"Przygody Franka Karierowicza" odc. 43 - drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia
    Dzisiaj jest wtorek, 17 kwietnia 2024 r.   (107 dzień roku) ; imieniny: Anicety, Klary, Rudolfina    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza (Z.Kuliś) / "Przygody Franka Karierowicza" odc. 43 - drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka Karierowicza" odc. 43 - drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia

(fot. ikp)

Donosy, 4-09-2018

odcinek 43 - drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia

     Potem poszli do kościoła na poranną mszę, a młodzi na sumę, która zawsze odbywała się około południa. Szli we trójkę: Marek, Kasia i Władzia. Na polu było biało. Drogi, domy i pola przysypane białym puchem, aczkolwiek nie tak wielkim, żeby dojście do kościoła było szczególnie uciążliwe. Mróz był niewielki, zatem powietrze było tak zdrowe, że aż się chciało oddychać. Idąc drogą spotykali znajomych, którzy spoglądali na Marka i zapewne niektórzy na głos chcieliby zapytać, co to za chłopak, ale nie wypada, więc czekali kiedy nadarzy się sposobna okazja żeby to uczynili. Franek na sumę przyszedł trochę później, tak, że jak podszedł przed kościół, to Kasia i Marek byli już w kościele. Władzia spotkała jakąś koleżankę i odłączyła się od nich, a oni zostali we dwoje.

     Ledwie Franek podszedł pod kościół, a koledzy tzw. maruderzy, którzy jeszcze stali jakby namyślając się czy iść do kościoła, czy też nie, pospiesznie donieśli mu jednocześnie pytając: co to za chłopak z którym Kasia przyszła do kościoła? Jaki chłopak, o czym wy mówicie? Pytaniem na pytanie odpowiedział Franek i natychmiast wszedł do kościoła. Stanął na swoim stałym miejscu, ledwo się przeżegnał, zaczął rozglądać się po kościele, upatrując Kasi. Patrzy tam, gdzie zazwyczaj powinna być i nic, nie ma jej, spojrzał trochę w prawo i nagle jest, omal nie wykrzyknął z radości. Jest, ale obok też jest jakiś facet. Rzeczywiście. Przystojny gość, od razu widać, że miastowy. A niech to... byłby zaklął Franek gdyby nie oprzytomniał, że znajduje się w kościele.

     Nagle zrobiło mu się gorąco, bo w jednej chwili wydało mu się, że wszystkie oczy, które znajdują się w kościele szyderczo wpatrzyły się w niego, a usta wykrzywione w grymaśnym geście mówią: Franek, gdzież masz Kasię karierowiczu? Był zły sam na siebie, bo przypomniało mu się jak Kasia namawiała go do ślubu, a on nie chciał, mówiąc, że najprzód musi dom wybudować. Wreszcie póki co, zamiast domu prawie pół setki owiec sobie zafundował i rodzicom żeby nie narzekali na brak roboty, jakby bez owiec jej nie mieli. Nawet w kościele już wiedział, że kariery na tych owcach, to on nie zrobi, domu tak łatwo nie wybuduje, a Kasię może mu ktoś sprzed nosa sprzątnąć.

trudne wstawanie (fot. echodnia.eu)

     Nagle oprzytomniał i uświadomił sobie, że jest w kościele, gdzie trzeba się modlić, a nie myśleć o swoich osobistych rzeczach i sprawach, które nijak mu się nie układają. A może i dobrze, że zrobił sobie taki mały rachunek sumienia w kościele obwiniając za wszystkie niepowodzenia siebie. Do spowiedzi trzeba iść przemknęło mu przez głowę, ale teraz, to już jest za późno. Tymczasem trzeba zająć się modlitwą, spoglądając od czasu do czasu w kierunku Kasi i nieznajomego. Sam nie wiedział, czy ona tylko obok niego przypadkowo stoi, czy z nim stoi, ta myśl nie dawała mu spokoju. Módl się Franek módl jakby coś szeptało mu do ucha, a on w żaden sposób nie mógł się na modlitwie skupić.

     Po skończonej sumie czekał na Kasię przed kościołem, tak jak byli umówieni. Nagle zobaczył ją z tym facetem obok siebie, którzy jeszcze na dodatek uśmiechali się jak gdyby nigdy nic. Kasia też go zobaczyła i nagle serce zaczęło jej mocniej bić, a chociaż była zima, przypływ gorąca poczuła w skroniach. Jak zareaguje Franek, bo wiedziała, że miał prawo nawet źle zareagować. Ona wiedziała. Musieli przechodzić akurat koło tego miejsca gdzie stał Franek, więc gdy nadeszli doszedł do niej mówiąc z daleka cześć, podając jej rękę na powitanie. Prawie w tym samym czasie wskazując na Marka ręką powiedziała: poznajcie się, Marek to mój brat stryjeczny, a Frankowi nagle jakby kamień spadł z serca. Obaj wyciągnęli ręce na powitanie. To jest ten Marek o którym słyszał niejednokrotnie, pomyślał. I ruszyli wydeptaną ścieżką w śniegu, a Franka nie opuszczała myśl, jak mógł od razu tak nie pomyśleć. I wtedy dopiero zaczął dochodzić do siebie. Zaczęły opuszczać go nerwy i złości i wszelkie przypuszczenia i uprzedzenia do Kasi i włączył się z nimi w rozmowę.

