten odpustowy wyjątkowo, szczególnie, jak rodzice i rodzice chrzestni dali trochę grosza, to było szaleństwo dla takich dzieciaków, jak my wówczas, ciekawym szczegółem na tym zdjęciu jest płot drewniany, tego elementu widokowego w latach powojennych na Rynku już nie było, na pierzei wschodniej widoczny jest jeden z budynków, które tam stały równolegle do siebie, można zaryzykować stwierdzenie w stylu osadnictwa niemieckiego, podobny styl można jeszcze dzisiaj zobaczyć w Starym Sączu, gdzie osadnictwo niemieckie było rozwinięte, widoczna jest stara drewniana, przysadzista dzwonnica, która przetrwała działania wojenne i służyła parafii do momentu wybudowania w latach pięćdziesiątych nowej murowanej dzwonnicy, widoczne są słupy drewniane ,prawdopodobnie oświetlenia elektrycznego i jeszcze widoczny ciekawy element widokowy, w miejscu gdzie w latach pięćdziesiątych powstał budynek piętrowy pana Mazurka, parterowy budynek, który przetrwał zawieruchę wojenną w Rynku i po wojnie został wyburzony, to tyle dodatkowych reminiscencji związanych z tym zdjęciem
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

ok. roku 1958, proszowicki Rynek pokryty białym puchem, w tle sanki, co wtedy było czymś normalnym w mieście w okresie zimowym, ale to nie był dzień targowy, wtedy sanek byłoby o wiele więcej, w perspektywie dom jedyny wtedy murowany na wschodniej pierzei, działka przylegająca bezpośrednio do ul. Świerczewskiego (obecnie Ojca Rafała) jeszcze nie była zabudowana, na lewo od budynku murowanego stare budynki, w części przylegające do ul. Karola Marksa (obecnie Królewskiej) naprzeciwko piekarni państwa Dziurów, po wyburzeniu tych budynków, w tym miejscu były zlokalizowane budki bazaru mięsnego, było tam niewielkie zejście z Rynku schodami na ten placyk
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)
     Upływający czas ciągle zmieniał wygląd zachodniej strony rynku. Zachowane zdjęcie z początku XX w. tej części placu pozwala ocenić, jak dalece duże są te zmiany.

     Nie ma już domu państwa Miechowickich, a na tym ciągu wyrosły nowe piętrowe obiekty. Zmiany są rzeczą nieuniknioną, pewnie podnoszą też prestiż centralnego placu miasta. Myślę jednak, że szczególnie mieszkańcy Proszowic starszej generacji patrząc na w sumie korzystne zmiany zachodzące w mieście wracają do nostalgicznych wspomnień minionych Proszowic.

     To miejsce w życiu gospodarczym i społecznym było soczewką ogniskującą najważniejsze sprawy jego mieszkańców. Plac w każdą środę zamieniał się w centrum handlowe, gdzie pojawiały się kramy z położonych na ziemi desek, czy wręcz rozłożone kosze z artykułami spożywczymi. Przekupki, głównie wieśniaczki z okolicznych wiosek wprost z furmanek lub z wystawionych baniek oferowały świeże mleko i śmietanę, masło, sery, jaja, jarzyny, owoce i inne artykuły spożywcze. Ale nie tylko. Tu sprzedawano konie, krowy, kury, kurczęta, króliki, świnie i warchlaki. W każdym tygodniu rynek i wszystkie okoliczne ulice wypełnione były wszelkiego rodzaju pojazdami konnymi. W dniach pogodnych dla miasta to był prawdziwy festyn, odskocznia od codzienności, a dla przybyłych okazja nie tylko do handlu, ale także załatwienia wielu spraw natury administracyjnej, bo Proszowice swoim obszarem administracyjnym obejmowały o wiele więcej okolicznych wiosek i miejscowości, niż to ma miejsce obecnie. Targ zwykle trwał od wczesnych godzin rannych do około godz. 13-tej. Później miasteczko wracało do swojego normalnego życia.

uroczystość na Rynku Dużym z okazji 22-go lipca (ówczesne święto Odrodzenia Polski), w tle północna pierzeja Rynku, z lewej strony obok budynku, gdzie mieścił się internat Liceum proszowickiego pusta przestrzeń po usunięciu gruzów z przedwojennych budynków spalonych w czasie działań wojennych, w tym miejscu później powstał budynek MDK
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)

     Dodam, że w okresie zimowym dzieciarnia miała rozrywkę związaną z tym, że przybywający na targ do miasteczka rolnicy zwykle, przy wtedy obfitych opadach śniegu zamieniali pojazdy konne na sanki.

