"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 18 - list od Kasi

(fot. ikp)

Donosy, 2-09-2019

odcinek 18 - list od Kasi

     Kiedy pewnej soboty zajechał do niej i z powodu niepogody nigdzie nie poszli, siedząc przy kawie przez cały wieczór opowiadał jej jakie ma zamiary w związku z budową cegielni. Ona słuchała jego opowiadań bardzo uważnie zadając mu dodatkowe pytania. On wyjaśniał jak potrafił, aby jak najwięcej z nich trafiło do Justynki. Widział, że interesuje się zagadnieniem i wcale o żadnym wyśmianiu z jej strony nie było mowy. A kiedy skończył powiedziała: może moi rodzice by nam pomogli. Te kilka małych wyrazów wypowiedziane przez osobę którą kochał, tak go uradowało, że z radości uścisnął ją z całej siły, a w duchu pomyślał: mam poparcie mojej przyszłej żony.

     Czas mijał, Franek kupował materiały, aby mu na pierwszą ratę pożyczki starczyło, bo musi zrobić wszystko, by do zimy budynek pod produkcję cegły wybudować, bo jeśli tego nie zrobi i nie będzie budynku, to nie będzie mógł w długie zimowe wieczory montować maszyn i urządzeń. Jeździł niemal w każdą lub co drugą sobotę do Justynki, a czas ze sobą spędzali na ciągłych rozmowach i składaniu sobie wzajemnych relacji z minionych dni i i coraz bardziej upewniali się, że są przeznaczeni dla siebie.

     Franek coraz bardziej nabierał pewności, że może nawet dobrze się stało, że z Kasią im nie wyszło, może tak miało być i było to ich przeznaczenie. Przypominał sobie często wiejskie przysłowie: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ale to jest dopiero początek jego drogi życiowej z Justynką, przecież jeszcze ślubu nie mają, ale jak bardziej w polu odrobi i trochę odpocznie, to wezmą ślub cywilny. Muszę się spieszyć, bo jeszcze ktoś mi moją ukochaną Justynkę zabierze jak Kaśkę, a mnie pozostanie smutek i żal. Wtedy, to ani Kasi, ani Justyny, ani cegielni nie będę miał. Ale po burzy następuje cisza, pomyślał i przeniósł się myślami do cegielni, gdzie siedzi w gabinecie przy biurku, a przy nim żona z dwojgiem szczebioczących dzieci, którzy w piękne pogodne popołudnie poszli na spacer i zaszli, aż do cegielni. Oby tylko to wszystko się spełniło.

on i ona (fot. liczysięwynik.pl)

     Do sklepu po zakupy w jego wiosce przeważnie chodziła matka, która najlepiej wiedziała co jest potrzebne do domu. Kupowała niezbędne przedmioty i artykuły, bacząc przy tym na to, aby wydać jak najmniej pieniędzy. W ogóle rodzice gospodarowali oszczędnie i każdy grosz liczyli dwa razy zanim go wydali. Nie dlatego, że byli sknerami, albo liczykrupami jak to często się mówi, ale byli zdania, że pieniądze ciężko zapracowane trzeba wydawać z rozsądkiem, a wtedy tylko można godnie żyć.

     Sklep u nich jak chyba w każdej wiosce był skarbnicą wszelkich wiadomości i kiedy tam Zofia poszła nazbierała ich pełną głowę, że trzeba by co najmniej pół dnia czasu poświęcić, żeby to wszystko innym przekazać.

     Będąc w tym sklepie dużo wiadomości zebrała na temat byłej Frankowej Kasi i jej ucieczki (jak to ludzie określali) do Opola. Otóż wesele jej w ustalonym terminie nie odbyło się w związku z trudnym przebiegiem jej ciąży. Kiedy jeszcze dwa tygodnie temu ludzie nie pewnie na ten temat mówili, to teraz już mówiono o tym bez żadnych zahamowań. Wszyscy mówili o tym otwarcie, że Kasia jest w ciąży jednakże nie byli pewni z kim. Różne były przypuszczenia w tym temacie, a to, że z nowym chłopakiem, którym jest syn wujka, a to, że z Frankiem, a to, że jeszcze z kimś innym niewiadomym.

     Największe zgorszenie wśród miejscowej ludności robiła plotka, że jest w ciąży z synem wujka. Jakże to z kuzynem zaszła w ciążę? Mówili ludzie ci którzy nie wiedzieli, że ten chłopak Marek, to nie jest synem biologicznym brata Stanisława ojca Kasi. O tym nie wiedziało dużo osób, albo inaczej mówiąc, że o tym mało kto wiedział. Ciesząca się do tej pory dobrą opinią rodzina Zofii i Stanisława naraz straciła na powadze w oczach miejscowej ludności i zaraz na wszystkie strony zaczęli wysnuwać różne opinie na ten temat. A jak wiadomo wiejskiej plotki nie można tak łatwo zatrzymać.

