"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 24 - pomoc Justynki przy tytoniu
    Dzisiaj jest czwartek, 25 kwietnia 2024 r.   (116 dzień roku) ; imieniny: Jarosława, Marka, Wiki    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza II (Z.Kuliś) / "Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 24 - pomoc Justynki przy tytoniu
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 24 - pomoc Justynki przy tytoniu

(fot. ikp)

Donosy, 4-11-2019

odcinek 24 - pomoc Justynki przy tytoniu

     Dobrze, bardzo dobrze odpowiedział Franek i uścisnął ją z całych sił przytulając do siebie. Wiem, że macie dużo roboty przy tytoniu, więc pomyślałam, że wam trochę pomogę. Sądzę, że nabijać liście na druty, to chyba potrafię, a jak nie to się nauczę. Pisma się nauczyłam i księgowości też, to i nawlekania liści na druty też się nauczę. Ale zniszczysz ręce. Ty nawet nie wiesz jak po pracy przy tytoniu wyglądają ręce. O wszystkim pomyślałam i zaopatrzyłam się w odpowiednie rękawiczki, nawet trzy pary kupiłam. Każde inne. Jak jedne będą nie dobre, to drugie, a jak nie drugie to trzecie może zapobiegną zniszczeniu rąk. Wzięłam też na sobotę dzień urlopu i chcę go na solidną pracę wykorzystać, nie zawsze tylko na rozrywki.

     Tym gadaniem Justynki był Franek zaskoczony pozytywnie i bardzo zadowolony. Jeśli ma ochotę do roboty, to niech robi, nie będę jej zabraniał. A jak przy nabijaniu usiądziemy obok siebie, to i pogadać będzie można do woli. Akurat w tym dniu narwali dużo tytoni, bo już był dojrzały i martwili się kiedy oni go nawleką na druty. Po zerwaniu tytoń nie może długo leżeć, bo zaparuje i zacznie gnić, a wtedy traci kolor, który jest tak ważny przy jego odstawie do skupu.

nawlekanie tytoniu na sznury (fot. imavreme.wordpress.com)

     Najbardziej zaskoczeni byli rodzice Franka, może nawet nie tak z samego tego, że wypielęgnowanymi i wymalowanymi paznokciami będzie nabijać tytoń, ale z tego, że przyjechała i rwie się do roboty. Nie do wiary. Nie wiedzieli jednakże jednego, że Justynka od młodych lat pracowała w gospodarstwie i była przyzwyczajona do wykonywania wszelkich robót. Tytoniu nigdy nie nabijała, bo rodzice nigdy go nie uprawiali, ale było wiele innych robót, które były jeszcze cięższe i trudniejsze, chociażby nawet takie jak pielenie warzyw czy praca przy zbiórce zboża. A do pracy była taka ciekawa, że nawet owce próbowała strzyc. Trochę czasu upłynęło na gadaniu i nie wiadomo kiedy nadszedł czas kolacji, którą przygotowała matka Franka, a Justyna tak się zagadała, że nic jej przy tym nie pomogła przez co miała lekki wyrzut sumienia.

     Na drugi dzień wstali o godzinie siódmej i po szybkim śniadaniu zabrali się do roboty. Każdy wiedział co ma robić. Franek przygotował odpowiednio pocięte cienkie druty i usiadł przy Justynce, żeby jej udzielić pierwszych wskazówek. Bardzo szybko pojęła tę stosunkowo prostą pracę i z minuty na minutę szło jej coraz lepiej, aż do tego stopnia, że zaczęli się z Frankiem ścigać, które z nich szybciej sznur nawlecze i w tej konkurencji już na początku prawie mu dorównywała, a później kiedy nabrała wprawy nawet wyprzedzała. W południe zrobili sobie przerwę w nabijaniu, ale nie w pracy. Franek ciął na odpowiednią długość druty, bo te, które były przygotowane już się skończyły. Ojciec poszedł obrządzać inwentarz, a matka z Justynką zajęły się gotowaniem obiadu. Przy tym były tak zgodne, że ta Justynka to jest sam miód na moje serce, mówiła matka w tajemnicy do Stanisława i Franka.

     Słońce świeciło jeszcze wysoko nad horyzontem kiedy ukończyli zaplanowaną robotę przy tytoniu. Dzięki pomocy Justynki mogli spokojnie wykonać wieczorną pracę przy inwentarzu i wcześniej usiąść do kolacji. Na następny dzień była niedziela, więc młodzi spali trochę dłużej, natomiast rodzice wstali jak zwykle obrządzić inwentarz, a potem jak w każdą niedzielę pójść do kościoła. Franek i Justynka jak zwykle poszli na sumę, a kiedy wrócili obiad już był gotowy i czekał na podanie do stołu. Po smacznym obiedzie, trochę posiedzieli w domu, a później poszli na spacer znanymi dróżkami, aż zaszli na budowę Frankowej cegielni. Justynka zobaczyła postęp w robotach budowlanych, a Franek pokazywał jej gdzie, która maszyna będzie stała z takim zaangażowaniem, że słuchała go z wielką ciekawością, bo ona chociaż dużo umiała i posiadała szerokie wiadomości na temat produkcji niektórych produktów, czy materiałów, to na temat produkcji cegły nie wiedziała nic.

