"Przygody Franka Karierowicza" odc. 24 - wiejska zabawa

(fot. ikp)

Donosy, 13-02-2018

odcinek 24 - wiejska zabawa

     No to jeśli mam być szczery, mówi organista, to z tego co słyszałem jestem wysoce zadowolony. Trzymasz rytm, grasz płynnie i melodyjnie. Według mnie jak na ten krótki okres twojej nauki, to jest dobrze. Zapewne jeszcze dopracujesz i takim muzykantem samoukiem możesz być. Ucieszył się Franek i dopiero teraz wyjął z kieszeni butelkę nalewki i wsunął do kieszeni organiście. Organista broń Boże pijakiem nie był, ale od czasu do czasu gardło musiał przepłukać, aby nie mieć chrypki podczas śpiewu kościelnego, to przyjęcia butelki nie odmówił. Franek celowo nie dał mu butelki wcześniej, żeby nie pomyślał, że chce go przekupić i za butelkę będzie oczekiwał od niego pochwały. W każdym razie jak się uczył Franek grać, tak się uczył i wcale nie myślał tego zmieniać, a w duchu myślał sobie: ja wam jeszcze pokażę jak Franek gra na harmonii, tylko do tego potrzeba czasu.

     Gdy minęło pół roku zagrał z zespołem z sąsiedniej wsi na zabawie w remizie strażackiej w jego rodzinnej wsi. Trudno jest powiedzieć na ile Franek był zespołowi potrzebny do zagrania na harmonii, a na ile sam się wprosił do tego grania. W tym zespole nigdy harmonii nie było, może chcieli powiększyć zespół o harmonistę i chcieli wypróbować wśród znajomych jak to będzie szło, bo lepiej się skompromitować przed własną publicznością, niż przed obcymi, którzy wystawią zespołowi zła opinię i nie będą ich zapraszać do ogrania zabawy lub wesela. Na tej zabawie Franek grał kawałki tylko takie, które umiał, a gdy zespół grał inne to Franek pauzował. Kasia też na tej zabawie była, a jakże. Tańcowała z dziewczynami, a także ze znajomymi chłopakami ze wsi, ale i z obcymi też. Franek był zadowolony, że tańczy z wieloma, nie z jednym, bo ten jeden, mógłby się w Kaśce zakochać, a on nie wyobrażał sobie co by było gdyby ją stracił. Wreszcie stracił ją z oczu i nie ma Kasi. Mijają minuty, a jej nie ma. Może poszła do toalety pomyślał i zaraz humor mu się poprawił, ale gdy jej nie było ponad godzinę, to już sytuacja nabrała powagi, łącznie z tą, że może ktoś wyprowadził ją w pole i tam jej krzywdę zrobił, albo po prostu romansuje gdzieś w ukryciu z chłopakiem. Złych myśli miał tyle, że nawet grać nie mógł na tej swojej harmoszce, pitolił coś od rzeczy, że aż koledzy z zespołu zwracali mu uwagę.

tańce w remizie (fot. papierovka.pl)

     Gdy kawałek który grali skończył się, położył harmonię na krześle, powiedział kolegom, żeby przez chwilę grali sami, a on poszedł na poszukiwanie Kasi. Był już wieczór, ale była też piękna letnia pogoda. Chodzi tu i tam zagląda i nigdzie jej nie ma. Co jest grane? Do czorta mruknął sam do siebie i w tej samej chwili odpowiedział sobie, że nic nie jest grane, bo akurat w tym czasie muzyka przestała grać. Poszedł z drugiej strony remizy, a tam Kasia siedzi sobie w najlepsze z koleżankami i jakimś jednym wesołym chłopaczkiem na ławeczce i śmiejąc się rozmawiają.

     Gdy Kasia zobaczyła Franka, ani drgnęła. Siedzi jak siedziała i rozmawia sobie jak gdyby nigdy nic, a przy tym myśli: zauważy mnie, czy nie zauważy? Porozglądał się wokoło i może byłby poszedł dalej, gdyby nie jedna z dziewczyn. Franek kogo szukasz? Zawołała dość głośno, a on oglądając się w tym samym czasie ujrzał siedzącą Kasię. Kasia tu jesteś? No tu jestem. Można przypuszczać, że Kasia zapewne usunęła się z zasięgu jego oczu, aby sprawdzić gdy jej nie będzie dłuższej chwili, czy jej ukochany będzie jej szukał, czy też nie. Test wyszedł pomyślnie. Po jakimś czasie muzyka zaczęła grać i Franek poprosił Kasię do tańca, bo zabawa się zakończy i my oboje nie potańczymy. A muzyka niech gra beze mnie. I tak mi za to wynagrodzenia nie zapłacą, bo to jest próba, moje pierwsze wystąpienie. I ruszyli w tany.