     To była dla nas dzieci przednia zabawa, choć czasami ryzykowna, bo można było dostać batem od nieżyczliwego powożącego, choć takie przypadki należały do nielicznych.

na zdjęciu pochodzącym z późniejszych lat (prawdopodobnie z końca lat osiemdziesiątych ub. stulecia), zgromadzenie i wiec mieszkańców (spotkanie z kandydatami na posłów), w tle widoczna część budynku MDK
(https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
w tle widoczna południowa pierzeja Rynku, zabudowana starymi piętrowymi domami, wyjątek stanowi jedynie dom Pana Mazurka, pierwszy od lewej strony z końca lat pięćdziesiątych
(https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
zdjęcie pamiątkowe na proszowickim Rynku Dużym członków Ochotniczej Straży Pożarnej z Proszowic i prawdopodobnie z okolicy, zdjęcie datowane na 1906 r., a więc początek XX w., można przypuszczać, że zdjęcie zostało zrobione z okazji pokazów strażackich zorganizowanych na tym placu, w głębi placu jeden z konnych pojazdów strażackich, w perspektywie widoczna północna pierzeja Rynku, trzeci budynek od lewej strony (zachodniej) widoczny do I p. to obiekt zniszczony w czasie II wojny światowej, ciekawym szczegółem tego zdjęcia jest widoczna na drugim planie z prawej strony zdjęcia pompa wodna kołowa, charakterystyczna dla początku XX w., można stąd wyciągnąć wniosek, że władze miejskie dbały o zaopatrzenie w wodę mieszkańców tego grodu
(https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

zdjęcia prawdopodobnie z lat sześćdziesiątych ub. w., na zdjęciach procesja w czasie uroczystości Bożego Ciała wokół Rynku Dużego, w tle majestatyczna sylweta kościoła parafialnego w Proszowicach pw. św. Jana Chrzciciela
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
     Zabawa polegała na tym, że wskakiwało się na płozy sanek, trzymając się ich górnego brzegu (koszyka) i jechało na nich przez miasto, a czasami i dalej. Kiedy indziej po zaczepieniu się do sanek można było jechać na butach, albo kantach obcasów, lub na przyczepionych z tyłu małych sankach.

Czy dzisiejsze młode pokolenie proszowian ma takie atrakcje?

     Wracając do rynku, to było miejsce, gdzie od zawsze odbywały się wszelkie uroczystości państwowe, ale też np. pokazy działania straży pożarnych.

     Usytuowanie kościoła Parafialnego w bezpośredniej bliskości głównego placu miasta, pewnie już w założeniach fundatorów i jego budowniczych zakładało możliwość jego wykorzystywania dla dużych uroczystości religijnych. I tak się działo od wieków. To miejsce było związane swą funkcjonalnością z proszowicką starą, pamiętającą czasy królewskie świątynią. Tu odbywały się kościelne uroczystości. Tu koncentrowało się życie religijne mieszkańców miasta. To była deklaracja wiary, manifestowana udziałem w procesji na tym placu. Nie wiem, czy dzisiaj jest to praktykowane, ale to pewnie starsi mieszkańcy pamiętają, że Rynek Duży był zawsze miejscem procesji w czasie uroczystości Bożego Ciała.

