Wspomnienia 1940-1951 Stanisława Cęckiewicza
odc. 1

Stanisław Cęckiewicz ps. Czarny 1942 (fot. zbiory IKP)

Proszowice, 13-07-2018

     Prezentujemy Wam wspomnienia Stanisława Cęckiewicza ps. Czarny, uczestnika jednego z ważniejszych wydarzeń na Ziemi Proszowskiej, Kazimiersko-Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944. Ciekawy sposób narracji wprowadzi nas w atmosferę tamtych lat, oraz okresu prześladowań członków Armii Krajowej, który nastąpił po tzw. wyzwoleniu w 1945 roku.

Wspomnienia opracował Zdzisław Kuliś, zapraszamy do lektury:

Andrzej Solarz   

odcinek 1
Ankieta Zbrojnego Ruchu Oporu

Nazwisko i Imię: Cęckiewicz Stanisław
Miejsce zamieszkania: Kraków
Zawód: pracownik umysłowy
Data i miejsce urodzenia: 05.08.1918 Nowe Brzesko
Data rozpoczęcia działalności: 01.10.1940 r.
Przebieg służby: od l.X.1940 r. do lutego 1942 NOW-ZWZ,
od lutego 1942 do 17.01.1945 AK Inspektorat "Maria" - 106 DP 120 p.p. IV Batalion 3 Kompania
Rejon działania: Nowe Brzesko i tereny Inspektoratu AK Miechów
Pseudonim: Czarny
Wykształcenie: do 1939 roku gimnazjum kupieckie, a w czasie okupacji uzupełnianie zakresu liceum ogólnokształcącego w tajnych zespołach nauczania. Po wojnie 3 lata nauki na kursach specjalistycznych z zakresu zarządzania ekonomiki transportu i gospodarki materiałowej, w tym kurs Doskonalenia Zwierzchnich Kadr Kierowniczych.
Stopień wojskowy: w roku 1940 szeregowy, w 1943 po złożeniu egzaminu przed dowódcą III kompanii stopień starszego strzelca, w roku 1945 w dniu 6 XI przy obowiązku ujawnienia się stopień plutonowego, 12.X.2000 r. mianowanie na stopień podporucznika Wojska Polskiego.
Dowódcy: drużyny: kapral Jan Zawartka "Sokół",
plutonu: .por Tadeusz Kowal "Skiba",
III komp.: ppor. Bohdan Thugutt.
Akcje zbrojne: ostrzeliwanie oddziału Ukraińców usiłujących przeprawić się przez Wisłę na wysokości Nowego Brzeska, walka z żandarmerią niemiecką przebijającą się przez Nowe Brzesko w stronę Krakowa, udział w walce z oddziałami wermachtu w miejscowości Jaksice.
Odznaczenia: 1978 r. Odznaka Pamiątkowa "Akcji Burza",
1994 r. Krzyż Armii Krajowej,
1995 r. Odznaka Weterana Walk o Niepodległość.
[2014 roku odznaczony został przez prezydenta Rzeczpospolitej Polski Krzyżem z Mieczami Orderu Krzyża Niepodleglości].

OPIS WYDARZEŃ W OKRESIE 1939-1945

     Pracę w konspiracji rozpocząłem w 1940 roku w organizacji NOW - ZWZ (Narodowa Organizacja Wojskowa - Związek Walki Zbrojnej), która weszła później w skład AK. Do organizacji wprowadził mnie i moich najbliższych kolegów starszy kolega, uczestnik kampanii wrześniowej Jan Zawartka, pseudonim "Sokół". Pierwsze lata okupacji to przeszkolenie wojskowe, które z naszą drużyną prowadzili wspomniany J.Zawartka i Stanisław Petersom pseudonim "Twardy", również uczestnik kampanii wrześniowej jako podoficer zawodowy, później w czasie okupacji pełniący funkcję oficera szkoleniowego.

Wraz z rozwojem wydarzeń i powiększania się szeregów organizacji przybywało dla mnie zadań i obowiązków jak:
  • pełnienie funkcji łącznika do dowódcy kompanii "Beteha" w Nagorzanach (przewożenie poczty od dowódcy plutonu i oficera szkoleniowego oraz broni do ćwiczeń szkoleniowych),
  • słuchanie wiadomości radiowych nadawanych w Londynie, przepisywanie ich na maszynie i przekazywanie członkom organizacji. Wtajemniczani w to byli poza dowództwem ksiądz Józef Zduń (były kapelan), Jan Zaręba organista, oraz syn tegoż organisty również Jan, mój szkolny kolega. Skrytką na radio był nieczynny ul dla pszczół, znajdujący się w ogrodzie organisty. Słuchanie i opracowywanie komunikatów odbywało się na plebanii.
  • ubezpieczanie członków organizacji odbywających szkolenie lub odpraw dowódców plutonów z dowódcą kompanii jakie odbywały się w naszym domu.
     Dla wyjaśnienia należy dodać, że w czasie okupacji wraz ze swą matką Ludwiką Cęckiewicz prowadziłem sklep towarów spożywczych i gospodarczych w Nowym Brzesku, Stary Rynek 13, który rodzice prowadzili od 1915 roku. Do sklepu każdy mógł więc wejść bez zwracania na siebie uwagi. Ze sklepu można było bez trudności przejść na zaplecze, które było stosunkowo duże (dwa domy wieloizbowe to jest nasz i babci staruszki częściowo tylko zamieszkały, oraz zabudowania gospodarcze, zamknięte w czworobok, otoczone murkiem i zamykanymi bramami).

