"Przygody Franka Karierowicza" odc. 27 - propozycja małżeństwa

(fot. ikp)

Donosy, 14-03-2018

odcinek 27 - propozycja małżeństwa

     Przytulili się do siebie, postali trochę, on pogładził jej rozpuszczone ciemno blond włosy, a za chwilę wpatrywali się wzajemnie w swoje oczy, jakby na dnie każdego z nich wypatrywali swojego szczęścia w którym spędzą razem dalsze życie. I co Franuś? zagadnęła Kasia, co z nami będzie? Lata mijają bardzo szybko i nam ich przybywa, jak tak dalej będzie, to niedługo zostanę starą panną. Dla dziewczyny dwadzieścia lat, to już wiek odpowiedni do wyjścia za mąż. Franek zmieszany, nie spodziewał się takiego zapytania przez chwilę nie odpowiedział nic, a po dłuższej chwili rzekł: co będzie? A dobrze będzie. Wiedział, że Kasia od dawna w ich rozmowach chodziła koło tego tematu, ale nigdy tak otwarcie jak teraz, tak prosto z mostu. Kasiu przecież ja cię nie zostawię. Ja cię tak bardzo kocham, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. W tym czasie uścisnął ją tak mocno, że mocniej już nie można było i złożył długi, długi, bardzo długi pocałunek na jej lekko otwartych ustach. Kasi, aż dech zatkało w piersiach, a za chwilę powiedziała: chodźmy pomału w stronę domu.

para na spacerze (fot. internet)

     I poszli krok za krokiem, kontynuując rozmowę na rozpoczęty temat. Kasia, mówił Franek, nie wiem co ty myślisz na ten temat, może masz kogoś, albo masz zamiar kogoś sobie znaleźć, bo może ja już ci się znudziłem, ale ja tak jak powiedziałem wcześniej, nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Już dawno miałem zamiar oświadczyć się tobie i byłbym to zrobił, tylko zawsze nurtuje mnie jedno pytanie, podobne do tego jakie ty zadałaś: i co dalej? Gdzie zamieszkamy, my i w niedalekiej przyszłości może nasze dziecko? No gdzie?

Odpowiedź jest prosta
, mówi Kasia. Po ślubie zamieszkamy u moich rodziców. Jakoś się pomieścimy, dopiero tworząc jedną rodzinę pomyślimy o budowie domu, naszego domu. Rodzice nam z pewnością pomogą i jakiś nieduży domek możemy sobie wybudować, a później go stopniowo rozbudowywać. Oczywiście nie obejdzie się zapewne bez pożyczki. Razem będzie nam łatwiej. Gdy będziemy czekać na wybudowanie domu u twoich rodziców, czy u moich, to nigdy się nie doczekamy. Przemyśl Franuś na spokojnie to co ci powiedziałam i przy następnych spotkaniach wrócimy do tematu. A na koniec tej dzisiejszej naszej rozmowy powiem ci, że gdyby chłopak kochał dziewczynę, toby za nią w ogień wskoczył, nie tylko do starego domu.

     I myknęła za drzwi swojego domu, do którego właśnie doszli. On zrobił to samo i już po chwili siedzieli w jej małym przytulnym pokoiku, popijając herbatkę. Gdy się rozeszli, a Franek zaszedł do domu położył się spać, długo nie mógł zasnąć, bo miał odczucie, że grunt zaczyna mu się palić pod nogami i Kasia powoli wysuwa mu się z jego objęć, a to znaczy tyle, że w niedługim czasie może ją stracić. Franek ją kochał bardzo, ale coś mu tak nagle nie pasowało z tym ożenkiem.

     Żeby się związać z nią ślubem na zawsze, tak, ale jeszcze rok, jeszcze dwa. A ile to ludzi mieszka bez ślubu i nic się złego nie dzieje. Nie dzieje się dotąd, dokąd nie urodzi się dziecko, a gdy przyjdzie na świat potomek, to już problem. Jak to? Dziecko bez ślubu, a przecież nazwisko ojca trzeba wpisać i dziecku nadać nazwisko. Sam sobie odpowiadał na postawione przez siebie pytania. No to pozostaje ślub z którego Kasia byłaby bardzo zadowolona. Biała, długa suknia, marsz Mendelsona, przyrzeczenie wierności przed ołtarzem, orkiestra i wiele gości, znajomi i rodzina.

     Ale ten dom, jak pięknie byłoby wyjechać w orszaku z młodą piękną żoną sprzed nowego domu, pachnącego jeszcze świeżym wapnem. Ale tak jak mówi przysłowie, widocznie dwóch rzeczy naraz nie można mieć. Tego tematu widocznie nie przeskoczę, pomyślał Franek i usnął. Spał tak twardo, że obudziło go dopiero walenie matki do drzwi. Wstał jak pijany, pospiesznie się ubrał i pognał prawie biegiem do pracy.

