"Przygody Franka karierowicza tom II" odc. 7 - smutny list od Kasi

(fot. ikp)

Donosy, 17-05-2019

odcinek 7 - smutny list od Kasi

Zastanawiam się mocno po co ja wzięłam ten ślub cywilny, ale wcześniej było jakoś do zniesienia. Dopiero po ślubie się pogorszyło, a już na dobre, to po tym jak lekarz badając mnie powiedział, że będzie chłopczyk. Zamiast się cieszyć, bo tak robią przeważnie wszyscy ojcowie, że wolą chłopców jak dziewczynki, to on odwrotnie. A jeszcze ja sama pogorszyłam sobie sprawę, bo trochę półżartem, trochę półserio powiedziałam, że jak będzie chłopiec, to mu nadamy imię Franek. I od tej pory jest coraz gorzej, chociaż już nie raz chcąc jakoś wybrnąć z tej sytuacji mówiłam mu, że to był żart, że tak sobie tylko powiedziałam, a to nie jest z niczym wiążące. Chociaż Franuś wyznaję ci, że gdyby był chłopiec to bardzo, bardzo bym chciała aby mu nadać imię Franuś. Przecież ja cię tak bardzo kochałam i nadal kocham i sama nie wiem co się ze mną stało, że ja na takie coś wyraziłam zgodę. Przecież nikt mnie nie namawiał z mojej rodziny, jedynie wujek i ciotka naciskali i obiecywali złote góry. Po co mi majątek jak w małżeństwie zgody nie będzie, takiej jaka była między nami. Jestem bliska załamania. Jak ja stanę przed Wielkim Ołtarzem z człowiekiem którego nie kocham?

Gubię się w tym moim rozmyślaniu jednakże coraz częściej przychodzi mi myśl, żeby rzucić to wszystko i wrócić na wieś do Ciebie Franuś. Nie brać ślubu kościelnego, a cywilny, to szybko można unieważnić i złączylibyśmy się oboje na zawsze. Zapytasz, a co z dzieckiem? Przecież dziecko też możesz pokochać jak swoje i ono Ciebie też. Może nawet udało by mi się nadać mu Twoje nazwisko i imię oczywiście też. Nie wiem co o tym pomyślisz, gdy będziesz czytał ten list, ale jest to moja poważna propozycja i zastanów się nad nią. Nie wiem jakbym ja się na wsi pokazała i jak by ludzie przyjęli, ale ostatecznie, co to ludzi obchodzi. Jakoś się im dałoby wytłumaczyć i wreszcie pogadają i przestaną. Jednakże najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby porzucić strony rodzinne i wyjechać gdzieś daleko stąd, gdzie nikt nas nie odnajdzie. Robotę nie taką, to inną wszędzie dostaniesz, a gdy cię poznają jako dobrego i sumiennego pracownika na pewno zdobędziesz uznanie u przełożonych. Jeśli pomyślisz Franuś, że zwariowałam, to nic podobnego, jestem w pełni zdrowa na umyśle i ten list do Ciebie piszę z całego serca szukając pomocy u tego, którego bardzo kocham.


zdrada (fot. polki.pl)

     Na tą ostatnią propozycję, to mógłby od razu odpowiedzieć, że nie. Bo on ze swojej rodzinnej wioski nigdzie nie myśli wyjeżdżać i znów się zwalniać z pracy w Gminnej Spółdzielni. Ponadto musi swoje plany doprowadzić do końca.

Franuś zastanów się poważnie nad moją propozycją, ale chociaż czasu mamy nie wiele, to na razie nie odpisuj, bo nie chcę żeby ten list trafił w inne ręce niż moje. Ja też się zastanowię i w krótkim czasie napiszę ci na kogo możesz wysłać list, może na którą zaufaną koleżankę z pracy, a może załatwię sprawę z listonoszem, Mam nadzieję, że coś wymyślę. Całuję Cię mocno Twoja Kasia.      Po przeczytaniu tego listu Franek był tak skołowany wiadomościami i propozycją jaką mu Kasia złożyła, że nawet kilkakrotne propozycje matki, aby zjadł obiad były odrzucane ponieważ całkowicie stracił apetyt i nie dużo brakowało, aby też stracił dla Kaśki głowę. Upłynęła może godzina, a może więcej, kiedy się trochę otrząsł, a w głowie błysnęła mu myśl: nie daj się Franek zwariować. Nagle wstał i poszedł na pole rozpoznać w obejściach gospodarczych co w pierwszej kolejności jest do zrobienia. Konserwacja urządzeń do cegielni, to zajęcie stałe i jeszcze długo musi nad tym popracować, żeby je doprowadzić do stanu takiego jaki on zaplanował. Każdy centymetr musi być odrdzewiony i zakonserwowany, a każdy brak w metalu zaspawany. Franek miał taki charakter, że jak co miał zrobić, to zrobił porządnie od początku do końca. Nie rozumiał, co to znaczy spartolić jakąś robotę. Dlatego na swoim stanowisku pracę wykonywał solidnie, a przełożeni to doceniali. Zawsze stawiali Franka na pierwszym miejscu.