jeden z ołtarzy przy rynkowych kamienicach, jak pamiętam, miejsca budowy ołtarzy na tą uroczystość były naznaczone pewną tradycją, to był zaszczyt dla mieszkańców danej kamienicy przy rynku, to do nich też należał obowiązek przygotowania wystroju ołtarza, ale to była też dla nich nobilitacja i ogromne wyróżnienie, do innej tradycji związanej z tym świętem było przyniesienie do domu gałązki z ołtarza, to było rozumiane jako swoiste błogosławieństwo dla domu i jego mieszkańców, a równocześnie zatknięcie takiej gałązki na uprawnej ziemi miało zapewnić dobre urodzaje, efektem tego była dewastacja zielonego wystroju ołtarza tzn. gałęzi stanowiących jego zewnętrzne obramowanie po przejściu procesji do kolejnego ołtarza, ołtarzy na trasie przejścia procesji po Rynku Dużym było 4-ry, ciekawostką w czasie tych uroczystości była pogoda, jak pamiętam, niekiedy wydawało się, że procesji nie będzie, bo szykowała się burza, ale jak przychodził moment wyjścia procesji z kościoła na rynek sytuacja pogodowa się stabilizowała, czasami niebo mruczało, ale nie spadła ani kropla wody, a bywało i tak, że ledwie procesja i ludzie zdążyli wejść po zakończeniu do kościoła, a otwierały się zawiasy nieba i z ciężkich, ciemnych chmur lały się potoki wody, przy akompaniamencie potężnych grzmotów, to była specyfika tego dnia, tak to zapamiętałem, czy to przypadek powtarzający się cyklicznie?, no, można to i tak traktować
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     Kolejne proszowickie święto parafialne Matki Boskiej Zielnej w dniu 15 sierpnia oprócz duchowych przeżyć dla dorosłych, za sprawą tradycyjnego "odpustu", zamieniało rynek w jeden wielki wypełniony po brzegi kramami, na których królowały różnego rodzaju kolorowe zabawki, domorosłej produkcji, ale jakże wtedy atrakcyjne dla małych dzieci, zaczarowany świat, który trudno było opuścić, ale też nie zawsze dysponowaliśmy pieniędzmi, za które można by pozwolić sobie na zakupienie tych ciekawych intrygujących "cudeniek".

     Zwykle temu festynowi, adresowanemu do proszowian, a odbieranemu szczególnie atrakcyjnie przez dzieci towarzyszyły ustawione na ten dzień karuzele i huśtawki. Te pierwsze to były zwykle przedwojenne starocie, ale były kolorowe, a to było dla dzieciaków ważne. Jaka to była frajda, usiąść na metalowym stołeczku zawieszonym na belce karuzeli przy pomocy metalowych łańcuszków, zapiąć się i za 5 zł. pofrunąć w górę, ponad kramy. No i zwykle oczekiwanie, będzie burza, czy nie?

w zimowej scenerii widoczna część ogródka ogrodzona drewnianym płotem, zdjęcie pochodzi prawdopodobnie z lat 30-tych ub. w.
(źródło: zbiory IKP)
na zdjęciu również ogródek z metalowym ogrodzeniem z orłami, kojarzę to ogrodzenie z Rynkiem Dużym, a to zdjęcie pewnie pochodzi z późnego okresu międzywojennego, lub z lat powojennych, skłaniałbym się do tej pierwszej daty, a to dlatego, że jak patrzę na te piękne proszowickie wysokie "palmy" widoczne na tym zdjęciu, to ich w pamięci nie odnajduję, a samo ogrodzenie jak już wspomniałem tak, natomiast to samo ogrodzenie, albo takie samo zabezpieczało trójkątny zieleniec na zbiegu ul. Krakowskiej i Głowackiego, i to mógł być początek lat pięćdziesiątych
(źródło: zbiory IKP)

     A co do Rynku,, to obecny jego wygląd jest diametralnie inny, niż pół wieku temu, jeśli mnie pamięć nie zawodzi. Na przestrzeni lat jego wizualna szata ulegała zmianom. Patrząc na stare wyblakłe fotografie rynku. Można wysnuć wniosek, ze mieszkańcy Proszowic stale mieli tęsknoty do choćby troszku zieleni w tym punkcie miasta. Można odnaleźć na nich może niewielkie, ale jednak enklawy zieleni na samym placu. Na wszystkich pierzejach widoczne są drzewa, a w tym, jak na pierzei południowej kwitnące i ciekawe, a także wysokie, o charakterystycznych koronach "Palmy".

