"Przygody Franka Karierowicza" odc. 55 - Zakopane

(fot. ikp)

Donosy, 4-01-2019

odcinek 55 - Zakopane

     No i co teraz? Zapytał sam siebie. Dowiedziałem się to, czego się można było spodziewać. I nagle poczuł głód, a że przy sobie nie miał nic do zjedzenia, poszedł w pośpiechu na dworzec kolejowy, tam jest bar, to się coś zje i trzeba wracać do domu. Mam już tego wszystkiego dość, nie będę szukał Kaśki, ani Marka. Jak wybrała jego i chcą być oboje, to niech będą. Nie będę się na nikim mścił. Ja też mam swój honor i dziewczyn mogę mieć na kopy, rozważał Franek starając się udawać, że nic wielkiego się nie stało i do Kasi już nic nie czuje.

     Wreszcie doszedł do dworca, skierował się prosto do baru, a tam kiedy najadł się do woli poszedł do kasy biletowej po bilet i dowiedzieć się o której będzie pociąg do Krakowa. Zamiast szukać na rozkładzie jazdy pociągów, zapytał pani kasjerki, która odpowiedziała, że za godzinę pojedzie pociąg do Zakopanego przez Kraków, to może tym pojechać. Jak usłyszał o Zakopanym w jednej chwili przyszło mu do głowy pojechać tam, ponieważ już od dawna nosił się z zamiarem zwiedzić góry. Kupił bilet od razu do Zakopanego i poszedł jeszcze raz do baru zakupić jakieś kanapki na drogę.

     Tymczasem nikt nie wiedział gdzie jest Franek. W pracy w Nowej Hucie myśleli, że jest w rodzinnym domu u rodziców, natomiast rodzice myśleli, że jest w pracy. O żadnym urlopie, ani wyjeździe do Opola im nie wspominał. W sumie wszystko było w porządku, tylko Franka, ani tu, ani tam nie było. Franek wojażował w Zakopanem. Po jakie licho on tam pojechał sam, nie znając nikogo, nie znając Zakopanego, ani też gór? Zajechał tam wczesnym rankiem, jeszcze było ciemno, nie wiedział gdzie się ruszyć i chodził jak przysłowiowa błędna owca po ulicach, czytając szyldy. Może to nie było takie głupie, bo był to pewien rodzaj samo szkolenia. Z tych szyldów przynajmniej dowiedział się, gdzie co się znajduje i gdy będzie miał potrzebę tam iść, to już będzie wiedział gdzie.

Zakopane (fot. podroze.sc.pl)

     Ale on jeden wiedział jaki ma cel to jego włóczenie się ulicami, a cel był jeden zapomnieć o tym wszystkim co go ostatnio spotkało. Zawsze lepsze to jak spełnienie zemsty jaką zaplanował. Kiedy już wszystkie sklepy, bary, restauracje i inne instytucje zostały otwarte poszedł do pierwszego lepszego hotelu i zakwaterował się na cztery dni nie wiedząc, co przez te cztery dni będzie tam robił. Ale nawet na nudę nie narzekał. Trochę posiedział w restauracji, trochę spacerował ulicami, a to dołączył do jakiejś wycieczki i chodził za nią słuchając opowieści przewodnika. W drugi dzień udał się z jakąś wycieczką w góry, a wieczorami chodził na dansingi i siedział tam godzinami przy herbacie i lampce wina, które zamawiał tylko dlatego, żeby nie siedzieć przy pustym stole, słuchając muzyki.

     Kilka razy nawet zatańczył, bo panienki widząc przystojnego samotnego młodzieńca same go prosiły o taniec. A Franek nie zawsze odmawiał. Nawet mu się to spodobało i niekiedy nawet sam prosił panienki do tańca. Przeważnie te z którymi już wcześniej tańczył. Jedna z nich wpadła mu w oko i poprosił ją do stolika, a ona wyczuwając u Franka pieniądze spędziła z nim cały wieczór. I kiedy tak siedział lub tańczył w miłym cichym i ciepłym lokalu wracała jednak myśl o zemście na Marku, którą planował, ale tym razem były to myśli pozytywne w przeciwieństwie do tamtych zamiarów. Ciarki przechodziły mu po plecach, kiedy pomyślał, że jednak wykonał to, co miał zrobić. Zmasakrował kastetem twarz Markowi, wszędzie krew, na jego ubraniu też i chociaż uciekł z miejsca zbrodni, milicja szybko odnalazła go na ulicy i teraz siedzi w areszcie przesłuchiwany kilka razy dnia. A że tego nie zrobił, teraz siedzi jak panicz w eleganckiej restauracji w Zakopanem, popijając herbatkę i wino, mając do dyspozycji wiele panienek.

