"Przygody Franka Karierowicza" odc. 38 - list od Kasi i jej powrót

(fot. ikp)

Donosy, 11-07-2018

odcinek 38 - list od Kasi i jej powrót

     Franek skończył to co zaczął spawać i poszedł na śniadanie, a po śniadaniu Halinka jak powiedziała, tak zrobiła. Przyszła z kluczem od jakiegoś pomieszczenia i poszli z Frankiem w kierunku ich stołówki. Tam na korytarzu były drzwi, które otworzyła, bacząc by ich nikt nie widział, bo wtedy to by się dopiero narobiło. Byłoby plotek co niemiara, przypuszczeń i Bóg wie jakich posądzeń. Tego to już Frankowi do tych ostatnich niepowodzeń nie było potrzeba. Po wejściu okazało się, że to jest świetlica w której Franek już bywał na zebraniach pracowników oraz szkoleniach z pracą związanych.

     W tej to świetlicy na dość sporym stole w jednym kącie tuż obok, że się tak wyrażę stołu prezydialnego, przy którym siedziało kierownictwo w czasie zebrań, stało popiersie Lenina dość dużych rozmiarów wykonane z gipsu. Takich i innych symboli, szczególnie portretów wodza Rewolucji na kombinacie hutniczym było bardzo dużo, toż to kombinat nazywał się Huta im. Lenina. Za tym posągiem były oparte o ścianę dwa duże arkusze styropianu, które Halinka położyła na podłodze pod posągiem. Otworzyła szafę, wyjęła z niej dwa koce i małą poduszeczkę, dała Frankowi do reki i powiedziała: tu będziesz spał około dwie godziny. Później przyjdę i cię obudzę i wymkniesz się normalnie do pracy. Ale ja nie chcę mieć potrąceń z wynagrodzenia za częściową nieobecność w pracy upierał się Franek. Nic nie będziesz miał potrącone, zgasiła światło, zamknęła drzwi na klucz i poszła.

zmęczenie dało się we znaki (fot. wiadomości.gazeta.pl)

     Franek położył się na tym styropianie, przykrył się kocami i nie wiadomo kiedy zasnął. Za trochę dłużej jak zapowiadała Halinka, bo po trzech godzinach przyszła i budzi go, a on śpi jak nie żywy i ani myśli o wstawaniu. Wreszcie uklękła przy nim i zaczęła go ciągnąć za ręce, wtedy przebudził się i pół śpiący złapał Halinkę za ręce i pociągnął mocno do siebie. Po chwili leżała już obok niego, a właściwie na nim, a on trzymał ja przytuloną do siebie. Coś ty zgłupiał Franek? Drzwi nie zamknięte, światło się świeci, gdyby ktoś wszedł, a mógł przechodzić nawet mąż, bylibyśmy oboje skończeni.

     Zerwała się w pośpiechu na równe nogi, dopiero teraz Franek uświadomił sobie co zrobił. Przepraszam powiedział Franek. Trzeba to robić z głową odrzekła Halinka i dodała: wychodź, bo zamykam drzwi. I wyszedł nie oglądając się za siebie. Zabrał się za to swoje spawanie i przez długi czas nie dawało mu spokoju to powiedzenie Halinki "To trzeba robić z głową". Co ona takiego miała na myśli? Czy to co on? Że jakby to zrobić z głową, to i z nią też można. Przecież jest mężatką. Do tego powiedzenia będzie wracał w myślach jeszcze nie raz, a nawet kiedy już kiedyś przestanie pracować w hucie, też. Jak po jakimś czasie dowiedział się nieoficjalnie Franek, to posłanie pod Leninem jak się potocznie mówiło usłużyło nie tylko jemu. Spali tam nawet kierownicy, brygadziści, mistrzowie, a i piękne kobiety często w duecie. Dużo tajemnic do poznania tak w zakładzie metalurgicznym, jak i mieście Nowa Huta było dopiero przed Frankiem. Trzeba by zapewne parę lat zanim to wszystko pozna.

     Po pracy około godziny piętnastej trzydzieści Franek był już w swoim mieszkaniu, a wcześniej kiedy zaledwie minął drzwi wejściowe hotelowa dała mu list z którego bardzo się ucieszył. List był od Kasi. Nareszcie po tylu niepowodzeniach będzie coś pozytywnego i pośpiesznie poszedł do mieszkania. Położył się na łóżku do góry brzuchem, rozerwał kopertę i zatopił się w lekturze. Z listu dowiedział się wiele ciekawych rzeczy i miłych, ciepłych słów. Kasia przepraszała go przede wszystkim za to, że pojechała do tak odległego miasta bez jakiegokolwiek znaku danego Frankowi, ale to stało się tak nagle, że nie miała nawet kiedy listu napisać, a innej komunikacji nie było. Opisała mu pokrótce, że jest zafascynowana wielkim miastem jakim jest Opole i zakładem krawieckim wujka.

