Zapiski myśliwego - listopad, późna jesień cz. II

Czajęczyce - listopadowy pejzaż (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 17-12-2011

5 listopada (sobota). Nocą niewielki przymrozek, lecz dzień ciepły +18, i słoneczny, bardzo słaby wschodni wiatr. Corocznie 3 listopada, lub w dniu wolnym od pracy najbliższym tej daty myśliwi obchodzą swoje święto. W tym dniu po krótkim polowaniu rozpoczynającym się Mszą Św. myśliwi zbierają się przy ognisku z kolegami, znajomymi, sympatykami łowiectwa by wspominać swoje przeżycia łowieckie, dyskutować o zwyczajach łowieckich, by razem cieszyć się i świętować.

     Dziś odbyło się pierwsze integracyjne polowanie hubertowskie zorganizowane wspólnie przez trzy koła Batalion - Kraków, Cyranka - Nowe Brzesko i Hubert -Proszowice, sąsiadujące obwodami położonymi w powiecie proszowickim. Po mszy odprawionej w kościele w Proszowicach przez ks. proboszcza Henryka Makułę myśliwi udali się na polowanie do swoich obwodów łowieckich zabierając część kolegów z sąsiednich kół. O czternastej wszyscy zakończyli polowanie wspólnym uroczystym pokotem w siedzibie koła Cyranki w Nowym Brzesku.

     Dzień był wyjątkowo słoneczny i ciepły jak na tą porę roku. Temperatura w południe osiągnęła osiemnaście stopni. W polowaniu uczestniczyło 44 myśliwych, a pokot z 49 upolowanych bażantów był ukoronowaniem dzisiejszego świątecznego dnia spędzonego na łonie przyrody. Przez jego urządzenie myśliwi oddali szacunek upolowanej zwierzynie. Po otrąbieniu pokotu przez sygnalistę Andrzeja Percika sygnałem "pióro na rozkładzie", jako prowadzący polowanie podziękowałem myśliwym za liczny udział w polowaniu i etyczną postawę, za miłą, koleżeńską atmosferę na dzisiejszym polowaniu.

     Podziękowałem również św. Hubertowi za czuwanie nad bezpieczeństwem i obdarzenie naszych łowisk dobrym tegorocznym stanem bażantów w naszych obwodach. Podkreśliłem istotę dzisiejszego myślistwa polegającego nie na zabijaniu jak największej ilości zwierzyny, ale na jej hodowli, ochronie poszczególnych gatunków, oraz na ochronie środowiska naturalnego. Podziękowałem także Burmistrzowi Miasta i Gminy Proszowice za dobrą współpracę pomiędzy naszymi kołami, a administracją samorządu lokalnego w realizacji zadań wynikających ustawy łowieckiej.

Czajęczyce - ile z tego stada przetrwa kolejną zimę? Czy wiosną znajdą jeszcze miejsce do założenia gniazda, czy będą miały czym wykarmić młode? Czy zdołają je ochronić przed licznymi drapieżnikami? Czy w przyszłym roku o tej porze też spotkamy je na tym polu? (fot. Jan Gorczyca)
     Stanisław Dajczer prezes koła Cyranka w imieniu organizatorów zaprosił wszystkich uczestników dzisiejszej uroczystości do świątecznego biesiadowania. Spotkanie przy ognisku z kolegami, znajomymi, sympatykami łowiectwa trwało do późnych godzin wieczornych. Uczestnicy spotkania hubertowskiego wspominali swoje przeżycia łowieckie, dyskutowali o zwyczajach łowieckich, oraz bieżących problemach współczesnego łowiectwa.

11 listopada. Dziś święto Odzyskania Niepodległości i dzień św. Marcina, lecz zimy na razie nie widać, chociaż wieczorem ochłodziło się do zera. Nocami występują już przymrozki. Ostatnie dni nadal były suche i względnie ciepłe jak na tę porę roku. Rolnicy kończą zbiór kukurydzy, nadal wysiewają po zbiorze kukurydzy pszenicę jarą! która w zależności od warunków pogodowych będzie wschodzić w zimie lub wczesną wiosną. Na polach jeszcze gdzieniegdzie widać poletka pięknych zielonych soczystych warzyw: kalafiory, pekinka, brokuły, kapusta biała i czerwona, pietruszka. Niestety nie widać na tych warzywach żadnych śladów żerowania przez dziką zwierzynę!

     Godz. 11-ta, dzień słoneczny lecz chłodny, tylko plus pięć stopni, lekki wschodni wiatr. Teraz gdy opadły liście doskonale widać ile śmieci znajduje się w Szreniawie. Zaczepione o wystające z brzegów podmyte przez wodę korzenie drzew, lub zwisające do wody gałęzie drzew i krzewów czekają na "dużą wodę" by uwolnione mogły popłynąć dalej.

     W Czajęczycach z mostu nad Szreniawą opodal młyna zauważam gronostaja, który przepływa rzekę, szybko zawraca i zwinnie wspina się na stromy brzeg wysoki na półtora metra. Po kilku susach znika w nadbrzeżnych zaroślach. Jest w trakcie zmiany futerka z letniego na zimowe. Koniec ogona ma intensywnie czarny, od ogona do połowy jest już siwy, ale jeszcze nie biały, a dalej aż do głowy jeszcze brązowy. Gronostaj ma zmienne ubarwienie, zależne od pory roku. W lecie jego sierść jest koloru czekoladowo-brązowego na grzbiecie, żółto-białego na brzuchu, z czarnym końcem ogona; w zimie futro zmienia na białe z czarnym końcem ogona. W październiku-listopadzie następuje zmiana ubarwienia na białe. Ponowna zmiana futra ma miejsce od marca do maja. Linienie trwa około miesiąca, wtedy można spotkać gronostaje mniej lub bardziej pstrokato ubarwione. Gronostaj często jest mylony z łasicą której futerko w zimie pozostaje brązowe jak w lecie, tylko jest nieco jaśniejsze.

