"Przygody Franka Karierowicza" odc. 14 - przygoda na drodze
    Dzisiaj jest środa, 24 kwietnia 2024 r.   (115 dzień roku) ; imieniny: Bony, Horacji, Jerzego    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / przygody franka karierowicza (Z.Kuliś) / "Przygody Franka Karierowicza" odc. 14 - przygoda na drodze
O G Ł O S Z E N I A
Money.pl - Serwis Finansowy nr 1
Kursy walut
NBP 2023-01-24
USD 4,3341 +0,23%
EUR 4,7073 -0,24%
CHF 4,7014 -0,22%
GBP 5,3443 -0,38%
Wspierane przez Money.pl


"Przygody Franka Karierowicza" odc. 14 - przygoda na drodze

(fot. ikp)

Donosy, 30-10-2017

odcinek 14 - przygoda na drodze

     Gdy płomień zapalniczki błysnął w jednej chwili zobaczył, że to leży człowiek. Najzwyczajniejszy człowiek. Jeszcze nie wie czy żyje ale człowiek. Z trudnością trzyma w bolącej go ręce palącą się zapalniczkę, a drugą ręką szarpie leżącego za ubranie, a on nic, ale w pewnym momencie usłyszał lekkie chrapanie. Chyba żyje pomyślał i przewrócił go na wznak, żeby zobaczyć jego twarz, a może ktoś znajomy?

     I rzeczywiście. Na środku drogi leżał dobrze mu znany Maniek Rajtar nie stroniący od kieliszka. Chcąc nawiązać z nim kontakt, ciągnie go za ręce, klepie po twarzy i woła Maniek, Maniek obudź się, a on nic nie odpowiada, tylko wydaje jakieś dziwne dźwięki i trochę się porusza. Wyczuł też u niego oddech, to go trochę uspokoiło, że żyje, ale dlaczego nic nie mówi, nie stara się wstać. Po tym co zobaczył w nikłym świetle zapalniczki, stwierdził, że chyba nie jest pobity, a tylko tak popił, że złożyło go na środku drogi.

(fot. pu.i.wp.pl)

     Jak by nie było, to przecież go tak nie zostawi. Telefonów komórkowych w tamtych czasach nie było, więc komórki nie miał, nawet we wsi telefonu nie było, żeby można zadzwonić na pogotowie ratunkowe, policję, czy gdziekolwiek żeby mu ktoś udzielił pomocy. On oprócz budzenia leżącego nic więcej nie był w stanie zrobić. Trzeba iść na pogotowie pomyślał, droga jest sucha to może przyjadą, a jak będą podejrzewać, że pijany, to nie pojadą? Stamtąd do pogotowia było ponad dwa i pół kilometra, stanął więc przed dylematem i nie wie co robić.

     Wtedy przyszło mu do głowy, aby poszedł do jego rodziców i powiedział im o całym zdarzeniu, oni mają parę koni, to na pewno po niego przyjadą i zadecydują co dalej. Maniek miał około dwadzieścia pięć lat i pracował w domowym gospodarstwie rolnym, nie, był żonaty, ale popić lubił. W domu było ich pięcioro: ojciec, matka i troje rodzeństwa, czyli oprócz Mańka jeszcze dwóch młodszych braci.

     Od miejsca w którym Maniek leżał na drodze do zabudowań Rajtarów było ponad dwa kilometry i wcale mu nie po drodze do swojego domu, ale iść trzeba. Przeciągnął tylko Mańka za nogi na pobocze, żeby jakaś furmanka na niego nie wjechała, bo chociaż noc, to oficjalnie nikt tam o tej porze raczej nie jeździ, ale kto wie, wszystko się może zdarzyć. Klęknął jeszcze i posłuchał, czy Maniek oddycha, a gdy wyczuł jego oddech poszedł szybkim krokiem do jego rodziców.

     Po około pół godziny był już na miejscu i wali do drzwi i okien, aby obudzić domowników. Wreszcie usłyszał głośne kto tam? Czy się coś stało? To ja Franek odpowiedział, nic się takiego nie stało, ale otwórzcie, to wam wszystko opowiem. Rajtar szybko otworzył drzwi, a w trakcie otwierania zapytał, a gdzie Maniek? Franek w pośpiechu zaczął opowiadać i w pośpiechu pobiegli obaj do stajni wkładać koniom uprząż i zaprzęgać do wozu. Jest jesień, chłodna noc, żeby nie powiedzieć, że nawet zimna, to może się wykończyć. Po kilkunastu minutach już wyjeżdżają z podwórka, w tym wybiega Rajtarowa matka Mańka: zaczekajcie jadę z wami.

     Chociaż dokładnie nie słyszała o co chodzi, ale załapała piąte przez dziesiąte, że chodzi o Mariana, więc pośpiesznie wskoczyła na wóz i już we trójkę jadą kłusem na pomoc Mańkowi. Franek też z nimi jedzie, a jakże, żeby pokazać najkrótszą drogę gdzie leży ich syn i w razie potrzeby coś pomóc w miarę jak będzie mógł tą bolącą ręką. Nie wiedział jeszcze, że i jemu należy się też niezwłocznie pomoc lekarska. Całą drogę matka Mariana płakała. Opowiadała, że oboje z mężem nie mogli spać, tak jakby coś przeczuwali. Od wieczora w ogóle nie mogli zasnąć, zasnęli dopiero tuż przed przybyciem Franka stąd ten twardy ich sen.

