Wigilijne rozważania...

 (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 24-12-2012

     Dawniej wierzono, że w noc wigilijną o północy zwierzęta mówią ludzkim głosem. W czasach, gdy rolnicy hodowali jeszcze zwierzęta domowe, wiejskie dzieci podkradały się do obór, żeby posłuchać co też krasula powie, jeżeli przemówi ludzkim głosem.

     Nas myśliwych krasule nie obchodzą, interesowało by nas raczej co mają do powiedzenia leśne i polne zwierzęta, na które polujemy. Zwłaszcza na nasz temat. Obawiam się jednak, że podsłuchując nie pięknych byśmy się dowiedzieli rzeczy: byk i odyniec przechwalali by się jak to jednego, drugiego i dziesiątego myśliwego wykołowali w lesie. Zajączek wiele miałby do powiedzenia o "pudłach" zgoła haniebnych. Więc może to i lepiej, że zwierzęta nie mówią...

     Nie wierzymy już w bajki, ale bajek nie należy lekceważyć ponieważ zawierają jakieś informacje, chociażby o stanie umysłów ludzi, którzy je tworzyli i podtrzymywali opowiadaniem przez całe stulecia. Dziś nie dowiemy się już, kto i kiedy wymyślił bajkę o wołach przemawiających ludzkim głosem w noc wigilijną. Sprawa autorstwa jest tu zresztą mniej istotna, istotny jest powód, motyw.

     Obserwując zwierzęta zwłaszcza stadne zauważamy umiejętność ich współdziałania np. w zachowaniu chmary łań, czy w metodach polowania watahy wilczej. Wśród ludzi taka kooperacja wymagała by porozumiewania się przy pomocy mowy. Stąd można wysnuć wniosek, że zwierzęta też muszą się porozumiewać przy pomocy mowy, oczywiście własnej, której my nie rozumiemy.

     Jeśli chodzi o zwierzęta domowe obcujące na co dzień z nami, a nawet wykonujące nasze polecenia wydawane słowami muszą mowę ludzką znać biernie. Nie jest zatem nieprawdopodobne, że w warunkach nadzwyczajnych, cudownych, jakie stwarza święta noc wigilijna mogą uzyskać na chwilę zdolność czynnego posługiwania się mową człowieka. Wszak znamy przypadki wyuczenia wymowy kilku słów np., kruka czy papugi. Wiara w ową bajkę jest więc jednym z przejawów zakorzenionego głęboko w ludzkiej świadomości przypisywania zwierzętom ludzkich motywów działania. Wystarczy przyjrzeć się kolegom prowadzącym polowania. Ich taktyka polega na przemyśleniu gdzie posłać nagankę, jak ustawić strzelców, aby dzik, lis czy zając wyszedł na linię myśliwych. Ich myślenie polega na tym "jak ja bym postąpił gdybym był dzikiem, lisem czy zającem". Rzecz w tym, że nie będąc dzikiem, lisem czy zającem kierują się racjami ludzkimi, a zwierzęta rzadko te racje podzielają. I wbrew naszemu przekonaniu, że "dziki przecież na czyste nie wyjdą" - wychodzą właśnie i wbrew logice świńskim truchtem ciągną przez kilkaset metrów czystego pola czy łąki.

     Któż z nas myśliwych na indywidualnym polowaniu nie próbował przechytrzyć byka, odyńca czy choćby lisa rudzielca. Od myślenia kategoriami ludzkimi w stosunku do zachowania się zwierząt trudno jest nam się uwolnić. A przecież ze zwierzętami obcujemy od początku istnienia naszego gatunku i ciągu wielu tysięcy lat mieliśmy dość czasu i okazji aby poznać je na wylot. Tymczasem jak świadczą wierzenia, mity, baśnie, przeświadczenia i przesądy, zawsze je uczłowieczaliśmy, zawsze przypisywaliśmy im ludzkie motywy postępowania.

     Dopiero w połowie XX wieku powstała etologia, nauka badająca zachowanie się zwierząt w ich naturalnych środowiskach. Niektórym naukowcom udało się uzyskać akceptację zwierząt do stałego przebywania w ich stadach i traktowania ich jako stałych członków tych stad. Dzięki temu mogą oni dowiedzieć się prawdy o zachowaniach tych zwierząt w ich naturalnym środowisku bytowania. Jeśli zatem nauka dopiero niedawno na serio zabrała się do badań nad zachowaniem dzikich zwierząt, nie można zbytnio dziwić się myśliwemu, że wciąż jeszcze grzeszy myśleniem "co by zrobił gdyby był odyńcem" i że swoje "podchodowe chytrości" opiera na tej samej naiwnej zasadzie.

     Nie ma powodu, aby za to bić się w piersi, ale jest powód aby interesować się wynikami badań nad etologią zwierząt dziko żyjących. Tym bardziej, że nauka zaczyna już rozszyfrowywać sposoby ich porozumiewania się, zaczyna rozumieć to co dawniej określano jako mowę zwierząt. Dzięki temu zwierzęta już nie muszą w noc wigilijną "mówić ludzkim głosem", żebyśmy mogli zrozumieć co chcą powiedzieć!

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20121224wigilijne/art.php