     Wujek to jest brat stryjeczny jej ojca, wyjechał dawno, jeszcze przed wojną i tam się zadomowił. Za często nie przyjeżdżał, ponieważ był zajęty pracą w dużym państwowym zakładzie krawieckim, tam nabrał rutyny w tym zawodzie i cały czas myślał o otwarciu własnego zakładu. Kiedy zgromadził trochę pieniędzy i sytuacja sprzyjała, otworzył własny zakład. Początkowo zatrudniał jedną osobę, potem dwie, a teraz zatrudnia sześć osób. Szyje wszystko i dla wszystkich. Dla osób prywatnych, dużych hurtowni, które trudnią się handlem konfekcji damskich i męskich, a nawet mundurów dla wojska. Roboty ma pod dostatkiem, dlatego pomoc Kasi była mu bardzo potrzebna, bo miał terminowo zrealizować dość duże zamówienie, a dwoje szwaczy zachorowało. Chciał aby została na dłużej, ale ona już chciała powrócić do domu, jednakże obiecała wujkowi, że kiedyś przyjedzie na dłużej, z czego Franek nie był zadowolony.

     Wujek miał syna prawie w tym wieku co Franek, który pracował w tym zakładzie i któremu już niedługo zamierzał przekazać zakład. Syn był jego prawą ręką czyli jego zastępcą. Załatwiał wszystkie sprawy pod jego nieobecność, a nawet, kiedy ojciec był, też go zastępował, nawet w sprawach zawierania umów z klientami. Puszczał go ojciec na szerokie wody, aby się przyuczał do kierowania zakładem i nabierał w tym doświadczenia. W dalszym ciągu listu Kasia pisała, że go bardzo kocha i chciała by jak najszybciej spotkać się z nim, to jeszcze więcej szczegółów mu opowie. Napisała też, że jak przyjedzie na wieś w niedługim czasie, to żeby nie odpisywał listu, ona będzie go wyglądać codziennie, ale jak dłużej, to niech napisze, to nie będzie żyć niepewnością. List z Nowej Huty szedł zazwyczaj trzy dni, ale chociażby nawet tydzień, to nie jest tak długo.

     Oczywiście Franek pragnął jak najszybciej zobaczyć się z Kasią i już w najbliższą sobotę pojechał w rodzinne strony. Jak zawsze, tak i teraz szedł koło domu Kasi i wstąpił do niej zawiadomić, że już jest i wieczorem do niej przyjdzie. Powitaniom nie było końca, uściski i pocałunki i zapewnienie miłości wydawało się, że nie mają końca. Ale wreszcie musieli się rozstać z nadzieją, że zobaczą się wieczorem. Więc Franek nawet herbaty nie wypił, tylko poszedł do rodziców. Gdy zaszedł powitali go z wielką radością, nie mniejszą jaką miał on. Ale ta radość nie trwała długo, zaledwie dotąd, dokąd nie zaszedł do pomieszczenia, gdzie przebywają owce. Gdy je zobaczył był rozczarowany.

hodowla owiec (fot. tygodnik-rolniczy.pl)

     Owce jakby nie te same. Brudne, wełna na nich pomierzwiona, wyglądały na niedożywione. Ale najgorsza wiadomość dopiero miała nastąpić. Kiedy Franek poszedł do domu, przebrał się w robocze ubranie i wrócił, aby uprzątnąć obornik, którego nagromadziło się dość sporo, ojciec opowiedział mu, że z owcami dzieje się coś niedobrego. Dużo z nich choruje, a trzy już padły. Był wzywany lekarz, przepisał lekarstwo, które dodaje do picia, ale jego zdaniem niewiele to pomogło. Najlepsze byłyby zastrzyki, które działają skutecznie, ale po pierwsze drogo kosztują, a po drugie, kto te zastrzyki ma dawać. To nie jest jedna owca. Mógłby zrobić to lekarz, ale powiedział taką sumę, że nie zdecydowaliśmy się i postanowiliśmy zaczekać na ciebie.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

List od Kasi

Po pracy przyjechał Franek na mieszkanie
I tam czekała na niego niespodzianka.
Otrzymał list, który napisało jego kochanie
Nie wykreślając jednak z pamięci swojego Franka.

Pisała, że bardzo tęskni do niego
I prosi, że jak może to niech ją odwiedzi.
Ma mu do powiedzenia jemu ciekawego
I przekaże wszystko jak na spowiedzi.

Więc pojechał Franek, kiedy tylko mógł
Zadowolony, że wreszcie Kasię zobaczy.
Aby jak najszybciej przekroczyć jej domu próg
I położyć kres jego rozpaczy.

A gdy zajechał uściskom nie było końca.
Wyrzeczeń i przyrzeczeń wiele było.
Przez całą noc, niemal do wschodu słońca
Przegadali o tym co między nimi się wydarzyło.

Kiedy nazajutrz po wypoczęciu w domu rodzinnym
Stado swoich kiedyś pięknych owiec zobaczył,
Za ich stan w jakim były poczuł się winny
I znów był bliski załamania i rozpaczy.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 19 czerwca 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20180711list38/art.php