Zwyczaje nasze zapomniane: pogrzeb żuru i wieszanie śledzia

(fot. zbiory Zbigniewa Grzyba)

Proszowice, 29-03-2018

     Święta Wielkiej Nocy oznaczają zarazem kres Wielkiego Postu. Dzisiaj, w Wielkim Poście, ci z nas, którzy go praktykują odmawiają sobie jakiejś przyjemności, uznając że to wystarczy. Wielu jednak nawet tego nie robi, a dyskoteki czy huczne zabawy wcale nie należą do rzadkości. Chociaż byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie zauważał, że jest również znaczna grupa chrześcijan, którzy autentycznie postnie, przeżywają okres Wielkiego Postu, regularnie uczestniczą w nabożeństwach wielkopostnych, czy nawet decydują się na udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej.

     Jednakże warto przypomnieć, że jeszcze parędziesiąt lat temu Wielki Post był naprawdę WIELKI, ze ścisłym przestrzeganiem postnej diety, maksymalnym wyciaszaniem i bez urządzania hucznych imprez.

     W okresie Wielkiego Postu nie jadło się mięsnych potraw. Podstawą wyżywienia był żur z ziemniakami, fitka czy ryba (zwykle śledź solony z beczki). Mówiąc o żurze nie mam na myśli naszego poczciwego żurka z na jakimś wywarze, ewentualnie z "wkładką", ale o gęstym żurze, w konsystencji podobnym do kisielu, który kisiło się z mąki, lub kilku jej rodzajów, z dodatkiem czosnku, cukru, soli, skórki chleba i przegotowanej wody, który kisiło się przez 7-10 dni, a następnie gotowało. Uzyskiwał on wówczas konsystencję bardzo gęstego kisielu. I taki właśnie żur jadło się z ziemniakami praktycznie przez cały okres postu. Oczywiście z przerwami na fitkę, zalewajkę czy solonego śledzia w świąteczne dni.

     Nie dziwota zatem, że Święta Wielkiej Nocy były wyczekiwane i odliczało się godziny do zakończenia Wielkiego Postu. Dłużyły się akurat ostatnie dni przed Wielkanocą, kiedy przygotowywane były świąteczne potrawy: wędliny, mięsiwa i placki. Tyle bowiem było smakowitości i łaskocących przyjemnie powonienie zapachów, a tu trzeba było pożywiać się ziemniakami z żurem na zimno, lub solonym, ale chociaż odmoczonym śledziem. Tak, że nie ma się co dziwić, że potrawy te przejadły się i dla niektórych były wręcz znienawidzone.

     Dlatego też, w Wielką Niedzielę, po mszy rezurekcyjnej i przed zajęciem miejsca przy stole wielkanocnym wykonywany był rytuał, który symbolicznie kończył okres postu. Mianowice gospodarz z domownikami wychodzili za dom, na pole, wykopywali dół, wylewali do niego resztkę żuru, a następnie rozbijali garnek w którym ten żur był przechowywany. Potem ten dół został zasypywany.

     Po dokonaniu tego symbolicznego "pogrzebu żuru" przystępowano do innej czynności. Ponieważ śledź był symbolem wielkiego postu i w czasie jego trwania nie można było jeść mięsa, dlatego z nieukrywaną radością śledzia "wieszano", czyli najczęściej przybijano go do drzewa i smagano świeżo zerwanymi wierzbowymi witkami (wierzbowe witki symbolizowały odradzające się życie). W ten sposób karano śledzia za to, że przez sześć niedziel "wyganiał" z jadłospisu mięso.

     Jest wiele innych zwyczajów związanych z okresem Wielkiej Nocy, ale są one tu i ówdzie jeszcze praktykowane, więc nie uleciały jeszcze z pamięci ludzkiej. Natomiast wydaje mi się, że "pogrzeb żuru" i "wieszanie śledzia" w pamięci ludzkiej już się nie ostały, dlatego postanowiłem je przypomnieć.

Raczcie też Państwo, członkowie redakcji IKP i Szanowni Czytelnicy, przyjąć moje serdeczne Wielkanocne Życzenia, które są graficznym załącznikiem do tego tekstu.

Zbigniew Grzyb   

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/godka/20180329zapomniane01/art.php