"Przygody Franka Karierowicza" odc. 13 - pierwsza praca Franka

(fot. ikp)

Donosy, 20-10-2017

odcinek 13 - pierwsza praca Franka

W przyszłości, gdy sprawdzi się pan jako mechanik może zostanie pan nawet kierownikiem. Mamy zamiar poszerzyć zakres naszych remontów i utworzyć coś w rodzaju działu remontowego. Naszego sprzętu oraz usług remontowych sprzętu rolniczego dla rolnictwa. Ten dział składał by się najprzód z trzech osób, a docelowo z pięciu. I pan mógłby zostać kierownikiem tego działu remontowego mechanicznego.

     Franek na taką propozycję rozpromienił się, a na jego twarzy widać było uśmiech. Dobrze by było gdyby do tego doszło, bo w najbliższej naszej okolicy nie ma takiego zakładu. Wprawdzie jest Państwowy Ośrodek Maszynowy, ale ponad dwadzieścia kilometrów stąd. Po każdą najdrobniejszą rzecz trzeba tam jechać, albo doprowadzić zepsuty traktor, albo dostarczyć zepsutą maszynę. No to co, przyjmuje pan to stanowisko? Zapytał kadrowy. Przyjmuję, bez namysłu powiedział Franek. No to trzeba złożyć odpowiednie dokumenty: podanie, życiorys, świadectwo szkolne i zaświadczenie o stanie majątkowym i rodzinnym.

     Franek to wszystko miał przy sobie i od razu przedłożył je kadrowemu. Od pierwszego listopada może pan zaczynać, przepraszam, właściwie od drugiego, bo pierwszego jest święto. Zadowolony wyszedł z biura i poszedł do domu jeszcze coś koło swojego traktora zrobić.

     Był to czwartek, więc poszedł wieczorem do swojej Kasi pogadać z nią, a przede wszystkim pochwalić się, że dostał pracę. Właśnie umówili się, że w czwartki i w niedzielę będą się spotykać, a częściej tylko wtedy gdy zajdzie potrzeba. Ta potrzeba nie została bliżej określona, ale można się domyśleć, że wtedy, kiedy już będą bardzo tęsknić za sobą. Kiedy do niej zaszedł był już wieczór siedziała w swoim małym pokoiku i coś szyła. O! w samą porę przyszedłeś Franuś, bo akurat kończę, jeszcze najwyżej piętnaście minut i całą noc mogę poświęcić dla ciebie. A tym czasem będę kończyć i będziemy rozmawiać. Kiedy skończę zrobię ci herbatę, a do tej pory musisz wytrzymać i obejść się smakiem.

para nastolatków (fot. internet)

     Kasia kończyła szycie i rozmawiali wesoło. Na jakie tematy oni nie rozmawiali, jakich tematów nie poruszali? Najprzód Franek zdał relację z przyjęcia do pracy. Na początku oczywiście będzie niewiele zarabiał, ale z czasem... Całą nadzieję miał w utworzeniu w Spółdzielni działu remontowego. Gdyby to wypaliło, a robota się rozkręciła, a on został kierownikiem, to byłoby to o czym często marzył. Na razie, a co będzie dalej kto wie? Tymczasem Kasia skończyła szycie, szybko się uwinęła i posprzątała po sobie te różne szmatki i nie wiadomo kiedy dwie herbaty stały już na stole, a do nich smaczne ciastka ze śliwkami jej wypieku.

     Usiadła obok niego. On złapał ją za rękę i bawił się jej szczupłymi paluszkami jakby je liczył, przekładając tam i z powrotem. Przytulili się jeszcze bliżej do siebie i nie wiedząc kiedy Kasia pocałowała go w policzek, zaglądając mu prosto w oczy jakby oczekiwała odpowiedzi na to co uczyniła: no co powiesz na to? Franek w odpowiedzi chciał ją pocałować, ale ona zrobiła sprytny unik, w jednej chwili poderwała się z krzesła i stanęła dwa metry przed nim w pozycji jakby chciała powiedzieć: no goń mnie.

     Ale Franek nie zamierzał jej gonić po pokoju, bo niby po co? Najwyżej po to, żeby narobić hałasu. Ona tu sama przyjdzie, pomyślał. Po paru minutach siedziała już obok niego, śmiejąc się wesoło, aczkolwiek nie za głośno, bo w pozostałej części budynku byli domownicy. Jej rodzina składała się z pięciu osób. Oprócz niej ojciec Walenty, matka Teofila, młodsza siostra Władysława i babcia Stefania. Posiadali osiem hektarów pola i z tego się utrzymywali. Jak dotąd obrabiali wszystko końmi, ale o traktorze i towarzyszących maszynach zawsze marzyli. Który większy, czy mniejszy rolnik o tym by nie marzył?

