"Przygody Franka Karierowicza" odc. 35 - spotkanie z Kazią

(fot. ikp)

Donosy, 11-06-2018

odcinek 35 - spotkanie z Kazią

     Wyglądały tak jakby były niedożywione. A może one są chore? Pomyślał. I wtedy zaczął się obwiniać, że to przez niego źle się dzieje, przez ten jego wyjazd. Trzeba było siedzieć na ojcowiźnie i nie porzucać dobrej pracy w Gminnej Spółdzielni. Wprawdzie w Nowej Hucie dużo więcej zarobi, ale gdzie indziej są straty i na jedno wychodzi, a może jeszcze na gorsze. Pieniądze pieniędzmi, ale przez te wszystkie jego kombinacje Kasię może stracić, a z tym to już by się nie pogodził. Zrobił co miał zrobić, przebrał się w inne ubranie i poszedł do autobusu wcześniejszego niż zwykle jeździ, żeby wcześniej zajechać na mieszkanie do którego już się przyzwyczaił.

ROZDZIAŁ X

     Na drugi dzień poszedł, a raczej pojechał tramwajem do pracy, odbił w zegarze kartę pracy i poszedł na stalownię, gdzie zazwyczaj pracował. Ledwo zaszedł doszła do niego Halina żona mistrza i już z oddali zapytuje: a gdzie ty wczoraj byłeś, stało się coś, że opuściłeś pracę? Prawie się stało, ale o tym opowiem ci później. Ty masz nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy, a wiesz czym to grozi? Nie wiem, przecież mnie chyba za to nie zamkną. Nie zamkną cię, ale możesz stracić trzynastą pensję, a gdyby się to powtórzyło, to nawet i hutnika. A co to jest ten hutnik? Hutnik to jest tak jakby czternasta pensja i ona się należy tylko wzorowym pracownikom, tutaj nie można sobie pozwolić na samowolne opuszczanie pracy. Franek słuchał i własnym uszom nie wierzył w co on się ostatnio wpakował. Same niepowodzenia, od kilku dni jedne po drugich. Ale nie martw się, może to z mężem jakoś załatwię, że uprzedzałeś wcześniej, prosiłeś o wolne ze względu na załatwienie pilnych spraw rodzinnych.

     Dobrze Halinko powiedział, a na jego twarzy wystąpił lekki uśmiech i byłby ją może nawet pocałował z radości, ale powstrzymał się w ostatniej chwili, przecież to mężatka. Jeszcze tego brakowało. Jakby to zrobił przy wszystkich, a doniosło się do jej męża, to byłby skończony. Wtedy, to już na pewno trzeba by było zwijać manele i uciekać na wieś. Halinka powiedziała, że postara się usprawiedliwić tą jego nieobecność wszak pod jednym warunkiem. Jakim? Przyjdziesz w najbliższy dzień wolny do nas, tam gdzie już byłeś, tylko tym razem będzie też mąż i może ktoś jeszcze. A po co? Dopytywał Franek, nie mogąc sobie w głowie ułożyć w jakim charakterze ma on tam występować. Jak przyjdziesz, to się dowiesz, a teraz do roboty i poszła do swojego biura, a Franek został sam ze swoimi myślami.

     I pracował Franek cały tydzień na pierwszą zmianę, oczekując że może jakaś wiadomość od Kasi nadejdzie, ale nic podobnego się nie wydarzyło. Nudził się w wolne popołudnia, więc wychodził na spacer, chodząc bezcelowo ulicami Nowej Huty. Poszedł nawet nad zalew, że może spotka kogoś z tej grupy, co kilka razy grali w siatkówkę, ale gdzie tam. Była już jesień nad zalewem były tylko pojedyncze osoby, które spacerowały bez celu tak jak i on. Na wodzie nic, ani nikt nie pływał, bo było już po sezonie. Przeszedł nawet koło bloku, gdzie mieszkała Justynka, ale nikogo znajomego po drodze nie spotkał. Zresztą Franek w Hucie za dużo znajomych nie miał, bo i skąd? Praca na zmiany uniemożliwiała systematycznego spotykania się z kolegami, czy z koleżankami. Miał dużo znajomych w pracy, ale takich, którzy by mu odpowiadali wiekiem, czy zainteresowaniami za wiele nie było.

