"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 12 - propozycja wyjazdu do rodziców Justynki

(fot. ikp)

Donosy, 5-07-2019

odcinek 12 - propozycja wyjazdu do rodziców Justynki

Mój ojciec jest bardzo dobrym rzemieślnikiem. Buduje rożne wymyślne góralskie domy, małe średnie i wielkie jakie tylko ktoś sobie życzy. Wiesz Franuś jakie piękne są domy góralskie? A może taki dom na twojej działce wybudowalibyśmy, byłby sensacją na całą okolicę. Tato jest zdolny wybudować dom jakiego jeszcze nikt nie widział z różnymi gankami tarasami przybudówkami, pięterkami i ozdobnikami, jest on po prostu artystą w swoim fachu. Naprawdę? Zdziwił się Franek, a z radości jego oczy zabłysły jak latarnie, które sobie wyobraził przed jego nowym domem. Mama natomiast jest znaną artystką hafciarką. Ma taką zdolność, że na całą okolicę sprzedaje swe hafty, a dyplomy otrzymane za wygranie konkursów hafciarskich nie mieszczą się na ścianach w naszym domu. A przy tym powiem ci, że nasz dom do małych nie należy.

Ciekawych rzeczy dowiedziałem się o twojej rodzinie i bardzo dobrze, bo chyba rzadko się zdarza, żeby dwoje młodych było zaręczonych i młody nie znał rodziców narzeczonej i nie był też u nich w mieszkaniu, nie mając pojęcia gdzie mieszkają i jak mieszkają. No to teraz już wiesz
, powiedziała Justynka i jeszcze dopowiem ci do tego, że mamy dwuhektarowe gospodarstwo rolne w którym też hodujemy owce, mamy dwa konie jedną krowę i świnie, raz dwie innym razem trzy.

Są one przeważnie do naszego użytku, ale bywa, że jak hodujemy więcej jak dwie, to jedną, albo dwie sprzedajemy w skupie, bo tyle nie damy rady skonsumować. Jest jeszcze jedna sprawa do załatwienia między nami, a mianowicie to, że koniecznie musisz pojechać do mnie w góry, zapoznać rodziców i zobaczyć nasze obejścia gospodarskie
. Frankowi, aż ciarki przeszły po plecach na myśl o spotkaniu z przyszłymi teściami, ale jak trzeba to pojedziemy.

jak powstawała Nowa Huta (fot. tygodnikprzeglad.pl)

W takim razie musimy ustalić termin i pojedziemy. Z mojej strony nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nie jechać, wręcz przeciwnie pojadę w twoje rodzinne strony z ochotą, zobaczyć okolicę i zapoznać twoich rodziców. Nie wiem jednak, czy ja spodobam się twoim rodzicom nie tylko swoim wyglądem, ale i charakterem i dokąd nie będę miał tego za sobą, będę się stresował. Coś ty Franuś. Nie ma powodu do stresu, moi rodzice są bardzo przychylni dla każdego, otwarci na szczerą rozmowę, zresztą po pierwszych słowach poczujesz się swobodnie i o żadnym stresie nie będziesz myślał.

Co zaś do terminu, powiedziała Justynka, to dobrze by było pojechać jak najwcześniej póki jeszcze jest ciepło i wykorzystać piękną słoneczną pogodę na spacer w okolicy mojego zamieszkania i podziwiać piękno gór z odległości. To prawda, kobieta ma zawsze rację, zażartował Franek. To jak przyjedziesz następnym razem, to już konkretnie ustalimy datę i będziemy się tego trzymać. A jak będzie brzydka pogoda, słota i jeszcze wiatr do tego? Przerwał jej Franek. Tego nie możesz przewidzieć. Dziś jest deszcz, jutro pogoda, może jednak będziemy mieli szczęście i pogoda dla nas będzie piękna.

My tu sobie rozmawiamy w najlepsze, a herbata, która zrobiłam godzinę temu chyba zamarzła. Poczekaj chwilę, pójdę zrobić świeżej, bo ta jest nawet nie posłodzona, to i cukier nie bardzo będzie się w niej chciał rozpuścić. Poszła i po krótkim czasie wróciła z dwoma szklankami świeżej herbaty na tacy i ciastkami własnego wypieku obok. Nagle zapytała: a kiedy ty wracasz do domu? Jutro rano czy po południu? Raczej po południu, chyba, że będziesz chciała wcześniej się mnie pozbyć, to pojadę wcześniej. Coś ty Franuś, ja to bym chciała, żebyś ty już wcale nie jechał i został ze mną na zawsze, ale to wszystko musimy ułożyć po kolei, a pytam dlatego, że mam butelkę dobrego wina, to może wypilibyśmy po lampce.

