Zapiski myśliwego - kwietniowy spacer

ślady bytowania bobrów w postaci podgryzionych i powalonych drzew (fot. Jan Gorczyca)

Proszowice, 21-04-2011

     Wiosna to dla myśliwych czas hodowli i ochrony lęgów zwierzyny przed drapieżnikami i kłusownikami. Dzisiejszą obserwację prowadzę w dolinie Szreniawy w dół jej biegu od stawów pławowickich. Nad polami i łąkami szybują bociany, wywijają czajki, bez względu na pogodę od rana do wieczora słychać śpiew skowronków.

     Liczne w tym roku sroki budują nowe gniazda i remontują stare. Mimo sprzyjających w tym roku warunków pogodowo przyrodniczych jeszcze niezbyt widoczne są żaby. Maszerując wzdłuż rowów melioracyjnych i cieków wodnych tylko od czasu do czasu pluśnie jakaś żaba. Często spotykam za to liczne ślady bytowania bobrów w postaci podgryzionych lub powalonych drzew, a także poogryzanych gałązek krzewów wikliny.

     Sarny już w rudlach rodzinnych z licznym ubiegłorocznym przychówkiem, często widzę bliźniaki a nawet trojaczki. Większość spotkanych rogaczy jest już z wytartym porożem ze scypułu. Ciężarne kozy poszukują spokojnych, ustronnych miejsc, gdzie za kilka tygodni będą mogły bezpiecznie wydać na świat potomstwo. Wczoraj widziałem klucz około 50 dzikich gęsi zmierzających na wschód. Widoczne są liczne stada przelatujących grzywaczy.

kaczeńce (fot. Jan Gorczyca)
     Już mamy połowę kwietnia za sobą, ruszyła wegetacja traw i ozimin, czeremchy, wierzby i topole okryły się ponownie młodymi listkami. Na poboczach dróg kwitną podbiały i stokrotki, w rowach i zastoiskach wodnych spotykam rozpoczynające kwitnienie nieliczne już kaczeńce. Kończy kwitnienie olsza czarna, a w zagajnikach bielą się, również nieliczne dywany przylaszczki. Na dobrze nasłonecznionych brzegach rowów i na skarpach wysokich miedz żółcą się kwiaty mniszka lekarskiego zwanego mleczem.

     Rolnicy zakończyli siewy zbóż jarych, wysiewają na redlinach marchew i pietruszkę. Białe płachty agrowłókniny pokrywają corocznie coraz większe połacie ziemi uprawnej osłaniając młode sadzonki przed chłodami wiosennych nocy. Pod nimi rośnie już bób, pekinka i wczesna kapusta. Ziemia prawie wszędzie obeschła, chociaż w zastoiskach wodnych szczególnie na roli na byłych łąkach jest jeszcze mokro.

     W szarzyźnie roli przed wieczorem przy odrobinie szczęścia można wypatrzeć młode zajączki z pierwszego wykotu tzw. marczaki, bo urodzone w pierwszych dniach marca. Są już dość duże i zwinne. Mogą wreszcie nasycić się świeżą soczystą trawą lub nie opryskanymi jeszcze oziminami. Przez pierwsze cztery tygodnie życia karmiła je mlekiem matka, teraz muszą już żywić się same tym co znajdą w środowisku.

młody zajączek z pierwszego wykotu tzw. marczak, bo urodzony w pierwszych dniach marca (fot. Jan Gorczyca)
     Niestety w tej chwili nie jest tego wiele, a będzie jeszcze mniej gdy na pola wyjedziemy z opryskiwaczami by chronić uprawy przed "chwastami". "Chwasty" to wszystkie rośliny dziko żyjące, to naturalny żer nie tylko zajęcy. A dieta zająca dla zbilansowania jego potrzeb życiowych musi składać się z minimum kilkudziesięciu rodzajów roślin.