     Wreszcie poczuł głód i stwierdził, że to dobry objaw. Poszedł do domu i poprosił matkę, żeby mu podgrzała obiad, ale nie za dużo, bo to, że poczuł głód, nie znaczy że może zjeść za dwóch. Matka się ucieszyła, bo miała nadzieję, że jak Frankowi apetyt wraca, to nie jest z nim tak źle, a ponadto jak będzie jadł, to przepyta go i może coś z niego wyciągnie po co Kaśka ten list napisała i co w nim ciekawego pisze. Musiała mieć powód nie lada, że po tym wszystkim potrafiła napisać nie dając Frankowi spokojnie o niej zapomnieć. Bała się też, żeby go znowu na coś niedobrego nie naciągnęła, bo Franuś ma dobre serce i chciałby każdemu pomóc, a przez to może się wkopać w niepotrzebne tarapaty.

     Jednakże Franek przy jedzeniu nie powiedział na ten temat ani słowa. Jadł w pośpiechu, a po zjedzeniu powiedział tylko tyle, że Kaśki propozycja jest poważna i musi ją sam dokładnie przemyśleć i dopiero wtedy podejmie odpowiednią decyzję. Dopiero wtedy nie tylko powie co w liście pisze, ale przeczyta go całego rodzicom i przedstawi im jego postanowienie w tej sprawie. Jeżeli rodzice będą mieli inne zdanie, to go przedstawią i uzasadnią dlaczego takie zdanie mają. Może to być jutro lub pojutrze, powiedział i wyszedł na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. Dodał jeszcze, że budowa cegielni jest aktualna i trzeba poważnie myśleć o pożyczce i zbierać potrzebne do tego celu odpowiednie dokumenty. Te ostatnie słowa były dla rodziców pocieszeniem, bo gdy myśli nadal o budowie cegielni tzn., że nigdzie nie wyjedzie, pozostanie tu na ojcowiźnie, a tego oni najbardziej pragnęli.

usuwanie rdzy (fot. capri.pl)

     Przez całe następne dnie myślał Franek nad tym co Kaśka mu zaproponowała i chwilami nawet przychodziło mu do głowy to, że może ona rzeczywiście zwariowała. Przeglądając rejestr swoich myśli nic sobie nie przypominał, żeby ktoś w ogóle wymyślił taki scenariusz jak Kaśka. Ślubu kościelnego nie weźmie, a może jeszcze sprzed ołtarza ucieknie? To byłaby sensacja na całe Opole i nie tylko. Żeby tylko księdzu dobrodziejowi, który będzie im ślub dawał nic złego się nie stało. I w tej chwili przyszła mu nowa myśl. A dla kogo ona to wszystko robi? Dla niego, czy dla siebie, a może wręcz dla kogoś innego? I o mało nie krzyknął na cały głos: no nie ona to nie robi dla niego, ona to robi dla siebie, bo kiedy znalazła się w opałach, to krzyk i wrzask: ratuj Franuś. A dlaczegóż, to Franek ma być tym wybawicielem, przecież on nic złego nie zrobił, a ma zostać kozłem ofiarnym? Gdyby jej układało się z Markiem i jego rodziną bardzo dobrze, ale głęboko przemyślała to co zrobiła i doszła do wniosku, że tak być nie może. Musi ratować Franka, którego zostawiła zdradzonego, bo bez niego żyć nie może, to mogło by za nią przemawiać i na jej korzyść i w tym wypadku ewentualny powrót do siebie można by dyskutować, ale w takich okolicznościach nie. Na tą chwilę nie i już. Jak sobie piwa nawarzyłaś, to go sama wypij, taka jest odpowiedź, chociaż żal gardło ściska. Dziecka od ojca nikomu zabierał nie będę, tylko dlatego, że ona tak chce.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Znów list od Kasi

Praca wypełniała wszystkie dni Franka.
Stała się dla niego mottem życiowym.
Obmyślał plan pracy każdego ranka,
A wieczorem cieszył się czymś nowym.

Musi wykonać to co zaplanował.
W przeciwnym razie będzie niczym.
Chce żeby życia swojego nie zmarnował
I być tym z którym by się ktoś liczył.

Kiedy o wszystkich niepowodzeniach zapominał
I zaczynał cieszyć się radością życia,
Trafiał się ktoś, kto mu o tym przypominał
I stawiał kłody na jego drodze do przebycia.

Tym razem była to Kasia, która nie zapomniała,
Której z Markiem nie układało się należycie.
Z nie lada propozycjami list przysłała,
Chcąc spędzić z Frankiem dalsze życie.

Tym listem nie mało Frankowi namieszała,
Ale on pozostał nieugięty.
Szkoda, że o tym wcześniej nie pomyślała
I temat ten uważał za zamknięty.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 28 kwietnia 2019

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek2/20190517list07/art.php