     Wreszcie któregoś dnia dotarła wiadomość, że Kasia urodziła pięknego syna i jest bardzo z niego zadowolona. Gorzej jej mąż, którego tak można było nazwać, bo ślub cywilny pomiędzy nimi został zawarty więc w świetle prawa mężem był. A co dotyczy ślubu kościelnego, to dopiero jak Kasia dojdzie do siebie i synek podrośnie, można będzie do tematu wrócić i ustalić jego datę. Były zamiary, że może razem z chrztem wezmą ślub kościelny w niewielkim ścisłym gronie. Jednakże Kasia zawsze chciała mieć dużo gości na ślubie i duże wesele, ale teraz, to nie wiadomo czy w ogóle jakiś ślub będzie.

     Decyzja należy tylko do niej. Jednakże ona przez cały ten czas myślała ciągle o Franku i synkowi chciała nadać imię Franciszek. Może miała do tego powód, tego nikt nie wiedział, nawet najbliższa rodzina. Dni mijały, a w tym temacie nic się nie działo, aż tu pewnego dnia jej siostra Władzia przyszła do Franka i przyniosła mu obszerny list od Kasi. Franek nie bardzo chciał ten list czytać, bo naprawdę chciał już zapomnieć o ich bliskości ze sobą i układać sobie pomału nowe życie. Schował go do kieszeni i powiedział Władzi, że jak przeczyta, to może odpisze krótki list, i wtedy jej poda do wysłania. Jednakże zastrzegł sobie, że nie będzie to szybko.

     Chodził Franek z tym listem w kieszeni kilkakrotnie o nim zapominając i jakoś nie miał ochoty do jego przeczytania. Jednakże w pewną niedzielę deszcz lał jak z cebra i nigdzie z domu nie wychodził, bo mu się na taką pluchę z domu wyjść nie chciało, nawet do kościoła nie poszedł, więc miał czasu dużo. Grał trochę na harmonii, trochę spał odsypiając tygodniowe zaległości, aż wreszcie przypomniał sobie o liście w kieszeni. Sięgnął ręką i wyciągnął pomiętą przybrudzoną kopertę nie zapisaną, ani z przedniej strony, ani z tylnej. Dopiero po jej otwarciu ukazał się duży papier formatu A4 zapisany na pierwszej stronie cały, a na drugiej do połowy. Na pierwszej stronie u góry widniał napis dużymi literami: Kochany Franku!

list do zdradzonego (fot. zwierciadło.pl)

     Czyta Franek ten list, ale mu się czytać nie chce, bo z tego co do tej pory przeczytał nic nowego się nie dowiedział za wyjątkiem tego, że urodziła ślicznego synka i że będzie chciała nadać mu imię Franek, bo chce żeby on przypominał jego. Franek od razu zorientował się, że te słowa nie są szczere i jest to mydlenie oczu. Gdzie ja do jakiegoś małego dziecka, które nie ma nic wspólnego ze mną, a to przypominanie jego to tylko go rozzłościło, bo pomyślał, że to dziecko będzie jej przypominać zdradę mnie, nic więcej. Jakby chciała kłamać, to chociaż by wymyśliła coś mądrego, a nie wypisywała głupot i jeszcze do tego myśli, że coś na tym ugra. W dalszej części listu pisze, że nie ma ochoty brać ślubu kościelnego z Markiem, a raczej rozwód z ślubu cywilnego, bo cały czas myśli i marzy się jej życie tylko z Frankiem. A potem dodaje, że decyzja należy do ciebie i jak wyrazisz zgodę, to ona ucieknie i wyjedziemy w nieznane. Ale gdzie będziemy mieszkać jeszcze do tego z dzieckiem i za co będziemy żyć to już nie pisze. Chyba, że liczy na mannę z Nieba.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

List od Kasi

Miło upływały spotkania z Justyną,
Do której jeździł co dwa tygodnie.
Była ona tak miłą dziewczyną,
Że warto było z nią spędzać te dnie.

Liczne dyskusje na różne tematy
Zdominowały ich częste rozmowy.
Franek nie krył, że chciałby być bogaty
I zawsze był do pracy gotowy.

Przedstawił jej plan budowy cegielni
I produkcję na wysoką skalę dobrej cegły.
Jeśli ona i rodzice będą mu wierni,
To nadrobi te lata, które przebiegły.

Kiedy wrócił od Justynki do domu
Spotkała go dziwna niespodzianka.
Siostra Kasi przyniosła po kryjomu
List od niej zaadresowany do Franka.

Franek nie miał ochoty do niego zaglądać,
Więc schował zapieczętowany do kieszeni.
Domyślał się czego Kaśka mogła żądać,
A on wiedział, że żaden list nic nie zmieni.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 11 sierpnia 2019

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek2/20190902list18/art.php