     I z tego był dumny, że dzięki jego zdrowemu rozsądkowi poszedł dobrą drogą. W radosnym nastroju spędził Franek cztery dni w Zakopanem i przyszedł czas wracać do domu. Jeszcze nie wiedział gdzie pojedzie, czy do Huty, a czy do rodziców. Pozostało mu jeszcze dwa dni urlopu, więc musi jechać na wieś zdecydował i pomoże rodzicom, których bardzo kochał. Droga do Krakowa nie była zbyt długa, a kiedy dojechał wsiadł to tramwaju i pojechał na mieszkanie zostawić niektóre rzeczy, które miał ze sobą, a na wsi nie będą mu potrzebne. Tam przypomniał sobie o Justynce, ale w tym dniu spotkanie z nią było niemożliwe. Pójdzie do niej, gdy przyjedzie ze wsi, przepracuje jedną lub dwie dniówki i może zacznie rozmawiać z nią bardziej poważnie.

restauracja Watra (fot. zumi.pl)

     Nie ma Kasi, to może ona będzie? Rozmyślał. Tymczasem jeszcze dokładnie przeliczył pieniądze, te w gotowce i te, które wyciągnął z książeczki oszczędnościowej, ile go ten wyjazd kosztował i stwierdził, że dość sporo go ta impreza kosztowała. Ale nie żałował, bo chociaż raz zabawił się jak na młodziana przystoi, szkoda, że sam.

     Niebawem poszedł do autobusu i pojechał na wieś do rodziców. Od autobusu nie szedł już jak zwykle koło domu Kasi, ale inną polną drogą, która była trochę krótsza, ale za to bardziej nierówna. Po co miał chodzić obok domu Kasi, jak jej i tak w domu nie ma, a wreszcie po co ma sobie przypominać i patrzeć na ten dom w którym spędzał tyle pięknych chwil przez wiele lat i tą ławeczkę przed domem na której przesiadywali w letnie piękne wieczory. Wolał to wszystko ominąć, bo chciał powoli zapominać o tych chwilach, ale to nie takie proste. To może trwać latami. Tylko coś zastępczego w to brakujące miejsce może trochę zniwelować ten niesamowity ból po stracie ukochanej osoby. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie, tłumaczył sobie w myślach Franek. Wiedział, że Kasi już mu nikt nie przywróci, bo sprawa zaszła już bardzo daleko.

     Gdyby nie jej ciąża z Markiem, nadzieja by jeszcze była, ale w tym wypadku jest to nie możliwe i chociażby nawet ona zechciała powrócić do niego, to on nie zgodził by się na to. Nie potrafił by jej przebaczyć, tego co mu zrobiła, tej haniebnej zdrady. Wreszcie doszedł do rodzinnego domu, rodzice zaskoczeni powitali go z radością i zaczęli wypytywać gdzie się podziewał, że tak długo nie przyjeżdżał. Dowiedział się też, że ojciec ostatnio nie za dobrze się czuje, ma problemy z sercem i nie może ciężko pracować, a tu roboty dużo jak w każdym gospodarstwie wiejskim. Był u lekarza, dostał lekarstwa, ale mu one za wiele nie pomagają. Lekarz radził, żeby położył się w szpitalu, to takie leczenie szpitalne dużo by mu pomogło. Ale jak zostawić gospodarstwo?

     Żona Zofia też nie jest bardzo zdrowa i co dalej robić? Musisz się Franuś jak najszybciej ożenić, porzucić pracę w Hucie i wrócić z powrotem na wieś. Ale z kim zapytał Franek? Jak to z kim? Nie masz to Kasi? Ano nie mam, odpowiedział Franek i w taki oto sposób wszystko o Kasi i Franku wyszło na jaw.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Zakopane

W jednej chwili poczuł głód w żołądku,
Więc w tym celu poszedł na dworzec.
Siedząc w barze rozmyślał czy to będzie w porządku
I czy pobicie Marka coś mu pomoże?

A nic nie pomoże dał sobie odpowiedź sam.
Skoro Kaśka tak wybrała, to jej wola.
Bił się o nią nie będzie, bo nie jest taki cham,
Żeby się bić o dziewczynę z jakimś durniem z Opola.

Musi wyrzucić z pamięci Kaśkę i rywala swojego,
Bo honor i godność mężczyzny ma.
Wsiadł do pociągu i pojechał do Zakopanego
I niech chwila radości jak najdłużej trwa.

Tam w pięknych lokalach cztery dni się bawił,
Mając wiele młodych dziewczyn do wyboru.
Wszystkie troski i złe myśli na bok odstawił,
Przy czym nie brakowało mu dobrego humoru.

Dni w dobrym towarzystwie szybko mijały
I niebawem musiał wracać do domu.
Zadowolony, że jest zdrowy i cały
I że nie zrobił krzywdy nikomu.

Pojechał do rodziców i domu rodzinnego,
Którym już zdrowie mniej służyło.
Oboje z otwartymi rękami czekali na niego,
Ale posmutnieli, gdy usłyszeli co się wydarzyło.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 2 grudnia 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20190104zakopane55/art.php