Zapiski myśliwego - zimny, deszczowy lipiec cz.II

dzięki koleżeńskości młodego myśliwego, właściciela tartaku Zbyszka Kokosinskiego i zaangażowaniu pozostałych myśliwych z "Batalionu" obwód 51 Bobin wzbogacił się o kolejne nowe drabiny i ambony myśliwskie zapewniające większe bezpieczeństwo polowań
niech teraz dziki spróbują się tu pokazać! Myśliwi (od lewej) Waldemar Mróz, Henryk Nawrot, Jerzy Nowicki, Zbigniew Kokosinski, poniżej Mariusz Łękas, po przewiezieniu i ustawieniu drabiny obok pszenicy niszczonej przez dziki (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 28-07-2011

8 lipca. Ambona na łąkach w Gruszowie: do południa temperatura powietrza doszła do 30 stopni, po południu przeszła burza i trochę się ochłodziło. Część łąk wykoszona i zebrana, część skoszonych traw w trakcie suszenia, a pozostałe nadal nie koszone ze względu na stojącą w nich wodę. Nad łąkami przelatują chmary szpaków, stada czajek trenują loty młodych. Trwa zbiór warzyw, dosadzany jest tytoń i kapusta. Przed amboną defiluje bażant z dwoma kurami! Grzywacze wytrwale kursują z pokarmem dla młodych siedzących w gnieździe na topoli. Starsze z wcześniejszych lęgów stadkami przelatują z pola na pole w poszukiwaniu żeru. Młode sroki zabawiają się przelatując z krzaka na krzak, siadają niezdarnie na cienkich gałązkach łoziny, machając skrzydłami próbują utrzymać równowagę co im się nie zawsze udaje.

     Od Kuchar drogą wzdłuż linii pól i łąk kica młody szaraczek. Po kilku śmiesznych podskokach zabiera się do zgryzania młodej trawki. Za chwilę pojawia się błotniak, robi zwrot w kierunku zajączka, lecz ten szybko doskakuje do wysokich pokrzyw pod krzakiem łoziny. Po nieudanym ataku błotniak skręca na północ i szybkim lotem nisko nad ziemią kieruje się do stada czajek przebywających na świeżo uprawionej roli. Stare czajki szybko dostrzegają zbliżającego się intruza i błyskawicznie podrywają stado do lotu, a kilka z nich atakuje błotniaka przepędzając go na drugi kraniec łąk. Czajki potrafią w locie nawet na niskiej wysokości wykonywać gwałtowne zwroty, a następnie wyrównać lot czego nie potrafi ociężały błotniak. Uderzony przez czajkę w skrzydło na niskiej wysokości nie zdążyłby wyrównać lotu i spadłby na ziemię. Woli więc nie ryzykować i wycofuje się przed atakiem czajek. Te zadowolone po chwili wracają do młodych, które już usiadły na roli. Z lewej strony widzę kolejnego koguta z dwoma kurami spacerującymi po łące.

     Z prawej kolejny szarak, a z za nim pierwszy dziś szóstak o długich i cienkich tykach i odnogach, niestety nie selekt. Po dźwięcznym tri, tri, tri… podnoszę lornetkę i pierwszy raz widzę jak stara pustułka w locie przekazuje młodej upolowaną przed chwilą mysz. Wygląda to tak jak gdyby się przez chwilę atakowały nawzajem, a po chwili młoda odlatuje na gniazdo na topoli z przejętą w szpony sporą myszą. Odzywają się derkacze i kukułki. Gdy o 20.45 słońce chyli się za horyzont, a na łąkę, po której od strony Bobina dumnie kroczy bociek, wychodzi kózka. Ustały wszelkie powiewy wiaterku, nastała cisza, słychać wszelkie odgłosy wsi w promieniu półtora kilometra. Zaczyna się szarówka.

9 lipca. Drabina na topoli nad burzowcem w Pławowicach: zasiadam o 19.00, jest bezwietrznie, nadal słonecznie i ciepło +26 st. O 19.30 od strony pól kica jeden szaraczek, a za kilka minut następny. Cały czas przelatują chmary szpaków i klucze kaczek po kilkanaście sztuk, kuka kukułka, odzywa się wilga. Po wykoszonej łące spaceruje samotnie kogut! Widoczne są liczne stadka skrzeczących srok. Nad rzeką odzywa się drugi kogut.

lipcowy koziołek w obwodzie koła "Batalion" w Bobinie (fot. Jan Gorczyca)
     Dojrzewające łany ozimin tworzą złoto zieloną szachownicę pól. Tutaj większość traw nadal nie jest koszona, skoszono tylko najsuchsze łąki. W koronach topól pod którymi siedzę setki szpaków robi ogromny jazgot. Bez przerwy opadają na krzewy i wodę w burzowcu topolowe orzeszki do których dobierają się szpaki. Na chwilę jazgot ucicha, ptaki zrywają się do lotu lecz po chwili wracają na dalszą ucztę. To patrolujący jastrząb zbliżył się zbytnio i szpaki gwałtownie zareagowały podrywając się do lotu.