     Jednakże jest ona stosunkowo prosta w stosunku do dachówki, która jest bardziej skomplikowana, ale o produkcji dachówki przynajmniej na tym etapie Franek nie myślał.

suszenie liści tytoniowych (fot. fajka.net.pl)

     Potem wrócili do domu, bo powoli dzień się kończył, a Justynka jeszcze za widoku chce zajechać do swojego mieszkania. Kiedy zbliżyła się godzina odjazdu autobusu, Franek odprowadził Justynkę i tak oto zakończyła się niedziela i spotkanie z ukochaną. Podczas jej pobytu dużo rozmawiali na temat ich ślubu i wesela, ale jeszcze konkretnych dat nie ustalili. Oboje byli jednakże zgodni, żeby to był czerwiec przyszłego roku, kiedy to dni są długie i zazwyczaj bywa ładna pogoda. Wesele będzie w górach u jej rodziców według zwyczajów góralskich i bardzo dużo gości. A to dlatego, że jej rodzice, a także i ona byli proszeni na wiele wesel, to teraz według tradycji należałoby się zrewanżować. W czerwcu też, na początku wezmą ślub cywilny tam, gdzie ona jest tymczasowo zameldowana, czyli w Nowej Hucie. Żadnego hucznego przyjęcia nie będzie, ani też zaproszonych gości. Świadkami będą siostra Frankowa Krystyna i koleżanka z pracy Justynki Ania.

     Czas szybko płynął i nadszedł czas, kiedy pewnego dnia zjawił się majster ze swoją ekipą budowlaną i pełną parą zabrali się do pracy. Majster był bystry człowiek i zdolny rzemieślnik, to i robota paliła im się w rękach. W okresie jednego tygodnia wiecha stanęła na najwyższym punkcie dachu, co oznaczało koniec robót. Ale to dopiero początek, albowiem był to dopiero sam budynek, czyli zadaszenie na maszyny i urządzenia, które tam zostaną zamontowane. To będzie wymagać bardzo dużo pracy i ludzi, bo to są elementy ciężkie, niektóre zamontowane będą na pewnej wysokości. W skryciu Franek miał nadzieję, że pomoże mu w tym prezes Gminnej Spółdzielni z którym dobrze żyje, a Franek jako dobry pracownik i solidny na tę pomoc zasługuje. O co właściwie chodzi. Otóż Gminna Spółdzielnia posiada zamontowany na traktorze dźwig, który w Spółdzielni jest bardzo przydatny chociażby nawet do rozładunku materiałów. Z tego oto dźwigu zamierzał Franek skorzystać mając nadzieje, że prezes mu nie odmówi.

     Najlepiej byłoby wynająć do tych robót specjalistyczną firmę budowlaną, ale to przekraczało jego możliwości finansowe. Ponadto taka firma nie podjęła by się montażu starych wysłużonych urządzeń. Oni montują tylko nowe oryginalne maszyny i za to trzeba słono płacić, a Franek chciał wybudować cegielnię systemem gospodarczym do wyprodukowania cegły przede wszystkim na jego potrzeby.

     Lato szybko minęło, nastała jesień, a wraz z nią długie jesienne wieczory. Roboty polowe już zostały ukończone, więc Franek mógł zabrać się za montowanie urządzeń i maszyn w nowo wybudowanym budynku głównym cegielni. Całe popołudnie i wieczory, kiedy tylko wrócił z pracy spędzał przy tej robocie. Montując urządzenia dopiero teraz zorientował się jak jeszcze wiele części mu brakuje. Skrzętnie notował to wszystko w specjalnie założonym do tego celu zeszycie i nie zwlekając rozglądał się za ich zakupem.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Pomoc Justynki przy tytoniu

Justynka to dziewczyna robotna,
Już od młodych lat w gospodarstwie pracowała.
A w pracy była tak obrotna,
Że nawet strzyżenia owiec próbowała.

Więc kiedy miało się ku jesieni
W gospodarstwie Franka było dużo pracy.
Otoczenie wolno pozbywało się zieleni,
Pojechała pomóc i z Frankiem się zobaczyć.

Pracowała przy nabijaniu tytoniu na druty
Nie zważając na swoje delikatne ręce.
Pomyślała o tym jeszcze przed wyjazdem z Huty
I zakupiła odpowiednie rękawice.

Gdy zobaczył Franek jak zwinnie pracuje
Zaproponował jej współzawodnictwo.
Justynka powiedziała, że propozycję przyjmuje
I rozpoczęła się walka o wszystko.

A tym wszystkim było coś cennego,
Którego nie kupi się w żadnym sklepie,
Bo wtedy tylko używa się tego,
Gdy nam jest źle, żebyśmy poczuli się lepiej.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 18 września 2019



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  25  czwartek
kwiecień  26  piątek
[9.30-13.30]   (Skalbmierz)
8. Akcja Honorowego Krwiodawstwa "Krew darem życia 2024"
[12.00]   (Piotrkowice Małe)
Dzień Integracji Pokoleń w Zesple Szkół im. E. Godlewskiego
kwiecień  27  sobota
kwiecień  28  niedziela
[17.00]   (Proszowice)
spektakl komediowy Żona do adopcji
[17.00]   (Kraków)
koncert orkiestry dętej "Sygnał" z Biórkowa Wielkiego "na Szklanych Domach"
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