"Przygody Franka Karierowicza" odc. 54 - kolejna podróż Franka do Opola

(fot. ikp)

Donosy, 28-12-2018

odcinek 54 - powrót z Opola i obmyślanie zemsty

     Z rozmowy ze znajomym do którego poszedł Franek dowiedział się, że ma taki kastet i może mu sprzedać, bo jemu jest niepotrzebny. Przez cały czas kiedy był w jego posiadaniu nie użył go w ogóle, tyle, że go miał. Zresztą facet chce się ustatkować, zapoznać jakąś fajną dziewczynę, ożenić się i założyć rodzinę. Słuchając to Franek doszedł do wniosku, że nawet chuligan chce prowadzić normalne życie, a on odwrotnie, będzie wkraczał na margines? Ale musiał załatwić to po co przyszedł.

     Kupił od znajomego kastet, istne cacko, dopracowany, lśniący, nawet szkoda takie coś użyć do bicia jeszcze do tego po twarzy. Schował to cacko do kieszeni i udając bohatera poszedł do Justynki. Jeśli jest w domu, to posiedzi trochę u niej, porozmawiają, ale o zamiarach jego nie powie ani słowa. Gdyby on mógł z kimś porozmawiać na swój temat, wygadać się, wyżalić, a nawet wypłakać, chociaż mężczyźnie to nie wypada, było by mu lżej. Nawet rodzicom nie powie, przynajmniej teraz, bo potem i tak wyjdzie wszystko na jaw. A może zwierzyć się Justynce? zastanawiał się Franek. Posiedział u niej około dwóch godzin, ale jednak tematu, który go gnębi nie poruszył. Dali sobie całusa, które już weszły do ich zwyczaju, na rozchodne i jeszcze pa i do zobaczenia i poszedł sobie Franek do swojego mieszkania.

ROZDZIAŁ XIV

     Nazajutrz wstał wcześnie rano, ubrał się i pojechał tramwajem na dworzec kolejowy do Krakowa. Tam wykupił bilet do Opola i pojechał najbliższym pociągiem jaki był. Jechał tym pociągiem i rozmyślał na wszystkie sposoby jak on to co zamyślił zrobi. Było cicho, nikt mu nie przeszkadzał, a i wagon był niezbyt przepełniony, a drogi do przebycia kawał, więc chociaż te kłębiące się w jego głowie myśli wypełniały niesamowitą nudę. A może jednak wyrzucić przez okno ten będący schowany w kieszeni kastet i zrezygnować z zemsty? A tak naprawdę, to po jakie licho kupił ten kastet, rozmyślał Franek.

     Czym było bliżej Opola, tym bardziej stawało się to wszystko, co zaplanował nierealne. Łatwo powiedzieć, że wejdzie do obcego mieszkania w którym zastaje Marka i mówi dzień dobry Marku, a Marek się odwraca i mówi: a cześć Franuś, co ty tu robisz, skąd się tu wziąłeś, a on nie odpowiadając wyjmuje z kieszeni kastet i wali nim po twarzy, aż krew tryska na boki i powala go na ziemię. I co dalej?

wagon osobowy, podobnym podróżował Franek (fot. skansenchabowka.pl)

     A jak Marek przejmie inicjatywę, wyrwie mu z ręki kastet i będzie nim walił jego po twarzy? Wtedy przypomniał sobie policjanta na ścieżce przed blokiem, jak łobuziaki wyrwali mu pałkę i bili go gdzie popadnie. A jak wreszcie będą domownicy, matka, ojciec Marka, a może i Kasia, która wyszła ze szpitala? Same znaki zapytania i tu dokończył myśl: łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. Ale gdyby jednak jego plan się powiódł i zrobił to, co zaplanował, to jakie będą tego skutki? Przecież takiej zbrodni nikt mu nie puści płazem, wezwą milicję, która skuje go kajdankami, wsadzą do samochodu milicyjnego i zawiozą do aresztu.

     Potem rozprawa sądowa, oskarżą go za napaść z bronią w ręku i będzie po Franku. A Kasia co na to powie, chociaż go zdradziła, to jednak nadal jest jego, przynajmniej w jego snach, w jego marzeniach. A co powiedzą jego rodzice. Przecież bez niego nie dadzą sobie rady, a co powiedzą ludzie na wsi, a co z cegielnią którą miał zakładać? Dobrze, że Franek nie pijał alkoholu i jego głowa i umysł był czysty od złych jego skutków i myślał trzeźwo i logicznie. Jeżeli tak, to po co jedzie taki kawał drogi, po to żeby myśleć w pociągu o jego problemach, przecież o tym to i w domu mógł myśleć do woli. Byłby ostatnim dupkiem, gdyby nie zrobił tego co zaplanował.

     Bez względu na konsekwencje musi temu zdrajcy, który mu skradł narzeczoną z którą byli razem kilka lat, sam wymierzyć sprawiedliwość. Gdy tak rozważał w rytmie stukających kół pociągu znużył go sen i zasnął. Nie wiadomo jak długo spał, ale gdy się obudził zorientował się, że dojeżdżają do Opola. Po chwili pociąg zatrzymał się na dworcu i wszyscy ludzie zaczęli kierować się do wyjścia. Tylko Franek nie spieszył się do wysiadania i siedział nadal w wagonie zadając sobie pytanie co dalej? Kiedy jednak w wagonie nie było już nikogo wyszedł i on na peron.

