Sekretarz NATO i szef amerykańskiej dyplomacji odwiedzili Ukrainę. Czy Kijów ma powody do obaw?

(fot. kresy.pl)

12-07-2017

     Ukrainę odwiedził sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Deklarował on między innymi poparcie Zachodu dla Kijowa. Ukraińskie media w poniedziałek skupiały się na optymistycznych akcentach wizyty, ale w tym samym dniu Rosyjska Agencja Informacyjna "Nowosti" skutecznie zburzyła pozytywną narrację w relacjonowaniu spotkań Stoltenberga nad Dnieprem.

     Kontekst i treści wypowiedzi Jensa Stoltenberga miały pokazać niezmienność stanowiska Paktu Północnoatlantyckiego wobec kryzysu rosyjsko-ukraińskiego. W licznych relacjach ukraińskich środków przekazu skupiano się głównie na gwarancjach pomocy militarnej i politycznej dla władzy w Kijowie. Ciepłych słów padło wiele.

     "Chociaż Ukraina nie jest w NATO, to jednak Sojusz pomaga praktycznie państwu ukraińskiemu", "Jesteśmy tutaj dlatego, żeby zademonstrować solidarność NATO z Ukrainą, a także nasze twarde poparcie dla suwerenności i terytorialnej spójności waszego kraju", "Rosja prowadzi agresję przeciwko Ukrainie, ale NATO i państwa Sojuszu stoją obok was" - to tylko niektóre cytaty, zaczerpnięte z portalu ukraińskiej telewizji "Kanał 24".

     Według medium Jens Stoltenberg przypomniał o konieczności rozwiązania sporu wokół terenów anektowanych przez Rosję, tj. Krymu oraz oddzielonych w formie separatystycznych qausi-państw republik w Donbasie w drodze porozumień mińskich, zawartych przez Rosję, Ukrainę, Niemcy i Francję 12 lutego 2015 roku.

     Sekretarz generalny NATO podkreślił także konieczność uzyskania pełnego dostępu dla misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na całym obszarze Ukrainy, włącznie z terenami pozostającymi poza kontrolą rządu w Kijowie.

     Właściwie w komentarzach i ocenach wygłoszonych przez Jensa Stoltenberga nie pojawił się żaden nowy wątek. Przypominanie konieczności respektowania zobowiązań, których od 2,5 roku nikt nie przestrzega, było zwykłym zabiegiem medialnym, chętnie komentowanym na Ukrainie.

     Z trudności w wyegzekwowaniu zapisów porozumień mińskich wielu polityków wyciąga wnioski i stawia trafne diagnozy, ale dobrej recepty nikt nie potrafi znaleźć. Formą "ucieczki do przodu" ze strony rządzących w Kijowie jest próba uchwalenia nowego aktu prawnego - ustawy o reintegracji Donbasu. Kwestia Krymu jest jeszcze trudniejsza do zaproponowania, gdyż półwysep ten został inkorporowany wprost do Federacji Rosyjskiej. Impas, w jakim znalazły się sprawy ukraińskie, nie został też przerwany w czasie rozmów Donalda Trumpa z Władimirem Putinem w Hamburgu, przy okazji szczytu G20. Obrazki pokazane w TV mogły mocno zaniepokoić włodarzy Ukrainy, podobnie jak zdawkowa informacja, że sprawa Ukrainy "była jednym z punktów rozmów" liderów USA i Rosji.

     Zasianie dodatkowego niepokoju i obniżenie rangi wizyty szefa NATO w Kijowie stało się w tych dniach priorytetem rosyjskich mediów. Często cytowana Rosyjska Agencja Informacyjna "Nowosti" zwróciła uwagę na drobne, ale istotne elementy prowadzonej w ostatnich dniach gry politycznej wokół Ukrainy. W trakcie wizyty Stoltenberga w Kijowie agencja "Nowosti" skupiła się na obecności nad Dnieprem innego polityka Zachodu, Rexa Tillersona, sekretarza stanu Stanów Zjednoczonych w administracji prezydenta Donalda Trumpa, przybyłego do stolicy Ukrainy z Hamburga.

     Podczas rozmów Tillerson miał przypomnieć prezydentowi Poroszence, że od czasu kryzysu w Donbasie USA udzieliły Ukrainie 600 mln dolarów pomocy. Rosyjska agencja przywołała ponadto oczekiwania działaczy antykorupcyjnych z Ukrainy, aby Tillerson twardo rozmawiał z Petro Poroszenką.

     "Nowosti" poinformowała również - z powołaniem się na szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa - że niebawem do Moskwy przyjedzie przedstawiciel USA do spraw uregulowania kwestii ukraińskiej. Uważny czytelnik może od razu dostrzec różnicę w podejściu między zapowiedziami Stoltenberga o ważności porozumień mińskich, a prowadzeniem przyszłych rozmów dwustronnych Rosja - Stany Zjednoczone na temat Ukrainy, której do Moskwy nie zaproszono.

     Być może dwa supermocarstwa uznały, że w porozumieniu mińskim nie ma już potencjału do zakończenia konfliktu w Donbasie i czas przejść do rozmów ponad głowami Ukrainy, Niemiec i Francji. Tym bardziej, że - jak zauważa RIA "Nowosti" - spojrzenie USA i Federacji Rosyjskiej jest ogólnoświatowe, a kwestia Ukrainy jest tylko jednym z ogniw łańcucha problemów, w którym znajduje się także m.in. Bliski Wschód, Syria i inne regiony pełne konfliktów.

     Co istotne, w czasie spotkań G20 zarówno Donald Trump jak i Władimir Putin spotykali się z trzecim graczem światowym - przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. W trójstronnym układzie supermocarstw sprawa Ukrainy ma już inny wymiar niż w gronie polityków europejskich. Tyle tylko, że widząc rangę problemu dla Europy nie byli oni w stanie znaleźć wyjścia z ukraińskiego kryzysu. Ładnie brzmiące deklaracje powtarzane przez szefa NATO wydają się być wyłącznie aktem pocieszenia przed nieznanymi decyzjami "wielkiej trójki".

Jan Bereza   

Źródło:

http://www.pch24.pl/sekretarz-nato-i-szef-amerykanskiej-dyplomacji-odwiedzili-ukraine--czy-kijow-ma-powody-do-obaw-,52990,i.html



Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/widze/20170712nato/art.php