     Myślę, że takim momentem, który zainicjował zmianę wyglądu płyty Dużego Rynku stała się inicjatywa społeczna powołania Komitetu Budowy Pomnika Tadeusza Kościuszki, działania organizacyjne związane z wykonaniem i postawieniem, a ostatecznie uroczystym odsłonięciem tego dzieła w dn. 24 listopada 1957.

wykonałem to zdjęcie, jako młody człowiek aparatem fot. "Smiena", na zdjęciu, odsłonięcie pomnika Naczelnika Kościuszki w dn. 24 listopada 1957 r., na trybunie honorowej przedstawiciele władz wojewódzkich, władz powiatowych, miasta, trybuna została udekorowana przywiezionym z lasu sosenkami, co związane było z faktem, że teren wokół był pusty, oczekiwał na zagospodarowanie w przyszłości
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)

odnotowany jest moment ściągnięcia biało-czerwonej szarfy przesłaniającej pomnik tzn. jego odsłonięcia, może się mylę, ale na obu zdjęciach - tym i powyżej, widoczny jest bardzo podobny do dyr. Liceum proszowickiego Pana F.Kruczały (w okularach), przewodniczący wojewódzkiej wówczas Rady Narodowej w Krakowie Niewodniczański
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)
uroczystości odsłonięcia pomnika Tadeusza Kościuszki w dn. 24.XI.1957 r. w Proszowicach na Rynku Dużym
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)

młodych drzewek, w środku pusty duży klomb, w perspektywie widoczny krąg ludzi biorących udział w tej uroczystości
(fot. zbiory własne Stanisław Paluch)

     Konkludując, funkcja, jaką przypisano temu miejscu w mieście, na przestrzeni czasu się zmieniała. Jeśli moim zdaniem wcześniej przed wojną i po wojnie były to funkcje typowo handlowe dla rolników, ale także dla mieszkańców, co widać na zdjęciu (targowe środy) to później zmierzało to w kierunku nieco ozdobnym dla miasta i w jakiś sposób rekreacyjny dla mieszkańców (zieleń na rynku, kwiaty na klombach, odpoczynek na ławkach) to obecnie zamyka się w zakresie usługowo-reprezentacyjnym, bo z jednej strony rynek wypełniony jest punktami handlowymi i usługowymi, a z drugiej jego duża prawie w całości kamienna płyta, pomnik stanowią o jego reprezentatywności i jakby randze miasta.

     Pewnie zamieszczenie obu zdjęć zbliżonego miejscowo fragmentu Rynku Dużego obok siebie ułatwiłoby ich porównanie, ale z drugiej strony ze względów na szczegóły, które w małej rozdzielczości uciekają z pola widzenia, zdecydowałem się na ich większy format. Równocześnie mam świadomość, że ich jakość, przy powiększeniu nie może w pełni być zadawalająca. Ale, jak to w życiu bywa, "coś za coś".

Rynek Duży prawdopodobnie z końca lat dwudziestych ub. w., widoczna gruntowa nawierzchnia rynku, bez wyodrębnionego pasa jezdni, lekko pochylona ziemna skarpa południowej pierzei, a na niej stojąca zaprzęgnięta dorożka, na rynku nie widać jeszcze słupów oświetlenia elektrycznego, jedynie słup telefoniczny na wschodnim rogu tej pierzei, z opowieści rodziców pamiętam, że w latach trzydziestych ub. w Proszowicach Magistrat prowadził szeroko zakrojony front brukowania placów i ulic oraz układania chodników betonowych, między innymi piasek w dużych ilościach był pobierany z piaskowni na naszym polu w Dębowcu i furmankami przewożony do miasta, do miejsc robót
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
mniej więcej ten sam fragment Rynku co wyżej, również bez wydzielonego odrębnego pasa drogowego, ale już wybrukowanego "kocimi łbami" tzn. kamieniem o nie regularnych kształtach, to zdjęcie prawdopodobnie pochodzi z połowy lat pięćdziesiątych ub. w. Rynek dostępny dla pojazdów konnych, ciężkich pojazdów ciągnikowych i samochodowych, jak i ruchu pieszego, nie znamy historii tego zdjęcia, ale warto zwrócić uwagę na szczegół widoczny na nim, otóż, na schodach wejścia prowadzącego na teren świątyni widoczne jest parę osób w białych ubiorach, prawdopodobnie są to ministranci, ale co ciekawe, do kierowcy samochodu ciężarowego stojącego na rynku podchodzi mężczyzna w kurtce, spod której widoczna jest w dolnej części biała komża, wskazuje to na to, że jest to kapłan, można zatem wnioskować, że ta scena jest związana z jakimś wydarzeniem związanym ze świątynią, sam byłem ministrantem w mniej więcej zbliżonym czasie, ale nie kojarzę, z jaką okolicznością to miałoby związek, może ktoś z czytających podpowie rozwiązanie tej zagadki
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

