"Przygody Franka Karierowicza" odc. 53 - powrót z Opola i obmyślanie zemsty
    Dzisiaj jest czwartek, 25 kwietnia 2024 r.   (116 dzień roku) ; imieniny: Jarosława, Marka, Wiki    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza (Z.Kuliś) / "Przygody Franka Karierowicza" odc. 53 - powrót z Opola i obmyślanie zemsty
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka Karierowicza" odc. 53 - powrót z Opola i obmyślanie zemsty

(fot. ikp)

Donosy, 17-12-2018

odcinek 53 - powrót z Opola i obmyślanie zemsty

     Ja zawsze myślałam, że gdybyś mnie tak bardzo kochał, to już dawno bylibyśmy małżeństwem. A gdy bylibyśmy małżeństwem, to i dom byśmy wybudowali przy pomocy twoich i moich rodziców, a i Marek nawet by o mnie nie pomyślał. Więc żegnaj Franuś. Nie mówię do zobaczenia, bo szybko się nie zobaczymy, a może już wcale, bo kiedy tylko wyjdę ze szpitala planujemy wziąć ślub cywilny i zamówić zapowiedzi w kościele, żeby przed urodzeniem się dziecka wziąć ślub kościelny. Całuję cię mocno Kasia. Tak kończy się ostatni list. Frankowi o mało serce nie pękło przyjmując z pokorą część winy, a może całą na siebie.

     Krew burzyła się w żyłach, a w głowie powstał pomysł zemsty. Tak, musi się zemścić na tym chamie z Opola Marku, przedsiębiorcy od siedmiu boleści. Gdybym miał pistolet, myślał, to..., to nic bym nie zrobił i lepiej, że pistoletu nie mam, bo ja nie chcę nikogo zabijać. Już lepiej może nóż. Kupię elegancki scyzoryk z niezbyt dużym ostrzem, takim, żeby go tylko poranić i pojadę tam i pokażę mu, żeby wiedział, że Kasia jest moja. Jak zamyślił, tak zrobił. Było to popołudnie, sklepy były jeszcze otwarte, więc poszedł kupić to co by nie mówić, narzędzie zbrodni. Idąc ulicą zauważył sklep z naczyniami kuchennymi. Wszedł tam, bo tu noże powinny być i były, różne noże kuchenne. No nie, przecież noża kuchennego nie kupię, bo takim nożem można by człowieka zabić, a ja tego nie chcę. Porozglądał się jeszcze i wyszedł ze sklepu.

     Idzie ulicą i napotkał sklep z przyborami wędkarskimi, o którym wiedział, że tam jest, bo wcześniej wielokrotnie obok niego przechodził. Wszedł, a tam sprzętu rybackiego bez liku i nagle wpadła mu do głowy myśl zapisania się do Związku Wędkarskiego i w wolnych chwilach trochę ryb połowić w towarzystwie Justynki. Ale to zadanie na później, teraz ma kupić nóż. Patrzy, a tu na wystawie w gablocie leżą różnego rodzaju scyzoryki wędkarskie różnej wielkości. Spodobał mu się jeden średniej wielkości o kilku ostrzach i nawet nie wysokiej cenie, który kupił. Schował do kieszeni i wyszedł ze sklepu zadowolony jakby jakiś poważny zakup zrobił. Ten zakup tak na niego podziałał, że się trochę uspokoił i był mniej zdenerwowany, bo w ten sposób już zrealizował pierwszy etap zemsty.

     Kiedy zaszedł na drugi dzień do pracy w pierwszej kolejności poszedł do kadr o udzielenie mu jednego tygodnia zaległego urlopu. Tam mu powiedzieli, żeby przyszedł przed zakończeniem zmiany, bo muszą się skontaktować z kierownikiem i gdy kierownik wyrazi zgodę, to kartę urlopową będzie miał już przygotowaną. I tak też było, poszedł do biura, tak jak mu kazano, odebrał wypisaną kartę urlopową, która czekała na niego. Potem pojechał na obiad i wracał na mieszkanie ale spotkała go przykra niespodzianka.

milicjant (fot. demotywatory.pl)

     Kiedy wracał do mieszkania po zjedzeniu obiadu ze stołówki szedł na skróty ścieżką, która wiodła przez zieleńce wprost do drzwi bloku. Wtedy nieoczekiwanie zatrzymał go milicjant, głośno gwiżdżąc policyjnym gwizdkiem. Franek stanął jak wryty, rozgląda się co i gdzie się dzieje, w tym ujrzał jakiegoś kurdupla w milicyjnym mundurze, który kiwa na niego ręką. Co się dzieje panie władzo? Zapytał Franek, podchodząc do niego. Co się dzieje? Po zieleńcach chodzicie, niszczycie trawniki, to się dzieje. Mandat sto złotych, albo wniosek na kolegium. Przecież ja nie szedłem po trawie, tylko ścieżką, którą wszyscy chodzą. Szeroką na metr ścieżką, goła ziemia, nie żadna trawa. Zobacz pan tam w oddali też idą, nawet w naszą stronę. To samo ich czeka co i was obywatelu, dowód osobisty proszę. Wziął dowód, schował do raportówki i powiedział: czekajcie tu, a ja idę do tamtych.

