"Przygody Franka Karierowicza" odc. 37 - trudny dzień w pracy

(fot. ikp)

Donosy, 3-07-2018

odcinek 37 - nieprzyjemne spotkanie z milicją

     Dokąd się tak spieszycie warknął, jak zobaczycie gdzie jesteście, to się przestaniecie spieszyć, mówiąc to cały czas trzymał pałkę milicyjną w ręce. Kiedy Franek wyszedł na zewnątrz zobaczył, że są na jakimś dość sporym placu przed budynkiem parterowym też dość długim koloru żółtego, a nad drzwiami napis IZBA WYTRZEŹWIEŃ. A niech was cholera weźmie, pomyślał Franek, niby z czego ja mam trzeźwieć. Dopiero teraz uświadomił sobie jaka jest milicja, która ma być stróżem prawa. To takimi oni są stróżami obywateli, że jego trzeźwego do izby wytrzeźwień przywieźli. Pierwszy raz w swoim życiu zaczęła mu się kształtować prawda o milicji.

     Na niewielkich schodach, które były przed wejściem do budynku stało pięć osób w białych fartuchach, dwie kobiety i trzech mężczyzn. Po chwili byli na długim korytarzu z którego po obu stronach było wiele drzwi prowadzących zapewne do sal w których przebywają pijani, pomyślał Franek. Tam na tym korytarzu odbywa się przyjęcie do izby, a zarazem klasyfikacja na mniej pijanych i pijanych. Jeden z mężczyzn w białym fartuchu spojrzał na Franka łagodnym wzrokiem i mówi: niech się pan przejdzie po korytarzu, w tamtą stronę i z powrotem. Franek wykonał polecenie i stanął przed mężczyzną, który mu to polecił, a tamten mówi: na tramwaj i do Huty.

     Nie wiadomo kiedy Franek znalazł się za bramą, przystanął i zadał sobie pytanie: a teraz co? Nie wie gdzie jest, jaka to ulica i w którą stronę ma iść. Była godzina około trzeciej trzydzieści, do jakiego tramwaju kazał mu iść ten pan z izby wytrzeźwień, przecież w nocy tramwaje w Krakowie kursują co godzinę. Intuicja mu podpowiedziała, żeby szedł w kierunku wschodnim i mniej więcej tak poszedł. Idąc doszedł do skrzyżowania na którym na torowisku tramwajowym był w mundurze jakiś człowiek. Przyjrzał mu się dokładnie, czy to nie milicjant, ale nie, ten facet przekładał ręcznie z pomocą takiej wajchy zwrotnice tramwajowe, żeby tramwaj mógł jechać w określonym kierunku.

     Były to czasy, kiedy jeszcze te czynności wykonywało się ręcznie. Podszedł do tego człowieka i zapytał, gdzie jest przystanek tramwajowy, żeby mógł z niego dojechać do ronda Mogilskiego. Niedaleko stąd odpowiedział tamten, ale musi pan długo czekać, bo dopiero pojechał. Prędzej pan dojdziesz piechotą i wskazał w którym kierunku ma iść, a tam dalej, to musi się pan kogoś zapytać, bo choć powiem jakimi ulicami ma pan iść do końca, to i tak pan nie zapamięta. Franek podziękował i poszedł w tym kierunku, który wskazał mu tramwajarz. Idzie jedną ulicą, drugą ulicą trzecią i wszedł na ulicę, którą znał. I teraz olśnienie, już wiem gdzie jestem i po kilkunastu minutach był już na rondzie.

     Tam stała grupka ludzi, którzy też chcieli dostać się do Nowej Huty i czekali na tramwaj. Było mu raźniej. Byli tam mężczyźni i kobiety, a nawet jedna pani była z dzieckiem, około sześcioletnim chłopaczkiem. Wszyscy niecierpliwie chodzili w miejscu, głowę i wzrok kierując w stronę z której miał nadjechać tramwaj. Ale minuty mijały, czas dłużył się, a on nie nadjeżdżał. W pewnej chwili pojawiła się taksówka osobowa do przewozu ludzi, popularne taxi. Kierowca widząc grupę ludzi zatrzymał się i pyta: kto do Nowej Huty, to mogę zabrać. Oczywiście chętnych było wielu, ale zabrali się tylko ci, którzy byli pierwsi. Franek załapał się na ten kurs i pani z chłopczykiem też, w sumie zabrał cztery osoby. Wtedy Franek przypomniał sobie, że nie ma pieniędzy na zapłacenie za przejazd. Kierowca był tak uprzejmy, że zabrał kilka osób, więc zapłata chociażby za samą uprzejmość mu się należy.

usługa taxi (fot. swidnik.naszemiasto.pl)

     Zaczął nerwowo szukać w kieszeni marynarki, bo wiedział, że tam jakieś pieniądze ma, ale były to tylko drobniaki i to niewiele. Trudno, nic na to nie poradzi. Kiedy dojeżdżali do Nowej Huty kierowca zapytał gdzie się zatrzymać. Ktoś z jadących, prawdopodobnie pani z dzieckiem powiedziała, że ona by prosiła jeśli można na osiedle B1 i wszyscy pozostali powiedzieli, że oni też tam wysiądą i po dojechaniu tam się zatrzymał. Wszyscy wysiadający dawali kierowcy jakieś pieniądze i Franek też. Wszystkie drobniaki jakie miał w kieszeni marynarki, wziął w garstkę i wsypał kierowcy do jego garści, a tamten nawet nie licząc wsypał je do saszetki, ale na oko było widać, że było ich nie wiele. Dziękuję i dobranoc panu powiedział i zniknął za pierwszym blokiem, idąc w kierunku swojego miejsca zamieszkania.