     Matka nasza była gorącą patriotką i pomagała organizacji nie skąpiąc na jej potrzeby pieniędzy i żywności. Z naszych koni często korzystał oficer szkoleniowy Stanisław Peterson "Twardy" dla osobistego kontaktu z dowódcą kompanii lub dla przekazywania tajnej poczty, względnie przesyłek. Gdy oddziały dywersyjne "Błyskawicy", "Gromu" z Kedywu krakowskiego po akcji dywersyjnej musiały się ukryć znalazły u nas schronienie oraz wyżywienie przez kilka dni potrzebnych na odpoczynek i zgubienie śladów. Dodać również muszę, że w domu było nas pięciu synów.

Akcje zbrojne

     Nadszedł nareszcie czas tak długo wyczekiwany. Wiosną roku 1944 rozpoczęły się w naszych stronach coraz to śmielsze akcje skierowane przeciwko administracyjnemu aparatowi okupacyjnemu, które spowodowały, że urzędnicy, wójtowie i sołtysi zaczęli się uchylać od czynności administracyjnych na rzecz okupanta. Przestali być nadgorliwi przy ściąganiu kontyngentów.

     Członkowie AK w naszym miasteczku byli w stałym pogotowiu. Ustalono straże nocne, aby nie dać się zaskoczyć oddziałom żandarmerii dokonującym pacyfikacji bezbronnej ludności.

     Ogólny ruch na dobre rozpoczął się w miesiącu czerwcu 1944 roku. W dniu 10.VI.1944 roku partyzanci AK, BCH opanowali Pińczów uwalniając z tamtejszego więzienia około 300 więźniów, członków różnych organizacji konspiracyjnych oraz gospodarzy spóźniających się z oddawaniem kontyngentów.

     W miesiącu lipcu oddziały partyzanckie zaczęły rozbrajać posterunki policji granatowej, zdobywając w ten sposób broń i amunicję. Było to jak gdyby hasło do wyjścia z podziemia do otwartej walki. W dniach od 24,25.VII. 1944 rozbrojono posterunki w Racławicach, Nowym Korczynie w Działoszycach. Również w dniu 25, VII oddział dywersyjny AK "Dominika" w sile 13 ludzi pod dowództwem Tadeusza Kowala "Skiby" dokonał zasadzki koło wsi Kowala, na policję z posterunku w Nowym Brzesku udającą się do punktu zbornego w Miechowie. Komendant policji, Niemiec Ling został zabity, a policjanci rozbrojeni. Ling nie mógł dojechać do Miechowa. Wiózł ze sobą listę członków AK z rejonu Nowego Brzeska, o czym dowiedzieliśmy się od członka organizacji, posterunkowego Krzemińskiego.

     Wieści o rozbrojeniu posterunków i walkach z żandarmerią niemiecką obiegły szybko szeroki krąg. Niemcy poczuli się zagrożeni. Chcąc ratować pozostałe posterunki przed rozbrojeniem, władze niemieckie z Miechowa postanowiły ściągnąć wszystkie posterunki do Kazimierzy Wielkiej i utworzyć tam obóz obronny. Wykonanie tego zadania otrzymał SS Obersturmführer Carl, lecz to mu się nie udało.

     W między czasie został rozbrojony posterunek w Działoszycach, a przy próbie pacyfikacji 3 odwetowej oddział Carla poniósł straty. Mając orientację o zbierających się połączonych siłach partyzantów nie mogąc doczekać się pomocy wermachtu z Krakowa, Carl ze swą załogą postanowił się przebić do Krakowa szosą przez Koszyce i Nowe Brzesko. W dniu 27.VII 1944 samochody wyruszyły z Kazimierzy. Nie zatrzymani dojechali do Brzeska gdzie przygotowana była zasadzka od strony Kazimierzy przez oddział LSB i BCH, a w samym Brzesku przez oddział dyspozycyjny AK.