     I poszedł w kierunku z którego nadchodziło czterech rosłych osiłków. Stanął naprzeciw nich i oni też stanęli. Co do nich mówił, Franek nie słyszał, ale zapewne to samo, co do niego. W tym w jednej chwili widać było, że milicjant sięga po pałkę, a jeden z tych chłopaków bodajże najwyższy wyrywa mu tą pałkę i okłada milicjanta po plecach, a pozostali szarpią go ze wszystkich stron, chodząc po czapce milicyjnej, która wylądowała u ich stóp spadając z głowy stróża prawa. Nie wiadomo jakim cudem udało się milicjantowi złapać za pistolet, bo w tym kotłowaniu nie było dobrze widać, a może chłopaki dobierali się do niego, trudno jednoznacznie stwierdzić, jedno jest pewne, że rozległ się strzał.

     W momencie atakujący milicjanta chłopaki rozpryśli się na wszystkie strony i tyle ich mały milicjant widział. Podniósł czapkę z ziemi i z pistoletem w ręku pobiegł za nimi, ale po nich ani śladu. Pobiegł jeszcze za drugi blok, ale ich nie spotkał. Chłopaki uciekli zabierając policyjną pałkę. Policjant poturbowany wzywał za pomocą radiotelefonu posiłki milicyjne, ale czas upływał, a oni nie przyjeżdżali. Zniecierpliwiony Franek mówi do niego: panie władzo załatw pan ze mną, bo nie mam czasu tak długo tu stać. Policjant wyjął z raportówki dowód Franka i oddając mu go powiedział: masz ten dowód i s... w cholerę i nikomu ani słowa coś tu i teraz widział. Złapał dowód do ręki, zrobił obrót na pięcie i już go nie było.

     Za chwilę był już w mieszkaniu i przygotowywał się do jutrzejszego wyjazdu. Nie zajęło mu to długo, bo wziął tylko podręczne rzeczy, które włożył do teczki. Potem poszedł na miasto do znajomego z którym się znali z pracy, ale się obaj nie kolegowali. Tamten Frankowi bardzo nie odpowiadał, ponieważ był innego usposobienia, palił papierosy, pił alkohol, prowadził bardziej wyskokowe życie, co Frankowi nie odpowiadało. Poszedł jednak do niego z zapytaniem gdzie można kupić kastet. Kastet to taka można nazwać broń ręczna, wykonana z metalu, nie palna, tylko po prostu kawałek metalu w którym były otwory na palce na które się ją zakładało, żeby nie spadła i lepiej ją było trzymać w ręce. Służył do bicia. Używali go chuligani, rozbójnicy, bitnicy i różny element aspołeczny.

kastet (fot. protarget.com.pl)

     Chciał się w taką broń zaopatrzyć, bo nóż mu nie bardzo odpowiadał. On Franek nie będzie w żadnej bójce używał noża, a jak zabije? Co wtedy? Zgnije w więzieniu. Zadawał sobie pytania i sam na nie odpowiadał. Co innego kastet, da nim kilka razy Markowi w mordę i tyle. Przynajmniej tak sobie to wyobrażał, nie biorąc pod uwagę, że Marek będzie się bronił i przy tym on może oberwać. Ale tak na prawdę, to on nie chciał Markowi zrobić krzywdy, chciał uderzyć go tym kastetem i spodziewał się, że zostawi on na twarzy ślady po uderzeniu, a po zagojeniu pozostaną blizny i o to mu właśnie chodziło. Ubzdurał sobie, że jak Marek będzie miał blizny na twarzy, to będzie brzydki, a jak będzie brzydki, to Kasia nie będzie go chciała.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Powrót z Opola i obmyślanie zemsty

Tej zdrady nie mógł Franek darować.
Nie tak Kasi, jak przybranemu kuzynowi.
Musi jednakże zimną krew zachować,
Aby groźnego przestępstwa nie zrobić.

Najprzód pomyślał, że pistolet kupi.
Pojedzie do Opola i wyceluje Markowi w głowę.
Ale jeszcze nie jest na tyle głupi,
Że pociągnie za spust i wszystko gotowe.

Potem pomyślał, że może kupi nóż.
Spotka się z Markiem i go zrani.
Wsiądzie do pociągu w drogę powrotną, no i już,
Ale za to, też można siedzieć za kratami.

Tak rozmyślając miał spotkanie z milicjantem,
Kiedy szedł z obiadu do hotelu.
O to, że szedł po zieleńcu posądził go tamten,
A tam była ścieżka, którą chodziło wielu.

Następnie kupił nóż i spotkał się z kolegą.
Wypytywał gdzie można kastet nabyć,
A gdy tamten powiedział, że może kupić u niego
Ucieszył się, bo nożem można nawet zabić.

Franek nie chciał niczego bardzo złego zrobić.
Chciał dać nauczkę, żeby na długo pozostała.
Więc sobie uroił Marka po twarzy pobić,
To pozostaną blizny i Kasia nie będzie go chciała.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 12 października 2018



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  25  czwartek
kwiecień  26  piątek
[9.30-13.30]   (Skalbmierz)
8. Akcja Honorowego Krwiodawstwa "Krew darem życia 2024"
[12.00]   (Piotrkowice Małe)
Dzień Integracji Pokoleń w Zesple Szkół im. E. Godlewskiego
kwiecień  27  sobota
kwiecień  28  niedziela
[17.00]   (Proszowice)
spektakl komediowy Żona do adopcji
[17.00]   (Kraków)
koncert orkiestry dętej "Sygnał" z Biórkowa Wielkiego "na Szklanych Domach"
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