     Franek był spokojnym, wesołym chłopakiem, nie pijącym alkoholu, ani nie palącym. Trudno mu było znaleźć o podobnym charakterze kolegów, zresztą on cały czas myślał tylko o swojej Kasi. Kiedy nadszedł dzień w którym miał iść do Kowalskich, ubrał się ładnie i poszedł na umówioną godzinę. Gdy zaszedł zastał w domu tylko Halinkę, mistrza Kowalskiego i małą ich córeczkę Alę, no i gdzieś tam w pokoiku byli zapewne dziadkowie, ale on ich nie widział. Gdy usiadł na krześle i rozmowa zaczęła się rozkręcać dało się nagle usłyszeć dzwonek do drzwi. Poszła Halinka, drzwi otworzyła i wróciła do pokoju, a wraz z nią piękna dziewczyna. Po przedstawieniu jej Frankowi okazało się, że ma na imię Kazimiera, a mówi się jej zdrobniale Kazia, jest koleżanką Halinki, a pochodzi z tych okolic co Halinka.

spotkanie rodzinne z przyjaciółmi (fot. restauracjakoncept.pl)

     Usiadła na wolnym miejscu obok niego, a z dalszej rozmowy dowiedział się, że jest technikiem, tak jak on, tylko z innej branży. Albowiem była ona technikiem farmacji i pracowała w aptece i jest oczywiście panną. Dopiero teraz zrozumiał Franek w jakim celu Halinka organizowała te spotkania. Kazia była śliczną dziewczyną o blond włosach i niebieskich oczach, a cerę miała tak delikatną, że wyglądała jak anioł. Do tego miała bardzo ładny uśmiech i ciepły głos. No i masz babo placek pomyślał Franek, ale i tak nie jest ładniejsza od Kasi, a choćby nawet, to Kasi nigdy nie opuści. Gospodarze postawili pół litra ratafii, coś niecoś na zakąskę, herbatę dla Franka, a dla siebie i Kazi kawę, która już zaczęła wchodzić do naszego jadłospisu jako używka. Rozmawiali o wszystkim i niczym, jak to zwykle na takich biesiadach bywa, a czas płynął i nie wiadomo kiedy wybiła północ. Gospodarz rozlał jeszcze po kieliszku, wypili, trochę jeszcze pogadali i rozeszli się do domów.

     Franek z Kazią wyszli razem i nawet odprowadził ją pod blok w którym mieszkała, a było to niezbyt daleko, a potem udał się do swojego mieszkania. Kazia nawet zapraszała go, aby zajrzał do niej chociaż na chwilę, ale Franek się wzbraniał, że może następnym razem, bo jutro, a właściwie to już dzisiaj na godzinę szóstą musi być w pracy. Na odchodne ona przejęła inicjatywę i cmoknęła go w policzek. I tak się rozeszli. Może gdyby Franek wstąpił do mieszkania Kazi chociaż na dziesięć minut, to nie wydarzyło by się to, co go spotkało w drodze do domu. Otóż, gdy Franek pożegnał się z Kazią, poszedł w swoją stronę. Tak do Kazi, jak i do niego można było dojechać tramwajem, ale nie w tej chwili. Była noc, dochodziła godzina druga, tramwaje w nocy nie kursują tak często jak w dzień, tylko co pół godziny. Więc lepiej było iść pieszo, bo tą niewielką odległość pieszo szybciej przejdzie.

     Więc idzie Franek ulicą mogilską w kierunku swojego mieszkania i ani żywej duszy wokoło. Cisza wszędzie, tylko niewielka mgiełka i malutki wiaterek zaciągał zimnem od strony Krakowa. Frankowi zrobiło się trochę zimno, bo to już jesienne powietrze, a on cienko ubrany, więc zastawił trochę kołnierzem od marynarki prawe ucho i policzek i taki trochę przygarbiony maszeruje przed siebie. Nagle w oddali widzi, że zbliżają się w jego stronę dwie postacie, w świetle jasno oświetlających ulicę neonówek widzi jakby coś błyszczącego zbliżało ku niemu. W krótkim czasie, kiedy odległość się znacznie zmniejszyła rozpoznał w tych postaciach dwóch milicjantów, to ich czapki i mundury, tak błyszczały z oddali. Idą, no to idą. Franek niczego złego nie zrobił, więc szedł śmiało.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Zapoznanie z Kazią

Kiedy Franek doszedł do siebie
Wrócił do Huty i poszedł do swojej pracy.
Co zrobi z Kasią, jeszcze nie wie,
Ale chyba tego wyjazdu jej nie wybaczy.

Tymczasem pojawiła się Halina.
Masz nieusprawiedliwioną dniówkę powiedziała.
A, że była to obrotna dziewczyna,
Nie martw się, ja ci to załatwię, dodała.

Jednakże postanowiła Frankowi warunek,
Żeby w umówionym czasie przyszedł do jej mieszkania,
Gdzie przez duży do niego szacunek
Będzie czekała niespodzianka dla Frania.

I poszedł Franek w umówionym dniu i godzinie
Ciekawy co to za niespodzianka czeka na niego.
Ufając bezgranicznie znajomej Halinie
Spodziewał się, że będzie to coś ciekawego.

I była to rzecz niezwykła, która miała Kazia na imię.
Niebieskooka blondynka jak anioł piękna.
O mało nie zakochał się w dziewczynie,
Ale na wspomnienie o Kasi serce mu pęka.

Dopiero teraz zrozumiał po co Halina go zapraszała,
Błędnie myśląc, że go podrywa.
Ona jednakże swatać go chciała
Z koleżanką, która często u niej bywa.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 20 maja 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20180611kazia35/art.php