Zapiski myśliwego - witalny maj

Szczególnym przykładem wielkiej witalności jest mniszek lekarski. Jedna roślina wydaje w ciągu roku ok. 3000 nasion. Nasiona roznoszone są przez wiatr na duże odległości. Nie straszne są dla niego zagrożenia ekologiczne. Jego żółte kwiaty widoczne są już w kwietniu, a wybuch następuje w maju, kwitnie przez całe lato i jesień aż do pierwszych mrozów. Mniszek lekarski ma różne nazwy regionalne: dmuchawiec, mlecz, mlecz zajęczy, mlecz króliczy, mnich, męska stałość, popia głowa, żabi kwiat. (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 25-05-2011

     Maj to najbardziej "witalny" miesiąc, chociaż w tym roku jego pierwsza połowa nie jest typowo "majowa", to jednak w przyrodzie jest to widoczne prawie na każdym kroku. Rolnicy ukończyli sadzenie ziemniaków, trwa jeszcze wysiew kukurydzy, wysadzane są warzywa pod folię, sadzą tytoń, kapustę i kalafiory mechanicznymi sadzarkami ciągnikowymi. W tym roku widać wiele pól obsadzonych wczesnym bobem! Wokół słychać traktory z opryskiwaczami, wykorzystującymi chwilę bezdeszczowej i bezwietrznej pogody. W powietrzu unosi się smród oprysków chemicznych na chwasty i grzyby.

     Na "łąkach" po ukończeniu upraw i zasiewów zbóż sarny mają wreszcie spokój. W czasie prac uprawowych i siewów przepędzane były z pól na "łąki" i z powrotem. Nasuwa się pytanie czy we współczesnym rolnictwie będzie miejsce dla zwierzyny. Współczesne rolnictwo to czyste od chwastów i równe łany zbóż, warzyw i kukurydzy, bez użytków ekologicznych i bez miedz. Opryskiwane są pobocza dróg polnych i pozostałe miedze, aby zlikwidować do zera rosnące tam rośliny. Jednak ich siła witalna jest tak wielka, że po kilku tygodniach odradzają się. Wytępione całkowicie w uprawach polnych odradzają się na poboczach dróg i skrawkach trawników gdzieniegdzie jeszcze występujących wokół słabszych ekonomicznie gospodarstw.

     Nieodłącznie związany jest z polskim krajobrazem, przez większość Polaków traktowany jest jako pospolity chwast, chociaż od dawna w tradycyjnej medycynie ludowej uważany jest za roślinę leczniczą, stosowaną z powodzeniem w chorobach wątroby, woreczka żółciowego, nerek, skóry i w profilaktyce cukrzycy. Stanowi surowiec do sporządzania naparów, odwarów, preparatów prostych i złożonych.

     Przekwitły drzewa owocowe, nadal kwitną krzewy ozdobne, a trawy są już bardzo wysokie. Dziko rosnące drzewa i krzewy też już są okryte intensywną zielenią. Nad brzegami rowów i w wyższych partiach łąk kwitną trawy i rośliny zielne. Żółcą się kwiaty kosaćca błotnego i jaskrów, różowo kwitnie firletka poszarpana, widoczne są nieliczne białe i różowe kwiaty rzeżuchy. Na bardziej podmokłych łąkach widać purpurowe główki ostrożnia błotnego, nad rowem białe i fioletowo purpurowe zwisające kielichy żywokostu lekarskiego, a na poboczach dróg polnych nieliczne czerwone maki i niebieskie chabry.

Większość łąk nadrzecznych zamieniona została w ostatnich latach na pola uprawne. Widok na dolinę Szreniawy z kościołem parafialnym w Bobinie. (fot. Jan Gorczyca)
     Od 11 maja myśliwi mogą polować na rogacze, czyli męskie osobniki sarny. Sarna płci żeńskiej to koza albo siuta. Sarna to gatunek, a nie żona jelenia! Żona jelenia to łania. Po pracy wybieram się do łowiska. O godz. 18-tej na Równiach w Gruszowie spotykam mocnego szóstaka i dwie kozy. Słychać przepiórkę, na słupie wysokiego napięcia siedzi pustułka, a nieco dalej na linkach grzywacze. Jest słoneczne późne popołudnie, wieje chłodny północno-wschodni wiatr.

     Godz. 19-ta. Z drabiny nad Wisłą w Hebdowie słyszę głosy co najmniej dwóch przepiórek, śpiewa skowronek, słychać kukułkę, a za wałem wiślanym skrzeczą gawrony. Obok wiklin uwijają się sroki, słychać i widać koguty bażantów z kurami. Biały bocian spaceruje po łące wbijając co chwilę dziób w trawę. Choć jest słonecznie robi się coraz zimniej, ubieram przezornie zabraną na drabinę ciepłą kurtkę. Pustułka zawisa nad łąkami, spada na trawę, znów podnosi się do góry i wreszcie udaje się jej coś złowić! Odlatuje ze zdobyczą. Od strony nadwiślańskiej skarpy łowy prowadzi błotniak zbożowy. Przepiórki nadal odzywają się niestrudzenie swoim pit-pilit.