     Nowe Brzesko godzina około 6.00. Dwa samochody jadąc po chodnikach omijały ustawioną na drodze zaporę i przy olbrzymiej sile ognia przebiły się przez Nowe Brzesko. Trzeci samochód zawadził o olbrzymią kłodę i część żołnierzy musiała zeskoczyć, aby ją odsunąć, a część ogniem z RKM-ów zabezpieczała ich wysiłek. Po odsunięciu zapory załadowali na pojazd jednego zabitego i trzech ciężko rannych. Pozostawili dwóch ciężko rannych i trzech ubezpieczających, którzy nie zdążyli wskoczyć na samochód gdy ten przedwcześnie ruszył z impetem. Jak dowiedzieliśmy się od naszych kolegów z Igołomi, gdzie później zatrzymał się Carl (celem nawiązania kontaktu z tamtejszą jednostką lotniczą), ciężko rannych nie udało się utrzymać przy życiu. Wymienieni trzej żołnierze poddali się, zostali rozbrojeni i skierowani do tymczasowego aresztu w starej szkole.

     Z naszych kolegów zginął wówczas Alfons Amrogowicz (syn aptekarza z Brzeska Nowego), który wychylił się zza drzewa i ze Stena ostrzeliwał niemieckie samochody. Została również ciężko ranna sanitariuszka Irena Puchalska. Rannych Niemców i Puchalską na rozkaz dowódcy "Beteha" mój brat Antoni zawiózł platonem konnym do szpitala w Bochni (około 22 km od N. Brzeska). Irenę Puchalską przyjęto i uratowano w szpitalu dla Polaków, a dogorywających, przeklinających Polaków Niemców przejął szpital niemiecki.

     W czasie akcji znajdowałem się na stanowisku przy moście obok budynku gminy. Po przejeździe nieprzyjaciela zameldowałem się u dowódcy "Beteha" w starej szkole, do której doprowadzono rozbrojonych niemieckich żołnierzy, jak również zatrzymanych Niemców (kadry inżynieryjnej sporządzającej plany fortyfikacyjne w rejonie Kazimierzy), którzy jechali do Krakowa samochodem bez uzbrojenia.

     Dowódca "Beteha" wydał rozkaz dowódcy plutonu, aby wszystkich zatrzymanych odwieźć samochodem do Wawrzeńczyc (5km) i puścić wolno.

     Dowódca wyznaczył mnie i kolegę Staszka Kowala do pilnowania zatrzymanych aż do czasu ich zwolnienia. Po wykonaniu tych rozkazów około godziny 16.00 udałem się do domu. Zdając sobie sprawę jakie mogą być konsekwencje po opisanej akcji, zacząłem pakować do worków towar w naszym sklepie i wynosić go do piwnicy. Przeczucie mnie nie zawiodło. Odwet nastąpił.

     Na nic się zdał humanitarny gest dowódcy, który jeńców puścił wolno, a rannych kazał odwieźć do szpitala. Nowe Brzesko zostało zbombardowane przez samoloty startujące z lotniska za Igołomią. Zrzucane bomby zapalające i ostrzeliwanie z broni pokładowej spowodowały śmierć dwóch osób (Eleonory Bezegłów i Jana Zawartki) oraz raniły dwie osoby cywilne. Spalonych zostało około 15 budynków w tym budynek szkoły. Naloty w odstępach godziny niszczyły miasteczko. Pierwszy o godzinie 17:00 trzema samolotami i o godzinie 18:00 dwoma. Powstała tragiczna sytuacja. Nie było ludzi ani możliwości do gaszenia ognia. W tym czasie byliśmy w domu - ja z mamą i służącą Ireną. Wygląda na to, że jedyni na całym Starym Rynku.

cdn.

Stanisław Cęckiewicz   

Szli na karabiny i działa

Szli na śmierć wymęczeni
W cywilnych łachmanach.
Słabo uzbrojeni,
Czołgając się na kolanach.

Ich domem był las,
Który pokochali.
W ten wojenny czas
Takie życie wybrali.

Wróg coraz śmielej atakował,
Grabiąc i paląc wokół.
Nawet matek i dzieci nie pożałował.
Trzeba było stawić mu opór.

Szli na karabiny, a nawet działa,
Przerywając wroga akcje zbrojne.
Po to by Polska istniała,
A czasy były spokojne.

Ginęli przy tym masowo,
Ale i Niemcom straty zadawali.
Tracili życie honorowo
I za bliskich je oddawali.

Ale byli i tacy,
Którzy wolnej Polski doczekali.
Prawdziwi patrioci - Polacy,
Swój kraj bardzo kochali.

Teraz ich zostało niewielu.
Weszli do historii dziejowej.
Przez walkę doszli do celu
Żołnierze Armii Krajowej.

Zdzisław Kuliś; Donosy, listopad 2012

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/info/prossoviana/online/ceckiewicz_wspomnienia/20180713odc01/art.php