(fot. laliny.hekko24.pl)

     Kiedy zajechali Maniek leżał w takiej pozycji jak go Franek zostawił, co świadczyło, że od tamtej pory wcale się nie poruszył, ale oddychał w miarę miarowo, chociaż bardzo ciężko. Włożyli go delikatnie na wóz wymoszczony słomą, pod głowę matka podłożyła poduszkę, którą zabrała z domu, przykryli kocem i pojechali na pogotowie. Na szczęście na pogotowiu miał dyżur znajomy lekarz, starszy już, wyszedł do furmanki i zaczął przeprowadzać rutynowe badanie.

     Wcześniej przygotowali Mariana do badania, rozpinając odzież wierzchnią, koszulę, tak aby lekarz miał udostępnione zbadanie jego, a to: osłuchowe zbadanie płuc, serca, zmierzenie pulsu oraz ciśnienia. Z tego co powiedział lekarz, to nie jest tak źle, ale organizm jest bardzo wyziębiony. Przecież była jesień, a do tego noc, temperatura na polu bardzo niska, chociaż plusowa, ale jak dla organizmu człowieka leżącego na ziemi za niska. Dobrze, że pomoc przyszła jeszcze w odpowiednim czasie, bo gdyby poleżał tak jeszcze z godzinę, mogłoby się to źle skończyć powiedział. Dał Marianowi jakieś dwa zastrzyki i jeszcze jakieś lekarstwa doustne na później i maść rozgrzewającą do masażu. Kazał szybko jak tylko można zawieźć Mańka do domu położyć na łóżku, dać coś gorącego do picia, najlepiej sok malinowy lub lipowy i masować całe ciało uprzednio smarując tą maścią, którą przepisał. Kiedy ruszyli w drogę powrotną Marian widocznie rozgrzał się trochę leżąc na słomie i przykryty kocem, bo zaczął pochrząkiwać i wydawać inne nieartykułowane dźwięki, co było oznaką, że może powoli dojdzie do siebie.

     W połowie drogi Franek zeskoczył z wozu i poszedł pieszo do swojego domu, bo tak mu było bliżej, a zatem i szybciej. Kiedy zaszedł do domu świtało. Oboje rodzice nie spali, a matka już była ubrana i krzątała się po kuchni. Zaraz w progu przywitali syna, a gdzie żeś ty był do tej pory. Nasłuchujemy od paru godzin, a ciebie nie ma i nie ma. Od pierwszej to już oka nie zmrużyliśmy, chociaż wiedzieli, że jest u Kasi, ale nigdy tak długo nie był. Nie przewidzieli, że może go spotkać po drodze powrotnej taka nieprzyjemna przygoda. Franek pokrótce wszystko im opowiedział i wtulił się w pierzynę, albowiem nie wiele czasu pozostało mu do wstawania.

     O godzinie szóstej matka zaczęła Franka budzić, ale nie mógł się w żaden sposób zebrać z ciepłego łóżka. Chwilami nawet myślał, aby do pracy nie iść, ale przecież to są dopiero pierwsze dni jego pracy i jego pierwszej pracy. Nie można zawalić pracy tym bardziej na początku. Od tej pracy może się zaczynać jego przyszłość. Wreszcie po którymś tam kolejnym budzeniu przez matkę Franek zerwał się na równe nogi i wkrótce był już gotowy do wyjścia.

     W pracy bardzo mu się dłużyło, a to dlatego, że początki zawsze takie bywają, a ponadto chłopak był nie wyspany i ciągle przypominał mu się Maniek, bo gdyby tak Franek nie nadszedł i nie sprowadził pomocy to do rana mogło by być po Mańku. Myślał też o swojej ukochanej Kasi, że kiedy od niej wyszedł zapewne położyła się spać i nic nie wie co się jej Franusiowi przydarzyło gdy od niej wracał, chciałby jej jak najszybciej opowiedzieć, ale jak? Może wpadnie do niej na parę minut jak będzie wracał z pracy, ale to dopiero po piętnastej.

     Jakoś ten dzień przemordował i jak zamyślił, tak i zrobił, wstąpił po drodze do Kasi, która tak prawdę mówiąc miała nadzieję, że przyjdzie, bo była w sklepie i tam ludzie mówili jaka to przygoda przytrafiła się Mańkowi i że bohaterem przy udzielaniu pomocy był Franek.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Przygoda na drodze

Idąc od Kasi nocą ciemną drogą
Nie zauważył człowieka leżącego.
Zahaczył o niego nogą
I runął tuż obok niego.

Na szczęście z upadku wyszedł cało
Z lekkim tylko urazem ręki.
Za to, że nic mu się nie stało
Serdeczne Bogu dzięki.

W leżącym rozpoznał znajomego
W blasku zapalniczki.
Zanim powiadomił rodziców jego
Masował mu lodowate policzki.

Rodzice pomimo ciemnej nocy
Konną furmanką przyjechali
Do lekarza, który udzielił pomocy
Synowi, którego bardzo kochali.

Długo do siebie dochodził,
Ale wyzdrowiał całkowicie
Za co dziękował Frankowi,
Który uratował mu życie.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 15 października 2017



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Nie da się zobaczyć mózgu człowieka, ale widać kiedy go brakuje.
(internet)
kwiecień  24  środa
[18.00]   (Kraków)
Operacja >>Burza<< na obszarze Inspektoratu Miechów Armii Krajowejwykład Cezarego Brożka (transmisja online)
kwiecień  25  czwartek
kwiecień  26  piątek
[9.30-13.30]   (Skalbmierz)
8. Akcja Honorowego Krwiodawstwa "Krew darem życia 2024"
[12.00]   (Piotrkowice Małe)
Dzień Integracji Pokoleń w Zesple Szkół im. E. Godlewskiego
kwiecień  27  sobota
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