     Mówiąc to wyszła i po chwili wraca z butelką czerwonego wina. Jak zwykle Franek zajął się otwarciem butelki i po chwili sączyli wspaniałe wino i zajadali smaczne ciastka, które były specjalnością Justynki. Tak siedząc rozmawiali wesoło, a nawet półgłosem śpiewali znane sentymentalne piosenki przytuleni do siebie. Kiedy Justynka spojrzała na zegarek dochodziła godzina trzecia. Posiedzieli jeszcze trochę i zdecydowali, że czas iść spać, bo jutro też będzie dzień, to nagadają się jeszcze do woli. Justynka przygotowała Frankowi spanie, a potem sobie i powoli szykowali się do położenia swoich zmęczonych trudem całego dnia kości.

     Po chwili oboje już leżeli w łóżkach, każdy w swoim, aczkolwiek w jednym pokoju, bo musiało tak być z powodu braku innych pomieszczeń. Kasia zajmowała bowiem jeden dość spory pokój, niewielką kuchnię i łazienkę z wanną i prysznicem. Kiedy tak leżeli, nadal rozmawiali i o spaniu nie było żadnej mowy. Wreszcie Justynka powiedziała. Mam do ciebie Franuś jeszcze przed snem tylko jedno pytanie, tylko obawiam się, że nie będziesz potrafił na niego odpowiedzieć. Cóż to za pytanie?, zdziwił się Franek, ciekawy o co ona chce jego zapytać. Musi to być coś trudnego, gdyż ma obawę czy będę mógł na nie odpowiedzieć. To pytaj póki jeszcze nie śpię. Więc pytam, powiedziała. Wytłumacz mi jak to jest, że kładziemy się zawsze do łóżek oddzielnie, a budzimy się razem? No wiesz co. Takie pytanie to tylko ty mogłaś wymyślić, a skoro tak, to sama sobie na niego odpowiedz. Dobranoc.

     Nazajutrz spali dość długo, bo się im nigdzie nie spieszyło. Toż to była niedziela. Kiedy już słońce było wysoko na niebie pomyśleli, że pora wstawać i trzeba iść na spacer aby wykorzystać tak piękną pogodę. Oboje co do tego byli zgodni, bo nie wiadomo co będzie w przyszłą niedzielę, może padać deszcz, to w taką pogodę raczej na spacer nie ma się co wybierać. Zjedli śniadanie, które wspólnie szykowali i zrobili to co oboje lubią. Zazwyczaj nie było rozbieżności między nimi co do tego kto co lubi. Jedli oboje to samo i zawsze im smakowało.

nad nowohuckim zalewem we dwoje (fot. krakow.naszemiasto.pl)

     Po późnym śniadaniu poszli do kościoła do Mogiły, bo tylko jeden kościół był w Nowej Hucie. Kościół przy klasztorze i tam wszyscy wierni chodzili się modlić. Więc poszli do kościoła, a po nabożeństwie poszli na spacer nie wstępując do mieszkania Justynki. Nie bardzo odpowiadało im chodzenie bez celu ulicami miasta, więc postanowili pójść nad nowohucki zalew nad którym już dawno nie byli, a który był dla nich ważnym wspomnieniem i być może od pierwszego tam spotkania będzie zależeć ich dalsze życie.

     Pochodzili trochę alejkami i usiedli w jednej z altanek, które były nad zalewem, a spędzenie w nich miłych chwil z ukochaną było bardzo romantyczne. Zakupili sobie herbatę i coś dobrego do zjedzenia, albowiem nadchodziła pora obiadowa i postanowili obiad zjeść poza domem. Jedli nie spiesząc się i rozmawiali. Pamiętasz Franuś nasze zapoznanie, czy już dawno zapomniałeś? Nie zapomniałem Justynko i nigdy tego naszego zderzenia o piłkę nie zapomnę. Po raz pierwszy i to całkiem przypadkowo otarliśmy się o swoje ciała i chociaż uderzenie sprawiło mi niewielki ból, to było to przyjemne, powiedziała Justynka. Mnie też. I od tej chwili zaczęliśmy sobie mówić na per ty. Bardzo szybko, co rzadko się przy zapoznaniu zdarza.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Propozycja wyjazdu do rodziców Justynki

Przyjemne były spacery z Justyną
Ulicami nowoczesnego miasta.
Spacery z Frankową dziewczyną
Nową jak Huta, która się rozrasta.

Przyjemnie było spędzać chwile razem
Nad nowo wybudowanym zalewem.
Marzyć o połączeniu stułą przed ołtarzem,
Zachwycając się ptaków śpiewem.

Ten zalew dla nich to pamiątka,
Toż to tam nastąpiło ich zapoznanie.
Tam będą szukać ich znajomości początku,
Gry w siatkówkę i kajakiem pływanie.

Trochę zmęczeni, ale i zrelaksowani
Do Justynki mieszkania powrócili.
Weseli, uśmiechnięci, w sobie zakochani
Wzajemną bliskością się cieszyli.

Aby Franek poznał jej rodzinne strony,
Jej rodziców i żeby oni poznali jego,
Został przez Justynkę zaproszony
Do odwiedzenia ich domu rodzinnego.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 8 czerwca 2019

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek2/20190705propozycja12/art.php