     O 20.30 z nadrzecznych zarośli wychodzi na żer pierwsza koza. Po skoszonej łące spaceruje bocian. O 20.45 na pole położone tuż za łączką wjechał ciągnik z opryskiwaczem płosząc szaraka przebywającego tuż obok. Koza nadal żeruje na skraju zadrzewień nadrzecznych prawie w tym samym miejscu gdzie wyszła. Przez cały czas mego pobytu koza dwukrotnie zalegała na kilkanaście minut w miejscu żerowania. Gdy słońce znika za horyzontem robi się zimno, czuć chłód wieczoru, choć do św. Hanki jeszcze daleko! W polach nadal klekoczą traktory z opryskiwaczami, odzywają się derkacze, a z nad stawów słychać głosy trzciniaków. W wysokiej trawie dostrzegam żerującą drugą kozę. Do 22.00 nie pojawił się żaden kozioł, Jurek siedzący na drugiej drabinie nad burzowcem dzisiaj również nic nie widział!

10 lipca. Młode bociany nadal ćwiczą na sucho loty w gniazdach, stary bocian przez dwa dni spaceruje po podwórzu Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Majkowicach w poszukiwaniu pokarmu. Dojrzewają zboża, kukurydza osiągnęła już biologiczną wysokość. Na poboczach dróg polnych i w zaroślach czerwono kwitną maki polne, niebiesko chabry i cykoria, biało rumianek i kielisznik zaroślowy, różowo powoje, a na biało zakwitły dzikie jeżyny. W zagajnikach i na skarpach dojrzewają maliny. Owoce bzu czarnego już ładnie wykształcone, ale jeszcze zielone. Grona jarzębiny czerwonej przybrały już kolor pomarańczowy, natomiast czeremchy są już czarne.

Pławowice - staw Zarzecze, dorastająca młodzież z tegorocznych lęgów przed zbliżającym się sezonem polowań na ptactwo wodno - błotne (fot. Jan Gorczyca)
     W polach i na łąkach spotykam kolejne młode bażanty, nie udało mi się jeszcze spotkać młodych kuropatw, dość liczne są młode zajączki. Na pojedynczych drzewach śródpolnych kwili dzierzba gąsiorek. Lisy są bardzo aktywne, lecz ze względu na wysokie rośliny trudne do strzelenia. Coraz mniejsza powierzchnia łąk uniemożliwia polowanie na lisy z podjazdu lub podchodu. Jedyny skuteczny sposób, chociaż bardzo czasochłonny to odstrzał z drabin lub wolnostojących przenośnych zwyżek myśliwskich.

     Na stawach widać sporo ptactwa: czaple siwe i białe, mewy, perkozy, łyski, oprócz wpuszczonych przez myśliwych z koła Batalion kaczek krzyżówek pochodzących z hodowli wolierowej, widoczne są już młode lotne dzikie krzyżówki. Większość potomstwa jest już tak wyrośnięta, że trudno czasem rozróżnić ich wiek. Z trzcin okalających stawy słychać donośne "trzeszczące" głosy licznych tutaj trzciniaków i łozówek. Trzcina osiągnęła już właściwą wysokość lecz jeszcze nie kwitnie, natomiast widoczne są dorodne owocniki pałki wodnej. Nad przybrzeżną wodą porośniętą trzciną unoszą się ważki, bielinki i cytrynki.

     Drabina na topoli nad burzowcem. Ciepło i słonecznie, północno wschodni chłodny wietrzyk szumi w liściach topól. Z trzcinowisk od strony pól wychodzi koza. Żerując przemieszcza się między ścianą szuwarów i jęczmieniem, po chwili znika za najbliższym łanem dorodnej i wysokiej na 2 metry kukurydzy. Od rzeki do polnej dróżki polem bardzo słabej kukurydzy idzie druga koza, w połowie pola zawraca i wchodzi w wysokie suche trawy. Dróżką po drugiej stronie burzowca kica szaraczek. Tri, tri... to głos pustułki trenującej swoje młode.

