Zapiski myśliwego - zimny, deszczowy lipiec cz.III

poranny podchód koziołka (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 31-07-2011

11 lipca. Pan Adam Łękas z Majkowic przekazał mi taką relację. "Po burzy w niedzielny poranek wybrałem się sprawdzić co dzieje się w mojej pasiece znajdującej się zaraz za zabudowaniami spółdzielni produkcyjnej. Za pasieką rozciągają się łąki rolników z Modrzan. W pewnej chwili usłyszałem przeraźliwy głos, niby krzykliwy płacz dziecka. Głos ten dochodził z zakrzaczonego terenu spółdzielni położonego zaraz za ogrodzeniem gospodarstwa od strony starego zagajnika. Ponieważ głos nie ustawał poszedłem w tamtym kierunku. Ze względu na wysokie rośliny porastające teren nic nie widziałem, kierowałem się jedynie wydawanym głosem. Gdy zbliżyłem się na jakieś dziesięć kroków zobaczyłem sarnę biegającą w kółko, co chwilę zniżała łeb do środka, lecz to nie był jej głos. Gdy sarna dostrzegła mnie odskoczyła na kilka kroków i szczeknęła. Płacz ucichł, podszedłem bliżej i zobaczyłem wydeptane rośliny przez kozę, w środku była dziura w ziemi. Jak się okazało była to studzienka kanalizacyjna z której złodzieje złomu skradli żeliwną pokrywę. W studzience głębokiej na półtora metra znajdowało się małe koźlę. Wszedłem do studzienki i stwierdziłem, że jest całe i zdrowe, tylko bardzo przerażone. Po uwolnieniu go z pułapki pobiegło do matki która czekała obok i razem oddaliły się do zagajnika".

     Drabina w Hebdowie nad Wisłą: Kolejny dzień letniej słonecznej pogody +30 st., słyszą głosy co najmniej pięciu derkaczy i granie licznych świerszczy. Tu gdzie siedzę woda w czasie powodzi sięgała jakieś trzy metry. Zniszczyła wszystkie uprawy a nawet ruń łąkową. Najszybciej odrodziła się trawa i dzisiaj jest już do koszenia.

udana poranna zasiadka na ambonie myśliwskiej w Bobinie, skuteczne polowania na dziki ograniczają nadmierne straty w uprawach zbóż, ziemniaków i kukurydzy, powodowane przez ten gatunek, w ostatnich latach obserwujemy wprost inwazję dzików całymi watahami z puszczy niepołomickiej na pola uprawne położone na lewym brzegu Wisły (fot. Jan Gorczyca)
     Lekki powiew wiatru zapewnia komfort siedzenia w promieniach letniego słońca. Na wierzbach jeszcze widać grozę i potęgę płynącej wody powodziowej w postaci zaczepionego w gałęziach siana i śmieci. Gdy wody ustąpiły, pierwsze wróciły tutaj ptaki i owady. Również dziki korzystały jakiś czas z padliny i robactwa znajdującego się w naniesionym mule. Dzisiaj nie widać już śladów ich bytowania. Odzywa się kogut, świergoli drobne ptactwo na wierzbach i w wiklinach nadwiślańskich. Nadal grają świerszcze i derkacze. W promieniach zachodzącego słońca ciemna zieleń drzew skarpy, kontrastuje z soczystą młodą zielenią traw i roślin na łąkach. Do ich intensywnego odrostu przyczynił się żyzny muł zawierający zebrane z pól nawozy, przyniesiony wodami Wisły. Intensywna zieleń tego zakątka nie zwiastuje zbliżających się już żniw. Zresztą oprócz traw nie ma tutaj nic do zbioru!

     O 20,05 koncert świerszczy i derkaczy gwałtownie przerywa huk czterech wystrzałów dochodzący od strony Śmiłowic, najprawdopodobniej są to wystrzały petard. Z błotnistego oczka z krzykiem zrywa się kilkanaście czapli, w tym jedna biała i odlatują w stronę zachodzącego słońca. Po chwili wszystko wraca do poprzedniego stanu. Słońce chyli się ku zachodowi, ustały orzeźwiające powiewy wiatru, czuć zbliżający się chłód wieczoru. Dym z komina cegielni snuje się w dół i klei się do lustra Wisły zwiastując zmianę pogody. Za horyzontem od wschodu i południa wystają niczym ośnieżone szczyty gór burzowe chmury. Jeszcze chwila i o 20,33 słoneczna tarcza znika za widnokręgiem. Do zmroku z wiklin wychodzi na żer tylko jedna koza.

17 lipca. Niedziela ciepły i słoneczny poranek, w dolinie Szreniawy utrzymuje się mgła jeszcze po wschodzie słońca. W drugiej dekadzie lipca pogoda raczej w kratkę, było wprawdzie ciepło, a nawet parnie, ale po częstych deszczach i burzach następowały spadki temperatury nawet do 20 stopni. Według prognoz podobna pogoda ma się utrzymywać do końca lipca. Zazwyczaj w połowie miesiąca rozpoczynały się żniwa, w tym roku widać wyraźne opóźnienie. Po wczorajszym upale +32 st. dzisiaj trochę chłodniej +27 st. Nad Wisłą inwazja dzików! "Młócą" niektóre gatunki pszenic do zera, pozostaje tylko gdzieniegdzie stercząca słoma. Wczoraj myśliwi J.Gorczyca, H.Nawrot i Z.Kokosinski wywieźli kolejną drabinę do Hebdowa i ustawili koło pszenicy niszczonej przez dziki! Dzikie gęsi wylęgłe na stawach dorównują wielkością dorosłym.

