Historia pewnego zegara, odc. 28 - dożynki gromadzkie w Zięblicach 1970

tytułowy zegar (fot. zbiory autora)

Donosy, 19-08-2016

Rozdział VI, odcinek 28 - dożynki gromadzkie w Zięblicach 1970

     Wtedy jeszcze o wodzie nie było mowy. Aż tu po jakimś czasie, pewnego dnia idąc rano z Donos do Kazimierzy Wielkiej, gdy dochodziłem do łąk, które dzielą Donosy i Kazimierzę Wielką poczułem dziwny zapach. Jak się później okazało był to zapach siarki. Gdy podszedłem bliżej łąk zobaczyłem płynącą od Odonowa rzekę wody, która nie mieściła się w istniejącym tam rowie i rozlewała się na łąki, po czym spływała do rzeki Małoszówki. Nad tą wodą unosił się dość gęsty opar i czuć było ten nietypowy zapach. W Kazimierzy dowiedziałem się, że to z odwiertu w Chruszczynie Wielkiej. Więc tam poszedłem.

     Na miejscu dowiedziałem się, że nie zadziałał zawór bezpieczeństwa i dlatego tak się stało. Obecni tam ludzie mówili, że dwóch robotników zostało poparzonych, szczególnie mieli porażone oczy i poparzone ręce i odwieziono ich do szpitala. Wytrysk miał tak duże ciśnienie, że słup wody sięgał kilkunastu metrów nad ziemię i była ona gorąca. Kiedy tam byłem, to jej wypływ był już częściowo zatamowany i nie był tak wielki. W Odonowie nigdy nie prowadzono wierceń, a woda tylko przepływała przez Odonów podtapiając kilka nisko położonych domów. Uważam, że gdybym to przemilczał miałbym nieczyste sumienie. Tak było. Ale czy tak jest?

     Niezupełnie, bo nawet to moje wyjaśnienie nie jest również zbyt szczegółowe i aktualne na dzień dzisiejszy, bo teren na którym był prowadzony wyżej wymieniony odwiert leży obecnie na terenie wsi Łyczaków, której kiedyś jako sołectwa nie było. Łyczaków kiedyś był tzw. przysiółkiem, który należał do Chruszczyny Wielkiej, a jako odrębna wieś nie istniała. Tereny te, to była jedna wieś pod nazwą Chruszczyna Wielka i basta.

dekoracja trybuny na dożynki gromadzkie w Zięblicach rok 1970, z prawej Teresa Hylińska (fot. zbiory autora)

     Corocznie pod koniec lata po zebraniu z pola plonów odbywały się dożynki. Dożynki miewały różny charakter. Były dożynki wiejskie, Gromadzkie, a także i Powiatowe. Dożynki to święto rolników i na to święto przybywały tłumy ludzi. Jeżeli dożynki były wiejskie, to wieś organizowała je we własnym zakresie, natomiast jeśli Gromadzkie, to przy dużym wsparciu Gromadzkiej Rady. Głównym punktem dożynek były przyśpiewki, w których w sposób prześmiewczy wytykano zły sposób rządzenia Gromadzką Radą przez kierownictwo, a także urzędników, wyrażane w nich były też prośby o zrobienie czegoś dobrego dla mieszkańców, a czasami były też pochwały.

     Jako wzór może posłużyć przyśpiewka na dożynki wojewódzkie w Jędrzejowie w roku 2009 napisana dla pań z Koła Gospodyń Wiejskich ze Skorczowa, które tam brały udział. Tekst przyśpiewki prezentuję na końcu tej części. Podobnymi dożynkami było Gromadzkie święto plonów w 1970 roku w Zięblicach.

     Dożynki te pozostały w mojej pamięci na zawsze, albowiem podczas nich odnowiłem moją znajomość z nauczycielką matematyki w Szkole Podstawowej w Zięblicach Teresą Hylińską, która trzy miesiące później 7 listopada została moją żoną. Z Teresą znaliśmy się już dużo wcześniej, zresztą z nauczycielami specjalnie zapoznawać się nie trzeba było, ponieważ znało się ich wszystkich na terenie Gromadzkiej Rady, chociażby z racji wykonywania zawodu, najwyżej można było poznać się bliżej. Po zawarciu związku małżeńskiego żona moja przeniosła się do mnie do Donos, gdzie zamieszkała, ale jeszcze do końca roku szkolnego pracowała w Zięblicach. Dopiero od nowego roku szkolnego 1971/1972 przeniosła się do pracy w Szkole Podstawowej w Słonowicach, skąd do miejsca zamieszkania w Donosach było niespełna dwa kilometry.

ROZDZIAŁ VII

     W 1973 roku znów była następna przeprowadzka Gromadzkiej Rady. Zapewne nikt nie zgadnie gdzie i że powodem tej lokalizacji był sąd. Dlaczego sąd? Otóż w tym czasie wybudowano nowy budynek sądu przy ulicy Kościuszki, a tamten na rogu ulic Sienkiewicza i Głowackiego opuszczono. Właścicielem tego budynku był lekarz Józef Podkopał, który wynajmował liczne pomieszczenia różnym użytkownikom, gdyż był to i jest do tej pory budynek duży i stanowi część tych wymienionych wcześniej ulic. My otrzymaliśmy pomieszczenia po sądzie, które były w stanie nie nadającym się na wprowadzenie urzędu Gromadzkiej Rady bez dokonania remontu. W związku z tym wyremontowano piece kaflowe i odnowiono malowanie ścian.