     Jedną ze spraw, która jest intrygująca, jak patrzę na stare zdjęcia proszowickiego Rynku Dużego, Rynku Małego, no i ulic, to ogromna ilość różnej wielkości granitowych kamieni, głównie otoczaków. Zadaję sobie pytanie, co się z nimi stało? Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie?

I jeszcze zdjęcia związane z ogródkiem na Rynku Dużym i jego ogrodzeniem.

zdjęcie, które otrzymałem od pana Ryszarda dzięki jego uprzejmości poza walorami porównawczymi Rynku w stosunku do wcześniejszych okresów zawiera jeden istotny szczegół, który uwiarygodnia historię ogrodzenia z białymi orłami, które obecnie zamyka zieleniec w trójkącie pomiędzy ul. Krakowską i Głowackiego opracowaną przez pana A.Solarza zamieszczoną niedawno w serwisie 24ikp, w tle tego zdjęcia widoczna jest niewielka przestrzeń wygrodzona takim ogrodzeniem mocowanym na murowanych słupkach, od strony północnej widoczne są dwa przęsła ogrodzeniowe x2 w szerokości=4, a długości na innym zdjęciu 3 przęsła x2 = 6, w sumie 10 przęseł, to by się zgadzało z ilością przęseł w obecnej lokalizacji ogrodzenia, no i Rynek z tego okresu (początek lat pięćdziesiątych ub. w.) z kamiennym brukiem
(źródło: archiwum Ryszarda Bielawskiego)
a to już (chyba najpiękniejszy w historii) Rynek Duży, w latach sześćdziesiątych, znaczna jego cześć zrewitalizowana z architektonicznym rozwiązaniem ukierunkowanym na zieleń, przyrodę i wyciszenie korzystających z tego zakątku mieszkańców, trzeba podkreślić, ze ten projekt doskonale eksponował pomnik Tadeusza Kościuszki, i był trafionym dla tego centralnego placu Proszowic - Rynku pewnie największego po krakowskim w Polsce, ale to jest moje prywatne zdanie
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

piękny widok w centrum miasta, wprawdzie zdjęcie nie grzeszy ostrością, ale jest to dokument czasu, drzewa, cień, zieleń, w środku okrągły klomb zawsze zadbany, cieszący oczy proszowian tam relaksujących się, i te duże wygodne ławki, można powiedzieć rodzinne, prawdopodobnie połowa lat siedemdziesiątych, rozpoczynające się roboty drogowe w Rynku
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
     Pamiętam z tamtych lat, że było na nim więcej zieleni, niż obecnie. Był miejscem spotkań młodzieży i nie tylko. Sprzyjały temu ustawione w alejkach ławeczki. Bardzo często można było zobaczyć tam starszych spoczywających w cieniu ludzi, matki z maluchami, bawiące się dzieci. Ich dynamika, głosy, radość zabawy nadawały temu obszarowi miasta życia. A pobliska cukiernia i sprzedawane w niej ciasta, ciastka i lody zaspakajały potrzeby smakowe dzieciaków, ale także mam, rodzin.