     Rozejrzał się na wszystkie strony i ruszył powoli w kierunku ulicy na której zamieszkuje Marek, a i Kasia też. Jak wiadomo, że mieszkali oni na peryferiach miasta, więc od dworca kolejowego był spory kawał drogi. Jednak nie chciał brać taksówki, lub jechać miejskim środkiem komunikacji, tyko poszedł spacerkiem.

     Kiedy podszedł pod ich dom na podwórzu nie było żywej duszy. Tylko wielki pies na nim królował. Furtka wydawała się zamknięta, chociaż jej nie dotykał, to jednak czuł, że otwarta nie jest. Wtedy przyszła mu myśl, że pójdzie do szpitala. Jeśli jest tam jeszcze Kasia, to porozmawia z nią osobiście na temat rozstania. Do szpitala stamtąd nie było daleko, więc udał się w jego kierunku. Po kilkudziesięciu minutach był już przed szpitalem, ale tam miał trudności z dostaniem się do środka. Nie był to czas odwiedzin, który w tym szpitalu był bezwzględnie przestrzegany.

     Tego to się nie spodziewał, bo przypuszczał, że przynajmniej do szpitala nie będzie miał trudności wejść, bo na oddział ginekologiczny, to wiedział, że mogą być trudności. Długo prosił portiera, czy dyżurnego, jak mu tam w końcu było, żeby go wpuścił tylko na pięć minut, że tylko chce zapytać czy jego najukochańsza narzeczona jeszcze tam przebywa, ale portier był nie ugięty. Więc stał Franek przed szpitalem, chodził wzdłuż szpitala, aż zaszedł od tyłu budynku, tam gdzie karetki pogotowia przywożą chorych.

szpital wojewódzki w Opolu (fot. archiwum.allegro.pl)

     Przyszedł bliżej, patrzy, a tam drzwi stoją otworem, ani żywej duszy, więc wszedł na nic nie zważając na mały korytarzyk, który prowadził na izbę przyjęć. Patrzy dalej, a stąd prowadzi dość szeroki i długi korytarz. Idzie tym korytarzem i w pewnym momencie zobaczył schody, a tam szyld na którym były wypisane wszystkie oddziały szpitalne, na którym piętrze się mieszczą i numery pokoi jakie zajmują. Rozejrzał się Franek wokoło, czy ktoś go nie próbuje zawrócić, a nie widząc nikogo poszedł w pośpiechu schodami do góry.

     Zaszedł na odpowiednie piętro i szuka pokoju w którym leżała Kasia. Numer zapamiętał jak był poprzednio u niej. Drzwi z korytarza do sali były na szczęście otwarte na oścież, więc stanął pośrodku nich i wypatruje Kasi. Omiótł wzrokiem kilkakrotnie salę, ale Kasi nie zauważył. Pewno jej nie ma, mogła już wyjść, pomyślał. Aby się jednak upewnić zapytał pielęgniarki, która akurat w tej chwili nadeszła korytarzem.

     Zanim Franek zdążył cokolwiek powiedzieć, pani w średnim wieku i w białym fartuchu jak nie krzyknie: co pan tu robi i jak pan tu wszedł? Ja tylko chciałem zapytać czy Kasia Kalisiak już wyszła ze szpitala, czy może została przeniesiona na inna salę? A kim pan jest w stosunku do niej? Jestem jej narzeczonym, odpowiedział. Znowu? To ilu ona tych narzeczonych ma? I zaraz dopowiedziała: Kasia wyszła parę dni temu i czuje się dobrze. Zadowolony? Więc zmiataj stąd, żeby cię ordynator nie zobaczył. Franek wystękał tylko, że bardzo dziękuje i już go nie było. Pędził schodami na dół, aż tupot jego butów słychać było na całym korytarzu. Zbiegł na dół i nawet się nie zastanawiając wyszedł głównymi drzwiami nie zatrzymany przez nikogo.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Kolejny wyjazd do Opola

Więc wziął Franek trzy dni wolnego,
Aby mu starczyło na jazdę w obie strony.
I pojechał ukarać rywala swojego,
A gdy to uczyni będzie zadowolony.

Podróż upłynęła na rozmyślaniu o zdradzie.
Były też chwile załamania Franka.
Nic dobrego nie zrobi w zasadzie,
Gdy pobije niewdzięcznego kochanka.

To wreszcie po co to wszystko było?
Urlop, kastet i podróż do Kasi ukochanej.
Skoro, to co zaplanował, by się nie spełniło
I nie dokonał zemsty zaplanowanej.

Znów powróciła chęć ukarania Marka,
A krew w jego żyłach zaczęła się burzyć.
Dość tego, przebrała się miarka
Myślał, gdy nastąpił koniec podróży.

Pierwsze kroki do szpitala skierował
Tam, gdzie ostatnio Kasia przebywała.
Chociaż tego co mu zrobiła bardzo żałował
Wciąż miał nadzieję, że go kochała.

Jednak tam już jej nie było.
Na domiar złego salowa go przepędziła.
Wtedy tak bardzo smutno mu się zrobiło
A cała ich miłość przed oczami się pojawiła.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 14 listopada 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20181228kolejny54/art.php