Teresa Hylińska, od listopada moja żona (fot. zbiory autora)
     Były to pomieszczenia różnej wielkości, mniejsze i większe, a było ich też jak poprzednio cztery i archiwum piąte. I znów pewnego pogodnego dnia nastąpiła przeprowadzka. Znów samochód i wynoszenie akt i mebli z poprzedniego budynku, ładowanie na ów samochód, przewóz do nowego pomieszczenia i zdejmowanie. Ładnie się mówi lub pisze: ładowanie, zdejmowanie i już. To nie takie proste. Przecież to są akta, dokumenty, za które się odpowiada. Gdyby coś zginęło lub się zniszczyło, nikt nie chciałby stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Przecież w tych aktach znajdowało się dużo pieniędzy gminy, rolników, podatników. Przecież tam były zaksięgowane wszystkie ich zobowiązania i należności, wydatki, należności i zobowiązania gminy, księgi meldunkowe i inne dokumenty jak na przykład księgi inwentarzowe gminy. Z tym trzeba było się obchodzić jak przysłowiowo z dzieckiem. Przed przewózką trzeba je było przygotować do podróży, chociaż niedalekiej, ale co za różnica czy daleko czy blisko, tę samą czynność trzeba było wykonać.

     Wśród tych wszystkich rupieci znajdował się wszędobylski zegar. Owinięty w kilka zużytych gazet, włożony do siatki, których w tym czasie używało się na zakupy, znalazł odpowiednie miejsce w szoferce. Kiedy samochód ruszył, my podążaliśmy za nim pieszo jakoby jakiś pochód. Parę minut i byliśmy na miejscu ponieważ odległość między budynkami była nie większa jak dwieście metrów. Po zajeździe od razu zaopiekowałem się zegarem. Obawiałem się dać go w inne ręce, bo mogła by znów zginąć jakaś cyferka, co zdarzało się podczas poprzednich przeprowadzek, a tego bym nie chciał.

     Do mojego pomieszczenia biurowego wchodziło się z niewielkiego korytarza na prawo przez jeden pokój, na prosto drugi pokój i na lewo mój pokój. Tam też mieściła się służba rolna w składzie jak poprzednio i moje ciemnego koloru biurko na wysoki połysk, które miałem zakupione jeszcze w Donosach. Kiedy pierwszy raz wszedłem do tego pomieszczenia z zegarem pod pachą w pierwszej kolejności zwróciłem uwagę, czy nie ma może gwoździa w ścianie nad drzwiami, na którym można by powiesić zegar i o dziwo był. Nietrudno było znaleźć też kawałek szmatki, która posłużyła mi jako ściereczka do przetarcia zegara, który niezwłocznie powiesiłem, aby mieć już jedną robotę z głowy. Miłe cyk, cyk, cyk rozległo się po pomieszczeniu biurowym, a ja od razu poczułem się lepiej.

Przyśpiewki na dożynki wojewódzkie

Plon niesiemy plon
Od kazimierskich stron,
Aby lepiej plonowało
Po sto korcy z ara dało,
Plon niesiemy plon
W gospodarza dom.

     Tę zwrotkę śpiewamy kiedy niesiemy wieniec dożynkowy i bochen chleba idąc przed trybunę gdzie, znajdują się gospodarze dożynek. Jeżeli droga dojścia jest dłuższa, zwrotkę tą możemy powtarzać kilka razy. Natomiast jeśli nie donosimy wieńca w korowodzie dożynkowym tylko wieniec stoi przed trybuną, to tej zwrotki nie śpiewamy, natomiast od razu śpiewamy tak:

A ode wsi do miasta,
A gościniec prowadzi Witajcież nam mili /2 razy/
I bądźcie nam tu radzi.

A idziemy tu do Was
W tej piorunowej burzy
Co dobry urodzaj /2 razy/
Na ziemi chłopskiej wróży.

Przybyliśmy tu do Was
Z naszej pięknej Kazimierzy,
Która choć w kieleckim /2 razy/
To pod Krakowem leży.

Przynieśliśmy Wam mili
Ten wieniec dożynkowy,
Z niego wypieczemy /2 razy/
Przaśniuśki chlebek nowy.

Przyszliśmy do Was mili
Z tym pięknym bochnem chleba
Byście obdzielili /2 razy/
Wszystkich kogo potrzeba.

Abyście podzielili
Równo i sprawiedliwie
I wszystkie potrzeby/2 razy/
Rozpatrzyli wnikliwie.

Byście nie zapomnieli
O chorych i ułomnych
I o bezrobotnych /2 razy/
Biednych oraz bezdomnych.

Przyszliśmy również po to,
By otrzymać nadzieję
Wsparcia dla rolnika /2 razy/,
Bo rolnictwo się chwieje.

Szanowna Wojewodo
Miejże litość nad nami
Abyśmy jeździli /2 razy/
Drogą nie z wybojami.

By droga Busko-Kraków
Wreszcie z miejsca ruszyła,
By jazda po dziurach /2 razy/
Na zawsze się skończyła.

A kiedy już powstanie
Wspomniana droga nowa,
To Was zaprosimy /2 razy/
Do naszego Skorczowa.

A potem do Burmistrza
W Kazimierzy pojedziemy,
Bo z naszym Burmistrzem /2 razy/
To wysoko zajdziemy.

Na koniec dziękujemy,
Że byliście nam mili
I ten nasz wysiłek /2 razy/
Brawami nagrodzili.

1,2,3 zwrotka - autor nieznany, pozostałe Zdzisław Kuliś; Donosy, wrzesień 2009

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/info/prossoviana/online/kulis_zegar/20160819zegar28dozynki/art.php