     No cóż, dziś można się tylko delektować dawną przyjazną ekologiczną przestrzenią tego głównego placu miasta uwiecznioną na zdjęciu. Co prawda, wtedy jeszcze o ekologii się nie mówiło, nie było takiej potrzeby. Ona, szczególnie w małych miastach i miasteczkach, a na pewno już w osadach i wioskach była jak gdyby rzeczą naturalną. Szkoda, że moda i trend na nowoczesność i monumentalizm u ówczesnych władz miasta wzięły górę.

     Nie ulega wątpliwości, że to miejsce, jak całe miasto wypiękniało, ale brak mu trochę takiego ciepła, przytulności, jaki dawała poprzednio, w większym stopniu partycypująca w jego powierzchni zieleń.

a to już lata późniejsze i "kamienna twarz rynku"
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")

znowu "kamienna patelnia"
(źródło: https://facebook.com/historiaMiasta, "Zdjęcia Proszowic do XX w.")
     A wracając do ówczesnych funkcji tego placu, to był on również czasowo przystankiem postoju autobusów, to szumna nazwa tzw. "Osinobusów" tzn. ciężarowych "Starów" dostosowanych do przewozów osób. Był to zaczątek lokalnej komunikacji autobusowej.

     Niezależnie od tego połączenia traktowe z Krakowem na trzech liniach; Kraków przez Kocmyrzów, Kraków przez Nowe Brzesko i Kraków przez Słomniki zapewniały standardowe w tamtych czasach autobusy "Fiat -Torino", dla których dworcem początkowym i końcowym był mały rynek - stale przepełnione, ale to odrębny temat. Tylko jedna ciekawostka dotycząca tego typu pojazdów pasażerskich. Dzisiaj się tego już nie spotyka. Otóż, te autobusy miały tak skonstruowany dach, że na nim można było przewozić pół tony. Posiadały zainstalowaną opuszczaną drabinkę na tylnej ścianie. I ta możliwość była praktycznie wykorzystywana. Często można było obserwować taki autobus z bagażami na dachu. Był dostosowany do potrzeb tamtej epoki czasu.

     Z dużym rynkiem wiąże się również historia jego nagłośnienia. To był czas, kiedy dostępność odbioru radiowego przez większość mieszkańców miasteczka była ograniczona, przede wszystkim z powodu braku na rynku handlowym w sprzedaży odbiorników radiowych, a jeśli już pojawiały się, to ogranicznikiem dla większości potencjalnych nabywców była ich cena. Dziś patrząc wstecz, można założyć, że razem wzięte, były to założenie programowe sprowadzające się do instrumentalizacji korzystnej dla ustroju propagandy.

     Myślę o realizowanej wtedy akcji instalacji głośników radiowych w mieszkaniach tzw. "kołchoźników", ale nie tylko. Zainstalowano je również na słupach w dużym rynku, na południowej pierzei. Nie przypominam sobie, by gdzieś w innym poza tym miejscu w miasteczku takie nagłośnienie miało miejsce. To w przypadku meczy piłkarskich, czy "kolarskiego wyścigu pokoju" gromadziło w rynku słuchaczy, pozwalało przeżywać te zdarzenia. To był ten dobry moment istnienia tej instalacji. Dziś pewnie nikt nie dopuścił by myśli, by taka forma przekazu informacji w miejscu publicznym poza dworcami mogła by istnieć.

wygląd Rynku Dużego w maju 2017 r., piękny, imponujący rozmiarem, ale zbyt surowy, chłodny w wymowie przez tą kamienną przestrzeń
(źródło: Google Earth, St. Paluch. 2017)

     Pewnie opis powyższy nie wyczerpuje głębi szczegółów tego znaczącego w życiu Miasta placu. Może ktoś inny pokusi się o spojrzenie na ten sam Rynek Duży z innej płaszczyzny. Byłoby to ciekawe doświadczenie dla przyszłych czytelników.

     Ważnym elementem całości infrastrukturalnej miasta są ulice, - wszystkie, ale te główne szczególnie. I o każdej z tych dużych ulic można powiedzieć, że cechuje je pewna specyfika, i pewna zróżnicowana głębia przeżyć z nimi związana.

cdn.

Stanisław Paluch   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/info/prossoviana/online/paluch_lata50_60/20170811odc04/art.php