     Dziś jest niedziela, szosą na grobli między stawami spacerują rodzice z dziećmi. Szosą Proszowice - Koszyce bez przerwy jadą samochody i motocykle. Obecnie polowanie w lipcu na kozły jest coraz trudniejsze i coraz mniej skuteczne, ponieważ uprawiane głównie wysokie rośliny są już całkowicie wyrośnięte, sarny z w nich są niewidoczne. Tylko gdzieniegdzie trafi się kawałek użytkowanej kośnie łąki lub pole z warzywami. W tych ostatnich uprawach sarny niezbyt chętnie żerują, ze względu na wysokie nawożenie i częste opryski. Jeżeli już, to wybierają pole z marchwią lub burakami pastewnymi, ale najchętniej żerują na łączkach użytkowanych kośnie na karmę dla zwierząt domowych.

     Wokół mojej drabiny są tylko dwie dróżki polne biegnące brzegami burzowca i trzy uprawy; wykoszona łączka, kapusta pekińska i wylęgnięty jęczmień na których mogę wypatrzeć kozła. Pozostały teren pokryty jest wysokimi roślinami; zbożem, kukurydzą i starymi nie koszonymi trawami. Z sąsiedniej topoli prawie pionowo spada gołąb grzywacz, wyrównuje lot tuż nad ziemią i po kilkudziesięciu metrach ląduje na trawie. Dopiero teraz udało mi się dojrzeć jego gniazdo przytulone do pnia topoli na wysokości około dwunastu metrów. Gdy słońce jest coraz niżej wiatr powoli słabnie, ucisza się szelest liści nad moją głową. Teraz wyraźniej słyszę głosy srok, szpaków i trzciniaków. Wyraźnie słyszę śpiew makolągwy, zięby, wilgi i innych drobnych śpiewaków lata.

późnym popołudniem obserwuję na ściernisku w Mysławczycach żerujące stado gęsi urodzonych na pławowickich stawach. Robię zdjęcia, gęsi zrywają się i wracają na stawy by pod wieczór znów poderwać się i polecieć na żerowisko, na drugi dzień rankiem znów widzę je na tym samym polu. Intensywnie żerują i trenują loty! (fot. Jan Gorczyca)
     Z pod wierzby obok kukurydzy na dróżkę wyskoczył drugi szaraczek i pokicał na zachód. Zaraz za nim z kukurydzy na dróżkę wprost pod moją drabiną wybiegł młody tegoroczny lisek polujący już na własne konto. Zszedł po skarpie burzowca, skoczył do wody i za chwilę już był po drugiej stronie w innym łanie kukurydzy. Od strony rzeki między pekinką, a kukurydzą żeruje trzecia koza. Po prawej za trzcinowiskiem na pole ziemniaków wyszła kolejna kózka. Ta od strony rzeki to karmiąca młoda koza, widoczne są nabrzmiałe grzęzy. Jest jednak bez koźlęcia, czyżby już zaczęła się ruja. Ruja u saren zwykle zaczyna się około połowy lipca i trwa do połowy sierpnia. Grzejąca się koza zostawia wówczas koźle i przez 2-3 dni przebywa z kozłem, po czym wraca do koźlęcia i opiekuje się nim nadal. Dróżką w moją stronę kicał trzeci szaraczek, musiał mnie zauważyć, chyba się poruszyłem zanim go spostrzegłem, bo zatrzymał się i po chwili zawrócił tam skąd przykicał. Słońce jest już za horyzontem i choć dzisiaj niedziela na pole za trzcinowiskiem wjeżdża traktor z maszyną do zbioru marchwi i drugi z przyczepą. Świeża marchewka jutro rano znajdzie się na półkach w sklepach.

     Koza żerująca na pekince wpatruje się już przez chwilę w coś w pszenicy, po czym susami rusza w tym kierunku i przystaje, zmienia kierunek i znów biegnie, znów zmienia kierunek i biegnie jakby coś przeganiała. Po chwili z pszenicy na groblę przy rzece wyskakuje stary lis, a koza za nim, przegnała go aż do następnej kukurydzy. Gdy lis zniknął, koza spokojnie wróciła nadrzeczną groblą i zniknęła w zaroślach, których najprawdopodobniej znajdowało się jej koźle. To, że kozy potrafią bronić własne koźlęta przed bezpośrednim atakiem lisa wiedziałem z opisów w literaturze łowieckiej, ale że potrafią przepędzić lisa ze swojego rewiru żerowania, nawet wtedy gdy nie atakuje koźlęcia bezpośrednio, a tylko stwarza zagrożenie swoją bliska obecnością widziałem dziś na własne oczy.

     W tym czasie z kukurydzy na dróżkę wychodzi rogacz, lornetka i okazuje się że jest to młody przyszłościowy szóstak. Do odstrzału będzie dopiero za kilka lat. Gdy pakowałem się do zejścia z drabiny z kukurydzy na dróżkę wyskoczył kolejny lis, usłyszał mnie i natychmiast czmychnął w zboże. Z kukurydzy przez pszenicę na pekinkę wyszła kolejna koza.

cdn.

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20110728zapiski07_2/art.php