[Rozmiar: 35713 bajtów]
pole na byłej łące w Bobinie, młode bażanciki zmoczone nocną rosą piórka, suszą w promieniach porannego słońca, po zbiorze zbóż, na ściernikach stają się bardziej widoczne (fot. Jan Gorczyca)
22 lipiec. Nadal pogoda burzowo-deszczowa. Wczoraj nawałnice przeszły nad całą Polską, powodując ogromne szkody. Polska jest nadal pod wpływem niżu i nie ma co liczyć na poprawę pogody. Synoptycy ostrzegają przed kolejnymi gwałtownymi burzami, którym będą towarzyszyć obfite opady. Codzienne burze i deszcze w ostatnich dniach powodują dalsze opóźnienie rozpoczęcia żniw, a zboża są już całkowicie dojrzałe. Na szczęście zboża nie są wyłożone i gdy tylko pogoda pozwoli, na polach zaczną "ryczeć bizony".

     Od kilku lat docierały informacje od osób jeżdżących wieczorami i nocą przez nasz obwód, że widują jakieś zwierzę podobne do psa, lecz żaden z myśliwych nie spotkał go osobiście w łowisku. Również pracownik stawów rybackich w Pławowicach informował, że w okresie od połowy kwietnia kilkakrotnie widział na groblach stawowych dzikie zwierzę podobne do psa. Dopiero gdy 4 lipca łowczy koła "Batalion" Tomasz Ciepły wracając z wieczornej zasiadki na rogacza strzelił jenota koło stawu piekarskiego okazało się, że informacje były prawdziwe i dotyczyły tego drapieżnika.

     Wczoraj po zejściu z drabiny na topoli w Pławowicach po wieczornej zasiadce na kozła spotkałem się z Włodkiem Gajdą, wracającym z sąsiedniej drabiny. Wysiadł z auta i rozmawialiśmy o dzisiejszym polowaniu. Była już dobra szarówka. W czasie rozmowy zauważyłem coś na jasnym podłożu powalonego jęczmienia w odległości kilku kroków. Powiedziałem do Włodka; chyba Kama wyskoczyła z samochodu i stoi za tobą. On odwrócił się i mówi; to nie Kama to jenot, a pójdziesz ty, krzyknął. Jenot posłusznie oddalił się i wszedł w pszenicę. Gdy komentowaliśmy to zdarzenie jenot ponownie wyszedł na powalony jęczmień. Zacząłem gwizdać i przywoływać go jak psa, a ten posłusznie ponownie zbliżył się do nas. Szybko sięgnąłem po aparat i z odległości trzech metrów pstryknąłem mu kilka fotek. Jenot jest gatunkiem obcym w naszym środowisku i można na niego polować przez cały rok.

okolice stawów w Pławowicach, młody lecz wyrośnięty już jenot na powalonej mieszance pszenicy i jęczmienia, jenot jest gatunkiem obcym dla naszego środowiska, można na niego polować przez cały rok, drapieżnik ten poluje głównie nocą, ofiarami są drobne gryzonie, oraz jaja i pisklęta ptaków gniazdujących na ziemi (fot. Jan Gorczyca)
23 lipiec. Od wczoraj ochłodziło się, lecz z krótkimi przerwami nadal pada, w dzień jest tylko +16 stopni, jak na lipiec to bardzo chłodne są również nocki, występują poranne mgły - w tym roku ochłodzenie wyprzedziło o kilka dni porzekadło że, od św. Hanki (26 lipca) - zimne wieczory i ranki. Dziki przeniosły się teraz z pszenic do łanów kukurydzy, szczególnie upodobały sobie cukrową.

     Dzisiaj po południu wspólnie z myśliwymi Włodkiem Gajdą i Zbyszkiem Kokosinskim pojechaliśmy przestawić drabinę w Śmiłowicach. Ustawiliśmy ją bliżej skarpy nadwiślańskiej, obok ścieżki, którą dziki wychodzą na żer w cukrową kukurydzę. Na miedzy dostrzegłem bardzo rzadką w tym terenie roślinę pokrzyk wilczą jagodę. Rośnie w pojedynczej kępie na miedzy, obok miejsca gdzie stała dotychczas drabina. Pokrzyk wilcza jagoda jest rośliną wieloletnią o wysokości do 1,5 m. Jest rośliną leczniczą i trującą! W Polsce częściowo chronioną. Zawiera śmiertelnie trujące alkaloidy, od dawna stosowane w przemyśle farmaceutycznym. W średniowieczu kobiety używały odwaru z ziela jako środka rozszerzającego źrenice i nadającego oczom blask.

     Od końca czerwca odbywają się przeloty czajek na zimowiska. Dziś w Czajęczycach na skoszonej łące odpoczywało ok. 30 szt. Nasze lęgowe już dawno odleciały. Włodek Gajda widział na ściernisku w Bobinie wykoszone gniazdo bażancicy z jajami, kura nie zginęła bo kosy kombajnu ustawione są tak, że tną słomę wysoko. W odkrytym gnieździe na drugi dzień po jajach zostały tylko skorupki! W Majkowicach pracownik zbierający słomę widział stadko 17 sztuk młodych bażancików na ściernisku po pszenicy ozimej.

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20110731zapiski07_3/art.php