     Po paru miesiącach podjął Franek nową inicjatywę, że przed zimą, która akurat się zbliżała wyjedzie do pracy w Nowej Hucie, która dopiero była w budowie. Budowano Zakład Metalurgiczny i miasto Nowa Huta. Tam zarobki są dobre, to przez rok zarobię tyle pieniędzy, że może wystarczy na wybudowanie domu w stanie surowym. Kasia trochę poczeka, on też wytrzyma i problem zostanie rozwiązany. A co z owcami? Musicie sobie jakoś dać radę sami powiedział rodzicom, a w trudnych chwilach możecie kogoś wynająć do pomocy. Ja będę przyjeżdżał na każdą sobotę i niedzielę, to dużo pomogę, chociaż w tych najtrudniejszych pracach i jakoś to będzie. Damy radę przekonywał rodziców. Huta nie jest daleko, zaledwie pięćdziesiąt kilometrów. Dużo ludzi tak praktykuje, powiedział. Kasi też zamydlił oczy swym optymizmem i jego zamiary zaakceptowała, mając nadzieję, że w przyszłym roku o tej porze wyprawią weselisko.

     Franek był wielkim myślowym karierowiczem, czyli kariera rodziła się w mgnieniu oka w jego myślach, natomiast gorzej było z jej realizacją. Ponadto chwytał się wielu przedsięwzięć naraz nie mając na to pokrycia, ani w środkach pieniężnych, ani w sile roboczej. Jeżeli to były przedsięwzięcia małe, to pal licho, jakoś z tego wyszedł, ale gdy były duże, przynosiły straty. Sam pomysł pozostawienia rodziców samych z tak dużym stadem owiec i wyjazd do pracy w Nowej Hucie, był pomysłem skazanym na niepowodzenie. Ponadto nie stosowne było porzucenie pracy w Rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu, bo chociaż zarobki były dużo mniejsze to pożytek z nich był dużo większy, bo pomoc w gospodarstwie rodziców plonowała dwukrotnie.

ROZDZIAŁ IX

     Ale jak postanowił, tak zrobił. Od pierwszego grudnia pracował już w Nowej Hucie w Wydziale Remontów Pieców Hutniczych jako spawacz. Franek spawać potrafił, ale uprawnień do wykonywania tego zawodu nie miał. O to w tym czasie nie było żadnych trudności. Zapisał się na kurs spawania elektrycznego i tlenowego i po trzech miesiącach uprawnienia miał w kieszeni i to bezpłatnie. Mając uprawnienia, niezwłocznie podniesiono mu stawką godzinową i pomimo że był młodym pracownikiem, zarobki w stosunku do tych co zarabiał w Spółdzielni były bardzo duże. Miał bezpłatne zakwaterowanie w hotelu robotniczym, a ponadto zniżkowe obiady w stołówce.

kombinat hutniczy lata 60-te (fot. internet)

     Pracował na trzy zmiany, rano, popołudniu i w nocy. Około dziewięć godzin przeznaczał na pracę wraz z dojazdem. Siedem, osiem godzin na sen. Pozostawało mu pięć, sześć godzin wolnego czasu z którym nie wiedział co zrobić, jak go zagospodarować? Często chodził do kina, które było bardzo blisko jego hotelu w którym mieszkał, ale ile to można chodzić do kina. On przyzwyczajony do pracy, raz cięższej, raz lżejszej nie mógł przecież codziennie chodzić do kina. Chociażby film był najładniejszy, to siedzenie dwie godziny w kinie nie bardzo mu sprzyjało. Wreszcie mu się znudziło i przestał chodzić, a jak już poszedł, to bardzo rzadko.

     Był kilka razy w teatrze, ale za teatrem bardzo nie przepadał, więc czytał tylko afisze, polując na przedstawienie, które by jemu odpowiadało. Znudziło się również ciągłe szlifowanie ulic z kolegami, bo ile to można spacerować po tych samych ulicach? Więc spacery po jakimś czasie też się znudziły i pozostała nuda. Jeździł więc tramwajem do Krakowa, aby tam zobaczyć coś ciekawego, albowiem Kraków to niewyczerpalne źródło wiadomości. Więc jeździł dokąd mu się też nie znudziło.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Kasia chce ślubu

Pewnego wiosennego popołudnia
Franek z Kasią na spacer się udali.
W niedzielę, kiedy wioska się wyludnia
Chcieli zobaczyć szachownicę pól z oddali.

I poszli pagórkiem polnymi dróżkami,
Pomiędzy zagonami pól uprawnych.
Szli dzieląc się wzajemnymi uśmiechami
Za sprawą Frankowych opowiadań zabawnych.

Ale w końcu musieli zawrócić,
Bo słońce już znacznie się zniżyło
I chcieli przed nocą do domu powrócić,
Chociaż razem było im bardzo miło.

W pewnym momencie Kasia "wypaliła".
Franek może byśmy tak ślub wzięli?
Może bym ci pięknego syna urodziła,
Bo przecież nie będziemy na "kocią łapę" siedzieli.

A jego aż zatkało słysząc te słowa,
Bo na to akurat dziś nie był przygotowany.
Zapytał tylko: a ty jesteś do ślubu gotowa?
Przystanął i patrzył w jej oczy zażenowany.

Musimy najpierw dom wybudować,
Bo gdzie będziemy mieszkali?
Abyśmy później nie musieli żałować,
Żeśmy pochopnie zdecydowali.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 27 lutego 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20180314propozycja27/art.php