     Głosy i śpiewy ptaków zagłusza intensywny szum samochodów pędzących szosą Kraków - Sandomierz. Z wysokich traw na jeszcze niską jarą pszenicę wychodzi szarak, z oddali słychać głos derkacza. Z prawej strony z wiklin wychodzi "szóstaczek", a w oddali pojawiła się koza. Na pszenicę wyszedł drugi szarak. Z wiklin z krzykiem zrywają się dwa koguty i lądują na łące, spłoszony koziołek szybko chowa się w wiklinie. Na wprost drogi do Wisły pojawiła się koza ze szpicakiem w scypule i zaraz znika. Za chwilę wyjaśnia się co jest powodem trwogi. Wzdłuż brzegu Wisły trzej chłopcy na rowerach terenowych przedzierają się przez wikliny. Płoszą jeszcze dwa szaraki i na szczęście drogą od Wisły wracają do wsi. Jest 20.10, słońce chowa się za linią horyzontu. Jakieś 200 m przed amboną pojawiają się dwa młode "capki", z powodu zapadającego zmroku nie mogę dokładnie rozpoznać ich poroża. Po lewej pod skarpą widzę jeszcze sylwetki dwóch saren. Ustaje wiatr, słowik rozpoczyna swoje trele. Od strony cegielni słyszę głos drugiego derkacza, na ścianie skarpy majaczy jeszcze jedna sylwetka sarny. Robi się coraz ciemniej, pora wracać do domu. Z tą naszą przyrodą chyba nie jest jeszcze najgorzej.

Trwają kolejne parkoty zajęcy, szczególnie widoczne są na resztkach łąk w Pławowicach , na polach w Czajęczycach, w Lekszycach i koło strugi w Bobinie.  (fot. Jan Gorczyca)
     Ostatnie dni są nadal chłodne podobnie jak wcześniejsze. Mimo chłodnej pogody słychać intensywne dzwonienie skowronków, odzywają się derkacze i czajki, wieczorami i nocą rozlegają się trele słowików. Oziminy stanowią już doskonałą osłonę dla kuropatw , bażantów i zajęcy. Trwają lęgi srok, młode lisy wychodzą już z nor i wylegują się w słońcu. Docierają do mnie informacje o rozjechanych na szosach młodych szarakach. W Pławowicach i Hebdowie widziałem, rozjechane na szosie gronostaje i kurę bażanta.
     Dziś obserwuję świat z ambony na łąkach w Gruszowie. Nad łąkami śmigają czajki, odzywają się derkacze, a górą roznosi się pieśń skowronków. Liczne w tym roku, pięknie wyfarbowane koguty próbują utrzymać w zasięgu wzroku swoje kurki. Wchodząc na ambonę płoszę szóstaka, może w trzeciej głowie, niezbyt okazały, lecz nie selekt. Zaniepokojony moją obecnością uchodzi na pola do Kuchar.

     Około 19.15 na wprost kościoła w Bobinie, na dróżce koło suchego rowu pojawia się jednorożec. Po dokładnym przyjrzeniu okazuje się, że jest to nieregularny widłak jeszcze w scypule, lewa tyka bardzo krótki szpic. Niestety jest za daleko i nie ryzykuję strzału. Ze wszystkich stron dochodzą głosy turkuci podjadków. O 19.30 od wschodu zbliża się wysokimi trawami klasyczny szpicak w scypule o długości tyk 1,5 długości łyżek. Na zachwaszczonej roli pojawiają się duże chmary grzywaczy z młodymi z pierwszego lęgu. O 19.45 od zachodu przychodzi prawie pod samą ambonę wytarty widłak o grubych tykach i długich odnogach. W prawo za rowem melioracyjnym mocny szóstak, a za nim dwie kozy.

     19.55 na niskim jarym jęczmieniu pojawia się szaraczek. Po 10 minutach kolejny szarak. Zaraz obok ambony w bajorku na roli lądują dwa kaczory. Znów odzywają się derkacze, słychać kukułki, wysoko zza chmur wyłania się księżyc w pełni. Robi się bardzo zimno , nawet żabom nie chce się porządnie rechotać, odzywają się tylko pojedyncze, jakby od niechcenia.

