"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 33 - urządzenie mieszkania

(fot. ikp)

Donosy, 29-01-2020

odcinek 33 - urządzenie mieszkania

     Teraz Franek musi się skupić na dokończeniu budowy cegielni. Ale jest jeszcze wyjście do urządzenia drugiego pokoju dla małżonków. Otóż w domu tym znajduje się jedno pomieszczenie w którym jest spiżarnia tzw. komora jak ją w tych czasach nazywano. Trzeba rozważyć możliwość przeniesienia tych wszystkich rupieci tam się znajdujących do pomieszczenia przy owczarni zwanego paszarnią. Tam bowiem jest przygotowywana pasza dla owiec. Jest ono dość duże i można by część przeznaczyć na spiżarnię.

     Omówili propozycję z rodzicami i w ten sposób Franek miał pełne ręce roboty. Do zimy zostały jeszcze dwa miesiące, to przy pomocy jednego najemnego pracownika powinien te prace ukończyć i na Święta Bożego narodzenia zamieszkają z Justynką w nowo urządzonych pomieszczeniach. I tak też było. Przed Świętami przetransportowano Justynkę ze wszystkimi jej sprzętami do Gruszyny Wielkiej, a mieszkanie w Nowej Hucie zostało zamknięte na klucz. Piękne były te ich pokoiki wymalowane pachniały świeżą farbą, a przy okazji został też wymalowany pokoik Krystyny. Kiedy tak razem byli Franek i Justynka pachniało też ciepłem domowego ogniska. Pokoje były przytulne, a łazienka wspólna dla wszystkich. Teraz kiedy problem mieszkania został rozwiązany z budową nowego domu nie musieli się spieszyć. Wrócą do tego tematu, kiedy będzie całkowicie ukończona budowa cegielni.

     Od drugiego stycznia następnego roku Justynka zaczęła pracować w Banku Spółdzielczym i po kilkunastu dniach odniosła dobre wrażenie. Najważniejsze było to, że koleżanki z którymi pracowała były koleżeńskie i z dnia na dzień zawiązywała się między nimi przyjaźń. Dyrektor jak na początek był z Justyny zadowolony, a co będzie dalej pokaże czas. Franek z Justynką zaczęli nawet marzyć o zakupie jakiegoś chociażby używanego samochodu, co bardzo ułatwiło by im dojazd do pracy i z powrotem, a i zakupy można by nim przywieźć. Ale na ten czas było to niemożliwe. Nie ze względu na brak pieniędzy, chociaż to też, bo nie da się zakupić wszystkiego naraz za ich skromne zarobione pieniądze, a pożyczki na ten cel nie użyją, ale główną przeszkodą był brak drogi utwardzonej.

     Latem jakoś po tych nierównościach kiedy nie było deszczu można było przejechać, ale po deszczu było to niemożliwe, a kiedy nadejdzie jesień i ciągłe opady, to już o jeździe samochodem nie ma mowy. Pisali i chodzili do przewodniczącego Rady Gminy z prośbą o wysypanie kamieniem drogi do ich miejsca zamieszkania, ale tylko na obietnicach się kończyło. Więc dojeżdżali oboje do pracy autobusem, który jeździł drogą główniejszą, utwardzoną w znacznej odległości od ich zabudowań. Franek o szóstej trzydzieści, bo pracował od siódmej, a Justynka o siódmej trzydzieści, bo pracowała od ósmej. Natomiast po prący wracali razem gdyż oboje pracowali do godziny piętnastej. Matka gotowała obiady, a kolacje i śniadania przygotowywali wspólnie. Justynka i Franek byli szczęśliwi.

remont mieszkania (fot. focus.pl)

     Pewnego razu matka Franka Zofia przyniosła wiadomość, że Kasia nadal ślubu kościelnego nie wzięła, a kiedy dowiedziała się o tak hucznym weselu Franka z Justynką i że tyle osób ze wsi było na weselu, płakała w skryciu przez tydzień. Nie mogła się z tym pogodzić, że tyle złego narobiła, ale dopóki Franek jeszcze nie wziął ślubu kościelnego miała nadzieję, że jeszcze mogą być razem, ale teraz nadziei już nie ma. Specjalnie odwlekała zawarcie ślubu kościelnego z Markiem mając taką nadzieję.

     Wspólne życie z Markiem nie układało się dobrze, bardzo mało pomagał przy wychowaniu dziecka, tam liczyła się tylko praca w szwalni. Wujowie też jej za dużo nie pomagali. Gdyby Kasia była w swojej wiosce z rodzicami miałaby ich wsparcie i pomoc też, a tam musiała liczyć tylko na siebie. Pod względem materialnym źle nie było ponieważ pieniędzy jej nie brakowało, ale do życia są nie tylko potrzebne pieniądze. Obok nich potrzebna jest miłość i wzajemne poszanowanie. Szczere rozmowy i uśmiech na co dzień. Tego Kasi brakowało i obawiała się żeby nie popadła w chorobliwą depresję. Cały czas myślała, żeby zabrać dziecko i pojechać na wieś do rodziców i tam wychowywać ją wśród ptaków śpiewu i pól zielonych. Nie było to przedsięwzięcie zbyt łatwe. W pierwszej kolejności trzeba było przystosować mieszkanie do zamieszkania małego dziecka, a największym problemem był brak bieżącej wody i łazienki, jak zresztą we wszystkich w tym czasie budynkach mieszkalnych na wsi. Więc na razie musiało pozostać tak jak jest, a z czasem jakoś się może samo ułoży jak podpowiadali jej "życzliwi". Ale Kasia wiedziała, że samo się nigdy nie ułoży i w takie bzdurne gadania nie wierzyła. Za wszystkie jej niepowodzenia obwiniała siebie i tylko siebie.