16 listopada. Nadal ciepło i jesiennie, w nocy mgła, w dzień niewielkie zachmurzenia, trochę słońca, wczoraj po południu niewielkie opady deszczu, dzisiejszy poranek z ostrym słońcem. Od 1 listopada można polować na zające, lecz nic nie wskazuje, że w najbliższych dniach zawita do nas zima i będzie można zorganizować zbiorówkę. Na polach pozostaje jeszcze część poletek nie skoszonej kukurydzy, a w niej wiele bażantów.

aby uchronić się przed listopadowym nieprzyjemnym, silnym i suchym północno zachodnim wiatrem, sarny usadowiły się do odpoczynku po zawietrznej stronie miedz od strony południowo wschodniej, korzystając jednocześnie z coraz słabiej, ale jednak grzejących promieni słonecznych (fot. Jan Gorczyca)
     Ciepły listopad sprzyja wegetacji poplonów i ozimin, które soczystą zielenią pokrywają znaczną część ziemi uprawnej w Lekszycach. Tak więc mimo późnej pory roku zające, sarny , kuropatwy i bażanty mają dostatek naturalnego pokarmu i bytują w rozproszeniu. Pod ścianami poletek kukurydzy w Gruszowie i Pławowicach również w ciągu dnia widoczne są żerujące lub odpoczywające sarny.

     Od późnej jesieni przez całą zimę muszą one bardzo intensywnie poszukiwać pokarmu, gdyż w tym właśnie okresie samce zrzucają poroże i budują kolejne nowe, a samice są w okresie zaawansowanej ciąży. W tym też czasie sarny gromadzą się w stada zwane inaczej rudlami. Już od października przygotowują się do zimy zmieniając gęstość i kolor sierści (sukni) z rudego letniego na siwo-brązowy lub siwo-żółty.

     Na polach obok licznych bażantów widoczne są stada gawronów i srok uganiające się po ścierniskach kukurydzianych. Teraz też częstym gościem na polach są również lisy. Widywane są przez rolników wykonujących wieczorami orki. W przeoranej ziemi łatwiej im zdobyć pożywienie w postaci nornic, turkuci lub dżdżownic. Młode (niedoliski) późną jesienią opuszczają rodzeństwo i zaczynają samodzielny żywot. W jesieni gęstość i długość włosów ich futra wzrasta, przechodząc w futro zimowe. W całym łowisku obserwuję bardzo liczne ptaki drapieżne które przybyły tu spędzić zimę.

      Na drzewach niema już żadnych liści, przy drogach i na nie koszonych łąkach sterczą łodygi zaschniętego zielska, na południowych pochyleniach gruntu kwitną stokrotki, tu i ówdzie żółci się jeszcze kwiat mniszka lekarskiego. Na pławowickich stawach w dalszym ciągu widoczne są łabędzie - 16 szt., łyski około 120 szt., mewy, siwe czaple i północne krzyżówki. Na rzece Szreniawie w bardziej niedostępnych miejscach bytują krzyżówki, które teraz przeniosły się tutaj ze stawów. W Bobinie nad lustrem wody Szreniawy przelatuje jak błyskawica, kolorowy jak tęcza zimorodek.

     Wczoraj w okolicach stawów w Pławowicach spotykam trzy zdziczałe psy penetrujące łowisko, gonią sarnę i płoszą z trzcin bażanty. Około czternastej jadę drogą polną z Pławowic do Bobina. Po prawej stronie drogi w pobliżu łąki Marcina Mroza znajduje się rząd wierzb z krzewami oddzielający pola gruszowskie od łąk pławowickich.

     Po minięciu wierzb w odległości około 40 m od drogi dostrzegam leżącą pod krzewami sarnę odpoczywającą po żerowaniu. Zatrzymuję się i przez lornetkę sprawdzam płeć, nie widzę parostków, chyba koza, w dodatku sama, może być jałowa. Ostrożnie wysiadam, wyciągam sztucer i oczekuję aż wstanie, słońce wychodzi zza chmury i pada na obiektyw, refleksy świetlne, prawie nic nie widzę, odkładam broń i postanawiam sprawdzić czy to na pewno koza.

     Odchodzę z lornetką od samochodu na kilka metrów, sarna obserwuje mnie, lecz nadal nie podnosi się, wykonuję dodatkowe ruchy by zmusić ją do ruszenia, w tym momencie śpiący obok niej w bruździe bażant zrywa się z głośnym gdakaniem, za chwilę drugi odpoczywający po drugiej stronie rzędu wierzb również podnosi się z okrzykiem trwogi! Sarna wstaje, jest to młoda silna koza, dzieli nas tylko jakieś trzydzieści kroków, nie ucieka jednak w popłochu, lecz powoli przedziera się przez krzewy na drugą stronę pasa. Przez gałęzie krzewów widzę jak z drugiej strony podnosi się druga sztuka, a następnie trzecia. Są to jej tegoroczne

     Jestem zadowolony że, zrezygnowałem ze strzału, ale jednocześnie zadziwił mnie sposób współpracy przed zagrożeniem tak różnych gatunków zwierzyny. Takie ułożenie się do odpoczynku bażanta i sarny, zabezpieczające je przed zaskoczeniem przez wrogów ze wszystkich stron w nadzwyczaj skuteczny sposób zaobserwowałem u tych gatunków po raz pierwszy.

cdn.

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20111217zapiski11_2/art.php