Dopiero po raz drugi w historii pławowickich stawów udało się dzikim gęsiom wyprowadzić tutaj szczęśliwie lęgi. Pierwszy wyprowadziły dwa lata temu, w ubiegłym roku w wyniku zalania stawów wodą z powodzi lęgi prawdopodobnie zostały zniszczone. (fot. Jan Gorczyca)
     7 maja, sobota. Nad stawami wstaje szary pochmurny poranek. Z tafli wody zrywają się i ponownie siadają mewy, łyski, głowienki i czernice. Przez chwilę słychać kukułkę, z zewsząd dochodzą skrzypiące głosy trzciniaków i łozówek. Z trzcinowisk na otwarte wody para gęgaw próbuje wypłynąć z piątką małych omszonych kulek.

     Przez chwilę obserwuję jak gąsior pozorując ataki i wycofując się odciąga łabędzia, który niebezpiecznie zbliżał się do gęsi z pisklętami. Ten uparcie płynie za gąsiorem jakieś sto metrów, wtedy gąsior podrywa się i lotem okrężnym wraca do gęsi z małymi, po chwili wpływają między trzcinowiska gdzie są już bezpieczne. Nad wodą ślizga się kilka jaskółek podnosząc w locie kęsy karmy z tafli wody. Gdzie się podziały te setki a nawet tysiące jaskółek które bytowały do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku w pobliżu chłopskich zagród gniazdując w stajniach, chlewach i oborach, a także pod okapami zabudowań gospodarczych a nawet mieszkalnych.

     Nad trzcinowiskiem spokojnie odbywa lot patrolowy błotniak stawowy, którego gniazdo również znajduje się w tym trzcinowisku. To imponujące ile nowego życia rodzi się na tym kawałku wypłyconego stawu hodowlanego pokrytego jeszcze ubiegłoroczną uschniętą trzciną i pałka wodną. Ale i one już zaczynają się odradzać i niedługo dadzą doskonałą osłonę wszystkim gniazdującym tutaj ptakom. Przez moment widzę skaczącego po unoszących się na wodzie łodygach połamanego zielska ptaka wielkości gołębia, koloru oliwkowo czarnego, z dziobem czerwonym z czarnym końcem i charakterystycznym czerwonym czołem. To dość pospolita choć rzadko widywana ze względu na dość skryty tryb życia w trzcinowisku kokoszka wodna.

Dorastające młode liski potrzebują teraz olbrzymiej ilości mięsa z zajączków, kuropatw, bażantów i innych ptaków gniazdujących na ziemi. Rodzice często zaglądają też do przydomowych kurników. (fot. Jan Gorczyca)
     Dziś po południu kolejna zasiadka na drabinie w Pławowicach. Nad rozlewiskami przelatują chmary szpaków i grzywaczy, szybują błotniaki, żerują bociany i czaple. Czajki pilnujące swoich gniazd atakują przelatujące wrony i gawrony, słychać kukułki i wilgi. W nabrzeżnych trzcinach rowu-burzowca rozlegają się skrzypiące melodie łozówek. O 18.20 z tyłu na czyste wychodzi mykita, po chwili dostrzegam zbliżającego się do mojej drabiny kolejnego mykitę.

     Na wierzbie obok zwyżki usadowiła się pójdźka z młodą sówką wydającą od godziny denerwujące piski. Stara nie nadąża z donoszeniem pokarmu dla młodego żarłacza. Na otwarte wychodzą koguty bażanta z kurami, oraz cztery szaraki. W oddali widzę pięć żerujących młodych rogaczy, oraz dwie kozy. Ok. 19-tej odzywa się bąk i powtarza swoje buczenie do późnej nocy co kilka minut. Słychać niesamowity wrzask żab, trzeszczą trzciniaki i łozówki! Młode czapli siwych opuściły już swoje gniazda i szybują nad stawami, nie widzę czapli białych? Czyżby po likwidacji czaplińca na topoli opuściły Pławowice? Na polach kukurydzy widać kilka czajek, jest ich zdecydowanie mniej jak roku ubiegłym. Nad wodą i polami szybują błotniaki. Na wodzie widać kaczory krzyżówki, mewy i rybitwy. Gniazdują perkozy, bardzo mało jest gniazd łysek! W powietrzu uwijają się szpaki i grzywacze. Jest sobota więc nad Szreniawą są również wędkarze. Odzywają się koguty bażanta, znów słychać kukułkę, a na pastwisku porykuje krowa!

     W Pławowicach rolnicy sprzedali lub wydzierżawili ziemię producentom kukurydzy, pozostawiając sobie trochę ziemi i łąk. Tylko kilku utrzymuje po jednej krowie na własny użytek. Dziś jest prawie bezwietrznie i ciepło. Ok. 20.15 słońce chowa się za widnokrąg, pojawiają się jaskółki, latają nisko łowiąc owady. Na chwilę przycichły żaby, by po chwili nasilić koncert, zaczynają rechotać i kumkać. W ciągu 2-ch godzin słyszałem syreny trzech karetek pogotowia ratunkowego! Na pławowickich polach pracują deszczownie zraszając warzywa.

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20110525zapiski05/art.php