     Do pewnej godziny wieczornej byli też na zabawie rodzice Franka i Kasi i ukradkiem obserwowali ich zachowanie, a to jak tańczą i jak nie tańczą, jak Franek gra, a nawet jak szukał Kasi przed remizą. Kiedy zrobiło się późno, jej rodzice zbierali się do domu, więc pomyślała, że może i ona wraz z nimi pójdzie, a Franek niech jeszcze pogra sobie do zakończenia zabawy. Bo takie zachowanie się było dla nich obojga nie zręczne. Bo jak Franek z Kasią tańczy, to koledzy wołają go, żeby przyszedł grać, a jak gra, to znowu Kasia sama, a jakby miała jakiegoś adoratora, to Franek z zazdrości nie wytrzyma. I tak źle i tak nie dobrze, to już lepiej niech idzie do domu. Przyjdzie do niej w tygodniu to nadrobią stracone chwile. I poszła z rodzicami do domu, a Franek grał do końca zabawy.

zabawa w remizie (fot. danielsadowski.eu)

     Teraz grał bardziej swobodnie, bo nie było już tyle wścibskich oczu, znajomych starszych ludzi z jego wioski, którzy starodawnym zwyczajem tłumnie przychodzili na takie zabawy, aby posłuchać muzyki i popatrzeć jak ich dorastające, a nawet i dorosłe dzieci tańczą i z kim tańczą, bo to było bardzo ważne. A ile było potem opowiadania i na jarmarku na drugi dzień i przy spotkaniu przed sklepem, a nawet w drodze do kościoła i z kościoła i pod kościołem też w następną niedzielę. Ile to już par zostało złączonych w tych obmowach, a ile rozłączonych, to zainteresowanym nawet się o tym nie śniło. A już na temat ubrań, to można było książkę napisać. Ta panienka miała sukienkę za krótką, a ta znów za długą, a kolor jaki, wyglądała jak stara ściera. A ta Maryśka od Stalmaszki, to się tak wymalowała, że w cyrku mogła by występować. Co te panny mają teraz w głowie? W takim oto typie były opowiadania o minionej zabawie, a kto nie był niech żałuje.

     Tym żyła wówczas wieś. A czym miała żyć. Harówą tylko na tym małym gospodarstwie? Chociaż tyle było rozrywki, a jeszcze więcej jak te prawdy, a właściwie nie prawdy dotarły do tych o których były one tworzone. To wtedy dopiero była rozrywka. Ludzie byli i są różni, jedni cisi spokojni, a drudzy kłótliwi, a jeszcze inni tylko patrzą, aby jakąś bajkę czy plotkę ułożyć i puścić w obieg, a potem spokojnie czekać jak obejdzie wszystkie okoliczne wsie i zniekształcona o sto procent wróci, przelewając u niektórych czarę goryczy.

     Franek w poniedziałek do pracy nie poszedł, już wcześniej wziął sobie dzień wolny, bo przewidział, że może być zmęczony i z jego pracy będzie niewiele pożytku. Franek po zabawie przyszedł już prawie rano, położył się spać i zaraz zasnął. Spał parę godzin, a potem jeszcze trochę poleżał i rozmyślał na różne tematy. Czuł, że jego Kasia chciała by, żeby jej się oświadczył i w niedalekiej przyszłości wzięli ślub, ale dla niego nie było to takie proste. Kochał ją bardzo i chciałby się z nią ożenić, ale na przeszkodzie stały przeszkody pieniężne. Nie to, że nie ma pieniędzy nawet na ślub, ale tak naprawdę, to nawet nie bardzo mieliby po ślubie gdzie zamieszkać. Jej rodzice i jego rodzice warunki mieszkaniowe mieli podobne, nic szczególnego. Domki drewniane małe, wybudowane na długo przed wybuchem wojny na pewno nie spełniały by dobrych warunków do zamieszkania młodych małżonków. A jak dziecko przyjdzie na świat, to nawet go wykąpać nie będzie gdzie. Nie ma wody bieżącej, nie ma łazienki.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Wiejska zabawa

Grał Franek na swojej harmonii,
Którą kupił od grajka wiejskiego.
Złośliwi mówili, że nie gra, lecz rzępoli,
Ale on nie słuchał gadania złośliwego.

Uczył się zawzięcie grania
I dobrze mu to wychodziło.
Miał chętnych do jego słuchania
I to go bardzo cieszyło.

Latem zagrał na wiejskiej zabawie,
Na którą ludzie licznie przybyli.
Tłumy siedziały wokół na trawie,
A inni wewnątrz remizy tańczyli.

Kasia też tańczyła w rytm jego grania
Z chłopakami, których poznała w szkole.
Nie spuszczając z oczu Frania,
Była dumna, że jej ukochany gra w zespole.

Mało ze sobą tańcowali,
Bo Franek był zajęty graniem.
Tylko w przerwach się spotykali
Ze swoim ukochanym Franiem.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 27 stycznia 2018

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20180213zabawa24/art.php