"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 20 - wypadek w kopalni piasku

(fot. ikp)

Donosy, 25-09-2019

odcinek 20 - wypadek w kopalni piasku

     Przywiózł już trzy przyczepy i kiedy miał po pracy czas wolny postanowił przywieźć następną. W tym celu już poprzedniego dnia umówił chłopaków, żeby przyszli do niego na odpowiednią godzinę i tak też było. Wsiedli wszyscy trzech do traktora i pojechali. Nikt nie spodziewał się, że jakieś fatum wisi nad nimi i że może się stać coś złego. Zajechali na miejsce, Franek podstawił przyczepę tu gdzie zwykle i zabrali się do roboty. Jako, że właścicielowi za piasek płaciło się od przyczepy, ładowali ile tylko wejść mogło zwracając tylko na opony żeby wytrzymały. Wreszcie naładowali.

     Dwaj wynajęci chłopaki zapalili papierosy, Franek obszedł traktor i przyczepę wokoło sprawdzić czy wszystko w porządku. Wsiedli do traktora w którym było trochę za ciasno, a i przewozić osób w traktorze nie wolno było, ale innego wyjścia nie mieli. Musieli by iść pieszo ponad sześć kilometrów. Jednakże mieli jeszcze inne wyjście, jechać na rowerach. Jeśli ich nie mieli, to mogli je pożyczyć od znajomych, bo jeździć na pewno umieli. Który to chłopak nie umiał jeździć na rowerze. Ale oni wybrali taki sposób przejazdu i tak też było.

kopalnia piasku (fot. youtube.com)

     A więc kiedy wsiedli do traktora, ten powoli ruszył do przodu wyjeżdżoną w piasku dróżką na niewielkiej skarpie, którą musiało się przejechać. Kiedy już traktor był niemal na końcu tej dróżki, a przyczepa około środka, nagle jedno jej koło zaczęło się obsuwać z tej skarpy i pociągać całą przyczepę. Pierwszy to zauważył Franek, bo traktor niby jechał, a stał w miejscu i krzyknął: Uciekajcie! Niemal w tym samym czasie chłopaki obejrzeli się do tyłu zeskakując z traktora, a Franek jak kapitan na okręcie ostatni. I w tym momencie runęło wszystko na dół przewracając się na bok. Popatrzyli wszyscy na siebie czy żyją i okazało się, że nie jest tak źle.

     Jedynie Franek leżał na piasku i jęczał z bólu. Miał nogę przyciśniętą obudową traktora i nie mógł wstać. Pozostali dwaj chłopaki byli w dobrym stanie. Jednemu nie stało się nic. Wyskoczył pierwszy tak daleko, że nie został uderzony, natomiast drugi został lekko uderzony w plecy, usiadł i narzekał, że go bardzo boli. Jednakże trzeba było natychmiast pomóc Frankowi, którego noga była przyciśnięta i nie było mowy o samodzielnym wydostaniu się z tej pułapki. Całe szczęście, że pomimo iż od góry była przyciśnięta twardym żelastwem, to od spodu leżała na podłożu z piasku i to z pewnością miało wpływ na łagodniejszy jej uraz.

     Będąc w szoku nie wiedzieli co mają robić, a działać trzeba było szybko. O podniesieniu traktora i uwolnieniu nogi Franka nie było mowy, ale dzięki temu, że wszyscy byli przytomni zadecydowali odkopywać piasek pod uwięzioną nogą. Natychmiast chłopak, który wyszedł z opresji cało złapał za łopatę i w krótkim czasie noga była uwolniona, ale o stanięciu na niej było mowy, a iść wcale. Niedobrze pomyślał Franek, ale co robić dalej? Bez lekarza się nie obejdzie, trzeba jechać i to natychmiast do chirurga, ale było już po godzinach pracy i przychodnia nie pracowała. Należy także poddać badaniu chłopaka, który został uderzony w plecy, bo pomimo że zewnętrznych obrażeń nie ma, to nie wiadomo, co może być wewnątrz. Więc uzgodnili, że pójdą do chirurga na wizytę prywatną, obejrzy ich i zadecyduje co dalej.

     Właściciel kopalni piasku wysłał syna rowerem do ojca Franka, żeby zaprzęgnął konia i przyjechał do nich, bo Franek uderzył się w nogę i nie może iść. Upłynęło dużo czasu zanim ojciec z matką przyjechali przestraszeni czy się coś bardzo złego nie stało. Na szczęście kiedy zobaczyli syna całego i stojącego na nogach podpierając się jedynie jakimś kijem poweseleli, bo gdy chłopak, który przyjechał rowerem powiedział im, że traktor z przyczepą się przewrócił spodziewali się czegoś gorszego. Drugi chłopak siedział na brzegu i mówił, że go tylko plecy bolą, a trzeciemu nie stało się nic.