     Nadeszła wiosna, drzewa zaczęły rozwijać swe pąki, trawa na łąkach zmieniała kolor z szarego na zielony i przylatywały pierwsze ptaki, a w powietrzu pachniało wiosną. Czas na dalszą realizację planu budowy cegielni. Dalszym jej etapem będzie wybudowanie specjalnych wiat (szop) w których będzie suszyć się przez działanie suchego ciepłego powietrza surowa cegła przed jej wypalaniem. Wiaty będą zbudowane z drewna bez bocznych ścian, zadaszone pokryte blachą, a niektóre też papą. Będą wyposażone w półki do leżakowania cegły.

remont mieszkania (malowanie) (fot. olebank.pl)

     W związku z tym trzeba się zająć zakupem materiałów i w początkach kwietnia zacząć budowę. Nie była to budowla zbyt skomplikowana i długotrwała ,więc Franek miał nadzieję, że jak zatrudni jakiegoś jednego lub dwóch chłopaków ze wsi, to sami taką szopę wybudują w przeciągu jednego tygodnia. Jednakże w niedzielę przed wieczorem Stanisław, który jeszcze kręcił się przed domem zauważył, ze jakaś nieznana postać idzie w kierunku ich domu i w ręku taszczy dużą walizę.

Cie choroba - pomyślał Stanisław, któż to może być. Postać zbliża się bardzo szybko i Stanisław rozpoznaje w niej ojca Justyny Władysława. Coś niesamowitego. Wyszedł do niego naprzeciw i rzeczywiście Władysław. A skąd się ty tu wziąłeś - zapytał Stanisław. Przyjechałem - jak widzisz. W tym czasie Justyna i Franek usłyszeli jakiś gwar na dworze, wyszli przed dom i ujrzeli to samo, co ujrzał Stanisław. Justynka rzuciła się ojcu na szyję, a i Franek wyciągnął rękę na powitanie. Słysząc Zofia jakieś zamieszanie na polu, wyjrzała przez okno i zobaczyła najprawdziwszego górala, teścia Franka. Boże święty, a skądże on się tu wziął? Powiedziała sama do siebie.

     Dopiero kiedy wieczorem siedzieli wszyscy przy kolacji wyszło szydło z worka. Otóż Justynka znając wszystkie zamierzenia Franka i termin rozpoczęcia budowy szopy pomyślała, że ciężko będzie Frankowi wybudować tę szopę. Chociaż będzie miał do pomocy dwóch chłopaków, to jednak o wszystkim pomyśleć musi on, który nie ma praktyki w budownictwie. Aby mu ulżyć napisała list do ojca w którym pisze o dacie rozpoczęcia budowy tej szopy i czy nie mógłby przyjechać i jako siła fachowa pomóc w tej budowie. Nie jest to nic wiążące, napisała. Jak możesz tato, to przyjedź w niedzielę po południu, a jak nie, to nie odpisuj, będę wiedziała, że nie mogłeś - napisała na końcu. O wysłanym liście nie powiedziała Frankowi, ani też nikomu z domowników. Bo po co miała robić im nadzieję, a jak przyjedzie, to będzie. No i przyjechał, a w tej walizce miał niezbędne narzędzia. Ciężka, to była ta waliza, którą Justynka chciała wnieść do domu, ale nawet jej podnieść nie mogła.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Urządzenie mieszkania

Pozostał problem zamieszkania,
Bo Franka rodzinny dom nie był zbyt duży.
Należało zacząć od jego dostosowania,
Tak, aby wszystkim należycie służył.

Sprawa nie była zbyt skomplikowana,
Bo obok Franka pokoju spiżarka była.
Gdyby ona została zlikwidowana
Powierzchnia mieszkania, by się powiększyła.

Niebawem postanowienia stały się realne
I przebudowa została rozpoczęta.
A, że dla Franka wszystko jest wykonalne
Piękne mieszkanie było gotowe już na Święta.

I wtedy zamieszkali razem jak mąż i żona.
Oboje dojeżdżali do pracy autobusem.
Justynka ze swojej pracy zadowolona,
A dyrektor nazwał ją prymusem.

Oboje mieli marzenie: samochód kupić.
Nie koniecznie musiał być nowy.
Mogli by przez to czas dojazdu skrócić,
Gdyby był zawsze do jazdy gotowy.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 5 stycznia 2020

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek2/20200129remont33/art.php