     Droga do domu upłynęła im na wesołej rozmowie, bo tak naprawdę, to Franek gburem nie był, był to bardzo wesoły, towarzyski i rozmowny chłopak, a przy tym dowcipny. Tylko niepowodzenia, które mu się zdarzały wprowadzały go w zły nastrój. Po odprowadzeniu Kasi pod jej dom, Franek poszedł do swojego domu w sam raz na obiad, a potem nuda, aż do drugiego dnia świąt, kiedy to poszedł do Kasi z pierścionkiem zaręczynowym. Idąc przez całą drogę obmyślał jak to zrobić, bo obecność Marka stwarzała sytuację niezręczną, bo nie bardzo pasowało mu zaręczać się przy osobie dla niego nieznanej. Że też musiał akurat przyjechać wtedy, kiedy dla Franka jak i zapewne dla Kasi miała nastąpić bardzo ważna chwila, która miała zaważyć na dalsze ich życie, do której od ponad pół roku się przygotowywał. Nie był pewien jak to zrobić, ale miał plan rezerwowy. W ostatecznym razie, kiedy sytuacja nie będzie sprzyjała, przełoży oświadczyny na inny dzień. Za wyjątkiem jego rodziców nikt o planie Franka nie wiedział, więc mógł sobie termin wybrać taki, jaki będzie dla nich obojga dogodny.

spacer zimą (fot. tapeteos.pl)

     Podbudowany na duchu szedł raźnym krokiem nie bardzo zważając na czym te kroki stawia. Była zima więc było ślisko i w jednej chwili jego rozmyślania przerwał przypadek, bo Franek runął na ziemię jak długi zdziwiony co to się stało. Na szczęście nic się nie stało za wyjątkiem drobnego stłuczenia. Zebrał się zatem i wstał strzepując z kurtki śnieg. Nawet nie zauważył, że nie ma na głowie czapki, która leżała kilka metrów dalej ledwie widoczna spod grubej warstwy śniegu. Nałożył czapkę nie bardzo oczyszczoną ze śniegu na głowę i poszedł dalej, a kiedy śnieg, który pozostał w czapce rozgrzał się od temperatury ciała, a konkretnie głowy, zaczął topnieć, a woda spływała w dół wprost za kołnierz koszuli i częściowo po policzkach. Kiedy zaszedł do Kasi i zdjął czapkę, wszyscy zwrócili uwagę na jego mokre włosy, które stały się tematem żartów. Coś ty Franuś w przerębli się kąpał, że mokre włosy masz zapytała Kasia, podając mu ręcznik, aby się osuszył. Kąpać się nie kąpałem, ale tak do ciebie biegłem, że cały mokry jestem od potu.

     Akurat w tym czasie Marek z Władzią wybierali się do koleżanki, której obiecała, że przyjdzie w drugi dzień świąt. Nie widziały się bardzo dawno, to sobie poplotkują. Franek był z tego bardzo zadowolony, bo zostaną z Kasią sami i będzie mógł zrealizować swój plan. Kasia zrobiła herbatę, przyniosła świąteczne ciasto i zachęcając Franka do jedzenia, małymi łyczkami popijała herbatkę. Franek miał jeszcze jeden problem. Nie był pewien, czy poprosić na te zaręczyny jej rodziców, czy też nie. Bił się długo z tymi myślami, co przedłużało czas oświadczyn, a przecież w każdej chwili Marek i Władzia mogli wrócić i całe zamiary pójdą na marne. Nie wiedział jak długo oni u tej koleżanki mają być, zresztą nikt nie wiedział i oni sami zapewne też. Doszedł jednak do wniosku, że to nie jest jeszcze prośba o rękę i ewentualne ustalenie daty ślubu, tylko zwykle zaręczyny, czyli po prostu będą oficjalnie uznani jako narzeczeni.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Drugi dzień Świąt

Nazajutrz był ranek ospały,
Więc spali zmęczeni wczorajszym dniem.
Drzewa i pola białe płatki śniegu przysypały,
A oni spali kamiennym snem.

I spali by chyba do południa,
Gdyby ich matka nie obudziła.
Przecież dziś dzień 25 grudnia.
Święta, więc do kościoła iść trzeba, mówiła.

Wstawali zatem jedno po drugim ociężale,
Ziewając przy tym chorobliwie.
Że czas płynie, nie przejmowali się wcale,
Byle tylko płynął szczęśliwie.

Aż wreszcie poszli po śnieżnym puchu białym
Ścieżką wydeptaną stopami ludzkimi,
Aby w sąsiedniej wiosce w kościółku małym
Powitać narodzone dziecię i modlić się z wiernymi.

Tam Franek ujrzał Kasię, która z chłopakiem była
I o mało nie oszalał z zazdrości.
Dopiero po mszy sprawa się wyjaśniła,
Że to kuzyn z Opola przyjechał do nich w gości.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 9 sierpnia 2018



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  17  środa
[16.00]   (Miechów)
bezpłatne szkolenie wstępne dla wolontariuszy
[...]   (internet)
próbny Egzamin Ósmoklasisty online
kwiecień  18  czwartek
[...]   (internet)
próbny Egzamin Ósmoklasisty online
kwiecień  19  piątek
[9.00]   (Proszowice)
konkurs "Oczarowani bajką" - etap powiatu proszowickiego
kwiecień  20  sobota
[12.00]   (Proszowice)
GET READY Proszowice 2024
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