     Kolejnym problemem zająca jest konieczność ukrycia się przed drapieżnikami. Niestety młode trawy i oziminy są jeszcze za niskie, a pola zaorane i pozostawione na zimę w tzw. ostrą skibę które dotychczas dawały im niezłe ukrycie zarówno przed drapieżnymi ssakami jak i drapieżnikami skrzydlatymi, zostały już wyrównane i obsiane lub obsadzone wczesnymi warzywami. Takie czynniki jak brak dostatecznej ilości osłon przed drapieżnikami i deficyt dzikich roślin, a także brak roślin paszowych w płodozmianach polowych, ze względu na zanik drobnotowarowej hodowli koni, bydła i trzody , warunkują nie tylko w naszej okolicy, ale również w państwach Europy zachodniej istnienie drobnej zwierzyny łownej takiej jak zając, kuropatwa i bażant, ale także pozostałych gatunków, szczególnie tych gniazdujących bezpośrednio na ziemi jak czajka, przepiórka, derkacz, skowronek, słowik szary, pliszka siwa, rudzik, świergotek, słonka, cyranka, cyraneczka i wiele innych.

     Z nor lęgowych zaczynają już wychodzić młode liski i zabawiają się pod czujnym okiem lisicy o czym świadczy udeptana ziemia wkoło pobliskich drzew. Jeszcze żywią się mlekiem matki, ale już w najbliższych dniach rodzice zaczną im przynosić młode zajączki, jaja lub pisklęta ptaków gniazdujących na ziemi. Lisy są w największym stopniu odpowiedzialne za redukcję zwierzyny drobnej szczególnie w okresie lęgowym. Niestety nieracjonalne działania państwa polegające na wydawaniu setek milionów złotych rocznie na zrzucaną z samolotów szczepionkę przeciw wściekliźnie przyczyniły się do nadmiernego rozwoju tych zwierząt. Zmniejszenie ich stanu metodą polowań stało się już niemożliwe.

rudel saren (fot. Jan Gorczyca)
     Na godzinę przed zachodem słońca zasiadam na drabinie myśliwskiej obok stawów pławowickich. Na taflach wody widoczne są mewy, perkozy, cyranki, cyraneczki, czernice i łyski. Od zasiadki do wieczora z szuwarów stawowych co kilka minut słyszę głuche buczenie bąka przypominające ryk krowy z oddali. Na płyciznach stawów nad zaschniętymi szuwarami szybują błotniaki. W odstępie kilkunastu minut obok mojej drabiny przekicały dwa szaraki. Obok rzeki widzę duży rudel saren, dwie kozy matki, jedna z bliźniakami a druga z trojaczkami. Po chwili rudel rozpierzcha się we wszystkie strony, siedzące na ziemi czajki z krzykiem zrywają się w powietrze, a zając, który spokojnie żerował przez dłuższy czas jakieś sto metrów od mojej drabiny pędzi w wielkim popłochu pędzi w stronę rzeki.

     Po chwili wszystko się wyjaśnia, od strony zachodniej pojawiają się dwa psy podwórzowe wypuszczone na noc z pobliskiej zagrody, przeczesują uschnięte szuwary podmokłych i nie użytkowanych łąk. Jeden czarny, wielkości jamnika, a drugi biały z czarnym krawatem i łatką na plecach, wielkości teriera. Widać że, czują się na tych łąkach jak u siebie, fachowo okładają pole jak typowe psy myśliwskie, widać że, czynią to nie pierwszy raz. Napotkane sarny gonione są kilkaset metrów. Psy po dojściu do grobli stawowej zawracają i przeczesują drugą połowę łąk.

     Po zniknięciu z pola widzenia, w moim kierunku dysząc i przystając co chwilę, ostatkiem sił ucieka ciężarna koza. Na szczęście psy zawróciły, a koza po kilkunastu minutach doszła do siebie i zniknęła w pobliskich szuwarach.

     Zaczyna się szarówka, na stawach powoli cichną piski i wrzaski ptactwa wodnego przepędzającego się nawzajem z zajętych już rewirów lęgowych. Na niebie widzę jeszcze przelatujące stada szpaków w poszukiwaniu bezpiecznych miejsc noclegowych, z dziupli starych drzew wyleciały na nocne łowy liczne tutaj latające ssaki, czyli nietoperze. Z oddali słyszę przez chwilę głos przepiórki i ostatnie przed zajęciem miejsca noclegowego pianie kogutów bażanta. Z góry dochodzi świst przelatujących krzyżówek i zdławione pojedyncze krzyki czapli siwej. Robi się coraz ciemniej i zimniej, pora wracać do domu.

Jan Gorczyca   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/zapiski/20110421zapiski04/art.php