     Pomogli Frankowi wsiąść na furmankę i pojechali wszyscy do miasteczka odległego o około trzy kilometry do znanego chirurga. Chirurg był w swoim prywatnym gabinecie, przyjmował jakiegoś pacjenta, więc trochę musieli poczekać. W odpowiednim czasie przyszła kolej na Franka i wszedł do gabinetu z ojcem i matką. Lekarz obejrzał nogę, obmacując ze wszystkich stron i stwierdził, że prawdopodobnie jest złamana, ale chyba nie groźnie. Zalecił zrobić na drugi dzień prześwietlenie i z wynikiem przyjść do niego do przychodni, wtedy dopiero będziemy pewni co tak naprawdę jest uszkodzone. Dał skierowanie i mocno zabandażował nogę bandażem elastycznym i na dziś to było wszystko.

     Zbadał również chłopaka, którego bolały plecy i podobnie jak Franka wybadał ze wszystkich stron obmacując i oklepując. Osłuchał słuchawką i zalecił też prześwietlenie klatki piersiowej, bo chociaż osłuchowo i wzrokowo żadnych obrażeń nie stwierdził, to nie wiadomo co może być wewnątrz. W takim wypadku może być nawet uszkodzony jakiś narząd, a wtedy, to już by było nie za dobrze. Również podobnie jak Frankowi dał skierowanie na prześwietlenie i kazał z wynikiem przyjść do niego jutro. Podziękowali, wsiedli na furmankę i pojechali do domu przez całą drogę rozmawiając jak się to mogło stać.

     Franek z ojcem rozmawiali, że trzeba coś zrobić, żeby ten przewrócony traktor i przyczepę postawić, żeby tak nie leżały i nie dawały ludziom powodu do plotek. Rzadko obok kopalni ktoś przechodził, bo była za domami, otoczona drzewami, ale od czasu do czasu jednak ktoś przechodził chociażby w pole. Zresztą traktor i przyczepę trzeba postawić nie dla ludzi, tylko dla siebie. Franek mówił, że po jego oględzinach nic szczególnego traktorowi się nie stało, nawet olej napędowy nie wyciekł, bo nie było żadnego śladu obok.

złamana noga (fot. kioskpolis.pl)

     Na drugi dzień pojechali na prześwietlenie i do lekarza, który stwierdził, że na szczęście złamanie nie jest rozległe i nie ma złamania otwartego. Jest pęknięta kość w stopie i trzeba ją zagipsować na dwa tygodnie, a o chodzeniu nie może być mowy, jedynie po mieszkaniu przy pomocy kuli. Natomiast kolega z bólem pleców ma tylko stłuczenie, żadnych uszkodzeń narządów wewnętrznych prześwietlenie nie wykazało. Zalecił robić masaż i też po około dwóch tygodniach ból powinien ustąpić, a co do pracy, to do lekkiej roboty przeciwwskazań nie ma. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bo mogło się to skończyć bardziej tragicznie, ale że się tylko tak stało, Bogu należy podziękować.

     Wsiedli na furmankę i postanowili jechać przez tą wioskę, gdzie znajduje się kopalnia, żeby ocenić sytuację i coś postanowić w celu postawienia leżącej maszyny. Jakież było ich zdziwienie, kiedy zajechali na miejsce i już z daleka widzieli, że ich traktor stoi na kołach i przyczepa też. Mało tego, to przyczepa jest do pełna załadowana piaskiem. Co u licha? Krasnoludki jednak są na świecie?

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Wypadek w kopalni piasku

Kolejny raz po piasek pojechali we trzech.
Franek i dwóch wynajętych kolegów.
Kiedy wyjeżdżali z kopalni dopadł ich pech
I w pewnym momencie traktor spadł z brzegu.

Ledwo z życiem uszli i większymi urazami.
Franek złamał nogę, a kolega wyszedł cało.
Natomiast drugi miał coś z plecami,
Jednakże nic bardzo złego się nie stało.

Lekarz Frankową nogę w gips włożył,
Plecy kolegi obłożył bandażami,
Zalecił, aby jeden i drugi w łóżku się położył
I dali sobie na razie spokój z traktorami.

Jednakże trzeba przewrócony traktor postawić,
Bo nie może tak zbyt długo leżeć.
Nie można go tak na widok publiczny pozostawić
Iż nie wszyscy o tym wypadku muszą wiedzieć.

Pomyślał o tym właściciel kopalni piasku.
Przewrócony ciągnik postawili innym traktorem,
Którym ktoś przyjechał nazajutrz jeszcze o brzasku
I stał już, gdy ojciec Franka przyjechał wieczorem.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 28 sierpnia 2019

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek2/20190925wypadek20/art.php