     Szedł na skróty pomiędzy blokami wydeptaną ścieżką wśród zieleńców, którą znał, bo często tamtędy chodził, gdy nie zabrał się z pracy do tramwaju, którym podjechał by blisko jego mieszkania. Po piętnastu minutach Franek był już w mieszkaniu. Koledzy, którzy z nim mieszkali, a nie pracowali na nocną zmianę smacznie sobie chrapali, więc musiał zachowywać się cichutko, żeby ich nie zbudzić. Spojrzał na zegarek, było po czwartej. Za niespełna godzinę czyli o piątej musi wyjść do pracy, aby zdążyć na godzinę szóstą. Tyle czasu zajmował dojazd do kombinatu hutniczego. Najprzód musiał dojechać tramwajem do bramy głównej, a od bramy autobusem na jego wydział, potem do szatni, aby się przebrać, odbić kartę zegarową i stawić się przed godziną szóstą na stanowisku pracy. To zajmowało około jednej godziny. Więc nie kładł się już do łóżka, bo bał się żeby nie zaspał, a gdyby nie poszedł do pracy, tylko samowolnie ją opuścił już drugi raz w tak krótkim czasie, to zdawał sobie sprawę, że było by to nie wybaczalne. Przekimał się godzinkę na siedząco na krześle i o piątej wyszedł z mieszkania.

dojazd tramwajem do pracy (fot. kraków.pl)

     W tym dniu nie było bardzo pilnego spawania, ponieważ wszystkie piece paliły i nie było żadnego większego remontu, ale robota była zawsze. Więc wziął się Franek do roboty, ale niewyspanie dawało mu się we znaki, oczy się zamykały i nie miał wcale siły. Najprzód to co musi zrobić, to zjeść porządne śniadanie, aby nabrać siły. Śniadanie zawsze można było sobie kupić w barze przyzakładowym, nie w tym gdzie były napoje bezpłatne, tylko w innym, w którym można było dobrze zjeść za nieduże pieniądze. Nie wiadomo skąd zjawiła się Halinka, podeszła do niego i wypytywała jak wczoraj było, dokąd odprowadził Kazię i czy może wstąpił do niej do mieszkania. A Franek tylko ręką machał nie mając ochoty na opowiadanie o tym, co go minionej nocy spotkało. Ale jednak zdecydował się i jej opowiedział jakie to miał nieprzyjemne nocne przeżycie i że nie spał całą noc i tak naprawdę, to nie jest zdolny do żadnej roboty, ale musi jakoś ten dzień przetrzymać. Prosił ją przy tym, aby nikomu o jego przygodzie nie opowiadała, a tym bardziej swojemu mężowi, który był mistrzem na jego zmianie.

     Halinka po wysłuchaniu jego opowieści posmutniała i było jej bardzo nieprzyjemnie, że to akurat po odwiedzinach w jej domu musiało się tak stać. Bardzo Frankowi współczuła i zaproponowała, aby się przespał ze dwie godziny, to poczuje się lepiej. A gdzie ja tu w pracy będę spał, zdziwił się Franek. Jak zjesz śniadanie, ja tu przyjdę i zaprowadzę cię w takie miejsce, gdzie będziesz mógł w spokoju się przespać.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Trudny dzień w pracy

Kiedy wszedł do swojego mieszkania
Koledzy smacznie spali.
I nawet było to bardzo dobrze dla Frania,
Bo gdzie był w nocy, nie pytali.

Pomimo, że sen zamykał mu oczy,
Jednakże do łóżka się nie położył.
Pojechał do pracy po nieprzespanej nocy,
Prosząc Boga, by jakoś ten dzień przeżył.

Nie wiadomo skąd zjawiła się Halina,
Która była ciekawa jak zaszedł do domu.
A,że była to zaufana dziewczyna,
Zwierzył się jej, prosząc by nie mówiła nikomu.

Bez spania trudno mu będzie wytrzymać,
Więc myślała o jakiejś dla niego pomocy.
Najlepiej, by mógł się parę godzin przekimać.
To mu zrekompensuje brak snu w nocy.

I zaprowadziła go do zastrzeżonego pokoju,
Aby tam zregenerował swoje siły,
Które po krótkim odpoczynku w spokoju
Stosunkowo szybko Frankowi wróciły.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 6 czerwca 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20180703trudny37/art.php