     Nie wiadomo dlaczego Kasia po skończeniu Szkoły Podstawowej nie uczyła się dalej np. w Liceum Ogólnokształcącym, a potem nie poszła na studia wyższe, przecież w Szkole Podstawowej uczyła się dobrze, można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze. Wybrała krawiectwo, ale nigdy nie rezygnowała z dalszej nauki. Zawsze mówiła, że choćby nawet już mężatką była to i tak zaocznie maturę zrobi, a może i więcej. Może i tak będzie, wszystko pokaże czas.

przystojny młodzieniec (fot. internet)

     Zrobiło się już trochę późno, a oni oboje wtuleni w siebie marzyli, marzyli i marzyli. Byli bardzo młodzi, prawie jeszcze dzieci, ale marzeń mieli moc. Tymczasem marzyli o pierwszej wspólnej zabawie sylwestrowej. Franek dostał zadanie przeprowadzić wywiad, gdzie takowa zabawa będzie i jaka ewentualnie będzie cena biletów. Kasia już marzyła aby włożyć piękną sukienkę, którą sobie uszyła z tafty, aby się dobrze w niej czuła, a i zaimponować innym. A Franek nie tracąc wątku żywo z nią rozmawiał, aczkolwiek chwilami myślał o nowej pracy, a konkretnie o sobie samym na kierowniczym stanowisku. W tak miłej atmosferze nie wiadomo kiedy minęła północ i za niedługo trzeba będzie się pożegnać i wracać do swojego domu. Ale to jeszcze nie teraz, to później, a to później to jeszcze daleko.

     Wreszcie Kasia poszła po cichutku, żeby nie obudzić śpiących domowników do kuchni, gdzie na przypiecku stał stary budzik, pamiętający jeszcze czasy pierwszej wojny światowej, który to matka Kasi otrzymała jako wiano od swojej matki Stefanii dwadzieścia pięć lat temu. Wskazówki wskazywały godzinę drugą piętnaście. No nie. Nie spodziewali się, że godziny tak szybko poszły do przodu, szczególnie ostatnie dwie od dwudziestej czwartej do drugiej. Czas się żegnać, bo Franek jutro na godzinę siódmą musi już być w pracy. Musi wstać co najmniej o szóstej, ubrać się, coś zjeść, a przynajmniej chociaż napić się herbaty i iść co najmniej pół godziny. Tyle bowiem czasu zajmowało przejście drogi od jego domu do jego nowego miejsca pracy. Więc pożegnali się szybciutko. Jeden całus, drugi, no to cześć, ale jeszcze szkoda rozejść się z ukochaną osobą, wracają do siebie, znów całus i cześć do zobaczenia tym razem już na serio.

     Za chwilę Franek obrał kierunek na swój dom i raźnym krokiem pomaszerował w swoją stronę. Idzie i idzie, różne myśli kłębią mu się w głowie, aż tu nagle bach i leży jak długi na nie utwardzonej prowadzącej do jego wsi drodze. W tym poczuł ból w lewej ręce w nadgarstku i nawet wstać trudno mu było, bo nie bardzo mógł podeprzeć się jedną ręką. Ale jakoś wstał i rozgląda się w ciemności co też tam na drodze leży, że tak nie zauważalnie potknął się i jak kłoda runął na ziemię. Patrzy na drogę i w tej ciemności zauważył, że jednak coś tam leży i to coś dość dużego. Dotknął lekko nogą i wyczuł, że to coś miękkiego. Nie mógł kopnąć mocno, bo gdy byłby to kamień to mógłby sobie zranić nogę i nie dość, że boli go ręka, to jeszcze i nogę miałby nie sprawną i jakby zaszedł do domu? Takie myśli chodziły mu po głowie. Ale przecież musi sprawdzić co tam leży. Przypomniał sobie, że ma w kieszeni zapalniczkę. Papierosów nie palił, ale zapalniczkę miał, ot tak sobie. I w tym wypadku przydała mu się, bo ją zapalił i przyświecił na to coś leżącego.

cdn.

Zdzisław Kuliś   

Spotkanie z Kasią

Po zdaniu matury Franek zajął się pracą,
Którą dostał w Gminnej Spółdzielni.
Nawet nie pytał ile mu za to zapłacą,
Bo jakby nie było, wolał tu jak w cegielni.

W czwartek poszedł do Kasi gdy się mrok robił na dworze,
Bo w czwartki spotykali się stale.
Wcześniej dłubał trochę przy swoim traktorze
I myślał: kiedy jak go odpalę?

Kasia powitała go z wielką radością
I przyjęła w swoich progach należycie.
Zaraz zaparzę ci herbatę, rzekła z godnością,
Tylko za chwilę, gdy zakończę szycie.

Siedzieli przy herbacie i snuli marzenia,
A nawet zalotnie figlowali.
Czy one są możliwe do spełnienia?
Takie pytanie wzajemnie sobie zadawali.

Ke sera, sera
Jeszcze nie wiemy teraz,
Czy ślubna para będzie z nas
Wszystko pokaże czas.

Zdzisław Kuliś; Donosy, 4 października 2017

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/autorskie/franek/20171020praca13/art.php